Reklama

Bomby i jedenaście śrub Aleksandara Todorovskiego

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2018, 09:45 • 7 min czytania 5 komentarzy

– Nie znam człowieka z Bałkanów, który byłby słaby. Który czułby strach. Jak mogę się bać czegokolwiek, jeśli też mam swoje wojenne doświadczenia? W 1999 roku wojska NATO bombardowały Belgrad, w którym mieszkałem. Naloty trwały ze trzy miesiące i pamiętałem, że bałem się przez pierwsze dwa tygodnie. Później wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego. Kiedyś graliśmy mecz i nagle rozległ się alarm. Gdzieś w pobliżu spadła bomba. Zaczęliśmy biec do domów, ale jednocześnie umawialiśmy się na kolejne granie – wspomina w materiale Przeglądu Sportowego piłkarz Zagłębia Lubin Aleksandar Todorovski.

Bomby i jedenaście śrub Aleksandara Todorovskiego

SUPER EXPRESS

Andrzej Fonfara rezygnuje wraz z Arturem Borucem z zakupu Zagłębia Sosnowiec. W rozmowie z Martą Rawicz bokser mówi o swoich planach.

„Super Express”: – Kilka miesięcy temu ogłosiliście z Arturem Borucem, że kupujecie piłkarski klub Zagłębie Sosnowiec. Coś cicho o tym projekcie…

Andrzej Fonfara: – Zmieniliśmy plany. Nie będziemy inwestować w zakup tego klubu, bo doszliśmy do wniosku, że nie da się prowadzić biznesu w Polsce, mieszkając za granicą. Ja w USA, a Artur w Anglii. Uznaliśmy, że jeśli już to robić, to porządnie, a nie na pół gwizdka. Mamy z Arturem inne plany, ale nie będę ich na razie zdradzał.

Reklama

W pozostałej części wywiadu mowa jest raczej o boksie oraz Kalifornii, która jak sam przyznaje, dla Fonfary stała się drugim domem.

superak

Oprócz tego z futbolu w Superaku niewiele, jedynie kilka plotek transferowych(Aubameyang do Arsenalu, Ibrahimović do LA Galaxy) i felieton byłego prezesa PZPN Michała Listkiewicza, w którym skacze on jednak z tematu na temat, przez co trudno nazwać go piłkarskim.

GAZETA WYBORCZA

Dziś w Wyborczej piłki brak, jest za to trochę o Nanga Parbat, Kamilu Stochu czy budowie ośrodka narciarskiego na Polanie Jakuszyckiej. Lecimy dalej.

giewu

Reklama

RZECZPOSPOLITA

W „Rzeczpospolitej” z kolei duży tekst o braku hokeistów z NHL na igrzyskach w Pjongczangu oraz apel ojca Tomasza Mackiewicza o dalszą akcję ratunkową dla jego syna. Z futbolu? Króciutka wzmianka o transferze Aubameyanga do Arsenalu.

rzepa

PRZEGLĄD SPORTOWY

ps okładka

Na deser zostawiamy Przegląd Sportowy, a w nim duży tekst Jakuba Radomskiego ze zgrupowania Zagłębia Lubin w tureckim Belek. Jego bohaterem jest Aleksandar Todorovski.

Wpaść z deszczu pod rynnę. Aleksandar Todorovski nie zna przysłowia, które przez pewien czas idealnie oddawało jego losy. W serbskim Rad Belgrad toczył wojnę z prezesem klubu. Został przesunięty do drugiej drużyny. Musiał trenować trzy razy dziennie, zaczynał o 7.00 rano. Wszystko przez to, że podpisał ważną od lata 2011 roku umowę z  działaczami Polonii Warszawa. W Polsce spędził dwa lata. Trafił na Ireneusza Króla, który nie płacił piłkarzom. „Królu złoty, gdzie są banknoty?!” – mówi dziś świetną polszczyzną, uśmiechając się. Wybawieniem od klubu, w którym nie dostawał pensji, miał być transfer do Sturmu Graz. Ale tam przeżył dramat.

– Podczas jednego ze spotkań wpadłem na kolegę z drużyny i poczułem straszny ból w kostce. Jakby mi ją urwało. Wiedziałem, że to bardzo poważna sprawa. Szybko postawiono diagnozę – złamanie nogi w kostce. Miałem rozwalone wszystkie więzadła. Lekarz powiedział mi, że wrócę do treningów najwcześniej za pół roku, a najpewniej za dziewięć miesięcy. A ja grałem już po trzech miesiącach. Do dzisiaj w lewej nodze mam jedenaście śrub. Mimo to badania wykazują, że ta noga jest silniejsza niż prawa – opowiada piłkarz Zagłębia.

Dalej mowa jest o tragicznej historii miejscowości Kraljevo, z której pochodzi piłkarz oraz Belgradu, w którym potem mieszkał. Todorovski wspomina również o swojej grze w reprezentacji Macedonii, mimo, że z pochodzenia jest Serbem.

Jego życie to mieszanka cierpienia, problemów, złych wyborów i dobrych decyzji. Do tych ostatnich zalicza grę w reprezentacji Macedonii. Pochodzi z Serbii i grał w tamtejszej młodzieżówce, ale zorientował się, że na prawej obronie występują Bronislav Ivanović , Dusan Basta i Antonio Rukavina. ­­– Wybrałem Macedonię, dla której rozegrałem 16 spotkań. Ale nie czułem tego. Czuję się Serbem i tak zostanie. Ja jestem nawet bardziej Polakiem niż Macedończykiem. Gdy przed meczem grano macedoński hymn, w moim sercu nie było żadnych emocji. 

ps todorovski

Dalej mamy tekst Izy Koprowiak o przedłużeniu kontraktu przez Arkadiusza Malarza na kolejny rok. 

Oficjalnie nikt w klubie tego nie mówi, ale Malarz musiał zaakceptować, że trener Romeo Jozak od lata coraz częściej będzie stawiać na Majeckiego, utalentowanego 18-latka. – Nie wiadomo, co się zdarzy latem. Może przyjdzie moment, że Arek będzie musiał pogodzić się z rolą mentora – mówi Krzysztof Dowhań, trener bramkarzy Legii. Zmieni się hierarchia (przynajmniej w założeniu, bo Malarz już nie raz pokazał, że odmienia los, na który jest skazywany), ale on wciąż będzie potrzebny. – Trzeba mieć kogoś doświadczonego, bo kiedy młody człowiek ma obniżkę formy, ten starszy może wejść do bramki i pociągnąć zespół – tłumaczy trener bramkarzy, którego zdaniem Malarz ma zadatki, by w przyszłości być świetnym trenerem. Ale to po zakończeniu kariery, o czym Malarz na razie nie myśli. Irytuje go wypominanie wieku. – Nie lubię, gdy ktoś mówi, że jestem stary. Stare to są drzewa, a ja jestem doświadczony – mówi 37-latek i zapewnia, że nie ma mowy u wypaleniu.

Na kolejnej stronie możemy się z kolei dowiedzieć nieco więcej o testowanym przez Arkę Gdynia Enrique Esquedzie. Meksykanin w 2005 roku został mistrzem świata U-17, a dziesięć lat później awansował do finału Copa Libertadores.

Człowiek, który z reprezentacją Meksyku do lat 17 zdobywał mistrzostwo świata, a w 2015 roku z meksykańskim Tigres awansował do finału Copa Libertadores, jest pełen optymizmu. Sugeruje, że w ciągu kilku dni powinien podpisać kontrakt z działaczami Arki. Nie wie, że sparing z FK Sileks, trzecią drużyną ligi macedońskiej, trochę go od tego oddali. Mimo że strzeli gola.

W 62. minucie meczu z Sileksem Enrique idealnie się ustawił przy rzucie wolnym dla Arki. Piłka spadła pod jego nogi, a on strzałem z 16 metrów pokonał bramkarza. Drugi gol w trzecim sparingu. Nieźle. Później nie pokazał już nic szczególnego, a ludzie pracujący na okolicznych pola ciągle mogli słyszeć krzyk zwracającego uwagę Sobieraja: „Enrique! Enrique!”. Po spotkaniu Meksykanin był zrelaksowany. – Jestem zadowolony ze swojej gry. Strzeliłem gola, od tego jestem. Myślę, że pokazałem też kilka innych dobrych zagrań – powiedział nam.

Kilka minut później zupełnie inną ocenę jego gry usłyszeliśmy jednak od Ojrzyńskiego. – Zdobył bramkę, ale to jedyne, co mogę powiedzieć dobrego o jego grze. Nie był tak aktywny i mobilny, jakbym sobie życzył. Kiedy rywale go faulowali, działo się to daleko od ich bramki. Nie mieliśmy z tego dobrych okazji. Rafał Siemaszko nie jest jeszcze w pełni sił. Potrzebujemy przede wszystkim wysokiego napastnika, a Enrique nie jest takim typem piłkarza, choć potrafi nieźle wyskoczyć – mówił zafrasowany szkoleniowiec. Widać było, że słaby w jego odczuciu występ Meksykanina dał mu do myślenia.

ps malarz enrique

Jak donosi Maciej Henszel, Lech Poznań prawdopodobnie nie dokona już zimą żadnych transferów, choć zamierza jeszcze powalczyć o Kamila Wilczka.

Reprezentant Polski marzy o wyjeździe na mundial w Rosji. Warunek jest jeden – regularne występy i wysoka forma strzelecka. Na jedno i drugie nie do końca mógł ostatnio liczyć w barwach duńskiego Brondby IF. Według szwedzkich mediów, klub ze stolicy Danii chce sprowadzić w ostatnich godzinach okienka transferowego szwedzkiego atakującego Gustava Engvalla z grającego w angielskiej Championship Bristol City. Pieniądze na to miałby pozyskać ze sprzedaży Polaka.

wilczek ps

W dziale lig zagranicznych na pierwszy plan wysuwa się tekst Macieja Szmigielskiego o przenosinach FC Hollywood do Borussii Dortmund. 

Prawda jest taka, że wielu naszych tak zwanych kibiców nie zna się na piłce. Nie wiem, po co przychodzą na stadion. Jeśli tylko po to, żeby na nas gwizdać, to byłoby lepiej, jakby zostali w domu. Mi do szczęścia tacy fani nie są potrzebni – powiedział po spotkaniu Borussii Dortmund z SC Freiburg (2:2) golkiper BVB Roman Bürki. Jego ostra wypowiedź na temat kibiców jest kolejnym rozdziałem w najnowszej historii Borussii Dortmund. Historii dla klubu bardzo smutnej. Za to bardzo wesołej dla fanów pozostałych zespołów niemieckiej ekstraklasy. W tym sezonie klub z Zagłębia Ruhry przejął od Bayernu Monachium miano FC Hollywood.

Jeśli czegoś można być pewnym, to tego, że Borussia dostarczy w najbliższych tygodniach kolejnych mniejszych i większych afer. A to jeden piłkarz rozpocznie strajk i wymusi zgodę na transfer (Ousmane Dembele latem), a to drugi postanowi działać wszystkim na nerwy, żeby wymusić zgodę na zmianę klubu (Pierre-Emerick Aubameyang w ostatnich dniach), a to bramkarz zaatakuje swoich kibiców lub działacze skrytykują piłkarzy, oczywiście koniecznie na łamach mediów. W Borussii już dawno nie było takiego bałaganu, jaki jest w tym roku.

ps dortmund

Oprócz tego w Przeglądzie:

  • o nowym ustawieniu Legii Warszawa
  • o transferze Romana Bezjaka do Jagiellonii
  • o planach awansu Miedzi Legnica do Ekstraklasy
  • słabym sezonie Polaków w Championship
  • dzisiejszym meczu Swansea – Arsenal, w którym Łukasz Fabiański zagra przeciwko dawnym kolegom

Fot. FotoPyk/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...