Reklama

Piast Gliwice zapowiada mocną walkę o spadek

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2018, 20:52 • 3 min czytania 27 komentarzy

Jeśli Piast Gliwice miał dziś pokazać całemu światu, że wypisuje się z – przywołując klasyka – walki o spadek, to trochę mu nie wyszło. Ta drużyna była dziś najgorsza. I może mieć szczęście, że trafiła akurat na Jagiellonię, której dziś też nie wszystko wychodziło. Gdyby naprzeciwko stanął naprawdę jakiś kozak – mógłby pozamiatać Piastem mniej więcej tak, jak pozamiatała dwójka komentatorów WeszłoFM (Gapek i Mietek). 

Piast Gliwice zapowiada mocną walkę o spadek

Możemy prześcigać się w typowaniu, który z piłkarzy Piasta był dziś najgorszy. Papadopulos? O rany, gościa praktycznie nie było widać. Vassiljev? Cholera jasna, gdybyśmy dziś powiedzleli komuś, że jeszcze chwilę temu to był najlepszy piłkarz Ekstraklasy, prawdopodobnie zostalibyśmy wzięci za głupków. Gość prawie wyzionął ducha jeszcze przed zakończeniem pierwszego kwadransa. Hateley? Tak samo daremny, jak w czasach Śląska. Valencii nie wychodziło kompletnie nic, ale chłopak chociaż się starał, a to przy obowiązujących w tym meczu standardach bardzo dużo. Obrońcy z kolei bez problemu walili babole. Piast był nawet bardziej nędzny niż Mariusz Pawełek, którego zagranie z pewnością znajdzie się w posezonowej galerii ekstraklasowej beki – napierw nie potrafił opanować piłki do tego stopnia, że aż wygonił samego siebie z własnego pola karnego, a po wszystkim złapał piłkę w boisku myśląc, że ta znalażła się już poza linią. Pierdołowatość najwyższych lotów.

Przypominamy – Piast był jeszcze gorszy. Jakieś 23x gorszy.

Był tak beznadziejny, że musielismy najpierw na niego ponarzekać, zamiast pozachwycać się nad rewelacyjną bramką Frankowskiego. Kurczę, wydaje nam się, że facet sam nie dowierzał decydując się na taki strzał, iż coś takiego może w ogóle wejść. Bomba sprzed pola karnego prosto po widłach – poczuliśmy się jak w jakiejś zagranicznej lidze. Jagiellonia jak już wspomnieliśmy nie zachwycała, ale zdołała walnąć jeszcze drugiego sztycha, gdy po akcji Świderskiego nogę w polu karnym dołożył Pospisil. Jak zawsze niezłe zawody rozgrywał Novikovas, raz postraszył bramkarza z dystansu, mimo że do strzału składał się jakieś trzy lata, to i tak nikt nie przeszkodził mu w posłaniu go. Piast? Groźnie było w zasadzie tylko wtedy, gdy z dystansu bombę posłał Konczkowski. Trafił jednak w słupek.

Sam mecz obfitował w masę dziwnych zagrań. Były w nim podania do nikogo, były rajdy zakończone wrzutkami do nikogo, z ruchów piłkarzy wylewał się brak wizji, w sumie brak wszystkiego. Modelowa ilustracja do hasła „nie lubię poniedziałku”.

Reklama

Po zakończeniu minionego sezonu wydawało się, że Jagiellonia swojego maksa już wycisnęła, a tymczasem okazuje się, że są w stanie dalej utrzymywać swój poziom. Na ten moment pierwsza trójka Ekstraklasy wygląda dokładnie tak, jak wyglądała po zakończeniu zeszłego sezonu. Zgoła odmienna jest za to na dole i jeśli dalej tak to będzie wyglądać, swoje nadzieje Piast będzie mógł lokować przede wszystkim w Sandecji i Bruk-Becie.

[event_results 414282]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

27 komentarzy

Loading...