Reklama

Ariel Borysiuk czyli domator

redakcja

Autor:redakcja

25 października 2017, 18:19 • 2 min czytania 33 komentarzy

Wszystko co dobre dla Ariela Borysiuka zaczyna się w Polsce. Wszystko co złe dla Ariela Borysiuka zaczyna się w momencie wyjazdu z Polski. Szanujemy Ariela za to, że mimo niepowodzeń na obczyźnie wciąż próbuje, ale być może to już moment, by na dobre wrócić do kraju, z korzyścią dla wszystkich.

Ariel Borysiuk czyli domator

Trochę prehistorii: 19 kwietnia 2008, Odra Wodzisław – Legia Warszawa. W składzie gospodarzy Darek Dudek i Jan Woś, w składzie gości Roger i Chinyama. Pośród nich również młodziutki Ariel, który tego dnia strzeli bramkę.  Ma 16 lat 8 miesięcy i 21 dni. Tylko Włodzimierz Lubański strzelił w lidze gola licząc sobie mniej.

Po ładnych kilku latach co najmniej przyzwoitej gry w Legii, Borysiuk wyrusza na zachód. Zrozumiały ruch – czas spróbować się wśród mocniejszych. Miał 20 lat, idealny moment, by spróbować wyjechać z Polski i zrobić międzynarodową karierę.

Później, cóż, po prostu nie pykło. Bundesliga. Spadek. Strata miejsca w Kaiserslautern. Nieudane wypożyczenie do Wołgi.

Aż wreszcie powrót do kraju jak haust świeżego powietrza. Konsekwentne przypominanie wszystkim w lidze kto to jest Borysiuk. Wiosną 2015 roku powrót do Legii i świętowanie dubletu.

Reklama

I wtedy kusząca propozycja z QPR, być może ostatnia okazja, by spróbować sił na Zachodzie. Ariel wyjeżdża do Anglii, ale tam prezentuje się po prostu przeciętnie. Na tyle przeciętnie że Rangers oddają go bez żalu do Lechii.

W Ekstraklasie znowu potwierdza swoją jakość. W barwach Lechii jest wiosną najlepszym piłkarzem z pola. Według naszych not zarobił a średnią 5.79, czyli niemal zawsze był graczem czołowym, biorącym odpowiedzialność, nie schodzącym poniżej pewnego solidnego poziomu. W całej drużynie Nowaka lepsze noty wykręcił tylko fenomenalny tamtej wiosny Kuciak.

Borysiuk znów więc ma zwyżkę formy, ale zamiast kuć żelazo póki gorące, wraca do Anglii. W Rangers ewidentnie go nie chcą, nie wiążą z nim planów, jest na wylocie. Zagrał dwa razy w EFL Cup, czyli odpowiedniku pucharu pasztetowej. Ani jednej minuty w meczu o poważniejszą stawkę. I mówimy o – bez cienia przesady – topowym środkowym pomocniku poprzedniej rundy Ekstraklasy.

Ariel, szkoda tracić czas. Jeszcze z ciebie całkiem młody zawodnik, choć nikomu zegar nie bije szybciej niż piłkarzom. Ekstraklasa nie taka brzydka, jak ją czasem malują, a nawet jak my ją malujemy. Jest dla kogo grać, Nawałka też weekendów nie zarywa wyłącznie przy Bayernie, WBA i Monaco.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

33 komentarzy

Loading...