Reklama

Nadszedł czas radości! Witaj, Rosjo!

redakcja

Autor:redakcja

09 października 2017, 09:20 • 11 min czytania 34 komentarzy

Reprezentacja Polski wracająca na mundial po dwunastu latach przerwy niepodzielnie króluje dziś w prasie.

Nadszedł czas radości! Witaj, Rosjo!

FAKT

Do Rosji po złoto! Przy składaniu okładki „Faktu” emocje zdecydowanie zagrały dużą rolę.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.23.27

Mamy to!

Reklama

– Nasze marzenia się spełniają. Druga impreza z rzędu z tym samym trenerem, jestem dumny, że mogę reprezentować tę drużynę – kipiał ze szczęścia strzelec gola Kamil Grosicki (29 l.).

Dwa październikowe spotkania el. MŚ były najważniejszymi występami kadry w tym roku. To w nich decydował się awans na mundial. Porażka 0:4 z Danią wywołała obawy, ale piłkarze nie zostawili żadnych wątpliwości, kto rządzi w grupie E. To był inny awans niż ten wywalczony dwa lata temu, gdy w ostatnim grupowym meczu z Irlandią (2:1) biliśmy się do ostatniego gwizdka sędziego. Mecze z Armenią (6:1) i Czarnogórą (4:2) piłkarze Adama Nawałki (60 l.) przekształcili w konfrontacje łatwe Na Stadionie Narodowym, podobnie jak w Eyrwanie, szybko ustawili sobie rywala i długo kontrolowali przebieg meczu, sprawiając, że tylko przez moment można było drżeć o bezpośredni awans.

Gazeta wymienia też najważniejsze, najbardziej pamiętne momenty eliminacji:

1. Grosik i Lewy robią show
2. Blisko lanie w Kazachstanie
3. Odjazd na półmetku
4. Lewy ratuje skórę
5. Zimny prysznic w Danii

Lewandowski wczoraj bronił barw narodowych, dziś broni licencjatu.

To jest dopiero gość. Wczoraj Robert Lewandowski (29 l.) awansował z reprezentacją Polski do mistrzostw świata, a dziś broni licencjatu na Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie, gdzie studiuje wychowanie fizyczne o specjalizacji trenersko-menedżerskiej. Napastnik nie mógł porządnie poświętować sukcesu wywalczonego na boisku, bo rano trzeba było stanąć przed komisją egzaminacyjną.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.23.38

Talent o polskich korzeniach – Dominik Wydra z Erzgebirge Aue – nie zagra dla biało-czerwonych. Dostał powołanie do reprezentacji Austrii.

Dominik w młodym wieku trafił do Rapidu Wiedeń, dwa lata temu przeniósł się do niemieckiej 2. Bundesligi. W Niemczech coraz częściej zaczął grać w środku obrony zamiast jako defensywny pomocnik. Był kapitanem młodzieżowej reprezentacji Austrii, która przegrała baraże o awans do tegorocznych ME w Polsce.

Wydra od pięciu lat powtarzał, że chciałby występować w polskich barwach.

– Gdybym miał możliwość wyboru, wolałbym grać dla Polski. Odwiedzę ambasadę w Wiedniu i postaram się zająć tą sprawą – mówił Faktowi w grudniu.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.23.47

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.33.33

Wyborcza pyta: czyja jest ta reprezentacja? Bardziej Nawałki, czy może bardziej Lewandowskiego?

Roberta Góralczyka na ławce nie ma, on obserwuje mecz z trybun – czyli z innej perspektywy niż ławka – tuż przed przerwą zbiega do szatni. Trener bramkarzy Jarosław Tkocz tuż przed zmianą przypomina zawodnikom schematy rozegrania stałych fragmentów gry. W czasie spotkania ręce pełne roboty ma nawet kucharz kadry Tomasz Leśniak, który przygotowuje wanny z lodem, by piłkarze od razu po wejściu do szatni mogli się zregenerować.

Perfekcyjna organizacja mogłaby jednak nie wystarczyć, gdyby nie Lewandowski. Kapitan strzelał gole w dziewięciu z 10 meczów eliminacji, w sumie trafił 16 razy (…).

Lewandowski miał też olbrzymi wpływ na szatnię. Dla kolegów jest punktem odniesienia, kimś, na kim warto się wzorować i kogo warto słuchać. Kamil Grosicki kilka dni temu opowiadał, że przed meczem w Erywaniu kapitan zabrał go na kawę, by „porozmawiać o współpracy”. I skrzydłowy Hull strzelił w Armenii gola oraz miał dwie asysty przy bramkach kapitana. – Jestem dumny z tego, że mogę podawać takiemu piłkarzowi – mówił Grosicki.

Wojciech Kuczok w swoim felietonie pisze o… pragnieniu dla naszej kadry baraży. My tam wolimy bezpośredni awans, ale może jesteśmy dziwni?

Owóż, im bliżej meczu, tym bardziej rozpatrywanie matematycznych szans na odpadnięcie stało się moją obsesją, ba, zrozumiałem, że tego pragnę, bo w takim wyniku czaiła się pociągająca dramaturgia – jeszcze by nam przyszło w tym roku zagrać o najwyższą stawkę, i to może nawet z rywalem klasy Włochów lub Chorwatów! Zamiast czekać do czerwca na mistrzowskie emocje, gryźlibyśmy paznokcie już teraz, lada tydzień wzięlibyśmy udział w pilotowym odcinku mundialu! Poza tym, im później więc awansujemy, tym lepiej dla nas, myślałem sobie przed meczem. Zawsze odpadaliśmy albo awansowaliśmy od razu i może na tym polegało nasze nieszczęście. Zbyt wczesny awans implikował zbyt długie fetowanie.

I już wiedziałem, że dla dobra reprezentacji narodowej będę kibicował przeciwko niej.Tak, żeby ten nasz drugi hymn państwowy nie rozległ się już w trzydziestej minucie – jak w Erywaniu, gdzie nieznana światu nacja „Armeńców” na przemian podejrzanymi „Armeńczykami” w imieniu Ormian przyjęła od nas takie baty, że już po dwóch kwadransach było pozamiatane. Bo co to za przyjemność oglądać mecz, który jest od początku rozstrzygnięty?

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.33.44

Stadion Narodowy prawdziwie narodowy. Więcej – oddaje temu słowu szlachetne brzmienie wobec nadużywania tego terminu w przepychankach politycznych.

Dopiero Adam Nawałka uczynił warszawski stadion nietykalnym. Odkąd wziął władzę nad reprezentacją, piłkarze pozwolili sobie tu na pojedyncze, drobniuteńkie zakłócenie w grze o punkty – remis ze Szkocją w poprzednich eliminacjach, pozbawiony jednak jakichkolwiek nieprzyjemnych następstw. Wszystkie pozostałe spotkania wygrali. 2:0, 4:0, 8:1, 2:1, 3:2, 2:1, 3:1, 3:0, 4:2. Strzelają tu mnóstwo goli (przeciętnie 3,3 na mecz!), dają wyłącznie widowiska efektowne lub szarpiące za emocje, już dwukrotnie kąpali się w szampanie po awansie do imprezy mistrzowskiej. Są wręcz nieomylni. Przymiotnik „narodowy”, który ostatnio kojarzy się paskudnie – z pseudopatriotyczną tromtadracją, kiczem i tandetą, zaściankowością – dzięki stadionowi odzyskuje szlachetne brzmienie.

I nawet najbardziej zaciekle plemienni fani nie mają powodu, by na cokolwiek narzekać. Jak poprzedni selekcjonerzy wywoływali kontrowersje, błagając o pomoc piłkarzy przyszywanych – Olisadebe (wyszkolony w Nigerii), Rogera (Brazylia), Obraniaka (Francja), Acquafrescę (Włochy, nie udało się) etc. – tak teraz zwyciężamy niemal wyłącznie własnymi siłami, Thiago Cionek przydaje się co najwyżej jako opcja zapasowa.

Niecodzienne zwycięstwo z Czarnogórą. Pierwszy raz w tych eliminacjach po nieco ponad kwadransie mieliśmy tak opanowaną sytuację.

Po wyjściu na boisko wciąż było niecodziennie. Najpierw trafił Krzysztof Mączyński, dla którego była to pierwsza bramka w reprezentacji od trzech lat (wówczas pokonał szkockiego bramkarza), po chwili podwyższył Kamil Grosicki. Podawał mu Lewandowski, dla którego była to pierwsza asysta w tych eliminacjach. No i jeszcze: Był to pierwszy mecz w drodze do Rosji, w którym Polska prowadziła po 16 minutach dwoma bramkami. Sytuacja była tak opanowana, że już w przerwie Nawałka ściągnął z boiska Piszczka, którego uważa za piłkarza absolutnie niezbędnego w tej drużynie. Naprawdę, oglądaliśmy w Warszawie epizod wyjęty z jakiejś zupełnie innej opowieści. Gdyby całe eliminacje wyglądały jak niedzielny mecz, Polska każde spotkanie wygrywałaby czterema golami, a awans świętowałaby już w czerwcu.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.33.52

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.44.21

Kamil Grabara mówi „SE”, że przeprowadzka w młodym wieku do Anglii była krokiem milowym.

W Liverpoolu jesteś postrzegany jako nowy Jerzy Dudek?
Nie spotkałem się z porównywaniem tak na serio do Jerzego Dudka. Może dlatego, że z czasów, kiedy on grał na Anfield, w drużynie nikogo już nie ma. Natomiast zdarza się, że w żartach osoby pracujące w klubie zwracają się do mnie „Jerzy”.

Co ci dało 1,5 roku w Anglii?
To dla mnie krok milowy do przodu. Gdybym zagrał w pierwszym Liverpoolu, powiedziałbym nawet, że to coś więcej. Na razie dostaję szanse w sparingach. Muszę robić to, co do tej pory – zasuwać na treningach. Najgorszy argument, jaki słyszałem, to „jesteś młody i masz czas”. Właśnie że tego czasu nie mam za dużo. Zaraz będzie dwójka z przodu, potem trójka i zleci.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.44.37

Mimo euforii po awansie, Lewandowski rzeczowo analizuje błędy. I mówi, że w Rosji musimy grać znacznie lepiej.

Co jest do poprawy?
Dużo i to było widać gołym okiem. Ustawianie się bez piłki, atakowanie rywala. Graliśmy do pomocników, ale piłka nie docierała do napastników. A jak nie ma podań do zawodników ofensywnych, to ciężko stwarzać sytuacje. Ten mecz nie był w naszym wykonaniu nawet dobry.

Mimo zwycięstwa dość ostro wytykasz drużynie błędy…
Ale dlaczego mam mówić, że jest świetnie, jak jest inaczej? Świetnie by było, jakbyśmy wygrali 4:0. Dużo pracy przed nami. Nie ma co ukrywać, że na mistrzostwach świata takie błędy będą wykorzystywane. Nie wiem, czemu nie potrafimy się skoncentrować, dlaczego myślimy, że jest już po ptakach i wszystko pójdzie łatwo. Kosztowało nas to dużo stresu.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.44.46

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dziś w „PS” – jak można się domyślić – sporo czytania o kadrze Nawałki. Już z zewnątrz widać, że wydanie szczególne, bo okładka – dwuczęściowa. Przód i tył gazety składają się w jedno zdjęcie. Przód wygląda tak:

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.48.34

Tył tak:

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.48.43

Oceny za Czarnogórę – najlepsi Grosicki i Lewandowski, najsłabsi (ale wciąż z 6): Szczęsny, Glik, Krychowiak, Bereszyński i Rybus.

KAMIL GLIK – 6
W pierwszej połowie obrońcy Monaco zdarzył się poważny kiks. Nie trafił w piłkę, która przeleciała mu pod stopą. Zrobiło się niebezpiecznie. Niedługo później dał się minąć na prawym skrzydle przy asekuracji Piszczka, ale na szczęście znowu obyło się bez konsekwencji. To było kilka indywidualnych pomyłek, potem grał na równym poziomie – twardo i nieustępliwie. Za stracone bramki ponosi winę gra defensywna całego zespołu.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK – 6
Początek miał nieco nerwowy, dwa razy stracił piłkę, nie był aż tak skuteczny w odbiorze, ale z każdą minutą prezentował się coraz lepiej. Rozkręcał się, wbiegał między obrońców, grał bezpiecznie, krótkimi podaniami, ale od czasu do czasu imponował dalekim, precyzyjnym przerzutem. Generalnie panował nad środkiem pola i zbierał większość tzw. drugich piłek. Pod koniec mógł nieco uspokoić grę naszego zespołu.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.01

Nawałka i jego twarda ręka szeryfa. Czyli – felieton Łukasza Olkowicza po finiszu eliminacji.

W eliminacjach niespokojne momenty były dwa. Pierwszy, gdy część zawodników nie zdążyła jeszcze wrócić z chmur po udanym występie na EURO we Francji, a sygnałem ostrzegawczym był już pierwszy mecz z Kazachstanem, a dokładnie jego druga połowa, gdy ukształtowana – wydawało się drużyna – szokowała bezradnością. Przesilenie nastąpiło miesiąc później, ale nie na boisku, bo przecież sześć punktów zdobyte z Danią i Armenią mogło nadal pozwolić udawać, że nic się dzieje. Ale mleko, a raczej whisky się wylało, gdy kilku kadrowiczów przesadziło ze zbyt hucznym świętowaniem wygranej nad Duńczykami. Nawałka stanął przed największym problemem, od kiedy został selekcjonerem i wszyscy zastanawiali się, jak zareaguje. To już nie były lokalne problemy, często absurdalne, z jakimi musiał mierzyć się w klubach (jak w GKS Katowice, gdy trzech jego piłkarzy zagrało bez zgody klubu w lidze halowej i musiał rozstrzygnąć, co z nimi zrobić. Był surowym katem, wszystkich trzech pozbył się z klubu). Teraz problemy były o wiele większe, poważniejsze, a na niego patrzył cały kraj. 

Wyszedł z tego najlepiej, jak mógł, pokazując twardą rękę szeryfa, a przy okazji zjednując sobie piłkarzy. W okresie, gdy sąd po jego przewodnictwem obradował nad wysokością karą dla podpadniętych, między reprezentantami była gorąca linia. Ci z największymi przewinami obawiali się, czy nie skończy się to dla nich publicznym napiętnowaniem i wyrzuceniem z kadry, nawet czasowym. Przetrwali, ale selekcjoner miał ich po swojej stronie, bo przecież kilka głów mogło spaść, ale okazał się łaskawy. Brudy wyprał we własnym gronie, w sali, z której specjalnie kazał zabrać krzesła, żeby podpadnięci nie mogli usiąść, gdy ich sztorcował.

Kamil Grosicki o wczorajszej, nerwowej końcówce meczu z Czarnogórą, gdy z 2:0 zrobiło się nagle 2:2.

Polska jedzie na mistrzostwa świata, ale w pewnym momencie, kiedy Czarnogóra wyrównała, zrobiło się nerwowo.
Zrobiło, zrobiło. Zaczęliśmy świetnie, w pierwszej połowie zdominowaliśmy rywali, mieliśmy mecz pod kontrolą, wszystko się poukładało. W drugiej połowie chyba uśpiła nas ta spokojna gra, wkradła się nerwówka. Przy stanie 2:2 spojrzałem na zegar i pomyślałem: „Jeszcze dziesięć minut”. Ale wtedy pokazaliśmy siłę, nie postawiliśmy autobusu przed polem karnym, nie wybijaliśmy piłki, tylko zadaliśmy dwa ciosy.

Myślami byliście w hotelu?
Do przerwy było 2:0 i myśleliśmy, że musiałaby się wydarzyć katastrofa, byśmy nie awansowali. A jednak. Wystarczyło pięć minut, zrobił się smród. Na szczęście mamy kapitana, który sam założył pressing, odzyskał piłkę i wypracował gola. Robert jest niezwykły, zasłużył na 16. gola i tytuł najskuteczniejszego zawodnika eliminacji. Pracuje przede wszystkim dla zespołu, statystyki indywidualne są na dalszym miejscu.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.08

Na następnych kilku stronach kolejno:

Oni dali nam awans, czyli przedstawienie wszystkich ludzi Nawałki

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.12

– Bardzo zgrabna infografika ze statystykami eliminacji

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.19

– Przypomnienie wszystkich starć wiodących do Rosji

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.31

Dziwna zmiana u Chorwatów. Selekcjoner zastąpiony przed ostatnim meczem eliminacji.

Władze chorwackiego związku przekonują, że nie popełniły błędu. – Straciliśmy 10 punktów. Musieliśmy zadziałać. Członkowie zarządu podjęli tę decyzję jednomyślnie – tłumaczył Šuker.  W praktyce wybór został dokonany po całonocnej dyskusji. Prezes Rijeki Damir Mišković optował za kandydaturą Matjaža Keka, który od czterech lat z powodzeniem prowadzi ten zespół (w zeszłym sezonie wywalczył z nim mistrzostwo, przełamując dominację Dinama Zagrzeb). Za nominacją Dalicia miał jednak stać wszechmocny w tym kraju nieformalny szef Dinama Zdravko Mamić.

Oprócz tego:

– Holandia nad przepaścią
– Nigeria, Kostaryka i Egipt awansowały na mundial
– Słowacy czekają na komplet rozstrzygnięć, by wiedzieć, czy grają w barażach

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.37

Dalej – wywiad z Piotrem Zielińskim. M.in. o uwierającym określeniu „lider”.

Zacznijmy od tego najbardziej nielubianego pytania.
Kiedy będziesz liderem kadry?

Słowo lider zdążyło panu obrzydnąć?
Nie lubię tego pytania, bo nie ma jednego lidera na boisku. Nikt sam meczu nie wygra, musi ich być więcej.

(…)

Jaki był dla pana najtrudniejszy moment w karierze?
W Udinese po sezonie, gdy trener w prowadził mnie do pierwszego zespołu. Na osiem ostatnich meczów, wszystkich wygranych, zagrałem w czterech. Zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy, pojawiły się głosy, że znaleźli nowego Di Natale, nowego Sancheza. A w kolejnym sezonie prawie nie grałem. Zero meczów w pierwszym składzie, wszystkie z ławki. W sumie 10 spotkań, ale zebrało się niewiele ponad 120 minut. Trudny moment. Jeździłem na Primaverę, strzelałem gole, ale w pierwszym zespole trener bał się na mnie postawić. Jednak poradziłem sobie, pomogło wypożyczenie do Empoli.

Najlepsza decyzja?
Jedna z wielu. Ale tam też nie byłem pierwszym wyborem trenera Sarriego. Na początku głównie wchodziłem z ławki, ale już w końcówce sezonu grałem częściej. W następnym przyszedł Marco Giampaolo i zdecydowanie na mnie postawił. W Empoli czułem się świetnie, to rodzinny klub. Wszyscy polubiliśmy Riccardo, naszego magazyniera. Dla niego Empoli to całe życie. Chodzi ciągle w klubowym stroju. Nie ma domu, mieszka w hotelu opłacanym przez klub. Razem z innymi piłkarzami zabieraliśmy go na obiady, kolacje. Teraz w Napoli jest spora kolonia piłkarzy z Empoli i świetnie go wspominamy. Żal było stamtąd odchodzić, ale wiedziałem, że po dobrym sezonie zgłoszą się większe kluby i będę musiał odejść.

Zrzut ekranu 2017-10-09 o 08.49.41

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...