Reklama

Witalij Mutko. Człowiek, którego gorąco dopinguje sam Putin

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

13 grudnia 2017, 16:16 • 9 min czytania 6 komentarzy

Został awansowany na wicepremiera, chociaż stał się twarzą gigantycznego skandalu dopingowego. Odpowiada w Rosji za „sport, turystykę i młodzież”, chociaż żaden z niego wzór tak dla sportowców, jak i młodych. Nazwał się kiedyś światłym człowiekiem, chociaż często nie rozumie nawet pytań zadawanych po angielsku. Kim właściwie jest władca rosyjskiego sportu Witalij Leontiewicz Mutko, którego Międzynarodowy Komitet Olimpijski wykopał ze sportowym salonów?

Witalij Mutko. Człowiek, którego gorąco dopinguje sam Putin

***

„Nigdy do niczego się nie przyznawaj. Złapią cię pijanego w samochodzie, to mów, że nie piłeś. Znajdą ci dolary w kieszeni, to mów, że to pożyczone spodnie. A jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Nigdy się nie przyznawaj” – mówił bohater filmu „Młode Wilki”.

Afera dopingowa w Rosji to oczywiście gotowy materiał na nieporównywalnie lepszy film, ale ta kwestia jak ulał pasuje do Witalija Mutki. Bo od miesięcy taka jest właśnie jego linia obrony: to nie moja ręka.

Jacy agenci FSB? Jaka dziura w ścianie?

Reklama

Mutko, który do 2016 r. był ministrem sportu, musiał przełknąć nie tylko wyrzucenie „Matki Rosji” z przyszłorocznych igrzysk w Pjongczang i zawieszenie Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Osobiście został też objęty dożywotnim zakazem uczestnictwa w igrzyskach w jakimkolwiek charakterze. W ojczyźnie Kreml nie da mu zginąć, ale w świecie sportu stał się wygnańcem.

Chociaż w rosyjskim sporcie nie tyle rozlało się już mleko, co wybiło szambo, to 59-letni polityk wciąż zapiera się rękami i nogami, że w jego kraju nie istniał żaden państwowy system dopingowy. Że wszystkie informacje z raportów Richarda McLarena i komisji MKOl-u o masowym podmienianiu próbek rosyjskich sportowców w latach 2011-2014 – w czym mieli pomagać nawet agenci FSB – to stek bzdur. Że nie wiedział nic o otwieraniu zaplombowanych ampułek, dziurach w ścianie laboratorium w Soczi i magazynowaniu pojemników z czystym moczem, które miały tylko czekać w gotowości. Jak mówi, wszystko to jest elementem kolejnej zimnej wojny, którą wredny Zachód prowadzi z Rosją. Na każdym kroku podkreślając też, że Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) oraz MKOl powinne lepiej zapukać do laboratoriów w innych krajach.

Mutkę obciążyły zeznania Grigorija Rodczenkowa, przebywającego w Stanach Zjednoczonych byłego szefa moskiewskiego laboratorium, którego objęto programem ochrony świadków. Tak skruszony lekarz wspominał w filmie „Ikar” kontakty z politykiem, do których dochodziło po ujawnieniu dopingowego procederu: – Poszedłem do ministra Mutki i zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw mówił bla, bla, bla o piłce nożnej, później bla, bla, bla o Formule 1. Wreszcie powiedział, co zrobić z tym cholernym dopingiem. Zapytał: „Czy mógłbyś złożyć dymisję?”. Powiedziałem, że tak. „Dzisiaj?”. „Tak” – opowiadał.

Kiedy z kolei okazało się, że na tajemniczy zawał serca zmarł Nikita Kamajew, były szef rosyjskiej agencji antydopingowej (RUSADA), Rodczenkow mówił: – Mógłby zabić każdego. To człowiek KGB. Jest bardzo niebezpieczny, nie ma w sobie żadnej moralności.

Zrzut ekranu 2017-12-12 o 18.55.10

Kadr z filmu „Ikar” (2017)

Reklama

Według głównego świadka, Mutko był łącznikiem między laboratorium a Kremlem. Jak tłumaczył lekarz, swoją „działalność” raportował bezpośrednio wiceministrowi sportu Jurijowi Nagornychowi, który cały czas pozostawał w kontakcie z Witalijem Mutką. Ten z kolei biegał do Władimira Putina.

I ta współpraca długo układała się wzorowo. Rosjanie wygrali klasyfikację medalową igrzysk w Soczi zgarniając 33 medale, w tym aż 13 złotych. Po trzech latach ich dorobek skurczył się jednak o jedenaście krążków, a to prawdopodobnie i tak jeszcze nie koniec zwrotów.

Ale Witalij Mutko dalej swoje: to nie moja ręka.

Kolekcjoner stanowisk

Urodził się w Kraju Krasnodarskim. Kiedy był nastolatkiem, marzył żeby zarabiać na życie pływaniem na morzu. Przez pewien czas był nawet technikiem na statku, ale dbał też o wykształcenie. Uczył się w szkole morskiej oraz ukończył – zaocznie – wydział prawa uniwersytetu w Leningradzie. Zawsze aktywny, od początku ciągnęło go do pracy w lokalnej administracji.

Kluczem do kariery była dla niego znajomość z Anatolijem Sobczakiem, późniejszym merem Sankt Petersburga. W latach 1992-1996 był jego zastępcą i jednocześnie przewodniczącym miejskiej komisji ds. społecznych. To wtedy zawiązała się też jego znajomość z Władimirem Putinem, również dzieckiem Leningradu, który w administracji piastował początkowo stanowisko szefa komitetu spraw zagranicznych. Kiedy jednak Sobczak przestał rządzić miastem, trzeba było miękko wylądować. W przypadku Mutki była to praca już na pełen etat w fotelu prezesa piłkarskiego Zenitu Sankt Petersburg. Pod jego rządami klubowi sportowo wiodło się dobrze. Wprowadził go do ekstraklasy, zdobył też Puchar Rosji. To m.in. z jego inicjatywy powołano później również Russian Premier League.

Od początku miał mocne plecy, dlatego jego kariera była błyskotliwa. Wkrótce wybrano go na senatora, a później na prezydenta rosyjskiej federacji piłkarskiej, którym przy pierwszym podejściu był do 2009 r. Cały czas pozostawał jednak oczywiście wiernym kompanem Putina, któremu pomagał także w kampaniach wyborczych. I Władimir Władimirowicz w końcu mu się odwdzięczył, dając w 2008 r. tekę ministra sportu. Mutko trzymał ją w rękach przez kolejnych osiem lat.

Od zawsze łączyły ich przyjacielskie relacje. A Putin nie porzuca swoich ludzi – wspominała w rozmowie z agencją AFP Ludmiła Fomiczenko, która pracowała razem z nimi w czasach petersburskich.

Mutko zawsze był wierny Putinowi. Dlatego ten, zamiast odstrzelić go po wybuchu afery dopingowej, w październiku 2016 r. dał mu jeszcze awans na stanowisko wicepremiera ds. sportu, turystyki i młodzieży. Po prostu ściągnął go z pierwszej linii frontu. Ale tylko formalnie, bo w praktyce wciąż pozostaje on przecież najważniejszym człowiekiem rosyjskiego sportu. To cały czas on rozgrywa piłkę.

putin-does-not-surrender-his-guys-why-russias-sports-minister-wont-be-fired-over-the-doping-scandal

Z Władimirem Putinem podczas „niezapomnianych” igrzysk w Soczi

Dr Spasimir Domaradzki, ekspert zajmujący się m.in. polityką Rosji: – Nie ma wątpliwości, że to człowiek z najbliższego otoczenia Putina, który jego zaufanie zdobył właśnie w latach 90. Co więcej, był też zaangażowany w kluby piłkarskie, a należy pamiętać, że w Rosji są one doskonałym narzędziem do prania pieniędzy. I wydaje się, że Witalij Mutko mógł odgrywać znaczącą rolę również w tym kontekście. Potrafił się jednak doskonale odnaleźć na scenie politycznej. Sam nazwałbym go jednym z żołnierzy Putina. Chociaż to jednocześnie ludzie, którzy są ubezwłasnowolnieni, bez własnej wyobraźni politycznej. Oni są po prostu rozliczani z wyników. Ale skoro żołnierze są wierni, to raczej nie pozostawia się ich na pastwę losu, tylko się o nich dba. Przykład Mutki pokazuje, że jeśli ktoś dokonuje czynów niezgodnych z prawem, ale robi to ku chwale ojczyzny, zamiast kary może przejść kolejny szczebel w karierze.

Były minister sportu Adam Korol, chociaż podczas swojego okresu urzędowania nie miał okazji osobiście poznać Mutki, nie wierzy w jego słowa o dopingowej niewinności.

– To facet, który najprawdopodobniej kierował wszystkim z tylnego siedzenia. Ma parasol ochronny od samego Putina, co też pokazuje, jak istotny w Rosji jest sport. To musiało odbywać się za zgodą naczelnych władz. Skala tego wszystkiego była wstrząsająca. To przerażające, że oni nie patrzyli na człowieka, nie patrzyli na skutki, tylko na to, żeby Rosja wygrała klasyfikację medalową. Jednostka w tym wszystkim przestała się liczyć. Sam kiedyś też przegrywałem z Rosjanami, dlatego zacząłem myśleć o tych wszystkich wyścigach, zastanawiać się: brali, czy nie? – mówi w rozmowie z Weszło.

I dodaje: – Wykluczenie reprezentacji z igrzysk było naprawdę mocną decyzją. Ucieszyłem się, że Rosjanie zostali ukarani, ale z drugiej strony ucieszyłem się też, że MKOl pozostawił jednak furtkę dla czystych sportowców. Bo nie wszyscy biorą.

Dawaj piłkę, zrobię porządek

Czasami bywał też obiektem drwin. Jego przeciwnicy, chcąc wbić mu szpilkę, wspominają jego płomienną przemowę, którą wygłosił w 2010 r. w Zurychu, kiedy ważyły się losy przyznania Rosji organizacji piłkarskiego mundialu. Mutko – o którym można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest poliglotą – czytał swoją wypowiedź pokraczną angielszczyzną. Nikt specjalnie nie zwróciłby na to uwagi, gdyby do internetu nie wyciekło zdjęcie jego kartki. Okazało się, że politykowi przygotowano fonetyczny zapis wystąpienia w języku rosyjskim. Ale Rosja mistrzostwa świata dostała.

W 2015 r., a więc po kilku latach przerwy, wrócił też na fotel prezydenta rodzimej federacji piłkarskiej. Jak mówił, trzeba było zrobić tam w końcu porządek. W związkowej kasie był co najwyżej kurz, ponieważ federacja wisiała nad finansową przepaścią. Miała kilkaset milionów rubli długu i przez kilka miesięcy nie było nawet z czego wypłacić wypasionej pensji selekcjonerowi Fabio Capello.

Z jego działalnością piłkarską też wiążą się jednak turbulencje. Jako przewodniczący komitetu organizacyjnego MŚ 2018 mógł mieć satysfakcję, że dał swojemu krajowi mundial, ale na jaw zaczęły wychodzić kolejne rewelacje dotyczące rzekomej korupcji podczas przyznania imprezy. Był to jeden z wątków śledztwa, którym FBI objęło FIFA. Mutko, jako ówczesny członek jej Komitetu Wykonawczego, naturalnie znalazł się pod lupą śledczych (z racji objęcia teki wicepremiera, nie mógł później ponownie ubiegać się o miejsce we władzach światowej federacji).

W przygotowaniach do imprezy nie pomogła mu też agresja Rosji na Ukrainę, przez którą część krajów zaczęło nawoływać do bojkotu MŚ.

1052807482

Mutko uspokaja, że maskotka jest czysta już gotowa na mundial w Rosji

No i doping, bo wśród około tysiąca umoczonych rosyjskich sportowców mieli być też właśnie piłkarze. Nieoficjalnie mówi się, że na czarnej liście, o której istnieniu informowali dziennikarze „Mail on Sunday”, jest 23 piłkarzy Sbornej, którzy brali udział w mistrzostwach świata w 2014 r. A piątka znalazła się ponoć w reprezentacji na tegoroczny Puchar Konfederacji.

Witalij Mutko te oskarżenia oczywiście też od początku bagatelizował. Zdarzyło mu się nawet ironizować, że gdyby jego piłkarze faktycznie szprycowali się, to ugraliby w Brazylii znacznie więcej niż dwa marne remisy w grupie z Algierią i Koreą Południową. Od czerwca o sprawie stało się jakoś dziwnie cicho, ale prawdopodobnie dlatego, że przed igrzyskami w Pjongczang na pierwszy ogień poszli przedstawiciele sportów zimowych. Piłkarze czekają pewnie w kolejce. Ale chyba tylko naiwni wierzą w to, że trupy zaczną wypadać z szafy tuż przed mundialem.

Urząd Witalija Mutki to jednak permanentny sztab kryzysowy.

Za mundial odpowiada głową

Ten największy kryzys, to teraz oczywiście afera dopingowa. Mutko i Putin próbują odpierać zarzuty, ale działania Rosji przypominają trochę gaszenie pożaru lasu biegając z jednym wiaderkiem wody. Dlatego Kreml dba o to, żeby ogień nie rozprzestrzenił się jeszcze bardziej.

Władimir Putin – chociaż decyzję MKOl-u nazwał polityczną – już dzień po jej ogłoszeniu zapowiedział, że żadnego bojkotu igrzysk w Pjongczang nie będzie. Dał więc zielone światło dla startu czystych sportowców pod olimpijską flagą. Nie brakował zresztą też teorii, że możliwość udziału w imprezie dla „sportowców z Rosji” było kompromisem wypracowanym już wcześniej na linii Putin-Thomas Bach. Warto bowiem przypomnieć, że Rosjanin lobbował na rzecz Niemca, kiedy przed czterema laty wybierano go na przewodniczącego MKOl-u. Obu panów łączą wbrew pozorom dość bliskie relacje (pisaliśmy o nich tutaj).

– Brak bojkotu to ewidentny ruch zrobiony pod mundial, który cały czas jest w tle – twierdzi Adam Korol.

Mundial, za który Witalij Leontiewicz Mutko odpowiada głową.

Kreml nie chce ryzykować, że jedna z największych imprez sportowych w historii Rosji odbędzie się w toksycznej atmosferze. Chociaż z drugiej strony można być pewnym, że temat dopingu i tak będzie wtedy wałkowany. Tak samo pewna będzie też reakcja rosyjskich polityków.

Dr Domaradzki: – Przekaz ze strony władzy musi być spójny. Skoro ciągle mamy do czynienia z narracją, że to zły Zachód rzuca im kłody pod nogi, że to zły Zachód uderza w sport, który powinien być przecież wolny od polityki, to trudno liczyć na posypanie przez Rosjan głowy popiołem i słowa „bardzo przepraszamy za to, że stosowaliśmy doping rano, w południe i wieczorem”.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...