Reklama

Mundial bez Włochów? Nadal nie wierzymy, ale Szwecja była dziś mocna

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2017, 23:24 • 4 min czytania 16 komentarzy

Kto jest przyzwyczajony do gry niebiesko-białych w Ekstraklasie, może sobie mniej więcej wyobrazić, jak grali w tym meczu Włosi. Kto jest przyzwyczajony do rozwiązań stosowanych przez żółto-niebieskich w Ekstraklasie, może bez trudu odgadnąć, jak padł gol dla Szwecji. Ale nawiązania do Ekstraklasy na tym się kończą – mamy bowiem za sobą kawałek naprawdę przyzwoitego futbolu, który – co ważne – daje ogromne nadzieje, że przynajmniej w tym barażowym dwumeczu możemy liczyć na odrobinę emocji. Szwecja zagrała z Włochami o bilety do Rosji i po pierwszym starciu będzie delikatnym faworytem – wygrała bowiem na swoim terenie 1:0.

Mundial bez Włochów? Nadal nie wierzymy, ale Szwecja była dziś mocna

I od razu trzeba zaznaczyć – nie była wcale drużyną dużo gorszą. Oczywiście, były momenty, gdy Włosi nie schodzili z połówki gospodarzy, gdy wydawało się, że już za chwile któryś z zawodników gości wciśnie futbolówkę do bramki, ale w ogólnym rozrachunku – nie stworzyli sobie wcale dużo mniej okazji od faworyzowanego rywala. Może to Ibrahimović na trybunach, a może po prostu przesadna pewność siebie podopiecznych Giampiero Ventury? Gdziekolwiek szukać przyczyn – Włosi nie byli tak uważni w obronie, jak choćby na Euro 2016, a jednocześnie z przodu nie dawali praktycznie żadnych konkretów. Początek wprawdzie należał do nich – świetnych dośrodkowań nie wykorzystali kolejno Belotti i Candreva, ale już w dalszej fazie meczu szwedzkie kontry były nie mniej groźne niż dogrania włoskich skrzydłowych.

Jeszcze w pierwszym kwadransie sygnał dał Toivonen, myląc się naprawdę niewiele przy strzale zza pola karnego. Potem dość regularnie Szwedzi puszczali piłki za obrońców: albo troszkę za mocne, albo odrobinę za słabe – zawsze jednak kończyło się sprintami Buffona i sporym niepokojem w sektorze gości. To były ostrzeżenia – tak, na papierze nie mamy już dawnej siły, ale nie jest wielką sztuką wykorzystać szybkość Forsberga chociażby. To ten ostatni dość często ruszał na wyścigi z Włochami i wydawało się, że w końcu któryś wygra. Sam fakt, że tak dużo pracy miał bramkarz zazwyczaj raczej bezrobotny świadczy o tym, że Szwedzi nie wcielili się tutaj w rolę kopciuszka, którą przypisywali im nawet bukmacherzy (3,5 na zwycięstwo na własnym terenie!).

Oddajmy jednak Italii, że i pod bramką Olsena trochę się działo. Najbardziej rzucały się w oczy chyba próby Candrevy, w tym mocny strzał sprzed szesnastki tuż po przerwie. Ogółem ten fragment między przerwą a golem po godzinie gry był w wykonaniu Włochów chyba najlepszy. Wszystko skończyło się jednak dokładnie tak, jak to zazwyczaj przy meczach żółto-niebieskich. Szwedzi zachowali się jakby ostatnie tygodnie spędzili wpatrzeni w rozegrania Arki Gdynia. Daleki wyrzut z autu, zamieszanie w polu karnym, zbiórka na przedpolu, strzał. Nie Berg, nie Forsberg, ale wprowadzony 4 minuty wcześniej Jakob Johansson dał gospodarzom prowadzenie. Przy czym – warto wspomnieć, bo to jeszcze bardziej upodabnia bramkę do tych zdobywanych przez gdynian – nie było to wcale uderzenie życia. Wręcz przeciwnie – trochę farfocel, gdzieś na wysokości nóg obrońców, po drodze jeszcze z rykoszetem, który ostatecznie zmylił Buffona.

Od tej pory obraz gry uległ dość drastycznej zmianie. Wcześniej mieliśmy przewagę Włochów, ale z równą liczbą okazji po obu stronach –  teraz już trwało oblężenie bramki Olsena. Próbowali wprowadzeni z ławki Insigne i Eder, próbował Immobile, próbował wreszcie Darmian – obijając słupek po kapitalnym uderzeniu z dystansu. Tu jednak wychodził ten feralny dobór barw stroju – podobnie jak Lech Poznań, tak i Włosi atakowali z werwą, momentami nawet z miłą dla oka finezją, ale z fatalną skutecznością.

Reklama

Efekt jest taki, że Szwedzi zwyciężyli i pojadą do Włoch bronić jednobramkowej przewagi. Nadal uważamy, że można być spokojnym o bilet dla Gigiego Buffona i jego ferajny. Dziś jednak mieliśmy obejrzeć powtórkę z Euro, pewne i niezagrożone zwycięstwo Włochów, którzy mają piłkarzy o wyższej jakości, wieloletnie zgranie całego bloku defensywnego oraz kilku piłkarzy w wybitnym gazie. Dostaliśmy coś zgoła innego i… sami jesteśmy ciekawi, jakie kursy bukmacherzy przyszykują na drugie spotkanie. Mistrzostwa bez Włochów? Cóż, równie dziwnie brzmiała Szwecja bez Ibrahimovicia, a dziś spisała się o wiele lepiej, niż w ostatnich meczach z udziałem magika z Malmoe.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

16 komentarzy

Loading...