Reklama

Nikt nie zawalczy za ciebie o twoje życie

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2017, 13:58 • 10 min czytania 4 komentarze

W wieku dziewięciu lat Dominik Dziąbek uciekł z domu. Jego mama i ojczym byli alkoholikami. Ojciec zostawił rodzinę, gdy Dominik miał trzy miesiące. Największą opieką otaczał go nastoletni brat.

Nikt nie zawalczy za ciebie o twoje życie

Kilka lat później wyprowadzał jako kapitan reprezentację Polski Dzieci z Domów Dziecka, strzelał decydującego o medalu karnego, a tej jesieni jako zaledwie szesnastolatek zadebiutował w walczącym o awans do II ligi Świcie Skolwin. Choć jest jeszcze bardzo młody, wierzy w miłość na całe życie, wzoruje się na Robercie Lewandowskim i wierzy, że do osiągnięcia sukcesu nie potrzeba supermocy, tylko wiary w siebie i pracowitości. Zapraszamy.

***

Co się stało w twoim życiu, gdy miałeś dziewięć lat?

Moi rodzice pili. Tego dnia atmosfera była napięta, kłócili się, nie chciałem być przy tym i wyszedłem. Był październik czy listopad, lekko już śnieg nawet padał. Siedziałem na murku, było już chyba po dwudziestej, czyli o tej porze roku zupełnie ciemno. Wtedy przyjechała policja wraz z panią pedagog ode mnie ze szkoły. Zabrano mnie na komisariat. Powiedziano, że mama i ojczym są pod wpływem alkoholu, stan mojej rodziny jest patologiczny i wnioskują, żeby przenieść mnie do domu dziecka.

Reklama

Czym zajmowali się twoi rodzice?

Ojczym nie pracował, miał orzeczenie lekarskie, że ma chore kolana i jest niezdolny do pracy. Mama pracowała wtedy w Żabce i to ona zarabiała na nasz dom. Mieszkał z nami jeszcze wujek, który wtedy akurat pracował.

Bywało niebezpiecznie w domu?

Niebezpiecznie może nie, ale awantury bywały, kłótnie o byle co. Wypili wódkę i kłócili się, prawie jakby tylko po to, żeby coś się działo.

Uciekałeś z domu wcześniej?

Nie. Jak było źle, że pili i zasypiali, a ja sam nie mogłem zasnąć i byłem głodny, przychodził starszy o pięć lat brat, Damian, zabierał mnie do wujka i cioci. Tam często nocowaliśmy, albo wracaliśmy i on ogarniał jedzenie, pakował mnie do szkoły i kładł do snu.

Reklama

Brat to najbliższa ci osoba oprócz twojej dziewczyny, Darii?

Tak. Wyjeżdża za granicę do pracy, ale codziennie mamy kontakt, dzwonimy do siebie, rozmawiamy. Jak jest w Polsce, widzimy się co drugi dzień. Jak byłem mały nie rozumiałem wszystkiego, ale ostatnio mu podziękowałem za wszystko. Wcielał się w rolę ojca, opiekował mną, bo ojczym był zawsze pod wpływem alkoholu. Gdyby nie Damian, to nie wiem co by się ze mną działo. Nie wiem gdzie bym wylądował.

Jakie dał ci życiowe lekcje?

Przede wszystkim zawsze we mnie wierzył. Też grał kiedyś w piłkę, ale w pewnym momencie zaczął palić papierosy. Nie pije, ale pali i śmieje się, żebym nie był taki głupi jak on i nie zaczynał z paleniem, bo on teraz walczy o to, żeby rzucić. Mam iść w swoją stronę, walczyć o lepsze życie, żeby nie musieć jak on wyjeżdżać za granicę do pracy.

Pamiętasz pierwsze chwile w placówce opiekuńczej?

Bałem się. Inny świat. Każda osoba, która tam trafia, czuje to samo. Nie wiesz co jutro przyniesie, nie wiesz co się z tobą stanie. Gdy przychodzili w odwiedziny mama i ojczym, bardzo potem tęskniłem. Ale po dwóch tygodniach czułem się dobrze, a na wychowawczynie mówiłem ciocie. Po poł roku przenieśli mnie na inną placówkę, do ośrodka na Osowie, gdzie jestem już siedem lat. Tu czuję się jak w domu.

Ale w tamtym momencie pewnie szok, ledwo się zadomowiłeś, a znowu przenosiny.

Tak, pamiętam to. Przyszła ciocia i mówi, że za dwa tygodnie wyjeżdżam na Osów. Może to nie jest daleko, ale znów czułem ten sam strach. Po przyjeździe w pierwszy dzień się rozpłakałem. Przyszły koleżanki i mnie pocieszały. To placówka bardzo rodzinna, mieszkamy w normalnym domku jednorodzinnym, jest nas dziesięciu na pięciu wychowawców. Każdy wychowawca otacza szczególną opieką dwie osoby. Od siedmiu lat nie zmienił się żaden wychowawca.

Inni wychowankowie są dla ciebie jak bracia i siostry?

Takie osoby jak my, z podobną sytuacją rodzinną, rozumiemy się najlepiej. Nie mamy przed sobą tajemnic, kłamstw, bo każdy wie jak mu się w domu układało, każdy jest tutaj przez to samo – błędy rodziców. NIe kłócimy się, a starsi pomagają młodszym. Sami wychodzimy do siebie ze swoimi problemami. Nie raz śmiejemy się z sytuacji pamiętanych z domu, żeby rozładować wspomnienia. Nie powiem, że to jest super, bo nikt z nas tego nie chciał, ale to bardzo dobre, że osoby, które są tutaj, mogą się sobie wygadać, mogą ze sobą normalnie żyć. Każdy z nas dzięki temu w duchu charakterem jest nastawiony na to, że może o coś walczyć.

Kiedy zakochałeś się w piłce?

W placówce opiekuńczej na Szopena. Prowadził mnie trener Sławek Kremer, bardzo ważna w moim życiu osoba, bez której nie grałbym dzisiaj. Bez tego, że zaszczepiłbym we mnie pasję do futbolu, może wpadłbym w jakąś patologię?

Przed dziewiątym rokiem życia nie grałeś w piłkę?

Kopałem z kolegami na podwórku, ale nigdy nie pomyślałem nawet, że mógłbym iść do klubu. Myślałem, że na to potrzeba pieniędzy, więc nie miałem szans. W placówce mamy klub Sternik Szczecin, gdzie grają sami wychowankowie domów dziecka. Mieliśmy po dwa treningi w tygodniu, wyjeżdżaliśmy na turnieje do Warszawy, Poznania, zbieraliśmy doświadczenia. Gdy miałem dwanaście lat trener Kremer powiedział, że ci, którzy chcą, mają zajawkę, mogą zacząć treningi w Hutniku, w klubie może nie profesjonalnym, ale bliższym poważniejszej piłce. Zaczynałem tam jako trampkarz. Gdy kończyłem podstawówkę trener wziął mnie na testy piłkarskie do gimnazjum pod kuratelą Pogoni Szczecin. Testy trwały trzy dni, brało w nich udział dwustu chłopaków. Dostałem się. Myślę, że to mnie bardzo rozwinęło, bo dzięki temu miałem dużo treningów – dwa dziennie z zawodnikami Pogoni i pod okiem jej trenerów, trzeci u siebie, w Hutniku. Od pół roku jestem w Świcie Skolwin u trenera Pawła Ozgi, którego poznałem podczas epizodu w Football Academy School Excellence. Liczyłem, że będę grał w juniorach, a trener powiedział, że zacznę treningi z seniorami. To samo w sobie było niezwykłe, a później trener powiedział, że zacznę grać w III lidze. Szok, uszczęśliwienie, ale przede wszystkim mega kop determinacji do dalszej walki o swoją przyszłość.

Jak ci się grało w seniorskim debiucie z Polonią Środa Wielkopolska?

Pierwsze dziesięć sekund nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po minucie przyszło otrzeźwienie: tego właśnie chciałeś, jesteś tutaj, graj! Wygraliśmy 5:0 z jednym z lepszych klubów naszej ligi, mi też grało się dobrze, choć oczywiście na razie głównie zbieram doświadczenie, bo piłka zupełnie inna od juniorskiej.

Co powiedzieli po meczu starsi koledzy w szatni?

Że super zagrałem, że dałem z siebie wszystko i na pewno dostanę więcej minut (Dominik zagrał 18 minut w następnej kolejce z Jarotą – przyp.LM)

Screen Shot 12-12-17 at 01.16 PM

Źródło: TVP3
Jak cię traktują?

Jak starsi brata. Nie wiedziałem początkowo takich podstaw, jak co zrobić ze sprzętem, skąd go wziąć. Od razu mi pomogli i powiedzieli, że z każdym problemem mam przychodzić śmiało, a zrobią co mogą. Nie ma w szatni Świtu osoby, która się wywyższa, traktujemy się wszyscy jak rodzina.

Screen Shot 12-12-17 at 01.20 PM

Źródło: 90minut.pl
Gdzie się uczysz?

Miałem iść do LO sportowego w Policach pod patronatem Świtu, lecz trenerzy powiedzieli, że to się nie opłaca, bo jest za daleko. Już miałem problemy, żeby dojechać do szkoły na Hożą do gimnazjum. Robię więc zawód ślusarza, mam blisko. Uczę się dobrze, myślę, że szkoła jest aż zbyt łatwa. Zawód jest tylko zabezpieczeniem, bo chcę grać w piłkę.

Żałujesz, że nie jesteś w liceum?

Z jednej strony trochę tak. Byłbym z kolegami i w otoczce piłkarskiej. Fajnie, że będę miał zawód, ale ta większa otoczka by nie zaszkodziła.

Powiedziałeś, że zawodówka jest aż za łatwa. Tęsknisz za większymi wymaganiami w szkole?

Trochę tak, na pewno dałbym radę w LO. Nie byłem asem w gimnazjum, ale najgorszy też nie. Słabiej szło mi z fizyki, chemii, matematyki, tu zawsze potrzebowałem korepetycji z ciociami, ale z historią czy językiem polskim nie miałem problemów. Część nauczycieli też nie za bardzo zwracała uwagę na względy edukacyjne, bo to przecież i tak „tylko” szkoła sportowa. Przez to przepisywaliśmy po prostu książkę na lekcjach, nie wiem czy to dobre.

Jacy są twoi idole piłkarscy?

Pierwszym był Ronaldinho, ale teraz zmieniłem pozycję, trener wystawia mnie na dziewiątce i dużo oglądam filmików z Robertem Lewandowskim. Próbuję podpatrywać, czegoś się nauczyć, wzorować na nim.

Jakbyś miał jedno pytanie do Roberta, jakie by było?

Czy miał w swojej karierze chwile zwątpienia na samym początku, przed Lechem, w Pruszkowie. Czy myślał, że jednak mu się nie uda, kiedy to było, jak się czuł i jak sobie z tym poradził.

Ty masz chwile zwątpienia?

Nie myślę tak, skupiam się na walce o swoje. Trenerzy mówili, że robię postępy, sam w głowie też starałem się mówić, że coś w sobie mam. Dalej nie odpuszczam, dam z siebie wszystko. Moje przeżycia osobiste dały mi do zrozumienia, że jeśli ja nie zawalczę o swoje życie, to nikt za mnie tego nie zrobi.

Byłeś kapitanem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata domów dziecka.

Wspaniałe przeżycie sam występ, a jeszcze ta opaska, choć grał rocznik 2000, a ja jestem z 2001. Trenera też mieliśmy młodego, bardzo mi ufał. Atmosfera na turnieju była świetna, oczywiście każdy chciał wygrać, ale piłka stanowiła przestrzeń porozumienia. Chłopaki z Francji podchodzili i nie powiem, że rozmawialiśmy, bo dzieliła nas bariera językowa, ale pokazywaliśmy sobie sztuczki, graliśmy. Wszystkie kraje były jakby zjednoczone.

Co czuje kapitan reprezentacji podczas Mazurka Dąbrowskiego?

Nie mogę tego określić, stałem jak wmurowany. Przez chwilę myślałem jak to się potoczyło, że od siedzenia samotnie na murku w wieku dziewięciu lat, gdzie nie wiedziałem czy mam przyszłość, po paru latach ciężkiej pracy i uwierzeniu w siebie jestem tutaj, stoję na Legii, gram o trzecie miejsce na MŚ. Historia nie z tej ziemi. Chciałem się rozpłakać, był taki moment, ale to utrzymałem. Gdy o medalu miały zdecydować karne, ja miałem strzelać ostatniego. Ten śpiew Mazurka dał mi taką pewność, że wiedziałem, że strzelę. Chciałem zrobić to dla drużyny, dla trenera Krzyśka, dla siebie. Wygraliśmy, będę pamiętał te chwile do końca życia.

20246523_886209311518227_5611873478114352133_n
Jak długo jesteś z Darią?

Pół roku, jest dla mnie najważniejsza. Z mamą oczywiście mam kontakt, odwiedzam ją, ale nie zawsze mama jest w normalnym stanie, bo jednak ma problem jeśli chodzi o alkohol. Daria pomaga mi dużo, jest ze mnie dumna. Nie robi szumu wokół siebie, to osoba skryta, ma swój charakter, kocham ją taką jaka jest i myślę, że to nie jest taki sobie związek, tylko na całe życie.

Masz szesnaście lat i wierzysz w taką miłość?

Nie podejmowałbym związku, gdybym w to nie wierzył. Gruntownie to przemyślałem. Z każdym dniem próbuję, żeby nasza miłość była mocniejsza.

Powiedz, z ojcem masz jakikolwiek kontakt?

Mama mi tylko opowiadała, że był z nami do trzeciego miesiąca mojego życia, a potem odszedł. Ponoć też grał w piłkę w Hutniku Szczecin, później wpadł w problemy i chyba siedział w więzieniu. Tylko tyle o nim wiedziałem. Babcia ze strony taty do mnie przychodziła, rozmawiał ze mną i mówiła, że on przyjdzie. Ale nigdy nie przyszedł, nie wiem czy ze strachu, nie mam odpowiedzi.

Chciałbyś go poznać?

Życie jakie mam jest fajne i nie chciałbym go drastycznie zmieniać, a mogłoby się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni gdyby się pojawił. Dlatego nie wiem. Życie toczy się dalej. Nie chciał być w moim życiu, później też nie byłem jego celem, więc myślę, że jest dobrze jak jest. Mam nadzieję, że jest szczęśliwy, bo ja też sobie dobrze radzę i niech tak będzie.

Jakie są najważniejsze wartości w życiu dla ciebie?

Miłość. Dążenie do realizacji swoich marzeń. Wszystko można osiągnąć i nie potrzeba na to supermocy. Mój przykład pokazuje, że z samego dna, bo nie było u mnie kolorowo, można zacząć żyć dobrze, a wszystko może zacząć się układać. Każdego dnia rano wstaję i walczę, żeby było jeszcze lepiej, bo wiem, że mnie na to stać. To, że moja mama czy ojczym wpłynęli na to, że jestem w ośrodku, nie znaczy, że mam skończyć jak oni, pić, zmarnować swoje życie. Na mamę zły nie jestem, dziękuję jej, sama mi mówiła, że bardzo dobrze się stało, że tutaj trafiłem, ja też to przyznałem. Dziekuję Bogu, że taką wybrał dla mnie ścieżkę, znalazłem swoje miejsce i miłość. Moje życie jest dobre.

Rozmawiał Leszek Milewski

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

4 komentarze

Loading...