Reklama

Czy za dużym nazwiskiem Demjana pójdą duże liczby w Widzewie?

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2017, 15:41 • 3 min czytania 38 komentarzy

Widzew ma – chyba nie tylko w optymistycznym założeniu, ale i tym realistycznym – szybko odbudowywać swoją pozycję w polskiej piłce i już za parę lat znów grać w ekstraklasie. Zanim jednak postawi drugi i kolejny krok, najpierw musi wykonać pierwszy, czyli wygramolić się z trzeciej ligi. Gdyby dziś zamknąć sezon, tak by się nie stało, bo ekipa Smudy ma dwa punkty straty do pierwszego miejsca, które zajmuje Sokół Aleksandrów Łódzki i które daje przepustkę na piętro wyżej. Trzeba więc wezwać wsparcie, a kimś do solidnej pomocy ma być Robert Demjan.

Czy za dużym nazwiskiem Demjana pójdą duże liczby w Widzewie?

35-letni Słowak podpisał kontrakt na półtora roku. W kurtuazyjnej wypowiedzi stwierdził: – Bardzo chcę pomóc zespołowi w awansie. Doskonale wiem, co się dzieje na Widzewie. To jest coś pięknego, dlatego musimy dać kibicom to, czego oczekują. Byłem na starym stadionie, a na nowym jestem po raz pierwszy. Będę starał się strzelać gole, ale najważniejszy jest awans.

Napastnik rundę jesienną sezonu 17/18 spędził w Iskrze Borcice, na trzecim poziomie w Słowacji. Był tam absolutnie podstawowym zawodnikiem i potrafił swoje strzelić, kończąc rundę z 13 ligowymi bramkami i to między innymi Demjanowi, Iskra jest na pierwszym miejscu w tabeli. Ściągnięcie go do Widzewa nie może więc dziwić – poziom w Polsce zapewne nie będzie specjalnie wyższy, a łodzianie potrzebują snajpera. 32 gole strzelone przez nich to co prawda – razem z Sokołem – najwyższy wynik w lidze, ale no właśnie, taki zespół jak Widzew powinien odskakiwać od reszty stawki na sporą liczbę bramek. Tymczasem Daniel Świderski, najlepszy strzelec Widzewa w lidze, ma ledwie pięć goli.

Ciekawi jesteśmy, jak się Demjan w tej rzeczywistości odnajdzie. Nazwisko ma przecież duże: został królem strzelców ekstraklasy w sezonie 12/13, wyjechał za granicę i bez sukcesów, ale jednak pograł w Belgii. Najlepsze lata ma na pewno za sobą, natomiast jego osiągi pokazują, że w niższych ligach wciąż można mu zaufać. Za tym wszystkim idzie jednak odpowiedzialność, by to swoje nazwisko obronić – taka sztuka nie udaje się choćby Kwiekowi, który w Widzewie rozczarowuje. Leszek Milewski pisał ostatnio:

Latem do Widzewa Łódź trafił Aleksander Kwiek. Kwiek w tym roku skończył 34 lata, czyli bliżej mu do zawieszenia butów na kołku, niż transferu do Realu Madryt, ale to jeszcze nie emerytura, szczególnie sądząc po pozycji, na której gra. Kwiek ma za sobą grubo ponad dekadę w najlepszej polskiej klasie rozgrywkowej, mnóstwo meczów mistrzowskich, bo grał w lidze już jako gołowąs z Odrze Wodzisław. Wydawać się mogło, że w porównaniu z trzecioligowcami – czwarty poziom rozgrywkowy – musi mieć o klasę lepsze umiejętności. Widzew w trudnym momencie będzie mógł zagrać w stylu: dajmy piłkę do Kwieka i niech coś wymyśli.

Reklama

Tymczasem Kwiek w Widzewie po pół roku jest na wylocie. Nie daje kompletnie nic. Pewnie żałuje wyprawy do Łodzi jeszcze bardziej, niż RTS sprowadzenia go – mógł się jeszcze spokojnie parę lat wozić na nazwisku po I lidze, a tak został brutalnie zweryfikowany i każdy dwa razy się zastanowi.

Jeśli Widzew ma nie zaliczyć sporej wpadki, a taką byłoby pozostanie w trzeciej lidze na kolejny sezon, lepiej, by Demjan tej historii nie powtórzył.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

38 komentarzy

Loading...