Reklama

Czy Argentyna naprawdę może się dziś pożegnać z mistrzostwami?

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2017, 17:54 • 6 min czytania 29 komentarzy

Sporo rzeczy jest oczywistych. Że Argentyna gra poniżej swojego potencjału, że jeden z najlepszych piłkarzy w historii nie może do końca zrealizować swoich ambicji w drużynie narodowej, że karuzela z kolejnym selekcjonerami pędzi w Buenos Aires szybciej niż w Ekstraklasie. Choć wydawało się, że w eliminacjach strefy CONMEBOL Argentyńczycy mogliby wystawić osobno reprezentacje Rosario i Buenos Aires, a i tak każda z nich bez trudu uzyskałaby awans na mistrzostwa świata – dziś Albicelestes grają o wszystko. Porażka w Ekwadorze oznacza dla nich sytuację niemalże bez precedensu – bo w całej historii mundiali tylko raz Argentyńczycy odpadli w eliminacjach i stało się to jeszcze w latach sześćdziesiątych. 

Czy Argentyna naprawdę może się dziś pożegnać z mistrzostwami?

W futbolu, który znamy, w futbolu współczesnym, Argentyna na mundialu jest czymś tak oczywistym jak Maryla Rodowicz w stacjach informacyjnych podczas rozmów o reprezentacji. Zresztą, odkąd rokrocznie wyścig o Złotą Piłkę rozstrzygają miedzy sobą Cristiano Ronaldo i Leo Messi, jeszcze trudniej wyobrazić sobie absencję któregoś z nich w dowolnych rozgrywkach najwyższego szczebla, niezależnie czy mowa o klubowych, czy też reprezentacyjnych turniejach. Tymczasem scenariusz, w którym Leo Messi nie tylko nie powtarza sukcesu Diego Maradony z rodzimą kadrą, ale nawet nie bierze udziału w grze o mistrzostwo świata jest… No właśnie. Tu pojawia się pytanie – na ile realny jest scenariusz, w którym Argentyna rosyjski turniej ogląda w domu?

Samo spojrzenie w tabelę nie wystarczy – tutaj faktycznie całość wygląda dla Argentyńczyków niewesoło, przed ostatnim, dość trudnym wyjazdem do Quito zajmują pozycję, która nie daje im nawet prawa gry w barażu. Ale już bliższe przyjrzenie się sytuacji powinno ukoić nerwy fanów Leo Messiego. Nadal bowiem wszystko w rękach Argentyny, albo wprost – w nogach 30-letniego geniusza.

Realistycznie rzecz ujmując – na tym można zakończyć analizy. Leo Messi to piłkarz, który w kluczowych momentach nie tylko nie zawodzi, ale po prostu wrzuca sobie całą drużynę na plecy i samodzielnie wyprowadza ją z kryzysu. Widzieliśmy to dziesiątki razy w Barcelonie, widzieliśmy wielokrotnie również w meczach Argentyny. Wystarczy, że dzisiaj pokona Ekwador, a Argentyna nie spadnie już poniżej piątego miejsca niezależnie od wyników na innych stadionach. Wówczas co prawda trzeba będzie jeszcze przemęczyć się w barażu, ale jeśli założymy, że Messi jest w stanie w pojedynkę ograć Ekwador, to tym bardziej do wygrania jest dla niego listopadowy dwumecz z Nową Zelandią.

Trzeba też dodać, że w przypadku zwycięstwa Argentyny, bardzo prawdopodobny jest bezpośredni awans – wystarczy że Chile nie wygrają w Brazylii albo w meczu Peru – Kolumbia padnie remis. Biorąc pod uwagę aktualną formę Brazylijczyków, szczególnie pierwszy wariant wydaje się realny – Chilijczycy też są pod nożem, ale… Cóż, nie mają Leo Messiego. A grają z rywalem o wiele trudniejszym niż Ekwador – bo Brazylia u siebie wygrała 7 z 8 meczów eliminacji, nawet przy dość nieudanym początku tej kampanii u siebie grając równo i bez wtop.

Reklama

Można się rozejść? Niekoniecznie. Przede wszystkim z uwagi na fakt, że historia wcale nie przemawia za Argentyną. W sobotę przedstawiliśmy bardzo obszerne wyliczenia dotyczące ich ostatnich meczów w Ekwadorze i Boliwii, czyli dwóch górzystych krajach, w których mecze mają szczególny wymiar. Całość możecie przeczytać W TYM MIEJSCU, ale skupmy się na puencie:

Tylko czy można powiedzieć, że Argentyńczycy to gwarancja sprawienia Ekwadorczykom kłopotów, skoro zdolni byli parę dni temu do bezbramkowego remisu na Bombonerze z Peru, gdy i tak pętla na ich szyi zaciśnięta była naprawdę mocno? Że będą w stanie wygrać w miejscu, w którym oprócz rywala widzialnego, trzeba się też mierzyć z tym niewidzialnym, atakującym od wewnątrz? Że dokonają tego, co nie udało się od szesnastu lat, gdy w ataku biegał Hernan Crespo, a pomocą dowodził „Cholo” Simeone?

Ostatni mecz Argentyńczyków na tej wysokości? Koniec marca, La Paz. Rywalem Boliwia, która nawet u siebie w tym okresie nie zachwycała – przed meczem z Argentyńczykami wygrała tylko dwa z siedmiu spotkań na swoim terenie. Wynik z osłabioną wówczas brakiem Messiego reprezentacją? 2:0. Zwycięstwo przedłużające do ponad 12 lat serię bez zwycięstwa w Boliwii.

Nie brzmi dostatecznie przerażająco? No to podsumujmy wycieczki do obu górzystych państw. W XXI wieku Argentyna wygrywała eliminacyjne wyprawy dwa razy – w 2001 roku z Ekwadorem i w 2005 z Boliwią.

Dwa wygrane mecze przez prawie 20 lat! Bilans meczów na wysokościach w wykonaniu Argentyńczyków jest po prostu żałosny, bo trzeba przecież przy tym pamiętać, że ani w Boliwii, ani w Ekwadorze nie rodzą się od lat żadni piłkarscy gladiatorzy. I nawet jeśli Boliwijczyków czy Ekwadorczyków bez trudu gonią Brazylijczycy czy Kolumbijczycy – dla Argentyny góry pozostają niezdobyte.

W tym momencie zaczyna się więc zabawa. Co stanie się w przypadku, gdy Argentyna zremisuje?

Reklama

– Chilijczykom wystarczy remis w Brazylii, by ich przeskoczyć, a i jednobramkowa porażka powinna być okej (mają lepszą różnicę bramek plus dziesięć strzelonych goli więcej)
– remis bądź jednobramkowe zwycięstwo Peru w meczu Peru – Kolumbia pozwala obu ekipom znaleźć się nad Argentyńczykami (Peru ma taką samą różnicę bramek, ale dziesięć goli więcej; Kolumbia przy swojej jednobramkowej porażce też awansuje, o ile w meczu Argentyńczyków padnie remis niższy niż 4:4). Ważny niuans – nie musi to oznaczać awansu, bo i Peru, i Kolumbię może przeskoczyć także Paragwaj.
– Argentynę również może wyprzedzić jeszcze Paragwaj, wystarczy mu zwycięstwo nad Wenezuelą (która dotychczas wygrała 1 z 17 meczów a na wszystkich 8 wyjazdach ugrała całe 2 punkty)

Innymi słowy – Argentyna w przypadku remisu ogląda plecy nie tylko Brazylii i Urugwaju, ale też Paragwaju (bardzo prawdopodobne), którejś z drużyn Peru-Kolumbia (pewne) oraz Chile (bardzo prawdopodobne). W prostej linii oznacza to odpadnięcie z dalszej gry. Co musi się stać, by remis dał im awans?

– Peru pokonuje Kolumbię przynajmniej dwoma golami, Paragwaj nie wygrywa z Wenezuelą oraz Brazylia wygrywa z Chile przynajminiej dwoma golami (mało prawdopodobne)
– Kolumbia wygrywa z Peru, Paragwaj nie wygrywa z Wenezuelą i Brazylia wygrywa z Chile przynajmniej dwoma golami (również mało prawdopodobne)

Co musi się stać, by remis dał im baraż?

– Peru przegrywa z Kolumbią przynajmniej dwoma golami i Brazylia pokonuje Chile taką samą różnicą bramek
– Peru remisuje z Kolumbią, Brazylia pokonuje Chile dwoma golami i Wenezuela nie przegrywa z Paragwajem
– Kolumbia przegrywa z Peru, Brazylia pokonuje Chile dwoma golami i Wenezuela nie przegrywa z Paragwajem

Generalnie wszystko to brzmi dość absurdalnie i nie wykluczamy, że są jeszcze jakieś kosmiczne scenariusze, w których Argentyna remisuje 5:5, Kolumbia przegrywa 0:8 i w efekcie psim swędem Łysy Messi jedzie do Moskwy.

To zaś sprowadza się do jednego – Argentyna musi wygrać. Każdy inny wynik będzie traktowany jako ich porażka, bo chyba nikt nie wyobraża sobie tak wielkich piłkarzy siedzących przed kalkulatorami i dodających gole strzelone w meczu Paragwaj – Wenezuela. Ucieczka do matematyki to dla takiego zespołu kompromitacja i w Argentynie wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Dlatego na okładce Ole zamiast wyliczeń znajduje się zdjęcie Leo Messiego z prostym komunikatem: niech wygra najlepszy.

Portada de Olé (Argentina)

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

29 komentarzy

Loading...