Reklama

Najgorzej zorganizowany mecz reprezentacyjny od lat

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2017, 17:16 • 5 min czytania 46 komentarzy

Przynajmniej 10 tysięcy osób, które nie zdążyły wejść na stadion przed pierwszym gwizdkiem, w tym wielu Duńczyków. Prawie 7 tysięcy bawiących się na stadionie polskich kibiców. 500 Polaków rozgonionych przez duńską policję. Niespełna 40 zatrzymanych. Kilku ciężko pobitych. Maksymalnie PIĘCIU aresztowanych z jakimikolwiek zarzutami. To liczby, które absolutnie kompromitują organizatorów piątkowego meczu eliminacji Mistrzostw Świata. I wina od początku aż do końca leży niemal wyłącznie po stronie gospodarzy.

Najgorzej zorganizowany mecz reprezentacyjny od lat

– Z tak fatalną organizacją jeszcze się nie spotkaliśmy – mówią jednym głosem kibice, ale i dziennikarze czy działacze, którzy mieli okazję oglądać na własne oczy sytuację w Kopenhadze. Dzisiaj w mediach pojawiają się kolejne materiały punktujące bezpodstawną brutalność policji czy nadużycia ze strony funkcjonariuszy, ale tak naprawdę cały łańcuch tragicznych decyzji rozpoczął się na długo przed meczem. Dlaczego i w jaki sposób Duńczycy doprowadzili do zamieszania? Dlaczego zarzuty ma otrzymać tylko pięciu z 7,5-tysięcznej grupy kibiców z Polski? Dlaczego nie wszyscy mogli obejrzeć mecz? Podjęliśmy próbę wyjaśnienia, gdzie popełniono błędy.

*

– Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, jaki klimat mają mecze z udziałem reprezentacji Polski. Trzeba spojrzeć na mecze w Warszawie, na Stadionie Narodowym, przed którym już od wczesnych godzin porannych trwa zazwyczaj wesoła integracja kibiców przyjezdnych z gospodarzami. Trzeba spojrzeć na mecze Euro 2016, przy okazji których Polacy zbratali się z Irlandczykami z Północy równie mocno, jak wcześniej z ich południowymi sąsiadami w trakcie Euro 2012. To jest niezbędny kontekst – tłumaczy dr Dariusz Łapiński, w PZPN-ie odpowiedzialny m.in. za kontakty z kibicami oraz bezpieczeństwo. – Z Danią byłoby dokładnie tak samo, co zresztą było widać już w czwartek wieczorem na ulicach Kopenhagi, na których grupy kibiców z obu stron świętowały wspólnie nadchodzący mecz. My, jako PZPN, jesteśmy organizatorom meczu potrzebni właśnie dlatego, że wiemy, czego się spodziewać po grupie wyjazdowej. Jak liczna będzie, kto się w niej znajdzie, czy mogą być z nią problemy. W Danii przekonywaliśmy: będzie nas dużo, ale nie przewidujemy problemów z zachowaniem przyjezdnych.

Duńczycy mieli jednak inne zdanie. Największym problemem według nich było zakupienie przez Polaków miejsc na sektorach przygotowanych dla gospodarzy. W złej wierze, niesprawiedliwie, może wręcz podstępnie – przekonywali organizatorzy, płynnie przechodząc do etapu straszenia. Według nich na sektory dla Duńczyków nie mógł wejść nikt, kto kibicował w meczu Polsce. Brzmi dość mgliście? Nie szkodzi. Rozkaz jest rozkaz. Biednym stewardom nie pozostało więc nic innego, jak oceniać sympatie poszczególnych widzów na podstawie własnej intuicji.

Reklama

– Widać było gołym okiem, przy których wejściach stoją osoby posługujące się w pierwszej kolejności zdrowym rozsądkiem, a przy których takie, dla których istotniejsze są zalecenia organizatorów, żeby nie wpuszczać Polaków. Przy tych pierwszych wchodzenie odbywało się płynnie, przy tych drugich były kolejki na kilkaset metrów, przez które wielu kibiców także z Danii nie zdołało wejść na pierwszy gwizdek – relacjonują kibice obecni w Kopengadze. – Nie wiem, czy oceniali po znajomości języka, po ubiorze czy też dokumentach, ale gdy trafili Polaka, rozpoczynało się targowanie. Na większej części stadionu udawało się to dość szybko rozwiązać. Były jednak miejsca, gdzie skończyło się to dużo gorzej.

Sami Duńczycy przyznali, że na obiekcie znalazło się łącznie 7 tysięcy gości, z czego niespełna 2 tysiące w sektorze gości. Czyli 5 tysięcy z większymi bądź mniejszymi komplikacjami, weszło na stadion i w spokoju obejrzała mecz. Komu się nie udało?

Chodzi przede wszystkim o sektor D3, czyli sąsiadujący z sektorem gości. To właśnie tutaj największą część biletów wykupili kibice z Polski i to właśnie tutaj wpuszczanie było najbardziej uciążliwe. Po rozpoczęciu meczu pod sektorem pozostała grupa około 500 kibiców, przede wszystkim sympatyzujących z zespołem gości. – Wtedy podjęto najgorszą możliwą decyzję – żeby rozgonić tych ludzi, czekających na wejście z biletem w dłoni, przy pomocy policji – przyznaje obecny na miejscu działacz PZPN-u.

Wtedy do kompromitacji organizatorów, którzy na własne życzenie spowolnili wejście wielu tysięcy kibiców, wprowadzając w dodatku nerwową atmosferę na całym stadionie, doszła kompromitacja policji. Przykładowy filmik numer 1.

Przykładowy filmik numer 2 (to ten sam kibic, którego zaatakowano, gdy szedł ze swoją partnerką).

Reklama

Trzy…

Takich nagrań jest więcej. Zatrzymanych zaś – około 35. Osób z zarzutami czynnej napaści na funkcjonariusza, które mogłoby choć trochę uzasadnić taką brutalność – zaledwie pięć. Poszkodowanych? Licząc zagazowanych kibiców m.in. z Klubu Kibiców Niepełnosprawnych czy tych przepłoszonych przez policję spod stadionu – kilkuset. Licząc tych, którzy ucierpieli chociażby spóźnieniem na mecz – kilka tysięcy.


Fot. Lwy Północy

– Co ważne – wobec żadnego z kibiców nie podjęto czynności w wyniku jakichś zatargów z Duńczykami czy agresji wykazywanej przeciw kibicom gospodarzy. Wszystkie zatrzymania i zarzuty mają związek jedynie z szarpaninami z policją – podkreślają polscy organizatorzy. Czyli innymi słowy – gdyby Duńczycy od razu wpuścili nie siedem, a siedem i pół tysiąca kibiców, dziś wszyscy spokojnie obejrzeliby mecz z Kazachstanem w swoich domach.

Całą sprawą zainteresowało się między innymi Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ale i duńska policja. Jak podają Sportowe Fakty, tzw. DUP czyli „Niezależny Organ Odwoławczy Policji” podjął działania w celu sprawdzenia, czy interwencja duńskich policjantów nie była przeprowadzona z przekroczeniem uprawnień. Już wiadomo, że kibic Lechii Gdańsk, wobec którego zarzutów początkowo nie potwierdzał żaden materiał filmowy, kopnął jednego z funkcjonariuszy. Nawet to nie usprawiedliwia jednak późniejszego pobicia go, gdy już leżał skuty na chodniku.

Mleko się rozlało. Komuś zabrakło wyobraźni przy decyzji o stwarzaniu problemów polskim nabywcom biletów, ale i później, gdy do akcji ruszyła brutalna policja. Mamy tylko nadzieję, że karę za to poniosą wszyscy winni – nie tylko Polacy atakujący duńskich funkcjonariuszy, ale też policjanci nadużywający siły wobec już obezwładnionych kibiców czy organizatorzy, którzy nieodpowiedzialnymi decyzjami przyczynili się do organizacyjnej klęski pod stadionem w Kopenhadze.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

46 komentarzy

Loading...