Reklama

„Boję się, że jeśli wystąpię, to obniżą mi kontrakt!”, czyli kulisy Turbokozaka

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2017, 10:30 • 4 min czytania 8 komentarzy

Turbokozak. Różne rzeczy można mówić o stałym elemencie Ligi+ Extra. Że formuła się wyczerpała, że za dużo śmieszkowania, że to pewnie w wielu przypadkach pic na wodę. Nie zmienia to jednak faktu, że to też kawałek najnowszej historii ekstraklasy – dajmy na to na Pawła Abbotta po takim występie już nigdy nie mogliśmy spojrzeć tak samo, a takich pamiętnych chwil jest oczywiście więcej. Dlaczego o tym wspominamy? Ano dlatego, że w ramach kartki kalendarza postanowiliśmy przypomnieć ciekawy wywiad, którego dwa lata temu Bartosz Ignacik udzielił Tomkowi Ćwiąkale. 

„Boję się, że jeśli wystąpię, to obniżą mi kontrakt!”, czyli kulisy Turbokozaka

Całość znajdziecie TUTAJ, a poniżej kilka interesujących fragmentów.

Podobno kiedy wracacie z meczów i zatrzymujecie się na stacjach, zawsze słyszycie: „o, Turbokozak!”.

Ale nie czuję z tego powodu jakiejś dumy. To zasługa programu. Ile my dostajemy maili… Ludzie wysyłają zdjęcia, filmiki, kompilacje. „Cześć, nazywam się tak i tak, kiedy przyjedziecie do mnie nakręcić Turbokozaka?”. Kiedy pięć lat temu ten program powstawał, to było nie do pomyślenia. Wiesz, gdzie jednak widzę największą zmianę? W podejściu piłkarzy. Początkowo dzwoniłem i musiałem przekonywać. Dwa, trzy, cztery dni. Każdy się bał. Daniel Gołębiewski powiedział: „Boję się, że jeśli wystąpię, to obniżą mi kontrakt!”.

To akurat nie jest tak absurdalne, bo grał w Polonii.

Reklama

Ale ta rozmowa była już za Króla, więc… w sumie nie mieli czego obniżać. – Nic nie stoi na przeszkodzie. Jeden pies. I tak nic nie dostajecie – odpowiedziałem. Pomyślałem jednak, że skoro u ludzi, z którymi się wręcz koleguję, natrafiam na takie problemy, to co będzie przy piłkarzach, których znam na cześć-cześć? Z jakiegoś powodu nie mogłem nagrać pierwszego odcinka. Pojechał Żelek i zrobili odcinek zerowy. Wyszło dość surowo, bez tych wszystkich dźwięków, które dziś oglądamy. Bohaterem był Daniel Sikorski.

(…)

Niektóre kluby same zaczęły robić swoją wersję Turbokozaka.

To chyba nasz błąd, że nie zastrzegliśmy nazwy, ale z drugiej strony niech już zostanie, skoro ma przynosić popularność. Ludzie bardzo chcieli zobaczyć Krzysztofa Golonkę, mistrza trików i żonglerki. Pomyślałem, że skoro naród go chce, to będzie go miał. Dzwonię, witam serdecznie, wszystko dobrze, ale jak facet usłyszał słowo „Turbokozak”, to chyba zemdlał za telefonem. Niedobór tlenu. Nie ma gościa. Tylko wycedził, że ma swoją stronę internetową i nie chce wystąpić. Nie oszukujmy się – ten konkurs tylko przyniósłby mu większą popularność, ale widocznie czuł, że też ma więcej do stracenia. Młodzi piłkarze jednak aż garną się do Turbokozaka. Momentami mam łzy w oczach, gdy słyszę od Tuszyńskiego czy Zwolińskiego, że gdy parę lat temu grali w niższych ligach, to marzyli o tym konkursie. Nie chcę używać górnolotnych słów, że przechodzimy do historii, ale cholera, robimy naprawdę fajną rzecz!

(…)

Często proszą o usunięcie części nagrania?

Reklama

Nigdy. Zgadzając się na program, zasada jest prosta. Nie masz prawa o to prosić.

Nie wierzę, że nikt nie prosił.

Od razu stawiam sprawę jasno. Często jednak słyszę zarzuty, że są powtórki. Oczywiście, że są! Program jest natomiast uczciwy, bo każdy ma tyle samo powtórek. Tylko dwie osoby od razu zaznaczyły, że ich nie potrzebują. Najpierw Wojtek Łuczak. Pojechaliśmy wtedy do Zabrza nie mając nikogo umówionego, czekamy po treningu, a tu: nie, nie, nie. Na końcu wychodzi Wojtek, więc mówię: „jak nie ty, to nikt”. Przypięliśmy mikrofon, włączyliśmy kamerę i od początku wiedziałem, że idziemy w dobrym kierunku. Mówiąc wprost – Wojtek po prostu rozpierdolił system. Najlepiej podsumował to „Twaro”: „Tym sposobem najlepszy występ Łuczaka w sezonie mamy już za sobą”. I miał rację, bo facet rozwiązał kontrakt z Górnikiem i dziś gra w Wiśle Płock! Ale odcinek – TOP 3.

No dobrze, ale co z tymi powtórkami?

Spokojnie, pamiętam. Żona tylko mi czasem zarzuca, że jak się wypowiadam, to zbyt wielotorowo. Łuczak i Cetnarski od razu zaznaczyli: żadnych powtórek. Każdy zawodnik ma jednak prawo powtórzyć jedną konkurencję. Czyli jeżeli strzela w poprzeczkę trzy razy, to czasem pozwolimy na pięć prób. Ale – podkreślam – tylko przy jednej konkurencji! Gdybyśmy puszczali wszystko normalnie, wyniki mogłyby być różne i ludzie stwierdziliby, że to nie piłkarze, tylko przypadkowe osoby wzięte z ulicy. Ktoś pewnie będzie psioczył, ale tak musi być.

I potem wyjdzie przed kamerę Paweł Abbott, który…

Paweł Abbott (śmiech).

Nie oszukujmy się – to była kompromitacja.

Serdecznie go pozdrawiam, bo gra w Arce, czyli moim ulubionym klubie, ale to prawda – Abbott się, kurwa skompromitował. To wręcz temat przewodni naszych zakrapianych imprez. Jakoś ten Paweł pasuje do wódki i słoika kiszonych ogórków! Liczę tylko, że przedłuży kontrakt z Arką, awansują do Ekstraklasy i pozwolimy mu się poprawić. Bo naprawdę – trudno wyłożyć się bardziej. Z drugiej strony Turbokozak bywa niewymierny. Facet został jeszcze w Ekstraklasie, teraz strzela w Arce, a lepsi poprzepadali. Trzeba mieć luz.

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...