Są mecze w niższych ligach polskich, o których się filozofom nie śniło. Takiej dramaturgii jak w starciu Pomorzanki Sejny z Sokołem Sokółka nie zaplanowałby ani Christopher Nolan, ani Martin Scorsese.
Sytuacja rzadka, ale zdarzająca się na boiskach B klasy: zaczynasz mecz w osłabieniu godnym niezłej bijatyki. Problem polega na tym, że mówimy o okręgówce. Okręgówce – z całym szacunkiem – podlaskiej, czyli nie mającej pod sobą nie wiadomo ilu lig, pewnie słabszej niż ten sam poziom w związku krakowskim niż śląskim, ale jednak.
Stadion w Sejnach. Zdjęcie z innego meczu, ale chcieliśmy wam pokazać arenę tych poruszających wydarzeń
Pomorzanka przed tą kolejką miała 7 punktów, Sokół 10. Rozpoczęcie meczu w ósemkę z Sokołem może nie zrobiłoby wrażenia na Jagiellonii Białystok, ale na Pomorzance musiało. Trzech zawodników przez czterdzieści minut przyglądało się kolegom z ławki – zapomnieli karty badań lekarskich. Gdy je przywieziono, Sokół prowadził już 3:0. Spóźnialscy weszli na boisko w momencie, gdy w zasadzie było pozamiatane.
Ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy padła bramka na 1:3 autorstwa Adriana Łejmela. W drugiej połowie zaczął się thriller. Gol kontaktowy Jakuba Kowalewskiego. Czerwona kartka dla gracza Sokoła w 72 minucie, w dodatku za faul w polu karnym. Łejmel strzela na 3:3, Pomorzanka odrobiła stratę, ma rywala na talerzu. Ale tą przewagą cieszy się tylko sześć minut, bo zawodnik gospodarzy Piotr Macianis wyleciał za krytykowanie sędziego. Dreszczowiec kończy się w 88 minucie – strzelcem Robert Dochód, wypracowujący w tym momencie trzypunktowy zysk dla drużyny. Pomorzanka – Sokół 4:3.
Wojciech Milewski, trener Pomorzanki, dla portalu Suwalki24.pl wypowiedział się ze znawstwem godnym rozmówek na transmisjach Ekstraklasy: – Wróciliśmy z dalekiej podróży, albo jeszcze bardziej z piekła do nieba.
Źródło: 90minut
Może strategia gry ósemką zawodników, uśpienie czujności rywali, a potem wprowadzeniem głodnych gry graczy przyjmie się w wielkiej piłce, a nie tylko w podlaskiej okręgówce? Być może Wojciech Milewski przejdzie do historii, a za ładnych kilka lat będzie mógł wreszcie przyznać, że chodziło o przemyślny manewr, a nie przypadek.
Tak czy inaczej gratulujemy przede wszystkim tej ósemce, która – tak tak! – dowiozła do czterdziestej minuty heroiczne 0:3, dając jeszcze szansę na powrót.