Reklama

Drużyna z czuba podejmuje outsidera? W ekstraklasie daje to remis!

redakcja

Autor:redakcja

20 października 2017, 20:53 • 3 min czytania 14 komentarzy

W jednym narożniku Zagłębie Lubin, czyli na polskie warunki zespół naprawdę dobry, rzadko przegrywający, z ciekawym i mądrze budowanym składem. Z drugiej strony Piast, czyli na dziś trochę odwrotność Miedziowych – gliwiczanie wygrywają od święta, zdążyli już zmienić trenera i właściwie wiedzą, że w tym sezonie z większych emocji może ich czekać jedynie walka o utrzymanie. W teorii nie mogło się tu stać nic specjalnego, faworyt powinien obić outsidera, ale z drugiej strony też wiemy, że ekstraklasa z teorii często robi papierowy samolocik i wyrzuca do śmieci. No i dziś było podobnie, orzeł wylądował prosto w kuble z odpadami, bo padł remis 2:2.

Drużyna z czuba podejmuje outsidera? W ekstraklasie daje to remis!

Nie zrzucajmy jednak wszystkiego na karb nieprzewidywalności ligi, przecież Piast musiał sobie wydatnie pomóc, by myśleć tutaj o jakiejkolwiek zdobyczy. Zrobił to – może na początku był trochę przygaszony, ale z każdą minutą się rozkręcał. Skrzydłem rywali nękał Valencia, dobrze rozgrywał Dziczek, strzał Rugasevicia jeszcze odbił Polacek, lecz przy próbie Papadopulosa już musiał skapitulować. Świetnie z prawej strony wrzucił Konczkowski, w polu karnym Zagłębia zaspał Kopacz, który dał się urwać napastnikowi, a ten głową pokonał słowackiego bramkarza. Co ważne – był to gol wyrównujący, co tylko świadczy o tym, że Piast poprawia się również mentalnie i nie chowa głowy piasek przy pierwszym niepowodzeniu.

Tak też było w drugiej połowie, Zagłębie znów wyszło na swoje, ale goście wciąż walczyli. Niezmordowany był Valencia, Papadopulos – co przyznał sam Stokowiec – królował w powietrzu, Piast potrafił zamknąć rywala na jego połowie, jednym zdaniem: gości dobrze się oglądało. Polacek miał momentami gorąco, przy strzale Sedlara musiał pokazać wszystko, co ma najlepszego i zrobił to, odbijając piłkę w rewelacyjnym stylu. Jednak znów, Piast nie zniechęcał się, dążył do wyrównania i został nagrodzony, kiedy w końcówce po „główkowej” akcji Heberta i Jankowskiego, bramkę z najbliższej odległości wpakował Valencia. Goście naprawdę na to zasłużyli, ale jeśli mielibyśmy wybrać jedno nazwisko, które widzielibyśmy w roli strzelca właśnie w tamtym momencie, niewątpliwie byłby nim Ekwadorczyk.

Chwalimy Piasta, ale Zagłębie też nie zagrało znowu jakoś specjalnie źle. Szybko pokazało swoje atuty, kiedy Świerczok w swojej pierwszej okazji wykorzystał wrzutkę, po bardzo dobrze rozegranym rożnym. Momentami szalał Pawłowski, brakowało może skuteczności, tak jemu, jak Baliciowi, który musi zmieścić przynajmniej jeden z dwóch strzałów głową, lecz nie mieliśmy wrażenia, że oglądamy zupełnie inną ekipę Stokowca. Po prostu Piast postawił dzisiaj naprawdę trudne warunki i gospodarze nie dali rady im sprostać na tyle, by w piątkowy wieczór cieszyć się z kompletu punktów.

Walczyli – wychodząc ponownie na prowadzenie po kapitalnym uderzeniu Jagiełły, ale potem też poczuli, że przyjechał poważny rywal i automatycznie cofnęli się do obrony. Nie dowieźli wyniku do końca, Piast wyszarpał ten remis i pewnie, kibice idąc na stadion, spodziewali się wygranej, ale chyba też zrozumieli obraz gry, jaki im dzisiaj przedstawiono, bo odśpiewali „nic się nie stało”. Tak grającemu Piastowi, jeszcze niejedna ekipa odda całą pulę.

Reklama

[event_results 371403]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

14 komentarzy

Loading...