Reklama

Jak dobrze, że ten dzień już się kończy…

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2017, 23:21 • 2 min czytania 19 komentarzy

Nie znają słowa „litość” piłkarze ekstraklasy. I w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie oszczędzali siebie nawzajem, ale oni postanowili poznęcać się nad nami i nad biednymi ludźmi, którzy zdecydowali się spędzić z nimi swój czas. Jezu, za jakie grzechy… Po kilku słabych spotkaniach obejrzeliśmy – a jak – kolejną mizerię. Jak czuliśmy się, śledząc mecz Wisły z Jagiellonią? Wyobraźcie sobie, że po całym dniu niewdzięcznej tyrki wkraczacie na teren wojny domowej – wieczór z partnerką wcale nie jest łatwiejszy niż ciężary z szefem. Chcemy już tylko zobaczyć linie mety i ją przekroczyć ostatkiem sił. 

Jak dobrze, że ten dzień już się kończy…

Ten mecz był jak dawno wygazowane piwo. No i bezalkoholowe. W smaku tak dziwne, że nie ma wątpliwości – to był nieudany eksperyment piwowara. Fuj.

Choć w pierwszej połowie Wisła Kraków grała naprawdę znośnie, oczywiście jeśli przypomnimy sobie kilka ostatnich meczów ekipy Kiko Ramireza. Jednak by wyjść na prowadzenie zabrakło jednej, ale zajebiście ważnej rzeczy, na którą na początku tego sezonu nie można było narzekać – skuteczności Carlitosa. Już w 6. minucie Hiszpan wyszedł sam na sam z Pawełkiem. Ni to strzał, ni to podanie, a Brożek nie zdołał wepchnąć piłki do siatki. Później Carlitos próbował jeszcze kilkukrotnie. Najbliżej było po niepewnej interwencji nowego bramkarza Jagi, który jednak naprawił swój błąd i instynktownie odbił uderzenie snajpera Wisły. O reszccie uderzeń Carlitosa chyba nie ma sensu wspominać. Nawet on był dziś przeciwko nam.

Zawodnikiem meczu wybraliśmy wspomnianego Pawełka. Jego powrót do ekstraklasy (no i powrót do Krakowa) to było pewne wydarzenie i jeśli chcemy znaleźć w tym spotkaniu jakiś pozytyw, to wzrok kierujemy właśnie na byłego golkipera Śląska. Poza wspomnianą wpadką, bardzo dobry występ. Dość pewnie grał nogami, radził sobie z uderzeniami przeciwników. Również z tym Lloncha, w drugiej połowie była to bodaj najgroźniejsza akcja Wisły.

Przejdźmy może do ofensywnych poczynań Jagiellonii…

Reklama

Dobra, coś znaleźliśmy! A nawet dwie sytuacje. Piłkę meczową miał na nodze Karol Świderski – Frankowski oddał w sumie niegroźny strzał, ale Buchalik wypuścił futbolówkę pod nogi zawodnika Jagiellonii, który pieprznął jednak obok słupka. Idealna puenta tego meczu. Druga akcja była kolejnym przejawem niskiego poziomu, choć tym razem nie popisał się sędzia. Pogubił się Tomasz Kwiatkowski, gdy najpierw gwizdnął rękę Arsenicia, której najprawdopodobniej nie było. Jaga miała rzut wolny, po dośrodkowaniu w polu karnym przez Sadloka powalony został Runje. Arbiter pokręcił się po boisku, później skorzystał z pomocy VAR-u, ale karnego nie gwizdnął. Całość trwała bardzo długo. Słaba to promocja nowej technologii…

0:0. Tyle. Nie ma czym o gadać. Dobranoc!

[event_results 366135]

Reklama

Najnowsze

Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo
1 liga

Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu

Bartosz Lodko
4
Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu
Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
0
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Komentarze

19 komentarzy

Loading...