Reklama

Świerczok a sprawa polska. Ekstraklasie daleko jest już prawie wszędzie

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2018, 15:53 • 4 min czytania 95 komentarzy

Gdy wrzucaliśmy newsa o transferze Świerczoka (KLIK), gdy pisaliśmy o możliwościach wybicia się z ligi bułgarskiej (KLIK), nie mieliśmy większych wątpliwości: reprezentant Polski wybiera dobrze. Ten transfer nie zahamuje mu kariery, wręcz przeciwnie, może ją wrzucić na inny, szybszy pas ruchu. I tak jak dla napastnika ten krok wydaje się bardzo rozsądny, tak my, obserwatorzy i kibice ekstraklasy możemy sobie zadać pytanie – gdzie jesteśmy z naszą ligą i dlaczego w czarnej dupie?

Świerczok a sprawa polska. Ekstraklasie daleko jest już prawie wszędzie

Widzimy bowiem, co robi w ekstraklasie mistrz Bułgarii. Najpierw wziął Jacka Góralskiego, już wówczas reprezentanta kraju, bo piłkarz Jagiellonii debiutował w towarzyskim meczu z Słowenią. Ten ruch może jeszcze nie zmusił wszystkich związanych z ekstraklasą do rachunku sumienia, Góralski gra na specyficznej pozycji defensywnego pomocnika i jest tam bardzo solidny, ale nie odpowiada za kreację, prochu nie wymyśla. Natomiast Świerczok? No, to już jest – a raczej była – bezwzględna gwiazda ligi, gość, który na wiosnę miał się bić o koronę króla strzelców. Facet nie dość, że efektywny, to jeszcze efektowny, przypomnijcie sobie jego bramkę z Wisłą Płock, kiedy posadził na dupę rywala w kapitalny sposób, a potem spokojnie wpakował piłkę do siatki.

Przychodzi Łudogorec i cyk, Świerczoka nie ma. Bułgarzy mają kasę, ale też najwyraźniej umiejętnie ją wydają, skoro są tak częstymi gośćmi w Lidze Mistrzów – przykładowy Salzburg też nie patrzy z przerażeniem w kalendarz, czekacjąc na przelewy, a do elity dostać się nie może. Tymczasem Łudogorec teraz zagra z Milanem w Lidze Europy, rok temu był w Lidze Mistrzów, dwa lata temu zaliczył wpadkę i odpadł szybko, ale rok przed tym znów był w LM, sezon wcześniej natomiast ograł w Lidze Europy rzymskie Lazio na wiosnę i dotarł do 1/8. Przypomnijmy, polski klub ostatnio wygrywał dwumecz wiosną w 1991 roku. Cholera, wtedy jeszcze ledwie dychał, lecz istniał ZSRR.

Bułgarzy wymierzyli nam bolesny pstryczek w nos i jak się tak rozejrzeć, to nie tylko ich plecy zaczynamy oglądać przy pomocy lornetki. Wystarczy zajrzeć do naszych sąsiadów – nie do Niemców, to oczywistość – tylko do Czechów. O transferach Slavii pisaliśmy latem, kiedy wzięli Rotana, Danny’ego, Altintopa, rzucili bańkę na Stocha. Okej, nie przyniosło im to cudów w Europie, nie weszli do LM, nie wyszli z grupy LE, Rotana już nawet pożegnali, ale coś nam mówi, że nie zwątpią i będą cisnąć dalej. Przykład? Zimowy transfer Lukasa Pokornego z Montpellier za – jak podaje Transfermarkt – 800 tysięcy euro.

Jeśli jeszcze ta kwota nie robi na was wrażenia, to nie zmieniajmy nawet miasta, tylko sprawdźmy co słychać u Sparty. Oj, tam to jest już grubo. Latem prażanie wydali 10 milionów euro na transfery, a teraz są o krok od podpisania Nicolae Stanciu. Piłkarz przechodzi testy medyczne, takie zdjęcia krążą już po internecie…

Reklama

ns

Oficjalnego potwierdzenia jeszcze nie ma, ale jest bliziutko klepnięcia tego ruchu, który ma kosztować Spartę – uwaga – około czterech milionów euro. Bo też Stanciu to nie jest zawodnik, który pięć minut gdzieś pograł i teraz jedzie na tym któryś rok, to też nie jest facet na emeryturze. Ma dopiero 24 lata, przed transferem do Anderlechtu był kluczową postacią Steauy, podobnie można o nim pisać w kontekście reprezentacji. W Brukseli mu akurat nie wyszło, Fiołki chcą odzyskać część z zainwestowanych ośmiu baniek, a Spartę najwyraźniej stać, by wszystkie strony wyszły z interesu szczęśliwe.

A co śmieszniejsze – Sparta jest w lidze dopiero piąta, Slavia druga, lideruje Viktoria Pilzno. Tak stosunkowo silna liga wyrosła nam pod nosem, w kraju przecież o ile mniejszym od naszego.

Bolesne przykłady dla polskiej ligi można oczywiście mnożyć, ten pucharowy sezon był koszmarny, nie dostaliśmy się nigdzie, bił nas Kazachstan, Mołdawia, szósty sort holenderskich pomarańczy. Zaczyna brakować krajów, przy których czujemy się mocni – zostały państwa bałtyckie, miejsca, gdzie nie ma kasy na nic, a co dopiero na piłkę, albo jest kasa, ale futbol to akurat mają tam w dupie. Jak ktoś się już trochę postara, to mamy problem. Wspomniany Kazachstan to loteria – albo on walnie nas, albo my ich, zanotowaliśmy cztery awanse w dwumeczach przy trzech odpadnięciach.

Te smutne historie na boisku jednak doskonale znacie, bo śledzicie z bólem serca te wszystkie letnie potyczki, napisaliśmy o tej futbolowej żenadzie masę tekstów. Dla ekstraklasy przykry zaczyna być inny trend – jej gwiazdy coraz chętniej patrzą na egzotyczne kierunki, przy czym egzotyczne wydają się już nam, kibicom. Dla Góralskiego i Świerczoka dobrym ruchem był wyjazd do Bułgarii, wcześniej Marco Paixao po 27 bramkach w 57 meczach wybrał Spartę Praga, Quintanie po chwili w Arabii Saudyjskiej wygodnie w Karabachu. Niestety, ale sportową i finansową egzotyką zaczyna być ekstraklasa.

PP

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Matysiak: Nie tylko piłkarze mogą być dziećmi akademii, trenerzy również [WYWIAD]

Piotr Rzepecki
2
Matysiak: Nie tylko piłkarze mogą być dziećmi akademii, trenerzy również [WYWIAD]

Komentarze

95 komentarzy

Loading...