Reklama

Górnika też stać na chałowość

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2017, 23:07 • 3 min czytania 41 komentarzy

Paweł Zarzeczny powiedział kiedyś, że czasem pisze coś chałowego, by udowodnić, że człowieka stać też na gorszą formę. Na chałowość. Oczywiście nikt z obozu Górnika w ten sposób nie będzie się usprawiedliwiał – mimo że też są w tym sezonie najlepsi – ale w dzisiejszym meczu pokazali nam, że również stać ich na gorszą formę.

Górnika też stać na chałowość

Na chałowość.

Górnik nawet kiedy przegrywał, to przegrywał ładnie. Nawet gdy tracił punkty w końcówkach, wszystko było podsycone emocjami. Zachwytem nad intensywnością, kontrami, stałymi fragmentami, wybieganą młodzieżą. Dziś na Górnika nie dało się patrzeć. Szczerze – modliliśmy się, by te męki wreszcie zostały ukrócone. Ex-lider (Legia przegoniła go już o dwa punkyt) stworzył sobie dziś zero sytuacji bramkowych. Jedyny moment, w którym pomyśleliśmy o bramce, to rzut wolny Rafała Kurzawy, po którym trafił w słupek. No, była jeszcze sytuacja Angulo z dziesięciu metrów, ale ciężko mówić o czymkolwiek, skoro chłop mając piłkę na nodze nawet w nią nie trafił.

Arka nie grała wcale lepiej i w zasadzie zagrażała tylko wtedy, gdy dopomógł jej Górnik, choć ta pomoc nie była jakoś szczególnie obfita (ot – drobny błąd raz na jakiś czas). Aż do momentu doliczonego czasu gry, w którym Suarez wziął sprawy w swoje ręce. Prosta piłka dla obrońcy, wystarczy tylko ją wyekspediować – albo na aut, albo na róg. Pierwsza myśl w głowie Hiszpana: cholera, ale na róg to prawie gol, jesteśmy tego najlepszym przykładem. Druga: o fuck, aut? Przecież doskonale pamiętam, jak analizowaliśmy z trenerem auty Arki, jej najgroźniejszą broń. Tym sposobem Suarez stwierdził, że lepiej będzie wbrew wszelkim kanonom piłkarstwa zagrać we własne pole karne, w którym roiło się od pressujących arkowców. Pół biedy, gdyby udało się to zrobić dokładne. Problem w tym, że Suarez nieczysto trafił w piłkę i podał wprost pod nogi Jurado. A potem zdarzenia działy się bardzo szybko – najpierw strzał z ostrego kąta, piłka odbiła się od bramkarza, Zbozień dobił ją do pustaka. Punkt wydarty z rąk minutę przed zakończeniem spotkania.

Górnik był dziś zatem chałowy, mniej więcej tak jak cały mecz, choć gdybyśmy słuchali wyłącznie samego komentarza w ogóle nie spostrzeglibyśmy się, że to nie Liga Mistrzów. Wyobraźcie sobie sytuację – Luka Zarandia posyła trzeci strzał w maliny. Trzeci! Co słyszy od komentatora?

Reklama

– Dobrze, dobrze, dobrze. Widać, że jest siła w tym uderzeniu!

Chryste Panie. Znacie nasze zdanie co do pudrowania rzeczywistości przez ligowych komentatorów, ale dziś to była totalna przeginka. Takim sposobem dowiedzieliśmy się też na koniec, że nie oglądaliśmy „paździerzowego spotkania, po którym ludzie wydłubują sobie oczy” a „mecz nacechowany dyscypliną taktyczną”. Może w ten sposób powinniśmy od dziś patrzeć na tę ligę. Z pewnością byłoby łatwiej.

[event_results 387973]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

41 komentarzy

Loading...