Reklama

Może jednak nie warto rozwiązywać tej drużyny?

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2017, 21:11 • 4 min czytania 24 komentarzy

Po wielopoziomowej kompromitacji w meczu z drużyną U-21 Wysp Owczych mieliśmy napisać do selekcjonera, Czesława Michniewicza, żeby zabrał tych swoich gówniarzy na gofry, albo na karuzelę, potem usiadł gdzieś w parku i szczerze powiedział, że szkoda nerwów piłkarzy, trenerów i ludzi, którzy jakimś cudem interesują się losami kadry U-21. Remis z reprezentacją narodu o liczebności zbliżonej do Bełchatowa uznaliśmy za wystarczający argument dla wszystkich, którzy chcieliby tę drużynę po prostu rozwiązać. Fajnie było się spotkać, trochę poklepać, ale generalnie szkoda tracić treningi w klubach na taki hobby futbol.

Może jednak nie warto rozwiązywać tej drużyny?

W sumie niewiele brakowało, by mecze U-21 do 2019 roku i tak nie miały żadnej stawki. Wprawdzie nawet remis z Wyspami Owczymi nie zepchnął nas z pozycji wicelidera grupy, nadal mieliśmy przewagę nad trzecim zespołem (swoją drogą – tak wysoko są właśnie Farerzy, co też świadczy o klasie pozostałych grupowych rywali), ale szanse nawet na baraż były iluzoryczne. Po pierwsze – trzeba było liczyć, że ogramy Duńczyków, lidera grupy z czterema przekonującymi zwycięstwami na koncie. Potem był oczywiście stos innych warunków, ale już ten pierwszy wydawał się nie do przeskoczenia. No bo jak to, Polacy, Duńczyków? Ci Polacy, którzy skompromitowali się na końcu świata, z tymi Duńczykami, którzy w czterech pierwszych eliminacyjnych meczach zdobyli 19 bramek?

Wydawało się, że po dzisiejszym meczu z Danią damy już tylko oficjalny komunikat: koniec marzeń i będzie można wrócić do analizy 3-4-3 w wykonaniu reprezentacji Adama Nawałki. Ale stało się coś równie niespodziewanego, jak remis z Farerami. Otóż… wygraliśmy z Danią. To wymusiło lekką zmianę optyki – bo okazuje się, że kadra nadal jest w grze o Mistrzostwa Europy w 2019 roku. Dziś mieliśmy się żegnać, tymczasem w tej, wydawało się beznadziejnej sytuacji, Polacy popchnęli 3:1 lidera grupy (przeczytacie o tym TUTAJ).

A to oznacza, że… No właśnie. Co to właściwie oznacza?

Przede wszystkim – całe te eliminacje to w sumie dość skomplikowane sito, którego efektem ma być wybranie jedenastu najlepszych młodzieżowych drużyn Europy, które zmierzą się na turnieju we Włoszech. Jest dziewięć grup, bilety dostają oczywiście zwycięzcy każdej z nich. Poza tym z dziewięciu wiceliderów tworzona jest mała tabela, do której nie zalicza się wyników z zespołami z szóstego miejsca w grupie. Czterech najlepszych wiceliderów zagra między sobą baraż o kolejne dwa miejsca do Włoch, pozostałe pięć reprezentacji obejrzy Euro w telewizji.

Reklama

Dlatego też tak niewiele wiary mieliśmy po meczu z Farerami. Wydawało się, że Duńczycy są nie do dogonienia, natomiast w klasyfikacji drugich miejsc, po remisach z Wyspami Owczymi i Finlandią, błąkaliśmy się w końcówce stawki. Po dwóch porażkach z Danią – a wydawało się to tak oczywiste, jak śnieg w grudniu – nawet po ograniu pozostałych rywali mielibyśmy niewielkie szanse na baraż (a i niewielkie szansę na zwycięstwo w barażu, taka prawda).

Jak sytuacja wygląda teraz, gdy nieoczekiwanie wygraliśmy z Danią? Cóż, nadal niewesoło, ale już nie tak żałośnie, by konieczne było rozwiązanie drużyny.

Przed nami pięć meczów rewanżowych, z których trzy gramy u siebie. To duży atut, co pokazał nawet dzisiejszy mecz. Przede wszystkim u siebie zagramy z Wyspami Owczymi, które na wyjeździe przegrały nawet z Litwą. Przyjmiemy też u siebie Gruzinów oraz Litwinów. Wyjazd mamy dość prosty – na mecz z Finlandią, która – przy pomyślnych dla nas wiatrach – może zająć ostatnie miejsce w grupie (a wtedy remis z nimi z pierwszego meczu nie będzie się liczył w klasyfikacji drugich miejsc). Najtrudniejszy będzie oczywiście przedostatni mecz eliminacji, w którym znów zagramy z Danią, tym razem na ich terenie.

Patrząc realistycznie – runda rewanżowa powinna być dla nas odrobinę łatwiejsza. Sytuacja w tabeli jest zaś w miarę niezła – tracimy punkt do Danii, a w przeciwieństwie do niektórych reprezentacyjnych turniejów – tutaj przy równej liczbie punktów liczą się bezpośrednie starcia, czyli będziemy bronić w rewanżu dzisiejszego 3:1. Co więcej – niespecjalnie widać pościg, nad trzecimi w tabeli Farerami mamy 6 punktów przewagi, natomiast po meczu Litwy z Finlandią któraś z tych dwóch ekip może dojść do nas na odległość 5 „oczek”. To dużo, ale… Chyba nie rywalizujemy z tymi ekipami.

Bo tak naprawdę najważniejszy wydaje się z naszej perspektywy ranking drugich miejsc. W tym zaś, po dzisiejszym zwycięstwie, wskoczyliśmy do pierwszej czwórki.

Fajnie, naprawdę fajnie, nie daje nam spokoju tylko jedna rzecz. Jaki właściwie jest cel młodzieżówki? Czy na pewno wygrywanie eliminacji, gra w turniejach? Czy może wychowywanie piłkarzy dla pierwszej drużyny? Rozwijanie ich? Sprawdzanie pod kątem roli, w jakiej będą grać w dorosłej kadrze? Ogrywanie? Mamy wrażenie, że nikt nie daje do tej pory klarownej odpowiedzi na to pytanie, przez co nie jesteśmy w stanie ani drastycznie się załamywać po porażkach, ani euforycznie cieszyć po zwycięstwach. Fakty są jednak takie, że dzisiaj Polacy zmartwychwstali. Z reprezentacji, która następne kilkanaście miesięcy miała grać już tylko nieistotne sparingi zrobiła się kadra walcząca o zwycięstwo w grupie, albo przynajmniej miejsce w barażu.

Reklama

Co dalej? 27 marca 2018 Litwa na własnym terenie. I znów: trzy punkty, albo powolne żegnanie się z turniejem.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

24 komentarzy

Loading...