Reklama

Jak tak dalej pójdzie, zgłosimy zaginięcie. Gdzie się podziała Pogoń z jesieni?

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2018, 17:56 • 3 min czytania 9 komentarzy

Do oglądania meczu Pogoni Szczecin z Sandecją Nowy Sącz zasiedliśmy z istotnym dla losów ligi pytaniem i – nie bójmy się tego słowa – nadzieją. Raz – czy Pogoń Szczecin pokaże dziś coś, co pozwoli uwierzyć, że utrzyma się w lidze? Dwa – liczyliśmy na to, że spotkanie 16. z 14. drużyną w stawce nie sprawi, że entuzjazm związany z powrotem ekstraklasy nie zostanie zastąpionymi tzw. pierwszym oznakami zmęczenia rundą. Dla tych, którzy nie oglądali, mamy dwie wiadomości. Ale nie jak w filmie, bo dobrą i… dobrą. 

Jak tak dalej pójdzie, zgłosimy zaginięcie. Gdzie się podziała Pogoń z jesieni?

No bo tak – i dało się to oglądać, i z tak grającą Pogonią Szczecin liga naprawdę będzie ciekawsza.  W tym sensie, że Portowcy za chwilę powinni odwrócić się na pięcie i opuścić towarzystwo, któremu głęboko w oczy zagląda widmo spadku do pierwszej ligi. Przesadzamy?

Jasne, to tylko jeden mecz.

Jasne, to tylko Sandecja.

O tym wszystkim pamiętamy, ale z drugiej strony – to była manifestacja siły. Na boisku widzieliśmy różnicę jakichś siedmiu klas, a w tabeli Sandecja ma już tylko o jeden punkt więcej. Takie postawienie sprawy wygląda bardzo, bardzo źle dla ekipy z Nowego Sącza.

Reklama

Ale najpierw o Frączczaku i spółce, bo to jednak ciekawa sprawa. Niby ci sami ludzie, którzy jesienią wyglądali tak, że przy okazji ich meczów musieliśmy sięgać po antydepresanty, ale tak naprawdę trudno było w to uwierzyć. Weźmy naszego pupila, Łukasza Zwolińskiego. Co prawda nie strzelił bramki i nie zanotował asysty, ale zaliczył naprawdę udany występ. To on pomógł Piterowi-Bucko wrzucić piłkę do własnej siatki, to on miał spory udział zarówno przy trzeciej, jak i czwartej bramce gdy szarżował prawą stroną. I takie laurki możemy namalować dla praktycznie każdego gracza z ekipy Runjaicia. Tak, nawet dla Laszy Dwalego!

Z piłkarzami Sandecji – jak zapewne domyślacie się po wyniku – sprawa wygląda trochę inaczej. Od czego by tu zacząć? Może od tego, że lewa strona gości wyglądała dziś tak, jakby Kazimierz Moskal wystawił tam dwie tyczki treningowe, a nie dwóch nominalnych obrońców. Portowcy wchodzili tamtym sektorem z luzem znanym z czerwonego dywanu. Rapie, Delewowi czy wspomnianemu Zwolińskiego brakowało tylko drinka w łapie i cycatej blondynki pod pachą. Zawiódł oczywiście Piter-Bucko, który pokonał Gliwę, ale zawiódł również sam bramkarz, co jesienią było przecież nie do pomyślenia. Chodzi nam rzecz jasna o czwartego gola – nie potrafił utrzymać słabego strzału Piotrowskiego po właściwej stronie linii bramkowej. Na naprawdę niezłego parodystę wygląda nam też 21-letni Słowak Jakub Gric. Jeszcze jest za wcześnie, by powiedzieć, czym będzie irytował nas najbardziej, ale samo to, że irytował będzie, jest w zasadzie pewne.

Nadzieja na lepsze jutro dla Sandecji? Chyba Filip Piszczek, który nieźle zastąpił Kolewa i już przy ustalonym wyniku potrafił zagrozić pewnym swego Portowcom. Za pierwszym razem trafił jeszcze w słupek, ale już za drugim wykorzystał dogranie Danka. Czyli mówiąc wprost – to raczej nie będzie wesoła wiosna w Nowym Sączu.

POGOŃ SZCZECIN – SANDECJA NOWY SĄCZ 4-1

Bramki:

1-0: 31’ Piter-Bucko (samobój)
2-0: 44’ Nunes (asysta Drygas)
3-0: 51’ Frączczak (asysta Delew, kluczowe podanie Zwoliński)
4-0: 53’ Piotrowski
4-1: 81’ Piszczek (asysta Danek, kluczowe podanie Basta)

Reklama

Żółte kartki: Murawski / Małkowski

Pogoń: Załuska 5 – Rapa 7, Fojut 5, Dwali 6, Nunes 7 – Murawski 6 (82’ Kort), Drygas 6 – Frączczak 6, Piotrowski 6, Delew 6 (90’ Błanik) – Zwoliński 7 (67’ Rasmussen 4)

Sandecja: Gliwa 3 – Basta 3, Szufryn 4, Piter-Bucko 3, Mraz 2 – Baran 4, Gric 2 – Małkowski 3, Trochim 4 (46’ Danek 5), Brzyski 2 (61’ Cetnarski 3) – Piszczek 6

Sędzia: Paweł Gil 5

Plus meczu: Nunes
Minus meczu: Gric

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...