Reklama

Pod względem zarządzania drużyną, Jagiellonii można tylko bić brawo

redakcja

Autor:redakcja

28 lutego 2018, 14:42 • 9 min czytania 15 komentarzy

Specyficzną mamy ligę pod względem transferowym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że większość klubów działa na rynku na oślep, a rękami i nogami broni się przed włożeniem okularów. Na ściąganie zagranicznego szrotu – tabuny irytujących Słowaków czy graczy z Bałkanów – narzekaliśmy już wielokrotnie, podobnie jak na sytuacje, w których trener ściąga zgrabną gromadkę swoich znajomych, po czym sam zostaje zwolniony. Te ruchy częściej przypominają desperację niż jakikolwiek strategię. Prowizorkę. Trzeba więc chwalić pojedyncze przypadki, kiedy za polityką transferową danego klubu stoi nie tylko przypadek, lecz konsekwentnie realizowany plan. Tak jak w Jagiellonii.

Pod względem zarządzania drużyną, Jagiellonii można tylko bić brawo

Powiedzenie, że na Podlasiu robią coś z niczego byłoby przegięciem, ale trzeba przyznać, iż w stosunkowo trudnych warunkach prowadzą klub w sposób modelowy. „Kup w miarę tanio, sprzedaj drożej” to dewiza, którą kierują się od lat. I co najważniejsze – takie rynkowe podejście to praktycznie jedyna zasada. Jedne kluby mówią: wprowadzamy młodych! Chwilę później zaś kontraktują 30-letnich Chorwatów. Inne odpowiadają: szperamy w niższych ligach! Po czym okazuje się, że to zaplecze słowackiej ekstraklasy. Kolejne przekonują, że szukają okazji na rynkach w Finlandii czy Danii, a ostatecznie ratuje ich i tak gość ściągnięty z któregoś z krajowych klubów.

W Jadze nie ma takiego szufladkowania, jest zaś rozsądne połączenie wszystkich tych elementów. Ma się po prostu sprzedać drożej, tyle. Czasem będzie to wychowanek z akademii – by wspomnieć Bartłomieja Drągowskiego, czasem będzie to gość wyciągnięty z niższej ligi, by przywołać tu przykład Jacka Góralskiego. Czasem będzie to Polak, czasem będzie to obcokrajowiec. Czasem taki, w którego trzeba odrobinę zainwestować – choćby Fedor Cernych, czasem taki, którego uda się wyciągnąć za darmo. Jagiellonia w magiczny sposób łączy wszystkie możliwe strategie na zarabianie pieniędzy, a przy tym – co najważniejsze – nie traci jakości.

Obecnie też ma skład, który przyniesie sporo kokosów, a przecież właśnie ograła wicelidera i siedzi wygodnie w tronie najlepszego zespołu Ekstraklasy.

Ale po kolei.

Reklama

MŁODOŚĆ

Średnia wieku? Na poziomie 26,2 lat, co daje im miejsce w gdzieś w środku stawki, aczkolwiek statystykę tę mocno zawyża zawyżają Marian Kelemen oraz Mariusz Pawełek.

Poza tym? Tylko Rafał Grzyb po trzydziestce. I na tym koniec graczy, którym byłoby blisko do emerytury. To z kolei wynika z sensownych ruchów transferowych. Rzućmy zatem okiem na graczy, jakich niedawno sprowadzała do siebie Jaga:

Nemanja Mitrović – 24 lata
Martin Pospisil – 26
Bartosz Kwiecień – 23
Piotr Wlazło – 28
Guilherme – 27
Dejan Lazarević – 27
Roman Bezjak – 28
Jakub Wójcicki – 29

Przed rokiem ta sama historia z Sekulskim, Runje, Novikovasem czy Sheridanem. A skoro tak, to wniosek płynie z tego prosty – na Podlasiu starają się minimalizować ryzyko. Nawet jeśli ktoś nie wypali, jest jeszcze szansa, że jakiś inny klub wyłoży za niego pieniądze. Gdy się sprawdzi, korzyść będzie podwójna, bo nie dość, że przyczyni się do dobrych wyników, to za jakiś czas jeszcze znacznie spuchnie klubowa sakiewka. Nie trzeba się napinać na wielomilionowe zyski, które w obecnych czasach robi się na nastolatkach. Niech inne kluby sprzedają 19-latków za kilka milionów, Jaga w tym czasie dwóch 25-, czy 26-latków.

Na skuteczność takiej koncepcji mamy namacalne dowody. Pierwszy z brzegu – wspomniany Fedor Cernych, wyciągnięty swego czasu z Górnika Łęczna za 125 tys. euro. Chwilę trwało, zanim się zaadaptował, ale kiedy już złapał formę, regularnie można było go typować do miana najlepszego zawodnika meczu. Białostoczanie rok temu do ostatniej kolejki bili się o mistrza właśnie dzięki Litwinowi, który – korzystając z nomenklatury koszykarskiej – w poprzednich rozgrywkach prawie zaliczył „double-double”. Prawie, bo do 12 goli dorzucił 9 asyst, plasując się wysoko w klasyfikacji kanadyjskiej Ekstraklasy.

Reklama

A to przecież nie jedyny przypadek, gdy Jadze udało się całkiem nieźle zarobić na wcześniej kupionym zawodniku. Inny bardzo dobry przykład to Jacek Góralski, przy którym białostoczanie zaliczyli 20-krotną przebitkę. Rok wcześniej zarobili 2,5 bańki na wychowanym przez nich samych Drągowskim. Wcześniej zaś za śmieszne kwoty, lub nawet darmo, brali Patryka Tuszyńskiego, Michała Pazdana, Macieja Gajosa czy też Nikę Dzalamidze. Niebawem podobny scenariusz może się ziścić też przy udziale Przemysława Frankowskiego i nie zdziwilibyśmy się – zakładając, iż każdy utrzyma równą, przyzwoitą formę – gdyby kolejka chętnych ustawiła się także po Romanczuka, Novikovasa czy Pospisila. W 2016 roku, krótko po transferze Drągowskiego, wyliczyliśmy:

2011: Grosicki do Sivassporu za 900 000 euro
2011: Sandomierski do Genk za 1 900 000 euro
2012: Cionek do Padovy za 280 000 euro
2012: Makuszewski do Tereka za 1 000 000 euro
2013: Kupisz do Chievo za 320 000 euro
2014: Dźwigała do Lechii za 250 000 euro (+ Tuszyński)
2014: Quintana do Al Ahli za 500 000 euro
2015: Pazdan do Legii za 700 000 euro
2015: Tuszyński do Rizesporu za 1 000 000 euro
2015: Dzalamidze do Rizesporu za 500 000 euro
2015: Gajos do Lecha za 500 000 euro
2016: Drągowski do Fiorentiny za 3 200 000 euro

Od tej pory doszli jeszcze Góralski, Cernych, Tomasik i Sekulski. Manifestacja siły, tym bardziej, że drugi sezon z rzędu Jaga mimo takich osłabień bije się o mistrzostwo.

CIERPLIWOŚĆ

Dwa słowa: Martin Pospisil. Podobnie jak wcześniej z Cernychem, tak i tu mamy dowód, że czasem warto zachowywać cierpliwość wobec jakiegoś zawodnika, a nie tylko wymagać od niego wyników na już. – W moim kraju piłka jest bardziej taktyczna. W Polsce gra się szybciej i bardziej agresywnie – mówił w Przeglądzie Sportowym, tłumacząc jednocześnie z czego mogła wynikać jego słabsza forma. Jesień bowiem Czech miał słabą (po jednym golu oraz kluczowym dograniu od lipca do grudnia) i w wielu klubach pewnie już by kombinowano, jak pozbyć się – chociażby na wypożyczenie – niezbyt efektywnego zawodnika. Ale nie w Jadze. Tu został obdarzony zaufaniem, spokojnie przepracował kluczowy dla niego zimowy okres przygotowawczy i jak tak dalej pójdzie tęsknota za Kostią Vassiljevem przeistoczy się co najwyżej w przyjemne wspomnienie o rozgrywającym.

Nie było tak, iż Ireneusz Mamrot, trener ekipy z Podlasia, nie próbował innych wariantów, gdy Martin zawodził. Przestawiał przecież Novikovasa do środka, manewrował rolami Karola Świderskiego, ale i na Pospisila albo regularnie stawiał, albo przynajmniej wpuszczał do gry w drugiej połowie. Krótko mówiąc, cokolwiek się działo, ufał mu, obserwując na treningach potencjał gracza. I ta cierpliwość właśnie teraz popłaca. Mecz z Piastem? Gol na 2:0, dający Jadze kontrolę nad meczem. Cracovia? Jedyne trafienie. Lechia? Bramka na 3:1 procentująca w ten sam sposób co ta przeciwko gliwiczanom. Nawet wczoraj, gdy Martin już Malarza nie pokonał, to i tak był jednym z kluczowych zawodników, dzięki zachowywanej dyscyplinie taktycznej oraz współpracy z kolegami.

Ale czy taka konsekwencja w postępowaniu względem Czecha powinna dziwić, skoro wcześniej czekano na niego około półtora roku, a w końcu zapłacono milion złotych? To dowodzi dobrze wykonywanej przez białostoczan pracy u podstaw w aspekcie takim jak skauting. I tu znów moglibyśmy cofnąć się do wielu wcześniej wymienionych zawodników, powoływać się na różne kwoty i tego typu podobne sprawy. Z drugiej strony, abstrahując już od finansów, zauważmy, że jeśli już Jaga sprowadza zagranicznych zawodników, to przeważnie stają się oni ważnymi ogniwami zespołu. W ciągu ostatnich czterech sezonów do Białegostoku zawitało około 20 obcokrajowców i tylko 1/3 pożegnano bez żalu. Gdy jednak klub płacił za któregoś z nich, praktycznie tylko raz wyrzucił forsę w błoto – w przypadku Alvarinho. Co do Bodvarssona – trzeba się wstrzymać.

Warto jednak podkreślić w tym wszystkim kwestię opanowania zarządzających Jagiellonią względem rozwoju poszczególnych koncepcji, budowy kadry, a także współpracy z trenerami. Jakże różni się to podejście na przykład od włodarzy B-B Termaliki, którzy zmieniają szkoleniowców niczym rękawiczki. W tym samym czasie, gdy niecieczan prowadziło sześciu trenerów, w Białymstoku było jedynie dwóch – najpierw oczywiście Probierz, obecnie zaś Mamrot.

W poprzednim sezonie oczywiście Jaga wykręcała fantastyczne wyniki, ze strony władz nie było więc tematu jakichkolwiek zmian jeśli chodzi o stanowisko trenera, ale przecież nie zawsze było tak różowo. W sezonie 2015/16 drużyna z Podlasia wpadła w poważny kryzys, w pewnej chwili uwikłała się nawet w walkę o uniknięcie spadku, a Probierz „oddawał się do dyspozycji zarządu.” Decyzja – oczywista, Kulesza i jego współpracownicy nie chcieli nawet myśleć o zakończeniu współpracy z działającym pod wpływem impulsu szkoleniowcem. Cóż to za niespodziewana zamiana charakterów w świecie, w którym to właśnie właściciele oraz prezesi co chwilę ulegają emocjom…

ODWAGA

Przed sezonem debatowano głośno, czy Mamrot będzie w stanie godnie zastąpić Probierza, nie utonie w jego dużych butach, lecz dziś wiemy już, że Jaga wybrała perfekcyjnie. Wyciągnęła „głogowskiego Fergusona”, bo w Chrobrym pracował przez 6,5 roku, co jak na realia polskiej piłki jest wręcz kosmicznym wynikiem. Uznano go tam za trenera 70-lecia. Najważniejsze jednak iż po objęciu zespołu z Ekstraklasy nie uznał, że doszedł już do sufitu, tylko walczy o jeszcze więcej i więcej. Ostatnio wcześniej wspomniany Pospisil przyznawał, iż Mamrot pilnie uczy się angielskiego, by móc jak najbardziej precyzyjnie przekazywać wskazówki swoim podopiecznym. „Chwalicie za normalność” powiecie, ale sorry, taki mamy klimat w rodzimym futbolu, że każdy przejaw profesjonalizmu warto podkreślać.

O warsztacie Pana Ireneusza nie będziemy się tym razem rozpisywać. Dowiedzieć się wiele o nim i jego etosie pracy możecie z naszego już nieco starszego tekstu (klik)Uwagę przykuwa co innego – to kolejna szansa, którą w Jagiellonii otrzymał człowiek bez renomy, bez nazwiska, bez szalonego CV. Jaga odwagę w rozpisywaniu dużych ról dla nieznanych aktorów pokazywała wielokrotnie – czy to puszczając w bój o mistrzostwo 17-letniego Drągowskiego, czy to opierając drużynę na gościach wyciągniętych z Górnika Łęczna i Wisły Płock. To wymaga odwagi – bo przecież zdecydowanie bardziej typowym dla Ekstraklasy posunięciem byłoby wzięcie któregoś nazwiska ze słynnej trenerskiej karuzeli. Oni jednak nie dygają przed tym, by jedną z najfajniejszych zabawek w Ekstraklasie dać żółtodziobowi na tym poziomie.

Skupiając się jeszcze na Mamrocie – ewidentnie za sprawę drugorzędną uznano wyniki Chrobrego, bo ekipa z Głogowa nigdy w topie I ligi nie była. To potwierdza zaś teorie na temat białostockiego skautingu. Prezes Jagiellonii wielokrotnie podkreślał, że zanim zatrudnił Mamrota, zrobił na jego temat dokładny wywiad środowiskowy, research nie tylko pod kątem warsztatu, ale także znajomości krajowej piłki oraz charakteru. Jak czas pokazał, dzięki wszystkim tym cechom Mamrot świetnie odnalazł się przy ulicy Słonecznej, poukładał drużynę, pomimo tego, iż latem zabrano mu dwóch liderów (Góralskiego oraz Vassiljeva), zimą zaś kolejnych kluczowych graczy (Cernycha i Tomasika). Działania w gabinetach sprawiły jednak, że praktycznie nikt się nie martwi o ich zastąpienie. Śledząc losy Mamrota na transfermarkcie, nikt raczej nie wpadłby na pomysł zatrudnienia go w drugiej sile ligi.

***

Wszystkie te wyżej opisane kwestie sprawiają, iż Jagiellonia wyrasta dziś nie tylko na zasłużonego lidera pod kątem stricte piłkarskim, lecz także wzór do naśladowania pod względem planowania rozwoju drużyny. Nie da się nie chwalić białostoczan i szczerze mówiąc życzylibyśmy sobie oraz innym klubom, żeby częściej brały z nich przykład. Właściwie trudno się nawet do czegokolwiek przyczepić – nieźle wygląda i szkolenie, i skauting, i wprowadzenie piłkarzy do drużyny, i kwoty, za jakie są sprzedawani dalej. Wydawałoby się, że nie da się tego wszystkiego połączyć z wynikiem sportowym.

A po wczoraj wydaje się, że to jednak całkiem możliwe.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

15 komentarzy

Loading...