Reklama

Grosicki to marka. Jestem turbo na boisku i turbo w życiu

redakcja

Autor:redakcja

08 listopada 2017, 08:45 • 10 min czytania 27 komentarzy

W dzisiejszej prasie bardzo dużo o reprezentacji. Pierwsze wspominkowe teksty o Borucu, teksty o Karolu Linettym i powołaniach last minute, a także wywiad z Kamilem Grosickim. – Zgłaszają się do mnie firmy reklamowe, czego wcześniej nie było. Im bliżej mistrzostw świata, tym więcej będzie takich propozycji. Wszystko zmieniło się jakieś dwa lata temu, dzięki mojej postawie na murawie i poza nią. W rankingach najbardziej lubianych piłkarzy zajmuję bardzo wysoką pozycję. Jestem turbo na boisku i turbo w życiu. To się ludziom podoba. Nie będę skromny, widzę po relacjach kibiców, jak mnie traktują. Ciężko na to pracowałem – opowiada z dumą Grosik.

Grosicki to marka. Jestem turbo na boisku i turbo w życiu

FAKT

Odchodzi legenda. Tak Fakt awizuje pożegnalny mecz Boruca.

– Dwa najbardziej pamiętne momenty? Na pewno awanse do mistrzostw świata w 2006 roku i mistrzostw Europy w 2008 roku. To były piękne chwile. No i mecz z Irlandią Północną w Belfaście. Popełniłem błąd, padł dla nich gol… To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, co jest w życiu ważne, a co ważniejsze. Potrafiłem się podnieść po tej trudnej sytuacji, to zaprocentowało w kolejnych latach – mówił bramkarz. (…) – Był nie tylko wspaniałą osobowością, jego występy w kadrze przeszły do legendy, on sam nią jest. Trzeba godnie go pożegnać, podziękować za to, co dla nas zrobił – powiedział „Lewy”.

821

Reklama

Nawałka czeka aż Linetty zacznie grać jak w Serie A.

Polski pomocnik zawiesił wysoko poprzeczkę i nie schodzi poniżej jej poziomu. W ostatnim ligowym meczu, derbach Genui wygranych przez Sampdorię 2:0, Linetty nie wpisał się na listę strzelców, ale co z tego? Od zdobywania bramek są inni. Wyżej na swojej liście ma ustawione inne zadania, jak choćby pracę w destrukcji. Przeciwko Genoi zaliczył sześć skutecznych odbiorów – najwięcej ze wszystkich piłkarzy obecnych w derbach na boisku. To znacznie powyżej swojej średniej w tym sezonie dwóch odbiorów na mecz. Czy to permanentna zmiana na plus i do kadry zawita nie Karol, a Carletto Linetty?

GAZETA WYBORCZA

822

GW żegna tekstem Artura Boruca.

Jest kontrowersyjny. Nawet jako bramkarz Celticu jeździł na mecze Legii z jej fanatycznymi kibicami, urządzając na trybunach tak zwany „młyn”. Prowokował fanów protestanckiego Rangers, wykonując przed ich trybuną znak krzyża. Na brzuchu wytatuował sobie małpę z napisem „Rangers” na jej tyłku. Został nawet ukarany przez szkocką federację za pokazanie kibicom rywali środkowego palca. Celtic karał go za złamanie zakazu picia alkoholu podczas zgrupowania. W 2007 roku „La Gazetta dello Sport” uznała go za trzeciego bramkarza świata. Zasłynął interwencjami w meczach z Milanem i Manchesterem United w Lidze Mistrzów. Ale do wielkiego futbolu nie trafił, wylądował w Fiorentinie, gdzie dodatkowo długo walczył o pozycję numeru 1. Tak samo było w Anglii – w Southampton i Bournemouth. Na pewno nie pomagała mu niska pozycja polskiej piłki i słaba renoma naszych graczy, gdy był u szczytu możliwości. Pożegnalny mecz z Urugwajem będzie jego 65. występem w kadrze.

Reklama

SUPER EXPRESS

820

Szymon Matuszek przedstawia Górnika Zabrze – drużynę, która trzęsie ligą.

Tomasz Loska (21 l.). „Gienek”, bramkarz. Jego hobby to motoryzacja. Kupił sobie auto i dłubie w nim po godzinach. Tata Eugeniusz jest muzykiem w popularnej na Śląsku grupie B.A.R.

Szymon Żurkowski (20 l.). „Zupa”, pomocnik. Nie wiem, jak on to robi: czy ma to wyliczone, czy może czeka w aucie na parkingu, ale zawsze jest w szatni na styk. Jak się pojawia, to wiadomo, że już jest dziesiąta, a o tej godzinie zaczynamy zbiórkę.

Łukasz i Rafał Wolsztyńscy (23 l.). „Wolsztyny”, napastnik/pomocnik. Gdybym nie wiedział, że są bliźniakami, to powiedziałbym, że w tym duecie to „Łuki” jest starszy. Najgłośniejsi w szatni, dbają o muzykę. Gdy jeden złapie kontuzje, to drugi już nie jest sobą. Gdy są razem, to jest… armagedon.

PRZEGLĄD SPORTOWY

827

W Przeglądzie sporo czytania o reprezentacji. Na start duży wywiad z Grosikiem.

W ostatnich latach bardzo mocno zmieniło się też postrzeganie pana. Długo pracował pan, by nie być odbieranym jak klaun. Kiedy pan poczuł, że ludzie traktują już pana poważnie?

Gdy regularnie zacząłem grać w podstawowym składzie reprezentacji. Każdy zna mój styl bycia, lubię żartować, ale są granice, których już nikt nie może przekroczyć. Ciężko pracowałem, by traktowano mnie z szacunkiem, postrzegano jako poważnego piłkarza, by być w reprezentacji jednym z najważniejszych zawodników. Wszystko dzięki trenerowi Nawałce, który wydobył ze mnie siłę. Ona wcześniej była, ale nikt nie potrafił jej wykorzystać. Odkąd selekcjoner na mnie postawił, moja kariera i w klubie, i w reprezentacji eksplodowała. Stałem się o wiele bardziej popularny. Lubię, gdy ludzie mówią o Turbogrosiku, od małego mnie tak nazywano, teraz tę ksywkę zna niemal każdy kibic w Polsce. Dziś młodzi kibice nie tylko chcą być Lewandowskim, ale też Grosickim. Kuba Błaszczykowski czy Robert to postacie, które swoją markę budowały od dawna i jeszcze przez wiele lat będą bardzo mocne. Ale ja, Kamil Glik, Piotrek Zieliński, czy Arek Milik też dobijamy do tego pułapu. Kadra to już nie tylko Lewandowski, Piszczek i Błaszczykowski, ale też inni. Przyszedł nasz czas.

Grosicki to marka?

Zgłaszają się do mnie firmy reklamowe, czego wcześniej nie było. Im bliżej mistrzostw świata, tym więcej będzie takich propozycji. Wszystko zmieniło się jakieś dwa lata temu, dzięki mojej postawie na murawie i poza nią. W rankingach najbardziej lubianych piłkarzy zajmuję bardzo wysoką pozycję. Jestem turbo na boisku i turbo w życiu. To się ludziom podoba. Nie będę skromny, widzę po relacjach kibiców, jak mnie traktują. Ciężko na to pracowałem.

826

Dalej mamy wypowiedzi Lewego z konferencji prasowej. Wklejamy tę o nowych twarzach na kadrze.

Każda drużyna zawsze potrzebuje nowych zawodników i nowej energii, by nie było marazmu. Każdy nowy zawodnik jest w stanie coś wnieść do zespołu, korzystają na tym wszyscy. Nie można grać w jednym składzie kilka lat, czasem są potrzebne roszady. Każdemu nowemu zawodnikowi staramy się pomóc wejść do drużyny. Chcemy, by był sobą. Ja też, kiedy pierwszy raz jechałem na zgrupowanie czułem się wycofany i onieśmielony. Jako dziecko każdy marzy o powołaniu do kadry i kiedy nagle marzenie się spełnia, staje realne, pojawia się niepewność, jak to będzie. Pamiętam, jak było ze mną, dlatego teraz – jako starsi zawodnicy – staramy się szybko wpasować nowych do zespołu, żeby pokazywali, co mają najlepszego na boisku i poza nim. Nie każemy się chować po pokojach, mają się pokazywać jako piłkarz i człowiek. Wolno się śmiać… Nikt nie może i nie powinien czuć się źle w reprezentacji. Do mnie, jako kapitana śmiało mogą przyjść i o wszystko pytać, to normalne. Piłkarzowi, który dobrze się czuje w miejscu w którym trenuje, łatwiej pokazać się z jak najlepszej strony.

825

PS pisze o upadkach (słaby mecz z Danią) i wzlotach (eksplozja formy w Serie A) Karola Linettego.

Polak musi dużo biegać, szybko reagować na wydarzenia, bez względu na to, który zespół jest przy piłce. Pracuje na całym boisku. Po prostu haruje. I robi to „z wielką zaciekłością”, jak opisała jego występ z Chievo (4:1) „La Gazzetta dello Sport”. Bardzo dobrze wygląda też w grze z pierwszej piłki – jeszcze jedna ważna cecha w systemie trenera Sampdorii. O dopracowaniu tego elementu świadczy statystyka – 86 procent celnych podań w meczu z Genoą. Jedynie Lucas Torreira lepiej dogrywał piłkę w tym spotkaniu (88 proc.). Czy takiej przemiany doczekamy się w kadrze? Można odnieść wrażenie, że do tej pory boiskowy charakter Linettego za bardzo współgrał z jego codzienną osobowością. To cichy, spokojny, grzeczny i ułożony chłopak. Matki powiedziałyby, że idealny kandydat na zięcia. Powtarzającym się zarzutem pod adresem pomocnika był brak cech przeciwnych do wymienionych: dominacja, agresja, nieustępliwość i złość. Pierwiastek boiskowego twardziela, który podporządkowuje sobie, a nie się. Przykład to mecz z Danią (0:4). W Kopenhadze wszyscy zagrali źle. Tę bitwę przegraliśmy jednak nie tylko piłkarsko, ale też fizycznie. Gospodarze zawładnęli środkiem pola. Zdominowali nas. Zadawali ciosy bez odpowiedzi. Nawałka nie był zadowolony z występu 22-latka. Trzy dni później Linetty wypadł z podstawowego składu. Ale po tamtym zgrupowaniu nastąpił świetny czas w Serie A. Pomocnik uniósł głowę. Zyskał atrybuty bojowe. Gra nie tylko inteligentnie, ale odważnie i zadziornie. Z takim Linettym druga linia reprezentacji nabiera mocy. Także w kontekście ćwiczenia nowego ustawienia.

824

Kadrowicze last minute. Tekst o kadrowiczach, którzy w poprzednich latach załapali się na pokład samolotu za pięć dwunasta.

Ciekawie (czytaj: sensacyjnie) było również podczas ogłaszania powołań na MŚ w Niemczech w 2006 roku. Paweł Janas, zszokował jednak wszystkich nie tymi, których wybrał, ale tymi, którym kazał zostać w Polsce. Zamiast Jerzego Dudka w zespole znalazło się miejsce dla świeżo upieczonego mistrza Polski z Legią Warszawa – Łukasza Fabiańskiego, który po raz pierwszy w kadrze zagrał pod koniec marca 2006, w spotkaniu przeciwko Arabii Saudyjskiej. Obecny kadrowicz powołania zupełnie się nie spodziewał. Nie oglądał w telewizji show z udziałem Janasa i tylko poprosił dziewczynę, by SMS-em napisała mu, kto pojedzie jako numer trzy: Tomasz Kuszczak czy Wojciech Kowalewski. SMS przyszedł nie jeden, a kilkaset i nie z nazwiskiem któregoś z tych golkiperów, a z gratulacjami.

Drugim szczęśliwcem był Seweryn Gancarczyk. On do zespołu wskoczył jeszcze później, bo dopiero w maju, czyli na kilkanaście dni przed turniejem. Obrońca Matelista Charków zagrał przeciwko Litwie, potem z Wyspami Owczymi za chwilę pakował się na mundial. – Jak to się robi? Nie mam pojęcia, trzeba zapytać selekcjonera – uśmiecha się dziś Gancarczyk. – Jadąc na zgrupowanie nie myślałem o mistrzostwach. Chciałem po prostu dobrze wypaść. Trener powołał mnie już wcześniej na spotkanie z Arabią, ale nie doleciałem ze względu na kłopoty z lotami – dodaje piłkarz.

Sylwetka Edinsona Cavaniego.

W Paryżu długo znajdował się w cieniu Zlatana Ibrahimovicia. Po jego odejściu przed rokiem rozegrał najlepszym sezon w karierze. Został królem strzelców z dorobkiem 35 goli. W historii Ligue 1 od 1932 r. tylko trzykrotnie zdarzyło się, by najlepszy snajper ligi miał lepszy dorobek. Do tego dołożył osiem bramek w Lidze Mistrzów, gdzie jeszcze lepsi byli tylko Cristiano Ronaldo i Messi, dwie w Pucharze Francji i cztery w Pucharze Ligi – po dwie w półfinale i finale.

A jednak władze klubu sprowadziły Neymara i Cavani znów musiał pogodzić się z rolą numeru dwa. Nie przyszło mu to łatwo. Symbolem konfliktu między gwiazdami stała się sytuacja w meczu z Lyonem (2:0), gdy obaj chcieli wykonywać karnego. Ostatecznie Cavani postawił na swoim, ale spudłował. To zdarzenie doprowadziło do wielkiej awantury w szatni. W końcu Neymar został wykonawcą karnych i od tej pory – przynajmniej na boisku – obaj zaczęli zgodnie współpracować. – W piłce nie musisz przyjaźnić się ze wszystkimi. Trzeba być jednak profesjonalistą i szanować kolegów z boiska – powiedział potem Cavani. Gdy jednak Neymar obejrzał czerwoną kartkę w meczu z Olympique Marsylia (2:2), drugi z asów paryżan znów przejął rolę lidera. Najpierw uratował drużynie remis w doliczonym czasie gry, potem pod nieobecność Brazylijczyka, w dwóch kolejnych spotkaniach zdobywał po dwie bramki.

823

Na koniec jeszcze coś ligowego – nastała moda na zagranicznych szkoleniowców.

– Widać, że zapanowała moda na zagranicznych szkoleniowców. Kluby szukają impulsu, chcą pozytywnego przełomu i uznają, że łatwiej znaleźć odpowiedniego człowieka za granicą – analizuje Dariusz Pasieka, szef Zespołu Kształcenia i Licencjonowania Trenerów PZPN, który sam trenerskiego fachu przez wiele lat uczył się w Niemczech. Jego zdaniem w najbliższym czasie zagraniczny trend w Polsce wcale jednak nie musi się nasilać.– Liczę, że kluby przekonają się do fali młodszych polskich szkoleniowców, którzy w tej chwili fajnie sobie radzą w pierwszej lidze. W poprzednim sezonie byli tam Marcin Brosz i Ireneusz Mamrot, a teraz ich drużyny są w czołowej trójce ekstraklasy – przypomina Pasieka.

Trenerzy w oknach? – Nie mam nic przeciwko zagranicznym szkoleniowcom w polskich klubach, ale wolałbym takich ludzi na trenerskich ławkach, którzy są mocno związani z klubami i z regionem, bo w takiej sytuacji ich praca będzie przynosić najlepsze efekty. Poza tym w kwestii zatrudniania trenerów powinny obowiązywać takie same zasady jak w przypadku piłkarzy, czyli zmiana klubu możliwa tylko w oknach transferowych – dość rewolucyjnie wypowiada się Jerzy Engel. Według niego pokusa zatrudnienia zagranicznego trenera wiążę się również z tym, że może on się dobrze wpisywać w politykę transferową. – Wisła Kraków ma piłkarzy hiszpańskich, więc obecność w klubie Kiko Ramireza ma dodatkowy sens. Podobny mechanizm funkcjonuje w Koronie Kielce – dodaje były selekcjoner reprezentacji Polski.  – Polskich trenerów blokują trochę przepisy uniemożliwiające pracę w jednej rundzie w dwóch różnych klubach na tym samym poziomie rozgrywkowym. Bo gdyby tego ograniczenia nie było, to łatwo mogę sobie wyobrazić, że teraz nie sięga po Runjaica, a po Jacka Magierę – mówi Pasieka.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Komentarze

27 komentarzy

Loading...