Reklama

Umiejętności lingwistyczne Bjelicy przerastają nasze oczekiwania

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2017, 17:27 • 3 min czytania 56 komentarzy

Skandaloza. To je circus. Nenad Bjelica jeszcze na dobre nie wpisał się w historię naszej ligowej piłki (ciągle czekamy na jakieś trofeum), ale za to co jakiś czas dopisuje kolejne zwroty do „mowy-trawy”, słowniczka naszych ulubionych powiedzonek piłkarskich. Tym razem dopisał kolejny hit: „Jebie tie matter i co zrobiłem kurwa?”. Nie da się ukryć, że umiejętności lingwistyczne Nenada Bjelicy przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, bo trener Lecha najpierw nauczył się polskiego, a teraz tworzy własny dialekt, bo w sumie nie wiemy, w jakim języku chciał wykrzyczeć swoją złość.

Umiejętności lingwistyczne Bjelicy przerastają nasze oczekiwania

„Jebie tie matter i co zrobiłem kurwa?” to słowa skierowane do głównego arbitra wczorajszego meczu z Piastem. Padły z ust Bjelicy tuż po tym, jak za swoje zbyt dzikie zachowanie przy linii został wyrzucony na trybuny. „Przegląd Sportowy” dotarł do raportu, który napisał po meczu sędzia Bartosz Frankowski. Według niego wyglądało to tak:

8b096f8cbdef8bdce9125b4d4b328fa3

Co by nie powiedzieć, to zachowanie skandaliczne, nie przystające trenerowi finalistów Pucharu Polski. Jak to już u Bjelicy bywa, ciekawie było na pomeczowej konferencji. Wszedł, po czym, ha!, pogratulował swoim zawodnikom dobrego spotkania. Inaczej nie mogło być, przecież za grę prezentowaną przez lechitów należą się brawa, pewnie wracając z sali konferencyjnej do szatni zrobił jeszcze mały przystanek w pobliskim monopolowym, żeby otworzyć i napić się z piłkarzami szampana. Przed opuszczeniem (to jest słowo klucz) konferencji powiedział w kwestii sędziego tylko tyle, że spytał Frankowskiego, co zrobił nie tak. Po czym… jak gdyby nigdy nic wyszedł. Opuścił konferencję. Może martwił się, że w niedzielę wcześniej sklep zamykają.

Fajnie chociaż, że po tak chamskich odzyskach do arbitra, zachował klasę w stosunku do kibica, obok którego usiadł na trybunach. Rzucił coś w stylu: „Przepraszam, a tu wolne?”. Następnym razem czekamy na akcję a’la David Moyes z jedzeniem chipsów kibicowi siedzącemu obok.

Reklama

Teraz Bjelica będzie mógł zajmować sobie miejsce odpowiednio wcześniej i krzyczeć do woli. Z trybun, bo zapewne czeka go kilka meczów kary. Tę ogłosi Komisja Ligi, która wspomoże się opinią Kolegium Sędziów i raportem Frankowskiego. Pytanie, czy Bjelica jeszcze w ogóle wróci na ławkę trenerską. Kto wie, jak długie będzie zawieszenie oraz jak trwałe okaże się zaufanie władz „Kolejorza” wobec trenera. Bjelica cieszy się nim najdłużej spośród wszystkich ekstraklasowych trenerów, ale wcale nie jest to równoznaczne z tym, że długo. Przecież w Lechu pracuje i tutaj rozdzielmy:

jak na normalne, zdrowe warunki – zaledwie…
jak na nasze warunki – aż…

15 miesięcy.

Ciekawe, jak długo będzie śrubował wynik. Ale wreszcie, po tym jak okazało się, że nie ma na to szans ani w ekstraklasie ani w Pucharze Polski – dowiedział się, jak to jest być numerem jeden.

Reklama

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
0
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

56 komentarzy

Loading...