Reklama

Niewdzięczni towarzysze w poszukiwaniu tożsamości

redakcja

Autor:redakcja

29 października 2017, 12:00 • 4 min czytania 17 komentarzy

Już od jakiegoś czasu można było odnieść wrażenie, że Legia podąża drogą bez drogowskazów. Bez mapy. Bez przewodnika, który zna rozwidlenia ścieżki jak własną kieszeń. W efekcie nie raz i nie dwa mistrz Polski musiał się wygrzebywać z wilczych dołów. Legia cały czas szuka trasy wiodącej do odnalezienia tożsamości zgubionej gdzieś wśród nieudanych wymian transferowych, zawirowań gabinetowych, przegranych szans na arenie międzynarodowej. I choć trzy ostatnie wygrane mogą jakkolwiek wlewać w serca ludzi związanych z klubem optymizm, to dziś czeka legionistów prawdziwie wymagająca próba. Starcie z Arką, która trzy razy w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zdobywała Warszawę.

Niewdzięczni towarzysze w poszukiwaniu tożsamości

Jeden z tych podbojów ucieszył zresztą mocno fanów stołecznego zespołu, bo miał miejsce w finale Pucharu Polski, w którym rywalem na Narodowym był poznański Lech. Dwa pozostałe – wyłącznie frasowały. Pierwszy nastąpił na starcie poprzedniego sezonu, gdy prowadzony jeszcze przez Besnika Hasiego zespół był w sytuacji prawdziwie opłakanej. Po 0:0 z Trenczynem i Piastem, odpadnięciu z Pucharu Polski z pierwszoligowym Górnikiem, wtopą w Łęcznej i jedynym optymistycznym akcencie tego okresu – wygranej na Dundalk, która w końcowym rozrachunku dała Legii Ligę Mistrzów. Wtedy Arka przyjechała jak po swoje. W dwadzieścia minut posłała Legię na deski golami Marcusa da Silvy i Adama Marciniaka, skończyło się 3:1.

Drugi – porażka w Superpucharze po rzutach karnych. Może nie była traktowana szczególnie poważnie, bo to przecież tylko Superpuchar. A zwiastowała dla zespołu Jacka Magiery ogromne kłopoty, które miały nadejść w kolejnych tygodniach. Arka nie była już tak dominująca, a Legia tak bezradna jak za Hasiego, ale znów okazało się, że na zdobywanie Łazienkowskiej po powrocie do najwyższej ligi gdynianie mają patent.

Trzeba powiedzieć, że gdyby dziś Łazienkowska padła po raz trzeci, można by mówić o prawdziwie niepokojącej dla legionistów tendencji. A że nie jest to niemożliwe? Dość powiedzieć, że Arka ma najdłuższą serię bez porażki w całej lidze. Ostatni raz ktokolwiek znalazł sposób na ekipę Leszka Ojrzyńskiego w sierpniu. Od początku września gdynianie wygrali sześć meczów we wszystkich rozgrywkach (jeden po dogrywce, w Pucharze z Podbeskidziem), zremisowali zaś pozostałe trzy.

Legia niepokonana jest dopiero od trzech spotkań, od niesławnego 0:3 w Poznaniu. I choć bez oślepiającego blasku stylu godnego mistrza Polski, to jednak wygrywała kolejno z Lechią, Wisłą i Bytovią. Nie dawała się nikomu złapać w sidła, wreszcie szła od wygranej do wygranej bez przestojów, od czego jakby się odzwyczaiła. Przecież ostatni raz potrafiła wygrać trzy mecze z rzędu w maju, maszerując po krajowy tytuł.

Reklama

Dla kibiców Legii takie wygrane jak ostatnie – choć przełamały wreszcie niemoc seryjnego pokonywania rywali – to jednak wciąż za mało. Bo mistrz ma mieć przekonujący styl. Ma mieć tożsamość. Ma zwyciężać, owszem, ale zwyciężać koniecznie atrakcyjnie. Romeo Jozak, cytowany przez „Przegląd Sportowy”, mówił ostatnio: – Na razie chcemy pracować nad stabilnością. Kiedy ta się pojawi, będziemy mogli pomyśleć o grze ładnej dla oka.

Dlatego oprócz trzech punktów, Legia z Arką gra też o trochę stabilności i spokoju. Dwóch rzeczy, które mają wreszcie sprawić, że nie tylko na wyniki, ale i na grę ekipy Jozaka kibice będą spoglądali z zadowoleniem.

***

Pilka nozna. Ekstraklasa. Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Zaglebie Lubin. 28.07.2017

Wcześniej jak po swoje do Białegostoku znów pojedzie Piotr Stokowiec ze swoją miedziową ekipą. Dlaczego jak po swoje? Ujmijmy to tak – akurat dla tego szkoleniowca znaleźlibyśmy kilku trudniejszych rywali niż Jagiellonia na jej stadionie. Od kiedy bowiem został zatrudniony przez lubinian, jego wyniki w byłym miejscu pracy to:

– wygrana 2:1 w sierpniu 2015 (ekstraklasa),
– wygrana 2:0 we wrześniu 2015 (Puchar Polski),
– wygrana 2:1 w październiku 2016 (ekstraklasa).

Reklama

Dodatkowo teraz wyjazd na Jagę przychodzi w momencie, kiedy białostoczanie mają ogromny problem z wygrywaniem. Na osiem ostatnich spotkań udało się to tylko z Legią. Dużo o formie Jagi mówi sam fakt, że nie zgarnęła kompletu punktów i z przedostatnią dziś Cracovią, i z trzecim od końca Piastem, a także że zespół trzymający się na początku rozgrywek mocno czoła tabeli za moment może być poza pierwszą ósemką.

Zagłębie zaś musi dziś oprócz rywala powalczyć także z… minimalizmem. To on mógł kosztować punkty w meczu z Górnikiem, gdy po golu na 3:1 zabrzanie kompletnie przejęli inicjatywę, to on kosztował dwa „oczka” w starciu z Piastem. Gdy znów Zagłębie mając prowadzenie pozwoliło sobie na rozprężenie i dało się dopaść gliwiczanom w doliczonym czasie drugiej połowy.

Dodatkowym smaczkiem spotkania o 15:30 będzie też to, jak na praktycznie przesądzone powołanie do reprezentacji, o którym pisaliśmy już kilka dni temu, zareaguje Jakub Świerczok. Do tej pory napastnik Zagłębia robił swoje i mecz po meczu odrywał łatkę gościa noszącego głowę w chmurach i pracował na tę napastnika o naprawdę dużych umiejętnościach. Ale mimo wszystko trochę w cieniu wyczynów strzeleckich hiszpańskiego duetu Angulo-Carlitos. Wyszło mu to na dobre.

Dziś jednak znacznie więcej reflektorów śledzić będzie każdy jego ruch. W końcu to może być mundialowa alternatywa dla Nawałki. Ciekawi nas bardzo, jak na to zareaguje.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

17 komentarzy

Loading...