Reklama

Sportowcy nie są cyborgami, to tylko zwykli ludzie

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2017, 16:33 • 22 min czytania 19 komentarzy

Dlaczego afera alkoholowa to najlepsze, co mogło przytrafić się kadrze? Czy Mameda Chalidowa dopadł kryzys, bo cały czas wygrywał? Co musi zrobić Milik, żeby się nie załamać? Dlaczego depresja dopadła Jenny Rissveds – mistrzynie olimpijską w kolarstwie górskim, która wydawała się mieć wszystko? Czy ściany pomagają gospodarzom, a przed ważnym meczem faktycznie nie trzeba dodatkowo motywować zawodników? O tym, jak i o wielu innych tematach porozmawialiśmy z Darią Abramowicz – psycholog sportu, współpracującą między innymi z Polskim Związkiem Kolarskim i Przeglądem Sportowym.

Sportowcy nie są cyborgami, to tylko zwykli ludzie

*

Jenny Rissveds właśnie poinformowała, że choruje na depresję. Jest mistrzynią olimpijską w kolarstwie górskim, wydawało się, że ma wszystko.

Jej przypadek bardzo mocno uderzył w środowisko sportowe. Wszyscy, którzy kontaktowali się ze mną w tej sprawie, nie potrafili ukryć zdziwienia. Jak to? 23-letnia mistrzyni olimpijska, przepiękna dziewczyna, jeżdżąca w najlepszej grupie świata, otaczana przez najlepszych fachowców. Ma pieniądze, sukces, ma sławę, ma wszystko – i nagle coś takiego. Pojawia się szereg pytań: jak to możliwe? To nie może być ona! Nie, to jakiś przypadek! A jednak radzenie sobie z sukcesem często przerasta sportowców, stanowi dla nich ogromne wyzwanie. Przypadek Jenny Rissveds jest o tyle złożony, że w styczniu zmarła bliska jej osoba. Tak trudne doświadczenie z pewnością miało wpływ na to, w jakim była stanie. Sama Rissveds podkreślała jednak, że objawy pojawiły się na innej płaszczyźnie – związanej ze sportem. Depresja nie przychodzi ot tak, to proces, który ma swoje źródła. U sportowców bywa o wiele większym wyzwaniem niż w przypadku reszty społeczeństwa, ponieważ funkcjonują oni w oparciu o specyficzne radzenie sobie z sytuacjami kryzysowymi, trudnymi.

Co to znaczy?

Reklama

Kiedy sportowiec napotyka na jakąś przeszkodę na płaszczyźnie fizycznej, technicznej, myśli sobie: potrenuję mocniej, dołożę coś od siebie, przykręcę „śrubę”, i pójdzie. Podchodzi do tego zadaniowo, na zasadzie przełamywania się. Tymczasem z psychiką jest inaczej. Kiedy sobie nie radzi, stara się wyleczyć to jedyną znaną sobie metodą, która zawsze się sprawdzała – poprzez sport – treningi, rywalizację, osiąganie satysfakcjonujących wyników. Jednak kiedy psychika nie funkcjonuje w zrównoważony sposób, nie funkcjonuje tak także ciało. Są to bowiem naczynia połączone. Wtedy sport, ta jedyna stała, zawodzi. Najczęściej w takim przypadku nie udaje się. Osiąga się słabsze wyniki, co tylko pogarsza i tak będący w złej kondycji stan psychiczny.

Podobny casus dotknął chociażby Justynę Kowalczyk. Sportowcom nie pomaga, że widzimy w nich maszyny?

Czasami mówi się, że sportowiec to cyborg, robot, a przecież to przede wszystkim człowiek. Zwracał na to uwagę Michael Phelps. Ma za sobą wiele lat bogatej w medale i sukcesy kariery, jest najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w historii, a jednak przez pewien czas sam siebie traktował jak „robota”. Wiele czasu zajęło mu, aby zrozumieć, że tak naprawdę jest zwykłym człowiekiem. Pomogła mu psychoterapia. Dziś jest wielkim orędownikiem psychologii w sporcie i psychologii sportu. Trzeba zwrócić uwagę, że psychologia sportu i psychologia w sporcie to dwa oddzielne terminy. Pierwsza jest wąskim wycinkiem psychologii, zawierającym pewne techniki i narzędzia przygotowania mentalnego do osiągania satysfakcjonującego poziomu sportowego, a więc między innymi dobrych wyników. Psychologia w sporcie to ogół wpływu i oddziaływań psychologicznych, jakie mogą pomagać osobom zaangażowanym w sport na różnych poziomach. Zawiera mechanizmy psychologii społecznej czy właśnie oddziaływania psychoterapeutyczne. Czasami bowiem sama psychologia sportu nie wystarcza, zwłaszcza gdy trudności, z którymi mierzą się sportowcy, trenerzy czy rodzice zawodników dotyczą sfery pozasportowej, która sięga daleko poza trening mentalny. Warto więc zadbać o kompleksowe wsparcie psychologiczne, ponieważ bez satysfakcjonującego, szczęśliwego życia w ogóle, nie jest możliwe osiągnięcie prawdziwego spełnienia w sporcie.

Co prowadzi u sportowców do utraty pasji?

Może to być wypalenie, brak sukcesów, brak wyzwań, zmiana priorytetów, nieraz pojawia się inna pasja czy zainteresowanie. Powodów jest bardzo dużo, raczej trzeba to rozpatrywać indywidualnie.

Mamed Chalidow po kontrowersyjnej wygranej z Azizem Karaoglu przyznał, że „rzyga MMA”. Jest niepokonany od dawna, większość pojedynków kończy w pierwszej rundzie. Można wysnuć wniosek, że dopadł go kryzys, bo wygrywał.

Reklama

Możliwe, że na przykład ciążyły na nim coraz większe oczekiwania, którym starał się sprostać. W książce napisanej wspólnie ze Szczepanem Twardochem Mamed opowiada zresztą bardzo dużo o radzeniu sobie z lękiem i atakami paniki. Wspomina o przyczynach – jedną z nich jest wypalenie. Mówi też właśnie o rosnących oczekiwaniach i pojawiającym się braku przyjemności.

Co ciekawe wypalenie znacznie częściej spotyka ostatnimi czasy juniorów niż seniorów, na to wskazują między innymi badania. Wiąże się to między innymi z coraz wcześniejszą specjalizacją, która pojawia się w sporcie. W Polsce jest to zjawisko posunięte jeszcze dalej niż w innych krajach. U nas funkcjonuje specyficzny system punktów, rywalizacji klubów. Na wczesnym poziomie często dochodzi do nadmiernego eksploatowania młodych sportowców, co w późniejszym rozrachunku może prowadzić do wypalenia, swoistego „przemotywowania” lub właśnie utraty pasji. W wielu krajach, na przykładzie piłki nożnej i poziomu juniorskiego, do pewnego wieku gra się przecież bez tabel i wyników. Liczy się sama radość z gry. Wspominałam o kanadyjskim programie LTAD, gdzie jednym z założeń jest to, że w szkoleniu sportowym dzieci i młodzieży rywalizację wprowadza się stosunkowo późno, aby po drodze nie zagubić w sportowym wychowaniu elementów zabawy, pasji, radości i pozytywnych emocji. Później rywalizacja wprowadzana jest stopniowo – najpierw na treningach, potem na zawodach niższej rangi, dopiero później pojawia się forma punktów i tabel. Jeżeli sport będzie się dobrze kojarzył, unikniemy wypalenia już u najmłodszych roczników.

Nie jest też tak, że jeżeli młody człowiek ewidentnie nie czerpie radości z tego, co robi, to w przyszłości na pewno się wypali. Niektórzy są tak skonstruowani, że potrzebują czasu, żeby dojrzeć do tego, że rywalizacja może sprawiać przyjemność. Powinniśmy wprowadzać ją relatywnie późno, ale też nie warto popadać w skrajność – konkurowanie ze sobą to w końcu esencja sportu. Pytanie, jak młodego sportowca od samego początku będziemy do tego przygotowywać. Warto stopniować i budować fundamentalne umiejętności społeczne, motywację, pewność siebie i samoocenę. Najważniejsze, żeby ta pewność siebie i samoocena nie była oparta o koncepcję zwycięstwa. Jeżeli wygrywam, jestem świetny. Jeżeli przegrywam, już nie. To droga donikąd. To samoocena oparta o wynik, tymczasem ten jest właściwie skutkiem ubocznym pracy, którą wykonuje zawodnik. Jeżeli zaś samoocena jest stabilna, oparta na wykorzystywaniu przez niego pełni swojego potencjału, wartościach, relacjach z bliskimi, to nie będzie to już tak zależna od wyniku, który przecież może być różny. Nie będzie więc tak chwiejna. Na tej płaszczyźnie (samooceny – przyp. NS.) jest zresztą dużo do zrobienia, także na poziomie mistrzowskim.

Zdarzają się jednak trenerzy bagatelizujący rolę przygotowania psychicznego.

Trend jest pozytywny. Pamiętam, niestety także z własnego doświadczenia, trenerów, którzy mówili, że psycholog nie jest potrzebny, a wręcz będzie przeszkadzał w procesie szkoleniowym, bo – cytuję – poprzestawia coś w głowie zawodnika. Dziś świat sportu znajduje się już w zupełnie innym miejscu. Szkoleniowcy zaczynają dostrzegać rolę psychologii. W Polsce większość z nich zdała sobie sprawę, że przygotowanie mentalne jest ważnym punktem i składową sukcesu szkoleniowego, tak samo jak, dieta, fizjologia czy przygotowanie motoryczne. Stoimy przed ogromnym wyzwaniem – musimy zwiększyć świadomość psychologii w sporcie, ale też sprawić, aby pomoc świadczona zawodnikom była bardziej kompleksowa.

Jak ważne jest motywacja w sporcie?

To znów bardzo indywidualna kwestia, która zależy od zawodnika. Jakie ma relacje z trenerem, który przecież będzie starał się pobudzić jego emocje, ile w tym wszystkim jest pasji i determinacji. Jest bardzo dużo czynników wpływających na to, co powoduje, że psychologia w sporcie jest tak kompleksowa i zróżnicowana. Motywacja, która najbardziej sprzyja budowaniu pasji i osiąganiu wyniku związanego z tym, że sportowiec wychodzi poza granicę swojego komfortu, mierzy się z bólem, to motywacja wewnętrzna, czyli wywodząca się z nas. Oparta na pasji do samego podejmowania aktywności. Zawodnik musi więc mieć w sobie pewną iskrę, która sprawi, że z radością będzie podnosił się co rano z łóżka i podejmował przeróżne aktywności.

Kwestia motywacji ogólnej to jedno, przygotowanie do meczu, to zupełnie inny temat. Możemy to zrobić na trzech płaszczyznach. Pierwsza jest organizacyjno-logistyczna: dojazd, hotel, poczucie bezpieczeństwa, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dalej sfera taktyczno-techniczna: zahaczająca o czysto sportowe elementy. Następnie sfera mentalna: poczucie świadomości, po co przyjeżdżamy, o co gramy. Jeżeli to wszystko się zazębi, zawodnicy najczęściej mogą wyjść na boisko z czystymi głowami. Nie muszą się o nic martwić. Najważniejsza jest relacja trener-zawodnik. Trener jest najbliżej zawodnika, trener spędza z nim często więcej czasu niż jego bliscy. Jeżeli to nie funkcjonuje, trudno wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady motywacji.

Zawodnicy nieodczuwający emocji w ogóle istnieją?

Zdarzają się sportowcy, którzy tak zarządzają emocjami, że w momencie pojawienia się elementu rywalizacji, wchodzą w pewien tunel koncentracji na zadaniu. Myślą o tym, co robią, a nie jak to robią i ile jeszcze pozostało czasu. Natomiast emocje są absolutnie naturalnymi ludzkimi reakcjami. Nasz układ nerwowy jest skonstruowany tak, że jeżeli zależy nam na wykonaniu danej czynności, odczuwamy emocję. Nikt jeszcze nie wymyślił sposobu, by ot tak się od nich odłączy

Ściany pomagają gospodarzom?

Ostatnio widziałam ciekawe badania na ten temat. Dowodzą, że w wieku seniorskim tak, natomiast w wieku juniorskim, gdzie zawodnicy nie mają jeszcze ugruntowanej samooceny, gdzie bywają niepewni swoich umiejętności, ale też nie mają doświadczenia, zdarza się, że „własne ściany” rodzą dodatkową presję. Może to sprzyjać pojawianiu się stresu destrukcyjnego, niepomagającego w osiąganiu dobrych rezultatów. To jednak teoria. W praktyce nie możemy tego generalizować. Może być równie dobrze tak, że młody sportowiec wystartuje na igrzyskach olimpijskich w swoim kraju, a doping będzie go niósł. W innym przypadku stres może się pojawić, kiedy uświadomi sobie na przykład, że patrzą na niego wszyscy bliscy. Nie ma reguły, to kwestia indywidualna, ale mówimy o pewnych zależnościach i ogólnych tendencjach.

W piłce często mówi się, że na ważne mecze nie trzeba motywować zawodników, bo ranga spotkania czyni to sama.

Myślę, że to mit. Bardziej trzeba uważać, by nie przemotywować zawodnika. Wtedy istnieje zwiększone ryzyko, że ten „spali się” psychicznie. Warto sprawić, by gracz skupił się na wykonaniu zadania i nie myślał o czymś innym. Na te dwie godziny jego światem powinno być jedynie boisko i zrealizowanie zadania. Można przytoczyć wypowiedzi sportowców z innych dyscyplin sportu. Maja Włoszczowska po wyścigu w Rio powiedziała, że starała się pojechać perfekcyjny wyścig, nie zastanawiając się, jakie zajmie miejsce. Inny przykład to bardzo znane słowa Adama Małysza: „nie skupiam się na wynikach, tylko staram się oddać dwa równe skoki w konkursie”. Klasyk.

Diego Simeone twierdzi, że zawodników trzeba motywować w szczególny sposób. „Wbrew temu, co ludzie myślą, przed meczami z wielkimi drużynami, albo przed finałami, także trzeba motywować zawodników w szczególny sposób. Drużyna rozumie, że weźmie udział we wspaniałym wydarzeniu, ale musi otrzymać przekaz, dzięki któremu poprawi dyspozycję i wejdzie na jeszcze wyższy poziom”.

To dobry przykład. Nie upraszczałabym nawet tego w taki sposób, że zawodników trzeba motywować przed każdym meczem. Przygotowanie mentalne należy prowadzić na każdym poziomie sportowym. Pokazują to przykłady największych drużyn. PSG w ubiegłym sezonie w Lidze Mistrzów po zwycięstwie w pierwszym meczu z Barceloną, w rewanżu na Camp Nou kompletnie nie udźwignęła presji. W przygotowaniu reprezentacji Polski do starcia z Danią też nie wszystko ułożyło się chyba tak, jak powinno. Szczęśliwie sytuacja ta przytrafiła się w nie najgorszym momencie, po którym mieliśmy szansę się otrząsnąć. Lepiej dostać taki sygnał teraz niż na przykład w 1/8 finału mistrzostw świata. Jak trener może motywować zawodników przed meczem lub nawet w trakcie jego trwania? To ważne, żeby wypracował odpowiednie relacje i system współpracy z zawodnikami. Czasami dzieje się tak, że szkoleniowcy ustalają z zawodnikami jakieś gesty, sygnały czy nawet pojedyncze słowa-klucze. Tuż przed meczem wystarczy, że trener coś pokaże, a gracz wie, czego się od niego oczekuje. Systemów jest sporo, są bardzo różne. Podejście w psychologii, które nazywa się terapią skoncentrowaną na rozwiązaniach, mówi, że jeżeli coś działa, rób tego więcej. Jeżeli podejście trenera się sprawdza, jest skuteczne, a zawodnicy dobrze reagują na dane bodźce, no to czemu nie. Trzeba to powtarzać.

Gorzej, gdy na Legię zadziała sposób motywacji, który ostatnio wprowadzili jej kibice. To raczej nie są metody do ponownego wdrażania.

Trudno uznawać to za jakiekolwiek narzędzie psychologiczne. Rozumiem, że w założeniu kibiców miało to zdyscyplinować czy zmotywować zawodników. Przy takiej ingerencji gracze mogą doświadczać jednak trudnych emocji, silnego stresu. Może to być wydarzenie traumatyczne. Usłyszeli, że jeżeli powtórzą negatywny wynik, po następnym spotkaniu wydarzy się to samo… mechanizm zastraszenia. To jest moment, w którym potrzebna jest ingerencja z zewnątrz zarówno na poziomie strukturalnym, jak i mentalnym. To ogromne wyzwanie dla klubu i – co ważne – sytuacja, która dotyka absolutnie każdej części klubu. Począwszy od pionu zarządzającego, poprzez sztaby szkoleniowe, kończąc oczywiście na zawodnikach, którzy skutki tego typu sytuacji odczuwają najbardziej. Tego typu zdarzenia często wpływają na atmosferę w całym klubie.

Samej drużynie, w kontekście sportowym nie pomagały też wypowiedzi trenera. Te słowa o zdradzie czy dziewczynkach… eufemistycznie mówiąc, były to wypowiedzi mocno niefortunne. Nie wiem, w jakim stopniu w głowach zawodników została zasiana wątpliwość dotycząca szkoleniowca. Czasami mówi się, w tym kontekście pisały o tym zresztą media, że stracił szatnię. Nie jesteśmy jednak na tyle blisko drużyny, więc trudno nam wysuwać takie wnioski. To tylko przypuszczenia. Pojawiały się też zarzuty, że to trener bez żadnego doświadczenia. Racja, ale wydaje mi się, że akurat ten aspekt nie miał aż tak wielkiego wpływu na odebranie go przez drużynę. Przykład Jacka Magiery pokazuje, że trener bez większych sukcesów na ławce trenerskiej może zbudować swój autorytet. Wiele zależy od tego, jakie posiada narzędzia do pracy i w jaki sposób buduje relacje z zawodnikami.

Mówiło się, że po wydarzeniach na parkingu i konferencji piłkarze nie będą za niego umierać, ale ich praca nie polega przecież na umieraniu za trenera.

Tutaj pojawia się pytanie o źródło motywacji. O cele i o to, jak postrzegają grę dla Legii sami zawodnicy. Dotykamy tutaj ciekawego wątku lojalności wobec barw klubowych. Zdarzają się gracze stawiający na profesjonalizm, i nieidentyfikujący się zanadto z klubem na poziomie emocji i historii. W moim odczuciu kimś takim jest Robert Lewandowski. Z drugiej strony zdarzają się piłkarze bardzo mocno przywiązani do zespołu, herbu – zostając przy Bayernie, kimś takim był chociażby Lahm. Pojawia się więc pytanie o to, co motywuje zawodników do gry w Legii, jakie towarzyszą temu emocje i jakie są ich cele. Rozumiem jednak z drugiej strony, że „umieranie za trenera” ma być pewną przenośnią, w której chodzi o silne zaangażowanie w grę i trwałe relacje w zespole.

Ciekawą kwestią jest niedawne zachowanie wspomnianego przeze mnie Lewandowskiego. Jego wywiad odbił się szerokim echem. Była to wypowiedź, do której można odnosić się na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim – czy można mieć pretensje, że zależy mu na tym, by klub stawał się lepszy? Zdecydowanie nie. Nie wiemy, jaka w tamtym momencie panowała sytuacja w klubie. Tym bardziej że chwilę później doszło do zwolnienia Carlo Ancelottiego. Lewandowskim musiało coś kierować, to zbyt profesjonalny sportowiec, by ot tak udzielił nieprzemyślanej wypowiedzi. Z perspektywy psychologa sportowego trudno mi wyrokować. Wiem tylko, że takie wypowiedzi mogą wpływać na drużynę i atmosferę. Dotykamy tutaj też kluczowego aspektu współczesnego świata sportowego – radzenia sobie z mediami społecznościowymi. Poprzez kontakty z mediami sportowiec kreuje przecież swój obraz. Jeżeli ktoś jest arogancki, wdaje się w kłótnie z kibicami, no to nic z tego dobrego nigdy nie wyniknie. Warto umieć sobie z tym radzić. Byłoby też dobrze, gdyby media miały dużą świadomość tego, że są ogromną siłą, która wpływa na sportowców.

Konflikt mamy w Legii, konflikt mamy też w PSG. Napisała pani na swoim blogu, odnosząc się do sytuacji w Paryżu, że najmniej ważne w sporze pomiędzy Neymarem i Cavanim jest to, kto będzie strzelał rzuty karne.

Tak, ponieważ piłka nożna jest sportem zespołowym. Można mieć indywidualności, ale na koniec dnia najważniejszy będzie wynik, który osiąga drużyna. Problem z takim zespołem jak PSG polega na tym, że gdy spotka się dwóch liderów, dwie lub nawet więcej indywidualności, to ułożenie tego wszystkiego jest bardzo trudne. Trenerem, któremu się to udało, jest Zinedine Zidane. Perfekcyjnie zarządza celami i motywacjami swoich zawodników. To wręcz nieprawdopodobne, że mając w zeszłym sezonie tak szeroką kadrę, nikt nie czuł się w Realu wyraźnie odrzucony. W Paryżu muszą mieć na uwadze, że zdarzały się już projekty, gdzie próba pogodzenia indywidualności kończyła się fiaskiem. Przykład: Barcelona Guardioli z Messim i Ibrahimovićiem. Na razie jednak są wyniki, więc nikt nie narzeka. Przewinęło mi się nawet zdjęcie, gdzie Neymar i Cavani się przytulają, co ma symbolizować załagodzenie sporu. Jak jest w rzeczywistości? Nie wiemy. Nie jesteśmy w szatni PSG. O tym, czy Emery’emu udało się pogodzić te dwie wielkie indywidualności, przekonamy się zapewne niebawem. Załagodzenie tego konfliktu to prawdopodobnie jego największe wyzwanie w tym sezonie. Bez tego nie uda się ruszyć na podbój upragnionej Ligi Mistrzów. Dlatego napisałam, że nie ważne jest, kto fizycznie będzie strzelał tego karnego, a to, jak ten zespół zostanie skonstruowany i pogodzony.

Napisała pani także, że afera alkoholowa to najlepsze, co mogło zdarzyć się kadrze.

Wydaje się, że kadra jest cały czas na etapie budowania świadomości i sportowej dojrzałości. Zdarzają się jeszcze momenty, jak w przypadku spotkania z Danią. Może ten nasz słynny balonik był ciut za mocno napompowany. Media donosiły o naszej pozycji w rankingu FIFA, to wszystko działało na wyobraźnie. Byliśmy zbyt pewni siebie, ale był to wyjątek. Przytoczyłam przykład tego spotkania, bo późniejsze mecze pokazały, że nasza reprezentacja potrafi szybko wyciągać wnioski z niepowodzeń. Podobnie było właśnie po zeszłorocznym meczu z Armenią i aferze alkoholowej. Sytuacja została rozwiązana na poziomie szatni, za dużo szczegółów nie wyciekło do mediów. To wydarzenie pomogło oczywiście oczyścić atmosferę i – co najważniejsze – dało trenerowi do zrozumienia, że nie wszystko w jego maszynce funkcjonuje idealnie. Dużo rzeczy zostało poprawionych, a potem wygraliśmy między innymi bardzo ważne wyjazdowe spotkanie z Rumunią. To było koncertowe widowisko. Gołym okiem dało się zauważyć, że motywacja po aferze alkoholowej była ogromna.

Co musi zrobić Milik, żeby się nie załamać? Pierwszą kontuzję wyleczył szybko, był pozytywnie nastawiony do powrotu, a teraz bach – kolejna długa przerwa.

Kontuzja to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, z jakim mierzą się zawodnicy. W tym przypadku boli tym bardziej, że to już druga w tak krótkim czasie. Dodatkowo odniesiona w bardzo młodym wieku przez piłkarza, w którym upatrujemy przyszłego napastnika światowej klasy. Zdecydowanie warto, aby Arkadiusz Milik zadbał o odpowiednie wsparcie psychologiczne i radzenie sobie z kontuzją na poziomie mentalnym, bo niestety ucieka mu Mundial. Oddala się cel, do którego dążył, lecząc pierwszą kontuzję. Pomaga mu na pewno fakt, że otrzymuje wiele wyrazów wsparcia. Wspiera go zarówno Napoli, jak i kadra, wspierają fani. W przypadku leczenia kontuzji ważne jest, żeby zawodnik nadal czuł się częścią zespołu. Milikowi proponowano nawet przylot do Erywania na mecz z Armenią, ale ostatecznie ze względu na lot i różnice ciśnień uznano, że nie będzie to dla niego najkorzystniejsze. Ma to jednak podłoże psychologiczne – zawodnik przebywa z drużyną, jest obecny i ważny. Generują się pozytywne emocje. Gracz wie, że ma do czego wracać. To ważne w tak trudnym momencie.

Trauma dopadła za to piłkarzy Borussi przed meczem z Monaco.

Kilka czynników wpłynęło na to, że to była aż tak trudna sytuacja. Mamy zagrożenie terrorystyczne, wpływające w bardzo wyraźny sposób na wszystkich ludzi, sportowcy nie są wyjątkiem. Taka sytuacja działa na wyobraźnię. Celem terrorystów jako takim jest przecież wywołanie paniki i lęku, niekoniecznie chodzi o jak najwięcej ofiar śmiertelnych. To właśnie lęk, stres, doświadczenie traumy spotkało wielu graczy i członków sztabu Borussii. Uraz Bartry, konieczność szybkiego rozegrania tego meczu, myśli, że mogli nie wrócić już do domów… to sytuacja, gdzie zaleca się tak zwaną interwencję kryzysową. Chodzi o wspieranie sportowców, sztabu szkoleniowego, całego klubu w radzeniu sobie z traumatyczną sytuacją. Tutaj bez wątpienia możemy użyć definicji traumy.

Termin meczu był nieludzki?

Z perspektywy psychologii raczej tak. Być może zawodnicy zagraliby skuteczniej, gdyby potraktowali mecz jako naturalny sposób radzenia sobie z trudnym doświadczeniem na płaszczyźnie emocjonalnej. To jednak ekstremalnie trudne. Piłkarze w większości nie byli w stanie tak do tego podjeść. Łukasz Piszczek wspominał, że jedynym, na co miał ochotę, i czego potrzebował, było zobaczenie bliskich. Z perspektywy czasu można z całą pewnością stwierdzić, że termin był nieludzki.

Piszczek mówił nawet, że nie mógł spać przez całą noc.

To jest tak ekstremalne wydarzenie, że uderza w jedną z najważniejszych ludzkich potrzeb – potrzebę poczucia bezpieczeństwa. Oddziałuję na psychikę przez bardzo długi czas. Można było zauważyć, że piłkarze Borussi myślami byli zupełnie gdzie indziej. Trudno im się dziwić. Myślę, że na boisku nie oglądaliśmy tej samej drużyny. To wydarzenie miało zdecydowany wpływ na wynik dwumeczu.

Nie ma co też szukać traumy w każdym niedanym zagraniu.

Pozostając na poziomie definicyjnym, trauma jest doświadczeniem, które rodzi określone reakcje poznawcze i emocjonalne związane z bardzo trudnym wydarzeniem zewnętrznym. Niewątpliwie rozważanie tego na poziomie każdego zagrania nie jest adekwatne. Trauma dotyczy całościowego obrazu wywołanego przez jakiś ekstremalny bodziec.

Dlaczego furtka „zawsze mogę zrezygnować” według badań zwiększa zaangażowanie w sporcie?

Bardzo często dzieje się tak, że pozostawienie zawodnikowi swobody, otwartej furki, i niezmuszanie go do niczego powoduje, że ten znajduje w sobie zewnętrzną motywację. Nie odczuwa presji, oczekiwań i obciążeń z nimi związanych. To jeden czynnik. Z drugiej strony mamy coś w stylu „a, damy ci szansę, jak ci nie pójdzie, zawsze możesz zrezygnować”. Wtedy często pojawia się myślenie „zrobię na przekór. Teraz właśnie pokażę, że mogę, potrafię, i dam z siebie wszystko!”. Czasami to działa.

Ważna jest też rutyna.

Tak, ponieważ sportowi towarzyszy bardzo wiele schematów. Zaczyna się od organizacyjnej płaszczyzny – jak mieszkamy, co jemy, jak się regenerujemy. Rutyna pozwala budować poczucie pewności siebie, stabilizacji, bezpieczeństwa. Kiedy zawodnik wie, że jest dobrze przygotowany do zawodów, idzie mu lepiej. Można to przełożyć na szkołę – kiedy wiesz, że jesteś dobrze przygotowany, to nie stresujesz się, podchodzisz do wszystkiego na luzie. Kiedy się nie stresujesz, zmniejsza się ryzyko, że o czymś zapomnisz. W momencie pojawienia się większego napięcia, głównie podczas meczu, rutyna pozwala zarządzać emocjami.

Kiedy robi się w kółko to samo, rutyna nie przeszkadza?

Jeżeli robi się to samo i czuje się w tym dobrze, nie wpływa to na nas negatywnie, wszystko jest w porządku. Jeśli przykłada się do czegoś ogromną wagę, obsesyjnie pilnuje się szczegółów i poświęca się temu większość czasu przeznaczonego na trening czy inne czynności, wówczas może pojawić się problem. Dotyczy to rytuałów czy przyzwyczajeń. Gdy dojdzie do momentu, w którym coś zostanie zrobione inaczej, niezgodnie z rutyną, zawodnik może odczuwać duży dyskomfort, a wręcz trudne emocje. Sama rutyna może czasami przeradzać się w monotonie, szczególnie w mozolnym procesie szkoleniowym, gdzie zawodnicy często wielokrotnie wykonują te same czynności. Warto więc dbać o to, aby raz na jakiś czas pojawiała się różnorodność – w różnych kontekstach.

Jak ważna jest sama psychologia w sporcie?

Mam takie powiedzenie: mistrzostwo zaczyna się w głowie. Na poziomie mistrzowskim, gdzie poziom umiejętności technicznych, przygotowanie motoryczne, i taktyczne są u zawodników podobne, ten czynnik mentalny bardzo często jest decydujący. Szczególnie w momentach zwiększonego napięcia i presji. Na przykład na takich imprezach jak igrzyska olimpijskie czy mundial. Aspekt psychologiczny jest także niezmiernie istotny wśród dzieci i młodzieży z perspektywy wychowania poprzez sport – świadomego i zrównoważonego rozwoju, nawiązywania relacji, radzenia sobie ze stresem. Sport buduje też przecież niezależność i samodzielność. To są cechy, które oczywiście można wypracować na innych płaszczyznach, chociażby w szkole, ale „przy użyciu” sportu jest to o wiele prostsze. Jeżeli tego nie zrobimy, nie wpoimy dzieciom we właściwym momencie pewnych wzorców, nie nauczymy ich radzić sobie z presją, nie pomożemy budować stabilnej samooceny, może to sprzyjać pojawieniu się trudności w późniejszym czasie.

Jest pani założycielką portalu Park Psychologii.

W pewnym momencie dostrzegłam, że brakuje nam w Polsce psychoedukacji – zwiększania świadomości społecznej dotyczącej tego, czym jest psychologia, jaka jest jej rola w naszym funkcjonowaniu i w różnych obszarach naszego życia. W tym wypadku nie chodzi o samą psychologię w sporcie, to obszar dużo szerszy. Park Psychologii początkowo był zwykłym blogiem, potem przerodził się w coś większego. Dziś to marka psychoedukacyjna, dzięki której staramy się przybliżać ludziom psychologię w przystępnej formie. Nie akademickiej, nie przeintelektualizowanej, ale właśnie takiej odpowiedniej dla każdego. Forma podania tekstu jest bardzo ważna. Jeżeli napiszesz artykuł, używając samych górnolotnych, doniosłych słów, mało kto go przeczyta, a część ludzi w ogóle nie zrozumie. Podobnie jest ze wpisami o psychologii – chciałabym, żeby każdy zrozumiał tekst i wyciągnął z niego coś dla siebie. Wydaje mi się, że lektura wpisów choć trochę wpływa na zwiększenie świadomości społecznej. Z jednej strony opisujemy najnowsze trendy, z drugiej tłumaczymy bieżące wydarzenia z perspektywy psychologicznej. Opisujemy też mechanizmy psychologiczne towarzyszące nam w życiu.

Podłoże mojej pracy jest dość specyficzne. W sport jestem zaangażowana od ponad dwudziestu lat. Zaczynałam jako zawodniczka, pracowałam przez dziesięć lat jako trener, a w międzyczasie szłam ścieżką psychologii – zdobywając wykształcenie. Na zawodników mogę więc spojrzeć z różnej perspektywy i integrować swoje doświadczenia z różnych poziomów. Ważne, aby robić to umiejętnie. Pracuję z zawodnikami zarówno z dyscyplin indywidualnych, jak i zespołowych. Dużo piszę, założyłam i prowadzę wspomniany portal. Sporo udzielam się w mediach społecznościowych, współpracuję między innymi z Przeglądem Sportowym w projekcie Polska na Medal. W swojej pracy kładę bardzo mocny nacisk na aktywne społeczeństwo i zwiększanie świadomości społecznej w tym obszarze. Bliska jest mi filozofia kanadyjska – tam stworzono państwowy program Long-Therm Athlete Development (LTAD), gdzie jest mowa o aktywności fizycznej człowieka w cyklu życia. Kanadyjczycy wychodzą z takiego założenia, że już od pierwszych miesięcy życia można aktywizować każde dziecko, a cały proces powinien trwać aż do późnego wieku seniorskiego. Aktywność fizyczna wpływa bowiem na wiele obszarów życia – od samopoczucia, poprzez rozwój osobisty, zawodowy, po zdrowie i relacje z ludźmi. Mnie ten pogląd jest bardzo bliski.

Dlaczego w Polsce dostęp do pomocy psychologicznej jest tak ograniczony?

Poziom świadomości w naszym kraju pod względem tego, czym jest psychologia i jaką odgrywa rolę w codziennym życiu wciąż jest niewielki. Jako społeczeństwo często nie wiemy, gdzie i jak szukać pomocy. Szczególnie wysokiej jakości. Część społeczeństwa ma doświadczenia z pomocą psychologiczną, ale zbyt często nie są one pozytywne. W Polsce nie funkcjonuje też ustawa o zawodzie psychologa i psychoterapeuty. Krótko mówiąc – nie jest to centralnie kontrolowane i zarządzane, więc często znalezienie pomocy wysokiej jakości leży po stronie pacjenta, a tak nie powinno być. Trudno, żeby w każdym przypadku osoba borykająca się z jakąś trudnością wiedziała, do jakiego specjalisty się udać.

Z kolei podejście sportowców do pomocy psychologicznej jest bardzo różne. Od jakiegoś czasu zaczęło ulegać zmianie. Świadomość w środowisku sportowym jest coraz większa – zarówno wśród sportowców na poziomie elitarnym, jak i u trenerów, choć w ich przypadku może troszeczkę mniej. Mocno wzrosła też świadomość wśród sportowców w wieku nastoletnim i rodziców dzieci. Zgłaszają się do mnie kluby, związki sportowe, właśnie rodzice, czy sami zawodnicy. W tej chwili na stałe współpracuję z Polskim Związkiem Kolarskim. Zawodnicy i trenerzy mają więc zapewniony dostęp do wsparcia psychologicznego na wszystkich etapach procesu szkolenia.

Jeżeli zwraca się dużą uwagę na psychologię, łatwiej o lepsze wyniki?

Uważam, że tak. Światowy sport zmierza ku temu, że dyspozycja taktyczna czy fizyczna wśród większości drużyn i zawodników jest do siebie bardzo zbliżona. Czynnik mentalny jest więc tym, który często decyduje o końcowym sukcesie. Przygotowanie psychiczne jest dziś integralną częścią sportu. Powoli do tego dojrzewamy. Świat już to wie. Dlatego warto ciągle zwiększać świadomość i edukować społeczeństwo w tym obszarze.

Może pani polecić książki związane z psychologią?

Dwie pozycję, które polecam trenerom i troszkę bardziej doświadczonym zawodnikom to „Psychologia dla sportowców” i „Trening mentalny”. To bardzo warsztatowe pozycje, które zawierają ciekawe porady. Polecam jednak przede wszystkim czytanie biografii i autobiografii sportowców. Chodzi o to, aby potem przetwarzać je przez filtr własnych doświadczeń. Rozmawiać o nich z trenerami czy psychologiami. Pozycją obowiązkową do obejrzenia jest także film ”The Climb” opowiadający o Lindsey Vonn i o tym, jak wracała do sportu po kontuzji.

Rozmawiał Norbert Skórzewski

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...