Reklama

Lewy wystartuje w przyszłości w… rajdzie Dakar?

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2017, 09:33 • 9 min czytania 5 komentarzy

W dzisiejszym Super Expressie czytamy, że Robert Lewandowski po karierze rozważa start w rajdzie Dakar. Poza tym prasa dostarcza tekstów m. in. o osobowości analnej Gytkjaera i Bille Nielsena (tak, tak), zainteresowaniu Angulo ze strony Athletiku Bilbao i powrocie do gry Gerarda Badii. 

Lewy wystartuje w przyszłości w… rajdzie Dakar?

FAKT

W Fakcie dostało się dziś skandynawskiej czwórce z Kolejorza. Piłkarze Lecha Poznań mają gdzieś wyniki – głosi tytuł. W tekście czytamy np. o epatowaniu gołym tyłkiem Nicki Bille Nielsena i zdjęciach na waleta wraz z pucharem Gytkjaera (naturalnie z przeszłości).

– Ściągamy piłkarzy z charakterem i o tym wiemy – mówili działacze Kolejorza, podpisując umowy z duńskimi snajperami. gorzej, że oni później ściągają spodnie… Problem w tym, że taką osobowość opisał już dawno temu wybitny psycholog Zygmunt Freud. Wprowadził określenie „osobowość analna” – według niego jest ona domeną osób, które w rozwoju psychoseksualnym zatrzymały się w wieku 2-3 lat. Jednym z jej objawów ma być „nadmierna skłonność do kolekcjonowania przedmiotów”. To akurat lechitom przynajmniej w kontekście zdobywanych pucharów raczej nie grozi.

601

Reklama

Neapol liczy na pomyślny układ meczów (co Fakt nazywa cudem).

Żeby awansować do 1/8 finału piłkarze Maurizio Sarriego (58 l.) muszą wygrać mecz z Feyenoordem i liczyc na to, że pewny pierwszego miejsca w grupie Manchester City pokona Szachtar Donieck. Szczególnie ten drugi warunek może nie zostać spełniony. W Neapolu woleliby mieć los we własnych rękach. – Szachtar to bardzo dobra drużyna, jeden z najtrudniejszych rywali – mówi szkoleniowiec angielskiej ekipy Josep Guardiola (46 l.). On jest jedną z nadziei kibiców Napoli. Fani liczą na to, że były reprezentant Hiszpanii poważnie potraktuje spotkanie w Doniecku umożliwiając zespołowi Sarriego zajęcie drugiego miejsca w grupie.

GAZETA WYBORCZA

602

Jak kupić bilety na mundial? Objaśnia Wyborcza.

Teraz kibice mogą się zarejestrować i zapisać na kupno biletów w kilku pakietach. W systemie „follow my team” („mecze mojej drużyny”) można starać się o bilety na wszystkie mecze jednej drużyny, np. reprezentacji Polski. Wszystkie możliwe, czyli także te w fazie pucharowej. Innym pakietem są mecze na wybranym stadionie np. w Kaliningradzie, gdzie odbędą się cztery mecze mundialu (Chorwacja – Nigeria 16 czerwca, Serbia – Szwajcaria 22 czerwca, Hiszpania – Maroko 25 czerwca, Anglia – Belgia 28 czerwca). Zbieranie zgłoszeń potrwa do 31 stycznia (kolejność i szybkość działania nie mają znaczenia, ważne, by zmieścić się w tym terminie). Jeżeli liczba chętnych przekroczy pulę biletów – a na pewno tak będzie – przeprowadzone zostanie losowanie. Po wylosowaniu wejściówki trzeba za nią zapłacić z góry. Ponieważ zawsze część biletów nie  zostaje wykupiona przez tych, którzy złożyli zamówienia, potem trafiają one do wolnej sprzedaży. Odbywać się ona będzie od marca, także na stronie FIFA i – co ważne – po cenie nominalnej, aby ukrócić nielegalny i niekontrolowany handel biletami.

Reklama

SUPER EXPRESS

Lewy zdradza, że chce pojechać w rajdzie Dakar.

– Jazda samochodem to dla mnie odskocznia od świata. A sporty motorowe zawsze były dla mnie bardzo interesujące. Nie ma znaczenia, czy jeździłem swoim Fiatem Bravo, czy na torze wyścigowym. Po prostu lubię adrenalinę – zdradził Lewandowski. Jeśli zdecydowałby się na taką ścieżkę w przyszłości, poszedłby drogą m.in. Adama Małysza, który po zakończeniu przygody ze skokami narciarskimi też wskoczył do rajdówki.

A czy niczym „Orzeł z Wisły” byłby też w stanie wystartować w Rajdzie Dakar? „Lewy” przyznał, że nawet rozmawiał o tym ze swoją żoną Anną! – Problem polega na tym, że musisz być w to w stu procentach zaangażowany, a to wymaga mnóstwo poświęceń. Zobaczymy – przyznał.

603

Szymon Żurkowski odnosi się do porównań do Zbigniewa Bońka.

– Chciałbym podziękować za takie opinie, bo to dla mnie bardzo miłe – zaznacza na wstępie Żurkowski. – Nie onieśmiela mnie to. Bardziej zachęca do ciężkiej pracy i motywuje, że to, co robię, ma sens. Skoro tak wiele osób mówi, że piłkarsko przypominam prezesa Zbigniewa Bońka, to pewnie coś w tym jest. Prezes Boniek był wybitnym piłkarzem, miał karierę pełną sukcesów w silnych klubach. Ja dopiero pierwszy rok gram w Ekstraklasie, niedawno występowałem w trzeciej lidze.

RZECZPOSPOLITA

600

W Rzepie czytamy dziś o Luce Modriciu.

Mało brakowało, by ten chorwacki diament, uważany dziś za najlepszego reżysera gry, przepadł i nie został oszlifowany. Jego przypadek przypomina historię Roberta Lewandowskiego. Jako nastolatek Modrić trafił na testy do Hajduka Split, ale klubowi skauci uznali, że jest zbyt drobny i wątły, by zrobić karierę. Wkrótce miało się okazać, jak bardzo się mylili. Dinamo Zagrzeb z jego fizycznych niedostatków problemów nie robił, a Modrić, spędzając rok na wypożyczeniu w lidze bośniackiej, słynącej z wyjątkowo ostrej gry, udowodnił, że w tym niepozornym ciele drzemie wielki duch. – Widziałem małego, blondwłosego chłopaka, który grał tak, jakbym chciał grać ja – powiedział kiedyś Dragan Stojković, były gwiazdor jugosłowiańskiego futbolu.Charakter do walki Modrić odziedziczył po przodkach (trzeba przy tym zaznaczyć, że nie zapomina o zasadach – dotąd tylko raz został wyrzucony z boiska). Ojciec bił się o niepodległość Chorwacji, dziadek zginął z rąk snajpera. Wojna domowa na Bałkanach naznaczyła dzieciństwo Luki.

PRZEGLĄD SPORTOWY

604

Przegląd rozpoczynają teksty z wczorajszej Ligi Mistrzów – nie będziemy was nimi zasypywać. Przejdźmy do podwójnego wywiadu z Krzysztofem Warzychą i Juanem Ramonem Rochą.

Pana, panie Krzysztofie, podobnie odbierają też kibice w Chorzowie. Było jakieś zawahanie przed objęciem klubu w poprzednim sezonie? 

Krzysztof Warzycha: Wiedziałem, jak trudna jest sytuacja. Zdawałem sobie sprawę z zaległości, miałem świadomość sytuacji finansowej. Ale potrzebowałem wielkiego wyzwania. Chciałem się pokazać w Polsce, a w Ruchu znam wszystkich ­– prezesa, ludzi w klubie. Nie potrafię wyobrazić sobie siebie jako trenera Legii czy Górnika Zabrze. Spadek mnie bardzo zabolał. Jeżeli w Polsce zostajesz mistrzem kraju, a później robisz karierę w Grecji, gdzie ocierasz się o finał Ligi Mistrzów, nie jest łatwo patrzeć z boku, jak twój zespół przegrywa 0:6 we Wrocławiu ze Śląskiem. A później był ten nieszczęsny mecz w Gdyni z Arką. Byłem ustawiony gorzej niż sędzia, miałem dalej do całej sytuacji, ale ewidentnie widziałem, że Rafał Siemaszko strzelił nam gola ręką. Dlatego później powiedziałem, że rękę było widać z Chorzowa. Tamta sytuacja nas dobiła.

Juan Ramon Rocha: Pamiętam, że do Chorzowa przyjechałem w niedzielę, a już w czwartek był ligowy mecz. Trochę nie wiedziałem, czego się spodziewać po zespole, który spadł, został ukarany minusowymi punktami i nie zdołał jeszcze wyjść na plus. Kiedy wszedłem do szatni, zdziwiło mnie, że wokół jest tyle młodych twarzy. Przekazałem piłkarzom parę moich zasad, Krzysztof tłumaczył. Od razu widziałem, że złapali, o co mi chodzi.  To, ile już zdobyliśmy punktów, jest wielką zasługą tych chłopaków. Przed drugą rundą wzmocnimy się jeszcze kilkoma zawodnikami. Wykorzystamy nasze kontakty. Jestem przekonany, że będziemy mocniejsi. W tej chwili mamy wyjątkowo młodą drużynę. Kilka dni temu pojechaliśmy do Mikołowa na spotkanie z kibicami. Był z nami jeden z młodszych zawodników, Patryk Sikora. W pewnym momencie podszedłem do niego, bo wydawał się zdenerwowany. „Co się dzieje?” – spytałem. A on odpowiedział, że jest zestresowany, bo widzi tylu ludzi. I teraz wyobraźmy sobie, że taki chłopak wchodzi na boisko w bardzo ważnym meczu o punkty,  który ogląda pięć tysięcy kibiców. Młodych graczy trzeba wprowadzać bardzo ostrożnie. 

Krzysztof Warzycha: Gdy myślę dziś o Ruchu, cały czas mam w głowie pewną analogię. Występowałem w tym klubie, gdy pierwszy raz w historii spadł z ekstraklasy. Też dostaliśmy zakaz transferowy. Jednak rok później wróciliśmy na najwyższy szczebel i w pierwszym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Spadek z ligi nie jest końcem świata.

605

PS pisze o doniesieniach hiszpańskiej prasy, jakoby Igor Angulo miał być na celowniku… Athletiku Bilbao.

– Jego nazwisko przewija się w murach siedziby klubu – potwierdza nam Javi Martin z „La Cantera de Lezama”. – Rynek baskijski jest mocno hermetyczny, a czołowe zespoły nie chcą współpracować z Athletikiem, więc jego wyczyny nie przeszły bez echa. Nie ma ciekawych opcji z zewnątrz, aby wzmocnić zespół, więc najlepszą opcją na rynku jest Igor. Ma swoje lata, ale w Athleticu o sile często stanowili tacy „dziadkowie” jak Gorka Iraizoz czy Aritz Aduriz. Jeśli już mieliby kogoś sprowadzić, to właśnie Angulo – dodaje dziennikarz. (…) W Bilbao trwają poszukiwania recepty na gole. W 14 meczach Baskowie strzelili ich zaledwie 14. To dlatego zamiast bić się o europejskie puchary, są tylko cztery punkty nad strefą spadkową. Na razie Athletic jest uzależniony od 36-letniego Aritza Aduriza. Nie ma wątpliwości, że trzeba go odciążyć, bo jest jedynym napastnikiem w kadrze, na którego stawia trener Cuco Ziganda. Kike Sola został skreślony przez trenera i nie zagrał w żadnym meczu ligowym. Jeśli Aduriz potrzebuje odpoczynku, z przymusu w ataku gra skrzydłowy Inaki Williams albo Sabin Merino.

606

Lech Poznań dzięki zręcznemu ruchowi otrzymał całą kasę za transfer Bednarka.

Najważniejsze z perspektywy Lecha jest to, że są zagwarantowane fundusze na te ruchy. Między innymi dzięki nawiązaniu współpracy z oddziałem mBanku, który jednorazowo wypłacił klubowi wszystkie środki finansowe, jakie w ciągu najbliższych dwóch lat miały trafić do Poznania za transfer Jana Bednarka do Southampton. Anglicy mieli zapłacić kwotę 6 mln euro w czterech ratach. Oba kluby musiały przejść proces podobny do badania zdolności kredytowej. – Dotychczas nie zdarzało się, by podmioty sportowe były pozytywnie weryfikowane przez poważne instytucje finansowe w takim właśnie celu. To świadczy o bardzo wysokim poziomie organizacji i zarządzania naszymi finansami – mówi prezes Kolejorza Karol Klimczak. – Może z perspektywy zwykłego człowieka to wydarzenie jak każde inne, ale dla nas, jako klubu piłkarskiego, przełomowe i bardzo ważne – dodaje. Oczywiście kwota zostanie pomniejszona o prowizję oraz koszty obsługi. To jednak już „drobne” w stosunku do całości.

607

Na koniec rozmówka z Gerardem Badią o jego powrocie do gry.

Wreszcie pan wrócił.
Bardzo czekałem na dzień, kiedy znowu zagram. Te 45 minut z Lechem Poznań dało mi dużo satysfakcji. Minęło dokładnie 141 dni od poprzedniego występu. Kawał czasu, w którym na boisku mogło się dla mnie tyle dobrego wydarzyć…

Kontuzji doznał pan w pierwszym ligowym meczu, zdążył pan w nim jeszcze strzelić gola. To był obiecujący początek sezonu.
Jeszcze jak! Miałem najlepszy okres w całej karierze. Czułem się mocny, strzelałem, asystowałem. Byłem dobrze przygotowany do nowych rozgrywek, liczyłem, że będzie jeszcze lepiej. A tu nagle taki pech.

W pierwszej chwili mówiło się, że nie zagra pan przez dwa miesiące, jednak przerwa była ponad dwa razy dłuższa.

Uszkodziłem łąkotkę i wszystko zależało od tego, jakie wybierzemy leczenie. Zdecydowałem się na operację. Wiedziałem, że pauza potrwa dłużej, ale wszystko będzie zrobione tak, że problem nie wróci. Mam szczęście, że w takich sytuacjach mogę liczyć na pomoc doktora Ramona Cugata. To najlepszy ortopeda na świecie specjalizujący się w leczeniu urazów kolana. W Barcelonie kurują się u niego nie tylko tacy jak ja, ale też najwięksi piłkarze. Kiedy miałem bardzo poważnie uszkodzone więzadła i też mi pomógł, wróciłem do maksymalnej sprawności i formy. Dlatego teraz oczywiście również nie poleciałem do Barcelony.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...