Reklama

Szok w Lubinie: miał być hit i… był!

redakcja

Autor:redakcja

15 października 2017, 18:41 • 4 min czytania 14 komentarzy

Sięgnięcie po Jakuba Świerczoka i zbudowanie wokół niego ataku nie było ruchem pewnym jak kawior w kanapkach lekarzy rezydentów jak lokata w renomowanym banku. Ściągasz do swojego zespołu nie tylko autora 16 bramek na zapleczu ligi, ale i cały bagaż, który przyciągnie on ze sobą. A jego zawartość określilibyśmy jako jedno wielkie ryzyko, że atmosfera w twoim klubie, cały misternie wypracowany team spirit, jednym nierozważnym ruchem zwyczajnie spuścisz w kiblu. I choć z Lubina dochodzą głosy, że Świerczok raczej nie zmienił się o całe sto osiemdziesiąt stopni, chyba nikt nie ma wątpliwości, że jego transfer to – już teraz można to napisać – strzał w dychę.

Szok w Lubinie: miał być hit i… był!

Wprawdzie pisanie czegoś takiego akurat o Świerczoku to spore ryzyko, bo słowa te mogą stracić na aktualności nawet i jutro, ale jeśli ocenimy wszystko to, co zrobił do tej pory w Lubinie – jest naprawdę kozacko. Nie napiszemy, że wygrał dziś mecz w pojedynkę (bo było to świetne spotkanie całego Zagłębia), ale fakty są takie, że odegrał kluczową rolę przy wszystkich trzech bramkach.

a) najpierw w kozacki sposób wymienił kilka podań z Filipem Jagiełło na boku, dzięki czemu jego kolega mógł wypatrzeć w polu karnym Pawłowskiego i dograć mu piłkę w tempo (akcja jak z La Liga, serio!),

b) potem bombardował Tomasza Loskę do skutku – najpierw jego wolej został zablokowany przez obrońców, później główka obroniona przez bramkarza, z dobitką jednak nie poradził sobie już nikt,

c) na koniec dobił Górnika idąc z piłką od połowy boiska, wyprowadzając w pole Wieteskę i strzelając gorszą nogą przy słupku (z rozwiązanym butem – taka ciekawostka).

Reklama

I gdyby nie zmarnowana setka z początku spotkania, napastnik Zagłębia zakręciłby się pewnie koło noty dziewięć, zarezerwowanej dla występów co najmniej spektakularnych. W tej chwili to ta sama półka ligowych kozaków, co Carlitos czy Kurzawa. I coś nam się wydaje, że gdyby nie szeroko pojęte problemy pozaboiskowe tego chłopaka, Nawałka już podkreśliłby jego nazwisko grubą kreską w swoim notesie. A tak zastanowi się jeszcze z piętnaście razy. Albo i sto piętnaście.

Ogólnie rzecz biorąc, można było wyjść dziś z lubińskiego stadionu z satysfakcją. Mecz zapowiadał się jak hit i – co jest w naszych realiach rzadkością – sprostał wymaganiom. Górnik wyglądał trochę jak nie Górnik – długimi fragmentami był stłamszony przez Zagłębie, szybkie kontry niespecjalnie funkcjonowały, a jedynym pomysłem napastników na gola były symulki (panowie Wolsztyński i Kądzior – wstyd). Ślązacy cały czas trzymali jednak kontakt z rywalem dzięki swojej najgroźniejszej broni – rzutom rożnym. To aż nie do wiary, ale zabrzanie strzelili dziś piątego gola poprzez rozegranie kornera na krótki słupek (tym razem Wolsztyński zgrał piłkę, do pustaka wsadził ją Koj). Górnicy poprawili dobrze wykonanym rogiem w końcówce – tu wydatnie pomógł im Pawłowski, który stwierdził, że nie musi asekurować kolegi, gdy do rozegrania podeszło dwóch piłkarzy Górnika. No i to się zemściło – zabrzanie przeszli sobie bokiem jak chcieli, Polacek dodatkowo zaliczył asystę na głowę Wieteski, ten dopełnił formalności.

Mecz Zagłębia z Górnikiem był też ciekawy ze względu na technologię VAR, której sędziowie dziś nie bali się używać nawet kosztem dużego wpływu na tempo spotkania. Weryfikowanie, czy Jach faulował w polu karnym zajęło dobre kilkadziesiąt sekund (została podjęta słuszna decyzja – czysto zagarnął piłkę do siebie wślizgiem). Jeszcze dłużej trwało sprawdzanie, czy Matuszek zdobył prawidłowego gola głową (nieprawidłowego – był na spalonym). Górnik zdążył już jednak pocieszyć się z wyrównania i ułożyć sobie w głowie plan na drugą połowę, wszak gol padł przed zejściem na przerwę. No ale po jakichś – na oko – dwóch minutach musiał znów się przestawić na wynik 1-2. Obie decyzje słuszne, ale proces trwał długo. Rozumiemy jednak, że wszystko jest do dopracowania.

Bo skoro Świerczoka stać było na takie odpalenie, to i VAR-owcy za chwilę będą śmigać ze swoją technologią biegle jak dziecko z tabletem.

[event_results 370319]

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

14 komentarzy

Loading...