Reklama

Ostatni bastion w Paryżu, który nie poddał się Neymarowi

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2017, 10:38 • 10 min czytania 151 komentarzy

Chcą być jak artystyczny film Françoisa Ozona, podczas gdy ich nieporównywalnie bogatszym sąsiadom bliżej do superprodukcji Luca Bessona. Przyciągają kibiców, którzy zamiast zajadać popcorn i zachwycać się sztuczkami Neymara, wolą palić skręty i dopingować trzecioligowców.

Ostatni bastion w Paryżu, który nie poddał się Neymarowi

Zielone, ruszają.

Jebać PSG! – krzyczy 50-latek o korzeniach algierskich lub marokańskich. Leży w kawiarnianym krześle, pali papierosa i obserwuje ludzi, przechodzących przez Rue Ordener. Mija go 20-latek o korzeniach marokańskich lub algierskich w granatowo-bordowej koszulce z „10” na plecach.

*

Neymar, Neymar, Neymar… Wszędzie Neymar! Pod łukiem triumfalnym, przed katedrą Notre-Dame, w każdym sklepiku z pamiątkami, gdzie bez skrupułów pozakrywał kolorowe pocztówki i magnesy. Symbolem Paryża nie jest już 300-metrowa wieża, tylko Brazylijczyk za 222 miliony.

Reklama

Neymara nie widać tylko w jednym miejscu. Nicolas, który bywa tam od niedawna, tłumaczy dlaczego: Katarczycy zniszczyli wszystko, co kochaliśmy, a on jest tego symbolem. W futbolu są rzeczy ważniejsze od wygrania Ligi Mistrzów.

*

Nie lubi pan PSG, co? – pytam obserwatora z Rue Ordener.

A przestań, gościu! – rzuca znudzony. – Chodziłem na Parc des Princes od 1986 roku. Zdobyliśmy wtedy pierwsze mistrzostwo. Potem było różnie, ale przysięgam, że sto razy bardziej wolałem zwariowanego Sessègnona i miejsce w dolnej połówce tabeli, niż tę katarską bandę i jej chore ambicje. Teraz w ogóle nie chodzę na mecze, gardzę tymi gwiazdeczkami.

Obrażonych jest więcej. Niektórzy, jak fan Stéphane’a Sessègnona, obrazili się na cały piłkarski świat. Inni zostali „przerzutami”.

Rozbłysk

Reklama

Gdyby Paryż ograniczyć do 20 dzielnic otoczonych Bulwarem Peryferyjnym, jest on pięć razy mniejszy od Warszawy. Mniejszy również od Gdyni, Gliwic, czy Rzeszowa. Za obwodnicą rozlewają się jednak przedmieścia, dzięki którym stolica Francji jest najpotężniejszą aglomeracją w Europie. 12 milionów ludzi zamieszkuje osiem departamentów. Jednym z nich jest Sekwana-Saint-Denis, a jedną z jego 40 gmin Saint-Ouen, gdzie siedzibę ma Red Star FC 93 – najpopularniejszy wybór „przerzutów” z Parku Książąt.

redstar001

93 jak departament numer 93. Gdyby chodziło o datę powstania, klub z Saint-Ouen nazywałby się Red Star FC 1897. To właśnie w roku, w którym Guglielmo Marconi uzyskał patent na radio, a Stefan Żeromski wydał „Syzyfowe prace”, 26-letni Jules Rimet spotkał się na kawie z przyjaciółmi. Zamiast gadać o paryskich studentkach, założyli jeden z pierwszych we Francji klubów piłkarskich.

Tysiąc wypitych kaw później Rimet przejął stery w FIFA i został ojcem piłkarskich mistrzostw świata. Tymczasem Red Star, który anglojęzyczną nazwę zawdzięcza zatrudnionej w domu Rimetów opiekunce, rozpychał się łokciami w krajowej elicie. W 1909 roku siedzibę przeniesiono spod wieży Eiffela do Saint-Ouen, na świeżo wybudowany Stade Bauer. W 1921, 1922, 1923, 1928 i 1942 roku Red Star sięgał po Puchar Francji. Fakt, że Jules Rimet był szefem krajowej federacji piłkarskiej w latach 1919-1942, wydaje się w tym kontekście kompletnie nieistotny.

redstar002

Korozja

Jesień 2017 roku. Trzy kilometry na północ od placu Pigalle, na który spadają najlepsze kasztany, zawodnicy Red Star FC 93 przygotowują się do kolejnego trzecioligowego meczu. Stade Bauer sprawia wrażenie, jakby od dnia otwarcia nie był remontowany ani razu, a broń, którą podczas II wojny światowej składował na nim ruch oporu, wciąż zalegała gdzieś w zakurzonych pomieszczeniach pod zardzewiałą trybuną.

I to jest właśnie najlepsze! – ekscytuje się Martin. – Mam w dupie, że nie widzę jednego pola karnego. Liczy się klimat!

 redstar003

Martin zadebiutował na trybunach Stade Bauer w 2002 roku. Obok stoi Ahmed, który wspiera Red Star równo od dekady.

Jak przyjęlibyście tu koszulkę Neymara? – zagaduję.

Słabo – odpowiada bez wahania Ahmed. – Ale wiem, gdzie znajdziesz taką w dobrej cenie. Możemy tam pójść po meczu.

Ahmed ma na sobie bluzę „KENZO Paris”, podróbkę za 15 euro. Na pobliskim targowisku uginają się od nich wieszaki: od podróbek KENZO i koszulek Neymara. To kwintesencja gminy zamieszkiwanej przez 50 tysięcy ludzi.

Saint-Ouen od „prawdziwego Paryża” odgradza obwodnica. Tablica, wiadukt, tablica. Pod wiaduktem rozłożone kartony, a na kartonach: zegarki, Nokie wyprodukowane przed mundialem w Korei i Japonii, proszki do prania, gry na PlayStation 2. Klimat marokańskiego bazaru. Wiele zaułków Saint-Ouen bardziej przypomina Marrakesz niż Paryż.

Neymar? – dopytuje nastolatek, przysłuchujący się naszej rozmowie. I sam sobie odpowiada: – Gnojek.

A kto jest twoim idolem? – pytam.

Idriss Mhirsi! Zaraz zobaczysz, jaki z niego kozak!

Numer ten sam, co na koszulce Neymara. Już chwilę po pierwszym gwizdku okazuje się, że idol nastolatka w zielonej bluzie rzeczywiście coś potrafi. Za każdym razem, gdy jest przy piłce, piłkarze Stade Laval mają podstawy do obaw.

W czasie gry nie rozmawiamy – jest za głośno, śpiewy nie ustają ani na moment. Temat PSG wraca podczas przerwy.

Zdarzało się, że ktoś miał pod bluzą koszulkę PSG – opowiada Martin. – Nie jesteśmy w stanie wojny, nie ma między nami nienawiści jak pomiędzy Paryżem a Marsylią. Raczej niechęć. A zdarza się, że ci, którzy kiedyś kibicowali PSG, czują też wstyd.

Priorytet

Wśród fanów PSG od lat panował specyficzny klimat. Na Parc des Princes nie obowiązywał podział wyłącznie na gości i gospodarzy. Był jeszcze rozłam wewnętrzny, na trybuny Boulogne i Auteuil. Dochodziło do sytuacji, w których po twarzach lali się kibice w tych samych barwach. Czas przeszły. Włodarze PSG wdrożyli rozwiązania (na przykład losowanie miejscówek), które przyspieszyły ostateczną wyprowadzkę wielu fanatyków. W niektórych przypadkach: przeprowadzkę. Na Stade Bauer nie przeszkadzają im ani zardzewiałe trybuny, ani brak sukcesów.

redstar004

Red Star nie wygrał nic poza wspomnianymi Pucharami Francji. W Ligue 1 spędził 19 sezonów, z których ostatnim był 1974/75. Najwyższe miejsce? Siódme. Zdecydowanie bez efektu WOW.

Początek XXI wieku to tournée po francuskich kartofliskach. W sezonie 2003/04 Red Star zarył o szóstą ligę. Do Ligue 2 wrócił dopiero w 2015 roku. Z przytupem. Do awansu jeszcze wyżej zabrakło punktu. A sezon później znowu spadek.

– Chodzę na Red Star dopiero od tego sezonu. Miarka się przebrała, a ja zrozumiałem, że nie ma większego znaczenia, w której lidze występuje twoja drużyna – mówi Nicolas.

Ten sam, który twierdzi, że w futbolu są rzeczy ważniejsze od wygrania Ligi Mistrzów. Jego zdaniem ważniejsze są między innymi:

Skręty;

Piwo;

Przyśpiewki.

Ale wiesz, takie melodyjne! – tłumaczy. – Że jeszcze kilka godzin po meczu hulają ci po głowie.

A na Parc des Princes nie mogłeś palić, pić i śpiewać?

Mogłem. Wszędzie bym mógł. Tylko w pewnym momencie zacząłem się tam czuć jak w butiku Louis Vuitton na Champs-Élysées. Byłem wyłącznie klientem. Karnet na Red Star kosztuje 70 euro. Za tyle nie obejrzysz nawet jednego meczu PSG!

W zeszłym tygodniu do Paryża przyjechali kibice Bayernu Monachium. Na Parc des Princes zaprezentowali przekaz dla Katarczyków: „75 euro za bilet? Nie jesteśmy Neymarem! Ceny biletów muszą być rozsądne!”.

redstar_75euro

Szczegół

W Saint-Ouen nie tylko ceny biletów są rozsądne. O tamtejszych kibiców stara się dbać David Bellion – kiedyś napastnik Manchesteru United i Girondins Bordeaux, teraz dyrektor kreatywny Red Star. Tak, kreatywny. Co to oznacza w praktyce? W największym skrócie: Bellion, entuzjasta szeroko pojętej kultury, stara się budować mosty między światem piłki nożnej a światami mody, muzyki, fotografii, czy designu.

W dzisiejszych czasach kibic obejrzy mecz, jego zespół wygra i tyle. A przecież klub może być czymś więcej! – tłumaczy w wywiadach Bellion i jednocześnie robi wiele, by Red Star miał wymiar społeczny, sięgał do pozasportowych obszarów życia.

redstar_bellion

Prezesem „Czerwonej Gwiazdy” jest Patrice Haddad. O Bellionie, którego na przeprowadzkę do Saint-Ouen namówił podczas paryskiego tygodnia mody, mówi: – To właściwa osoba na właściwym miejscu. Choć w świecie futbolu zawsze przypominał UFO.

Jego pomysły niektórym rzeczywiście mogą wydawać się kosmiczne. O stworzenie kroju numerów na koszulki poprosił cenionego kaligrafa. Gdy chce wyprodukować klubowe szaliki lub czapki, dzwoni do niszowych projektantów. Oprawę muzyczną podczas meczów na Stade Bauer zapewnia undergroundowe Hotel Radio Paris. Detale, niuanse.

redstar_koszulka redstar_kibice

Nie jestem pewny, czy „klasyczni” bywalcy stadionów zrozumieją ten rodzaj aktywności – przyznaje Bellion.

Ale Red Star nie zamierza być klubem klasycznym. Chce być alternatywą – w każdym tego słowa znaczeniu. Angażuje się w organizację festiwalu filmowego La Lucarne. Na starannie zaprojektowanych koszulkach meczowych widnieje logo magazynu „Vice”. Klub i wydawnictwo wspólnymi siłami przygotowują serię ubrań, które będą dostępne w sklepach takich jak Le Ballon. „Vice” tworzy również materiały zza klubowych kulis. Równocześnie niepowtarzalny klimat postanowił udokumentować francuski Canal+, który właśnie wypuścił pierwszy odcinek serii „La Bande à Bauer”.

W jednym z programów telewizyjnych Bellion powiedział, że PSG jest blockbusterem, a Red Star filmem autorskim: – Mamy własne oblicze, z którym możemy wrócić do Ligue 1 i zagrać derby.

Jednak nic za wszelką cenę. Priorytetem jest zachowaniu tożsamości klubu. Kibicom zależy, by nie naruszyć podstawowych wartości: tradycji i zakotwiczenia w Saint-Ouen. Bellion to rozumie. Nie ma do dyspozycji wielkiego budżetu, ale nadrabia poczuciem misji. Stara się dotrzeć do młodych. Organizuje warsztaty, na których dzieciaki uczą się street artu, fotografii, czy pisania. Na trybuny chce przyciągnąć cały przekrój społeczeństwa: – Tworzymy warunki, dzięki którym piątkowy wieczór na stadionie może być przyjemny również dla osób, które do tej pory niespecjalnie interesowały się futbolem. Przyjdą i przekonają się, że na stadionie jest fajna atmosfera, czy dobre jedzenie z food trucków. Miło spędzą czas, docenią jakość i wrócą. A kiedyś być może zasiądą na trybunie najbardziej zagorzałych fanów.

redstar005 

Zakręt

W Saint-Ouen oczywiście można doszukać się wątków polskich, jak noworoczny mecz z Cracovią w 1923 roku (5:2 dla Red Star), czy Zbigniew Gut, złoty medalista z Monachium, kończący tam karierę. Są znani wychowankowie, jak Abou Diaby i Moussa Sissoko (Alex Song wychowywał się nawet w pokoju z widokiem na Stade Bauer, ale prędko ściągnęła go Bastia). Większe znaczenie mają jednak dwie naklejki na szybie stadionowego kibla.

redstar006

St. Pauli i Antifa. Jeśli dołożymy do tego fakt, że kibicem Red Star jest socjalista François Hollande, to łatwo można wydedukować, że poglądy fanów „Czerwonej Gwiazdy” bardziej pokrywają się z nazwą klubu, niż z zielenią koszulek.

W departamencie Sekwana-Saint-Denis szeroko pojęta lewica radzi sobie o wiele lepiej, niż gdziekolwiek indziej. Red Star od samego początku dobrze wkomponowywał się w tamtejszy klimat. Ojciec Julesa Rimeta był właścicielem sklepu i nie lubił podziałów społecznych. Lewicowe wartości przelał na syna, syn na klub. A tradycja, wiadomo, rzecz święta.

Martin i Ahmed nie znają jednak pojęcia „lewak”. W wyborach prezydenckich pierwszy głosował na Emmanuela Macrona, drugi na nikogo.

Na trybunach nie gadamy o Che Guevarze, nie ubieramy się w tęczowe koszulki. Jest pełna swoboda – wyjaśnia Martin. – Mogę głosować na Marcrona, ktoś inny na komunistę Mélenchona, albo nie mieć żadnych poglądów, a potem i tak będziemy razem śpiewać o naszej drużynie.

redstar007

Dla Nicolasa polityka jest równie ważna jak Liga Mistrzów: – W dupie mam, kto rządzi. Byle mi się za bardzo nie wtrącał w życie.

Podobnie, jak Nicolas o polityce, mer Saint-Ouen myśli o klubach. William Delannoy uważa, że piłka nożna to zabawa dla bogatych chłopców i nie zamierza finansować przebudowy stadionu z pieniędzy publicznych. Plany i projekty istnieją od dawna – problem w tym, że dogadywane z byłym już merem.

Red Star potrzebuje stadionu, jeśli chce stabilizacji. Na Stade Bauer wrócił właśnie po dwóch latach. W Ligue 2, z powodu wymogów licencyjnych, wszystkie mecze rozgrywał na wyjeździe. W pierwszym sezonie rolę gospodarza pełnił w Beauvais, 80 kilometrów od Paryża, w drugim grał na Stade Jean Bouin, zlokalizowanym… 17 metrów od Parku Książąt. Na trybunach zawisł transparent: „Red Star to Bauer”.

Martin: – Większość moich kolegów ucieszyła się ze spadku. Ja też. Lepsza trzecia liga, ale mecze w domu.

Chwila

Jednak kiedyś Stade Bauer rozsypie się do końca. Pewnie prędzej niż później. Wtedy zapach rdzy i przysłaniająca pole karne konstrukcja dachu zamienią się we wspomnienie, a na innym stadionie trzeba będzie grać bez względu na ligę i licencje. Lub wybudować nowy, jeśli pieniądze spadną z nieba albo uda się zakręcić przy organizacji Igrzysk Olimpijskich 2024.

redstar008

Na mapie Europy Paryż jest jedną z niewielu stolic bez derbów na najwyższym szczeblu rozgrywek. Panowie podpisywani „specjalista ds. marketingu” zgodnie twierdzą, że w wartym mszy mieście jest przestrzeń dla jeszcze jednego poważnego klubu. Jako najpoważniejszego kandydata równie jednomyślnie wskazują Red Star (mimo że wyżej, bo w Ligue 2, gra aktualnie Paris FC). O tym, że mają podstawy, dowodzi choćby mecz 1/32 finału Pucharu Francji rozegrany w 2012 roku na Stade de France. Red Star – wówczas, jak dziś, trzecioligowy – podejmował Olympique Marsylia, a na trybunach zasiadło ponad 50 tysięcy ludzi.

Teraz jest jednak jesień 2017 roku i większość kibiców Red Star nie myśli o tym, co będzie, gdy Stade Bauer rozsypie się do końca. Żyją z weekendu na weekend. Martin daje mi na pamiątkę bilet (miałem jedynie wydrukowaną w domu kartkę z kodem), a Nicolas zapewnia, że nie interesuje go niedzielne starcie PSG z Lyonem.

– Jest ci wstyd, że kiedyś byłeś kibicem PSG?

– Nie wiem, czy wstyd. Wiem, że nie założyłby już ich barw, na pewno nie teraz. O, widzisz, powiedziałem ICH. Teraz PSG to „oni”, a Red Star „my”. Ale nie jest tak, że znienawidziłem PSG. Gdy odejdą szejkowie, może znowu będę trzymał kciuki za tę drużynę. I za Red Star.

Sobotni wieczór Martin i Nicolas spędzą w barze naprzeciwko stadionu. Zupełnie nie przeszkadza im, że Red Star nie zdołał wygrać z Laval.

Ahmed do baru nie idzie: – Nie wiem, co będzie z nami, gdy przyjedziesz za kilka lat, ale jestem przekonany, że Katarczykom znudzi się zabawka albo skończy ropa i blask PSG zgaśnie.

Ahmed jeszcze raz zachęca mnie do wizyty na bazarze, ale grzecznie odmawiam. Może następnym razem.

PAWEŁ MARSZAŁKOWSKI

Najnowsze

Komentarze

151 komentarzy

Loading...