Reklama

Za dużo nonszalancji, za mało dokładności. Real znów traci punkty

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2017, 15:49 • 3 min czytania 11 komentarzy

Wielu obwieściło już Real Madryt mistrzem Hiszpanii sezonu 2017/2018. Tymczasem zespół Zidane’a w trzech kolejkach już dwukrotnie stracił punkty. O ile na brak zwycięstwa z mocną Valencią można było machnąć ręką, o tyle z ekipą pokroju Levante kibice oczekiwali kilku bramek i łatwej, ładnej wygranej. A było jedynie 90 minut walenia głową w ścianę.

Za dużo nonszalancji, za mało dokładności. Real znów traci punkty

Dzisiejszym spotkaniem Real rozpoczął maraton siedmiu meczów w 23 dni. Dlatego też szansę dostało kilku rezerwowych – Casilla, Hernandez, Llorente i Vazquez. Jednak wiele to zmienić nie powinno, spodziewaliśmy się meczu do jednej bramki i faktycznie taki on był, pomijając 12. minutę spotkania. Wtedy z rzutu rożnego wrzucił Lopez, a kryjący na radar Carvajal nie upilnował Iviego, który strzelił gola. Co Dani myślał stojąc bez ruchu w polu karnym – nie wiemy. Wyglądało to, jakby liczył owce przed snem i tak się tym zajął, że nie widział, co dzieje się w otaczającym go świecie. Ogarnął się, jak było już 0:1.

Była to jedyna groźna sytuacja Levante w pierwszej połowie, w drugiej oddech kibiców na Bernabeu też został wstrzymany tylko raz, gdy Kiko Casilla bezsensownie wybiegł przed pole karne do Boatenga, który i tak był kryty przez Nacho. Gdyby Hiszpan nie zablokował piłki, zawodnik z Ghany przelobowałby bramkarza Królewskich.

Ale wracając do bramki i Carvajala… Od tamtej pory walczył za dwóch i szybko wykreował dwie dobre sytuacje. Raz Benzemie, gdy dograł mu piłkę w pole karne, ten ją przyjął, zastawił się i wystawił Asensio, ale jego strzał zablokował Rober. Następnie znalazł się pod bramką i piłka po jego centrostrzale a’la Tomasz Brzyski omal nie przekroczyła linii bramkowej. Realizator transmisji budził w nas wątpliwości, przez kolejne 10 minut pokazując powtórkę w każdym możliwym momencie, ale gola nie było.

Real wymieniał podania na połowie rywali (często niecelne), prowadził grę i tworzył sytuacje, ale nie było komu wykańczać akcji, bo Benzema doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Real został bez napastnika i choć miał sytuacje, to piłka nie chciała wpaść do bramki. Ale doszło do czegoś, czego kibic Realu Madryt wręcz musi się spodziewać. Rzut rożny, wrzutka – a jakże – na Sergio Ramosa i choć on nie pokonał bramkarza, bo Raul Fernandez odbił piłkę po jego strzale (a w zasadzie ona odbiła się od niego), to do pustaka dobił ją Lucas Vazquez.

Reklama

Real potrzebował jeszcze jednego gola, ale grał nonszalancko, akcje tworzył jakby od niechcenia i bez pomysłu, brakowało zaangażowania, co wskazywały chociażby niecelne, często zbyt lekkie podania. Wszystko miało zmienić się po wejściu Isco, ale… to nie był ten dzień.

Isco był dziś sflaczały, plątały mu się nogi, gdy prowadził piłkę, nie potrafił wyczuć odpowiednio, z jaką siłą powinien kopnąć futbolówkę, przez co zagrywał niedokładnie. Jednak pokazał klasę, tworząc absolutnie najlepszą okazję Królewskich. Dośrodkował „na nos” do Garetha Bale’a, a ten wyskoczył nad Postigo i wydawało się, że piłka po prostu odbije się od głowy Walijczyka i wpadnie do bramki. Zabrakło jednak kilkunastu centymetrów. Był to jedyny błysk Isco, bo potem Hiszpan znów grał, jakby biegał z plecakiem wyładowanym cegłami. W jednej z ostatnich akcji meczu, już w doliczonym czasie, podprowadzał piłkę pod pole karne, aż nagle się potknął i wywalił. To był obraz jego dzisiejszej gry. Oraz całego Realu.

Trzy punkty Real mógł zdobyć w 93. minucie, grając już bez Marcelo, który został wyrzucony z boiska za faul bez piłki. Toni Kroos nawinął obrońcę i zakręcił piłkę na dalszy słupek, ale – no właśnie – z naciskiem na „słupek”. Piłka po strzale Niemca trafiła na tę przeszkodę, co było bolesnym zderzeniem także dla Królewskich, którzy zdali sobie sprawę, że nic już dziś nie ugrają.

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

11 komentarzy

Loading...