Reklama

To pytanie też pora zadać – czy Lech Poznań jest silniejszy niż jesienią?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

11 lutego 2018, 02:44 • 5 min czytania 28 komentarzy

Lech Poznań – jak co roku – powinien być (co nie znaczy, że zawsze był) głównym rywalem Legii w walce o mistrzostwo Polski. Jeżeli ktoś tu jeszcze ma się wmieszać, to Jagiellonia, o ile od razu na spodziewanym poziomie zacznie grać dwójka nowych Słoweńców. Przy Bułgarskiej presja na tytuł jest jednak nieporównywalnie większa niż w Białymstoku. Ba, prawdopodobnie tylko wygranie ligi uratuje posadę trenera Nenada Bjelicy. Chorwat latem błyskawicznie pożegnał się z Pucharem Polski i odpadł z eliminacji Ligi Europy z będącym jeszcze w formie lekko przedsezonowej Utrechtem. A że już w poprzednim sezonie przegrał walkę o tytuł i finał PP, margines błędu się wyczerpuje. Kolejny sezon bez żadnego sukcesu byłby olbrzymim rozczarowaniem, mimo że dla władz Lecha równie ważne jak bieżące osiągnięcia jest wzmacnianie fundamentów na przyszłość (dalsze inwestycje w akademię, nowe centrum treningowe we Wronkach, podgrzewane boisko treningowe na miejscu itd.).

To pytanie też pora zadać – czy Lech Poznań jest silniejszy niż jesienią?

Argumentów za tym, że to właśnie w Poznaniu będą świętowali w maju znajdziemy naprawdę sporo. Najważniejszym jest chyba to, że ostatecznie zimą nikt kluczowy z klubu nie odszedł (rekordowyy transfer Roberta Gumnego do Borussii M’gladbach niespodziewanie wysypał się na ostatniej prostej). Abdul Aziz Tetteh jesienią był bardziej cennym uzupełnieniem, a Lasse Nielsen grał w kratkę. Ostatni miesiąc rundy jesiennej duński obrońca spędził już na ławce. Nikt ich nie wyganiał, ale też nikt nie zamierzał namawiać do zmiany zdania, skoro byli zdecydowani na rozstanie. O Denissie Rakelsie i Nickim Bille Nielsenie nawet nie ma co mówić. Zawiedli na całej linii i stali się zbędni. Sam fakt, że tego ostatniego udało się oddać frajerom kontrahentom z Grecji jest wielką sprawą.

Spójrzmy na kalendarium przyjść:
11.01 – piłkarzem Lecha zostaje Piotr Tomasik
12.01 – piłkarzem Lecha zostaje Ołeksij Chobłenko
1.02 – Jakub Serafin wraca z wypożyczenia do FK Haugesund
5.02 – piłkarzem Lecha zostaje Elvir Koljić

Kluczowych zawodników zatrzymano i wygląda na to, że jakości jeszcze dodano. Już latem było wiadomo, że przychodzi konkretny (przynajmniej w teorii) stoper w osobie Thomasa Rogne. Wołodymyr Kostewycz po sprowadzeniu Tomasika ma wreszcie rywala z prawdziwego zdarzenia na lewej obronie. Bjelica chciał dwóch nowych napastników i ich dostał. Chobłenko i Koljić zostali wypożyczeni ze swoich klubów, będą rywalizować o letni transfer definitywny. Obaj są stosunkowo młodzi i ostatnio nieźle grali w ojczystych ligach. Serafin na wypożyczeniu w Norwegii prezentował się na tyle dobrze, że wobec sprzedaży Tetteha postanowiono ściągnąć go z powrotem już teraz. Przy Bułgarskiej mają nadzieję, że będzie naciskał na Łukasza Trałkę i z czasem zbuduje równie piękną historię jak Jan Bednarek i Robert Gumny, którzy po powrotach z wypożyczeń szybko stawali się czołowymi zawodnikami Lecha.

Jak to wyglądało w sparingach? Wiemy, one często są bez znaczenia, traktujemy je jako ciekawostkę. Widać, że poznańska ekipa dużo strzelała (16 goli), ale też na początku dużo traciła (osiem).
– 4:3 z Polonią Środa Wielkopolska
– 3:1 z Zorią Ługańsk
– 4:3 z FK Etar
– 0:1 z Hajdukiem Split
– 2:0 z GKS Tychy
– 3:0 ze Zniczem Pruszków

Reklama

Podsumujmy poszczególne formacje.
Bramka – bez zmian, choć nie wiadomo, czy to Jasmin Burić nie zacznie wiosny w pierwszym składzie. Matus Putnocky miesiąc temu przeszedł zabieg łąkotki i zagrał dopiero w ostatnim zimowym sparingu.
Obrona – jest mocniejsza, mimo że już była mocna (najmniej straconych goli w lidze – 16). Strata Nielsena nie powinna być zbyt mocno odczuwalna, bo doszedł Rogne, a wreszcie zdrowy jest Nikola Vujadinović (razem z Trałką uzbierał najwięcej minut w sparingach). Do tego Tomasik wzmacnia rywalizację na lewej stronie.
Pomoc – tu może być niewielki spadek jakości. Prawdopodobnie na całą rundę wypada Maciej Makuszewski. Jeżeli Nicklas Barkroth i Mario Situm na dobre się nie rozkręcą, skrzydła na pewno nie będą główną bronią Lecha. Serafin jest w stanie wskoczyć w buty Tetteha, na pozycji „szóstki” wstrząsu nie będzie.
Atak – musi być lepiej. Nie zdziwimy się, gdyby to nadal Christian Gytkjaer był głównym żądłem, ale to wręcz niemożliwe, żeby Chobłenko i Koljić nie potrafili wznieść się ponad poziom Bille Nielsena. Wydaje się, że jeśli już dojdzie do jakichś przetasowań, to namiesza Ukrainiec. Koljić do Poznania trafił dopiero kilka dni temu. Trudno spodziewać się cudów po kimś, kto decyduje się na wypożyczenie, mimo że w drużynie jest już dwóch napastników, a trener przeważnie stosuje ustawienie z jednym.

Ogólnie na papierze Lech jest silniejszy niż jesienią, mimo że zmiany w jego składzie zaszły niewielkie. Kadra jest szeroka i wyrównana, a jednocześnie Bjelica nie musi zgrywać połowy składu, jak ma to miejsce u Romeo Jozaka w Legii. Kilku zawodników powinno być w wyższej formie (Radosław Majewski, Mihai Radut, nawet Darko Jevtić). Kto wie, czy właśnie to nie będą czynniki decydujące. Na zdrowy rozum „Kolejorz” powinien być też bardziej głodny sukcesu na krajowym podwórku, przy Łazienkowskiej większość piłkarzy zna już smak mistrzostwa.

Weryfikacja zacznie się w niedzielę. Lech wyjedzie do Gdyni, a że boisko Arki to dziś kartoflisko, trzeba będzie szukać wygranej mniej wyrafinowanymi metodami. Jeżeli zachowane zostaną trendy z jesieni, najbardziej prawdopodobnym rozstrzygnięciem jest remis. Na dłuższą metę to byłoby za mało, poznańska lokomotywa musi zacząć częściej rozjeżdżać rywali na ich terenie.

Naprawdę Lech ma dziś wszelkie dane ku temu, żeby wrócić na ligowy szczyt. Jeżeli tego nie zrobi, Bjelica nie będzie mógł szukać okrężnych wymówek. Kibiców w Poznaniu styl aż tak bardzo interesować nie będzie (rok temu wiosnę zaczęto kapitalnie, a sezon skończono z niczym), byleby na koniec zajęto pierwsze miejsce. Przesadą byłoby stwierdzenie, że dajemy Lechowi większe szanse na mistrzostwo niż Legii, ale na ten moment nie widzimy powodu, by uważać, że te szanse są mniejsze.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Jakub Radomski
0
Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
3
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Komentarze

28 komentarzy

Loading...