Reklama

Rolnictwo, lekkoatleci i… Pan Toster. 32 ciekawostki o polskich olimpijczykach

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 lutego 2018, 16:37 • 12 min czytania 8 komentarzy

Na igrzyska olimpijskie w Pjongczangu wysyłamy najliczniejszą reprezentację w historii, składającą się z 62 sportowców. Nie mamy chyba w kraju wielu amatorów short tracku, bobslejów czy skeletonu, prawda? Ale mimo to możemy pochwalić się zawodnikami, którzy te sporty uprawiają. Wiąże się z nimi sporo ciekawostek. Śmiesznych, strasznych, zdumiewających. Ale uprzedzamy: nie dowiecie się stąd, że Zbigniew Bródka jest strażakiem, a Kamil Stoch jako dwunastolatek skoczył bardzo daleko w Zakopanem. To nie będą historie, o których usłyszeć możecie w każdej transmisji telewizyjnej, tylko takie, jakie faktycznie mogą was zainteresować. I to tyle. Koniec wywodu, jedźmy z tym.

Rolnictwo, lekkoatleci i… Pan Toster. 32 ciekawostki o polskich olimpijczykach

Muzycy

Każdy ma jakieś hobby, a sport to przecież nie wszystko, prawda? Dokładnie z takiego założenia wyjść musieli Michał Jasiczek, nasz narciarz alpejski, i Artur Waś, którego kojarzyć możecie z łyżwiarstwa szybkiego. Pierwszy gra na saksofonie w bluesowym zespole Daddy’s Cash, drugi swoją niszę odnalazł w produkcji muzycznej – ukończył nawet ten kierunek studiów. Obaj odnoszą sukcesy i na tym polu: kilkanaście tysięcy sprzedanych płyt i pochwały od najlepszych w swojej „kategorii”. Co po karierze sportowca? Kolejna kariera. Muzyczna.

Wojskowi

Dziwić nie może, że żołnierzami są ci, którzy strzelanie mają we krwi, czyli nasi biathloniści. I tak Andrzej Nędza-Kubiniec jest szeregowym, Magdalena Gwizdoń służy w stopniu starszego szeregowego, a Krystyna Guzik dorobiła się starszego kaprala. Po medal, marsz!

Reklama

Oczy

A skoro wspomnieliśmy Magdalenę Gwizdoń, to wiedzieć powinniście, że w 2015 przeszła laserową korektę oczu. To ważne o tyle, że wcześniej biegała w soczewkach, które miały tendencję do wysychania. A w sporcie, w którym przy strzale liczą się milimetry, nie można pozwolić sobie na taki dyskomfort.

Wideo

Jak poznać trasę, na której się nie było? Można na przykład poprosić koleżankę o jej nagranie. Tak zrobiła Weronika Nowakowska, gdy zabrakło jej na zeszłorocznej próbie przedolimpijskiej. Nagrywającą była Krystyna Guzik. Oscara za to nie będzie, ale może zamiast tego chociaż medal?

Magisterka

Reklama

Kiedy jesteś biathlonistą, podobnie jak twoja żona, to wybór tematu na pracę wydaje się oczywisty. Grzegorz Guzik, mąż Krystyny, wyszedł z takiego właśnie założenia. Połączył przyjemne z pożytecznym i… obserwował swoją żonę na treningach. To właśnie one stanowiły podstawę magisterki Grzegorza. Da się? Da się!

Majsterkowicz

Magisterka i biathlon to już połączenie ciekawe. Ale gdy brakowało pieniędzy na to drugie, Grzegorz Guzik imał się też innych prac – wraz ze swym bratem, Krzysztofem, wyrabiali przedmioty z drewna. Karmniki, budki dla ptaków, nawet budy dla psów. Jeśli kiedyś go spotkacie, nie pytajcie o autograf. Przynieście kawałek drewna, wręczcie mu i czekajcie na efekty.

Lekkoatleci

Chwila, co? Jacy lekkoatleci? Na zimowych igrzyskach? Nie, to nie pomyłka ani żaden czeski błąd. W skład naszej kadry bobslejowej wchodzi bowiem aż czterech zawodników, którzy karierę sportową zaczynali od bieżni – Krzysztof Tylkowski biegał nawet w sztafecie 4×400 metrów na MŚ juniorów, ale ważył za dużo jak na ten sport i zrezygnował; Arnold Zdębiak wolał krótszy dystans – 100 metrów, a na bobsleje przerzucił się… w czerwcu 2017 roku; Grzegorz Kossakowski czterokrotnie był złotym medalistą mistrzostw Polski w sztafecie 4×100 metrów, a jego życiówka na tym dystansie to 10,68 s; listę zamyka Łukasz Miedzik, który w swoim życiu startował na 60, 100 i 200 metrów. 

Rodzina

Ostatni z polskiej czwórki, Mateusz Luty, ma w rodzinie niezłe tradycje – jego dziadek Andrzej był na igrzyskach w 1976 roku jako saneczkarz, a wujek Tomasz jeździł w bobsleju w 1998 i 2002 roku. To jednak nic przy rodzinie Maryny Gąsienicy-Daniel, naszej narciarki alpejskiej – jest w niej piątą olimpijką! W 1956 roku na igrzyskach zaprezentował się brat i dwie siostry jej dziadka. Tak, wszyscy razem. W Vancouver z kolei jeździła jej starsza siostra, Agnieszka. Jest od kogo się uczyć.

Narty

„Panie, Liechten… zawodniczka Liechtensteinu płakała, jak sprzedawała!” mógłby powiedzieć handlarz Mirek o nartach, na których jeździ wspomniana Maryna. W supergigancie jedna z jej par, ponoć najlepsza ze wszystkich, pochodzi bowiem od Tiny Weirather, która w poprzednim sezonie dojechała na nich na najwyższy stopień klasyfikacji generalnej w supergigancie. Jest do kogo równać.

Ostatnie igrzyska

Wiemy na pewno, że po Pjongczangu pożegnamy się z dwójką naszych zawodniczek. Reprezentację biathlonową opuści Weronika Nowakowska, a o zakończeniu kariery łyżwiarki szybkiej mówi Katarzyna Bachleda-Curuś, brązowa i srebrna medalistka z 2010 i 2014 roku. Życzymy podium na do widzenia!

Piwko?

Najmłodsza członkini naszej kadry narodowej, Karolina Bosiek, jeszcze nie ukończyła 18 lat. Jeszcze, bo osiemnastkę obchodzić będzie… w trakcie igrzysk. Nie mamy nic przeciwko temu, by pierwszy legalnie kupiony alkohol służył opiciu wielkich sukcesów. 

Pomyłka

Skoro już jesteśmy w temacie urodzin, to Justyna Kowalczyk w swoim życiu obchodziła już około… 70. Najlepsza polska biegaczka przyszła na świat 19 stycznia i tak też wpisano w jej akcie urodzenia, ale potem pomylił się urzędnik, który to wszystko przepisywał w odpowiednie miejsce. Papiery urzędowe mówią więc: 23 stycznia. Niektórzy by się cieszyli, bo co dwie imprezy, to nie jedna. Opcjonalnie można przez te cztery dni przebrnąć bez przerw. Ale to już wariant dla profesjonalistów po odpowiednim treningu.

Biegaczka z przypadku

Można zostać sportowcem przez rodziców, można, bo tak się po prostu chciało, a można też do swojej dyscypliny trafić bez takiego zamiaru. Martyna Galewicz za młodu trenowała narciarstwo alpejskie i tenis. Potem, zupełnie przypadkowo, znalazła się na Przełajowych Mistrzostwach Polski, które wygrała. Potencjał był, wystarczyło zdecydować się go realizować. Tak też zrobiła. Awans na igrzyska pokazuje, że całkiem słusznie.

Niecodzienne początki

Jeszcze kilku polskich sportowców miało interesujący start swojej kariery. Sebastian Kłosiński, nasz łyżwiarz szybki, poszedł na lodowisko, bo przekonała go do tego jedna z sąsiadek, która się tam wybierała. Bartek Konopko, reprezentant Polski w short-tracku, na treningi wybrał się, bo kto chodził, ten dostawał darmowy karnet na lodowisko. Paweł Słowiok, kombinator norweski, zaczynał od judo, ale naprzeciwko parkingu w Wiśle, gdzie zatrzymywał się z rodzicami przed treningami, były skocznie narciarskie i ich widok po prostu go przyciągnął. Wojciech Chmielewski, saneczkarz, początkowo nie dał się przekonać do sportu, bo… wolał być informatykiem. Ostatecznie dał się skusić nowym sprzętem, który akurat otrzymał miejscowy klub. Można i tak.

Nadrabiając braki

System szkolenia? A na co to komu? Mamy nową propozycję: szkoły bez sal gimnastycznych! Pomyśleliście, że zwariowaliśmy? Niekoniecznie. Sylwia Jaśkowiec, która w trakcie igrzysk będzie biegać na nartach, nie miała w podstawówce takiej sali. Uczniowie chodzili więc na narty. I tak to się zaczęło. Podobnie Ewa Kuls-Kusyk i Natalia Wojtuściszyn. W dawnych czasach ich szkoła także cierpiała na podobne braki, więc okoliczni mieszkańcy zrobili naturalny tor dla saneczek na pobliskiej Łysej Górze, potem założono też klub. Dziś obie te zawodniczki jadą na igrzyska właśnie jako saneczkarki. Polak potrafi!

Piłka nożna, biegać nie można

Wróćmy jeszcze na chwilkę do Sylwii Jaśkowiec. Latem 2016 roku doznała bowiem kontuzji, która na dłuższy czas wyeliminowała ją ze startów. Niby nic dziwnego, ot, życie sportowca, urazy się przytrafiają. My jednak próbujemy sobie wyobrazić, w jaki sposób, można zerwać więzadła krzyżowe i doznać pęknięcia łąkotki grając w piłkę nożną na zapaśniczej macie. A przede wszystkim: czemu na macie? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Uwaga na palce!

Maksym Spodyriew i Natalia Kaliszek to nasi jedyni reprezentanci w łyżwiarstwie figurowym. Radzą sobie w nim zresztą całkiem nieźle, choć na medal w ich wykonaniu raczej nie ma co liczyć. I tak, Maksym nie jest z pochodzenia Polakiem, tylko Ukraińcem – obywatelstwo dostał niedawno, właśnie po to, by na igrzyska mógł pojechać razem z Natalią. Ale my nie o tym. W 2016 roku trenowali w kiepskich warunkach, na słabym, rozmokłym lodzie. No i wszystko zakończyło się upadkiem, w trakcie którego Natalia najechała łyżwą na palce Maksyma. Skończyło się zdartą skórą i szwami, a to i tak wersja „soft”, bo mało brakowałoby, by reprezentant Polski na palcach mógł liczyć tylko do ośmiu.

Coma

Nie, nie chodzi nam tu o zespół Piotra Roguckiego. Skoro jesteśmy przy wypadkach, to przy nich zostańmy, bo – niestety – męczyły one Polaków w trakcie przygotowań do występów w Korei. Ale z drugiej strony: jakie to są historie do opowiedzenia! Niesamowita jest np. ta Karoliny Riemen-Żerebeckiej, która w Pjongczangu wystartuje w narciarstwie dowolnym. W marcu 2017 roku przez tydzień leżała w śpiączce, po wypadku na treningu. Już w maju wróciła do zajęć, a dziś szykuje się do występu w igrzyskach. Brawo!

Bliskie spotkania pierwszego stopnia

To już nie motocykliści są wszędzie, a… maszyny rolnicze. Nie wiemy, co na ten temat napisałby na Twitterze Janusz Piechociński, ale pewnie wyciągnąłby odpowiednią statystykę wypadków z ich udziałem. Dwa takie przeżyli nasi reprezentanci i… cieszymy się, że dziś wciąż są w stanie uprawiać sport. Bo nie było lekko. Konrad Niedźwiedzki w maju 2016 roku miał przebite płuco, złamane ramię i połamane żebra. W trakcie treningu na rowerze zderzył się z kombajnem i od tamtej pory ma w ciele dwadzieścia śrubek i dwie płytki. Wszystko z tytanu. Dwa lata wcześniej Natalia Czerwonka doznała urazu głowy i złamania kręgu po zderzeniu z ciągnikiem, również podczas treningu rowerowego. Wyzdrowieli, jadą do Korei.

Poślizg

Gdy jesteś snowboardzistą, jedną z podstawowych kwestii jest to, by deska dobrze się ślizgała i niosła po śniegu. Gorzej, gdy w poślizg wpada auto, które prowadzisz… i czołowo zderza się z autobusem jadącym z naprzeciwka. Uszkodzone dwa kręgi, biodro i złamane siedem żeber. To i tak bilans szczęśliwy dla Oskara Kwiatkowskiego, jednej z największych nadziei polskiego snowboardu. Nic nie wymagało operacji, a sam Oskar kilkanaście dni później był już na stoku. Może to nie do końca rozsądne, ale nie sposób nie podziwiać.

Przegapiony

Skoro już jesteśmy przy Kwiatkowskim, to pamiętajcie, że ten gość za kilka lat może być zawodnikiem ścisłej światowej czołówki. A mało brakowało, by nie był nim w ogóle. Na egzaminach sprawnościowych do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem niczym się nie wyróżniał i zabrakło w niej dla niego miejsca. Trafił tam kilka miesięcy później, gdy jedno się zwolniło. Dziś możemy napisać: całe szczęście.

Spóźnienie

Mateusz Ligocki ma już 35 lat i powoli zbliża się do zakończenia kariery. I tak, to jeden z tych Ligockich. Na niedawnych mistrzostwach świata w snowboardcrossie zakwalifikował się do półfinału i miał nadzieję na jeszcze lepszy wynik. Sęk w tym, że skuter, który miał go wywieźć do góry, przyjechał po niego na samym końcu. Gdy polski zawodnik w końcu tam dotarł, wszyscy byli już na starcie. Powiadomiony o tym przez jednego z trenerów biegł w stronę rywali, krzycząc, by wyścig zatrzymano. Startowy, samowolnie, bez konsultacji z jury, podjął decyzję o tym, by tego nie zrobić i rywali Ligockiego puścił. Odwołanie polskiego reprezentanta nic nie dało. Oby ta sportowa złość przyniosła dodatkową motywację na igrzyska. Dawaj, Mateusz!

Nazwisko zobowiązuje

Wojciech Marusarz, nasz kombinator norweski, miał okazję przejść do historii. Po modernizacji skoczni w Zakopanem oddał tam pierwszy skok. Nic wielkiego, gdyby nie to, że obiekt ten nosi nazwisko… Stanisława Marusarza. O pokrewieństwie ze słynnym „Dziadkiem” Wojtek nic jednak nie wie.

Kartofliska

Inny kombinator, Szczepan Kupczak (swoją drogą kariera tego gościa naznaczona jest kontuzjami, warto poznać ją bliżej), poza tym, że skacze i biega na nartach, lubi też pograć sobie w klubie piłkarskim LKS Juszczyna. Polska B-Klasa, Ósma Liga Mistrzów. Co tam jakieś igrzyska, Szczepan zna już smak prawdziwej rywalizacji!

Przygotowany

Wojciech Chmielewski, jeżdżący na saneczkach w parze z Jakubem Kowalewskim, jest dość mocno „narwany”. A przynajmniej był, bo podobno w ostatnich latach nieco się opanował. Roztargnienie, zapominalstwo – to bynajmniej nie są słowa mu obce. Za juniora zdarzyło się, że na niedzielny wyjazd na obóz, który miał trwać „do poniedziałku” przyszedł… z jedną koszulką i skarpetkami. W sumie wszystko się zgadza, ale jednak nie do końca.

Lotnik

Że w życiu Dawida Kubackiego wszystko kręci się wokół tego, co w powietrzu, to nie dziwi. Polski zawodnik, który notuje właśnie najlepszy sezon w swojej karierze, musi myśleć o tym, by jak najdalej skakać. Ale gdy akurat ma chwilę przerwy, to nie sięga po książkę, serial czy grę na PlayStation. Bierze klej, karton, drewno i co tam się nawinie pod ręką, po czym… skleja modele. Samoloty, helikoptery, szybowce. Do wyboru, do koloru. Bywał na piknikach lotniczych, startował w zawodach modelarskich. Po karierze chciałby zrobić licencję pilota szybowca. O podobnej myśli też Kamil Stoch. Ot, całe życie z głową w chmurach.

Pierwsze skoki

Adam Małysz swój pierwszy skok podobno „przejechał”, bez żadnego wybicia. Początki Kamila Stocha również nie należały do najłatwiejszych. Zanim trafił na skocznię, zrobił sobie jedną ze śniegu, na domu. Dosłownie, bo najazdem był w tym przypadku dach. Później, już na obiekcie z prawdziwego zdarzenia, pierwszy skok oddał w za dużym kasku. Ten zsunął mu się na oczy, tak, że Kamil nic nie widział. Szczęśliwie nic się przyszłemu mistrzowi nie stało. Dziś pewnie nawet z zamkniętymi oczami wskoczyłby na podium konkursu.

W ślady Adama

Jeśli kiedyś zastanawialiście się, jakie tak naprawdę efekty dała ta cała Małyszomania, to popatrzcie na Maćka Kota. Serio. Na skocznię zaciągnął go kolega, który zachwycił się skokami Małysza, ale… bał się pójść tam sam i chciał kogoś do towarzystwa.

Studenci

Nie jest to specjalnie wyjątkowa sprawa, że sportowcy w dzisiejszych czasach kończą studia. Większość jednak robi to na uczelniach sportowych i kierunkach dopasowanych do ich karier. Tym większy szacun należy się np. Piotrowi Michalskiemu, który studiował Programowanie Komputerowe w Sanoku czy Karolinie Sztokfisz – absolwentce Bezpieczeństwa Wewnętrznego na Uniwersytecie Pedagogicznym. Wszystkich jednak zamiata pod dywan Weronika Biela – karierę snowboardzistki łączyła bowiem ze studiami na dwóch kierunkach. Jakich? Matematyka i Fizyka. Po zakończeniu przygody ze sportem, chciałaby pracować przy Wielkim Zderzaczu Hadronów. Podziwiamy. Nie rozumiemy, ale podziwiamy.

Zaginiony w akcji

Skoro już jesteśmy przy snowboardzie, to inna reprezentantka Polski, Ola Król, w 2011 roku miała nieciekawą przygodę przy okazji Uniwersjady. Lot, którym miała dotrzeć na miejsce był mocno opóźniony, a gdy w końcu się tam znalazła, okazało się, że zgubiono jej bagaż. Wystartowała więc w pożyczonym stroju. Spodnie? Od trenera. Bielizna termiczna? Od koleżanki. Kask? Od… Maćka Kota. I uwaga – zajęła czwarte miejsce. Podobnych przygód nie życzymy w Korei. No chyba że są konieczne do zajęcia wysokiej pozycji. 

Interesujące hobby

To będzie krótka ciekawostka: jednym z zainteresowań Luizy Złotkowskiej, czołowej polskiej łyżwiarki szybkiej, jest… pole dancing. Uprzedzamy: filmików z jej treningów w tej dyscyplinie raczej nie znajdziecie. Ale szukać nie zabronimy.

„Lubi Lubricatio”

Artur Waś to naprawdę interesujący facet. Wspominaliśmy już o jego muzycznej pasji, ale oprócz tego wśród zainteresowań wymienia: filozofię, psychologię, optykę, ornitologię i astronomię. Da się zapomnieć, że gość jeździ na łyżwach. Najbardziej frapują nas jednak jego pseudonimy. O ile jesteśmy w stanie zrozumieć „Wasia”, o tyle „Lubi Lubricatio”(?) i „Pan Toster”(??) budzą nasze zainteresowanie. Choć obawiamy się, że historii tych pseudonimów i tak byśmy nie zrozumieli.

SEBASTIAN WARZECHA

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

8 komentarzy

Loading...