Reklama

Kante jedzie na kadrę. Życzymy, by mocniej się tam trzymał na nogach

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2017, 16:25 • 3 min czytania 14 komentarzy

Jose Kante otrzymał spore wyróżnienie i został powołany do reprezentacji – będzie miał więc okazję postrzelać na treningu de Gei, pograć w dziadka z Iniestą, Isco i Asensio, a kto wie, może dostanie szansę w którymś sparingu… Nie no, tak dobrze to nie ma, Kante pojedzie na zgrupowanie reprezentacji Gwinei.

Kante jedzie na kadrę. Życzymy, by mocniej się tam trzymał na nogach

Napastnik ma obywatelstwa hiszpańskie i gwinejskie, to drugie, dlatego że jego ojciec pochodzi właśnie stamtąd. Kante powołanie dostał już rok temu, zagrał 25 minut z Demokratyczną Republiką Konga. Co ciekawe, dopiero wtedy po raz pierwszy zobaczył Gwineę inaczej niż na mapie i w Google Earth. – To bardzo biedny kraj i widać to na każdym kroku. Ludzie są jednak cudowni. Spotkałem się także z rodziną, której wcześniej nie znałem. W samolocie poznałem kilku zawodników i od razu poczułem z nimi więź. Czuję się, jakbym znał ich przez lata – mówił napastnik na łamach oficjalnego portalu Wisły Płock. Bo też co miał powiedzieć: podejrzewamy, że gdyby był na tyle dobry i pojechał grać z Hiszpanami, czułby się, jakby znał Ramosa przez lata.

W każdym razie, po tym epizodzie tamtejsi trenerzy nie zobaczyli w Kante boga futbolu i na kolejne powołanie musiał napastnik poczekać. W końcu przyszło i w sumie to też intrygujące, dlaczego akurat teraz. Kante nie ma za sobą specjalnie dobrego czasu, co prawda strzelił gola Piastowi Gliwice, ale już w meczu z Jagiellonią wcielił się w rolę siatkarza, kiedy sprokurował rzut karny i aktora, kiedy chciał wymusić rzut karny, co mu się na szczęście ostatecznie nie udało. Podstawowi napastnicy Gwinei nie są kontuzjowani, więc może odpowiedzi trzeba szukać w rywalu. Znów będzie to bowiem Demokratyczna Republika Konga, toteż niewykluczone, że ktoś pomylił kartki.

Drwiny drwinami, ale niech sobie Kante tam jedzie i strzela, nic nam do tego. Warto natomiast powiedzieć, o co gra Gwinea. Otóż Gwinea nie gra o nic, na mundial nie pojedzie, eliminacyjny mecz z DR Konga jest dla niej spotkaniem pożegnalnym. Reprezentacja ma bowiem trzy punkty po pięciu meczach grupowych, prowadząca Tunezja aż trzynaście i trzy oczka przewagi nad drugą DR Konga. A skoro Tunezyjczycy grają u siebie z czwartą Libią, wydaje się, że karty zostały rozdane.

Gwinea nie jest więc specjalnie mocna, ale ogórkami też byśmy ich nie nazywali. Mieli takich graczy jak Pascal Feindouno, Titi Camara, a dziś wielką nadzieją jest Naby Keita. Przypomnijmy: chłopak droższy niż którykolwiek z Polaków.

Reklama

Na mundial co prawda Gwinejczycy nigdy nie pojechali, lecz potrafili w latach 70. zająć drugie miejsce w Pucharze Narodów Afryki, a w XXI czterokrotnie meldowali się w ćwierćfinale tych rozgrywek. Na pewno dużą sprawą będzie dla nich rok 2023 – wtedy właśnie sami zorganizują mistrzostwa afrykańskiego kontynentu.

Kante będzie miał wówczas 32 lata. Nie bardzo chce nam się wierzyć, że na turniej dojedzie, ale skoro dotknęła go ekstraklasa i różne cuda widzieliśmy, nie postawimy na to żadnych pieniędzy.

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...