Reklama

Przerwa na kadrę jak dostawa tlenu. Komu przyda się ta krótka pauza?

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2017, 20:24 • 8 min czytania 79 komentarzy

Wczoraj po końcowym gwizdku w Warszawie i przymusowych 10 minutach „nadgodzin” piłkarze Ekstraklasy z czystym sumieniem rozeszli się do domów. Kolejne mecze dopiero 8 września, do tego czasu zaś przerwa na reprezentację i przemyślenia związane ze startem sezonu. Przede wszystkim – kilkanaście dni na uporządkowanie kondycji i stanu przygotowań wszystkich 16 zespołów. Ale też kilkanaście dni na uspokojenie nastrojów, na wyciszenie emocji, na przypomnienie sobie czegoś, albo wręcz przeciwnie – na wyrzucenie z pamięci sierpniowych kompromitacji. Dla kogo ta przerwa przychodzi w najlepszym możliwym momencie? Mamy kilku kandydatów.

Przerwa na kadrę jak dostawa tlenu. Komu przyda się ta krótka pauza?

JACEK MAGIERA

Oj, tak, to właśnie trenerowi Legii Warszawa przerwa przychodzi jak dar od Niebios. Spójrzmy bowiem na fakty: Magiera ma zespół, w którym co trzeci piłkarz ma większe lub mniejsze zaległości treningowe, w którym kilku cały czas rozmyśla o potencjalnych kierunkach transferowych, w którym „wspólny cel” jest gdzieś daleko w hierarchii wartości, o czym przebąkuje nawet dyrektor sportowy, Michał Żewłakow. Wczoraj legionistów przez 90 minut „dopingowały” szyderstwa trybun, wytykanie wysokich zarobków, klęski w europejskich pucharach, braku ambicji i zacięcia. Gdzieś w tle toczy się dyskusja o transferach, o ich sensowności, o tym, jak w ogóle z tych klocków poukładać zespół. Co prawda w tabeli Legia jest na podium, do lidera traci zaledwie punkt, ale atmosfera? Gra? Drużyna jako całość? To wszystko jest wciąż jeden wielki plac budowy.

Tu właśnie pojawia się trener, który powoli dociera do ściany. Po pierwsze – największe jego sukcesy stają się coraz bardziej odległe. Po drugie – coraz większą rolę w nich zaczyna się przypisywać Vadisowi, w naturalny sposób obniżając rangę osiągnięć szkoleniowca. Jakkolwiek spojrzeć – Vadis odszedł, Magiera został. Vadis został w Lidze Mistrzów, Magiera z niej odpadł. W takim układzie na miejscu staje się pytanie o pozostałych piłkarzy. Czy rozwinął się Moulin? Czy rozwinął się Hlousek? Jędrzejczyk? Czy ktokolwiek gra lepiej, niż grał kilka miesięcy temu? A jeśli gorzej – bo regres Jędrzejczyka i Pazdana widać gołym okiem – to dlaczego? Niestety dla Legii – większość odpowiedzi na te pytania kręci się wokół szeroko rozumianego klimatu wokół klubu, niekoniecznie wokół samego Magiery. Piwo warzone od roku, od momentu, gdy Prijovicia z Nikoliciem zastępiono Chukwu z Necidem, od momentu, gdy na górze zaczęła się walka na noże między właścicielami, od momentu, gdy przestały odpalać transfery – teraz ktoś musi wypić.

I chyba wytypowano do tego zadania Jacka Magierę.

Reklama

Dobrze, że dostaje na to chociaż kilkanaście dni. Teraz już tylko odchudzić i poskładać Berto, przypomnieć Pasquato, że kiedyś „się zapowiadał”, zbudować stabilną linię obrony, nauczyć Moulina myśleć i Sadiku tworzyć sobie sytuację z niczego. Na koniec może jeszcze zrobić z Dąbrowskiego śpiewaka dysponującego głosem basso profondo oraz z Jodłowca Modricia.

PIOTR NOWAK

Tak, Jacek Magiera ma przed sobą „Mission Impossible”, ale w jeszcze trudniejszej sytuacji wydaje się Piotr Nowak. Na wylocie w Gdańsku już przynajmniej ze trzy razy, na razie cały czas utrzymuje stanowisko. Mimo że w 6 spotkaniach tego sezonu wygrał raz, na inaugurację. Lechia punktuje tragicznie, wisi tuż nad strefą spadkową, ale co ważniejsze – wygląda jak akademik po juwenaliach. Z defensywy, która w ubiegłym sezonie traciła gole raz na półtora miesiąca nie zostało zbyt wiele – odeszli przede wszystkim Maloca i Janicki, ale też Sławczew i Borysiuk. W przodzie jest niewiele lepiej – napastnicy nie strzelają goli, skrzydłowy nie dają asyst, środek pola nie kreuje. Kontuzje, transfery, brak wzmocnień – wszystko nałożyło się na tradycyjne problemy Lechii, czyli fatalną grę na wyjazdach oraz sporą chwiejność formy u kluczowych zawodników.

To wszystko usprawiedliwia Nowaka, ale z drugiej strony – przecież nadal ma dwóch braci Paixao. Nadal ma Krasicia, mimo pogłosek o jego odejściu do Australii. Ma Stolarskiego w formie. Dostał Lipskiego, dostał Oliveirę, dostał też kredyt zaufania, na który w Ekstraklasie mógłby liczyć w pojedynczych klubach, jeśli w ogóle w jakimkolwiek poza Lechią. Gra tymczasem nie ulega poprawie, a co gorsza – wychodzi przed kamery Daniel Łukasik i melduje, że planem na pierwszą połowę meczu w Krakowie było bronić bezbramkowego remisu. Okej, może nie odpowiadać za exodus bohaterów poprzedniego sezonu, ale za plan na pierwszą połowę już chyba odpowiada? Za to, że nie było go z drużyną po przerwie w starciu z Sandecją również? To są duże kamyczki do ogródka, które Nowak musi teraz sumiennie i rzetelnie pousuwać.

W te kilka dni może popracować nad wprowadzeniem Oliveiry – jego akcja z portugalskimi braćmi to jeden z najfajniejszych momentów minionej kolejki. Może sprawdzić, czy ze szpitala wypisano chociaż jednego z jego zawodników. Może jeszcze raz przemyśleć sens wystawiania Mateusza Lewandowskiego. W każdym razie – może zrobić coś, żeby Lechia przestała być pośmiewiskiem. Najwyższy czas i pewnie też ostatnia szansa.

SZYMON MARCINIAK

Reklama

Już od dawna mamy wrażenie, że Szymon Marciniak najlepsze swoje mecze gwiżdże poza Polską. W europejskich pucharach nie możemy się napatrzeć na jego konsekwencję, stanowczość, doskonałe oceny trudnych sytuacji i momentalne rozładowywanie napięcia wśród zawodników. A w Ekstraklasie? Już pal licho, że w ubiegłym sezonie się mylił, że oszczędzał Trałkę tak uporczywie, że cześć osób zaczęła się dopatrywać jakiegoś spisku. Ale w tym sezonie ma nawet problemy z oceną sytuacji na ekranie wideoweryfikacyjnym. Tak, wiemy, że w ostatnim meczu był przekonany o faulu i sprawdzał tylko, w którym miejscu miał przewinienie. Że nie sprawdzał, czy był tam kontakt z nogą Chrapka, że nie przypatrywał się temu, bo ocena wydawała mu się jasna już „na żywo”? Nie usprawiedliwia go to. Wtopa. I niestety – kolejna wtopa, bo już w tym sezonie ma ich parę.

Odetchnąć, odpocząć, zrelaksować się podczas reprezentacyjnego gwizdania. Złapać opaleniznę, może trochę popływać. Wciąż wierzymy, że będzie dobrze.

WISŁA PŁOCK

Demolka. 0:4 z Górnikiem Zabrze to mimo fantastycznego startu beniaminka powód do obaw. Przede wszystkim z uwagi na powtarzalność takich meczów Wisły – kompletnie nijakich w ofensywie. Wisła w siedmiu meczach strzeliła zaledwie trzy gole, najmniej w lidze, w dodatku średnio widzimy na horyzoncie jakieś możliwości szybkiej poprawy tego żałosnego bilansu. Biliński czy Kante, Kante czy Piątkowski, Piątkowski czy Lebedyński – napastnikom z Płocka piłka kompletnie nie siedzi na nodze, a każdy z nich ma też bardzo ograniczone wsparcie od zawodników operujących bliżej własnej bramki. Merebaszwili, w ubiegłym sezonie na przemian genialny i żałosny, obecnie wyrównał loty i jest po prostu bezbarwny. Reca? Furman? Dajcież spokój.

Do tej pory w miarę trzymała się defensywa, ale jak już się wysypała – to na grubo. Przerwa reprezentacyjna służyć więc będzie przede wszystkim odpowiedniemu wprowadzeniu w drużynę ludzi, którzy jeszcze się do niej do końca nie dopasowali. Igor Łasicki. Parvulecsu. Varela. W sumie też Jerzy Brzęczek. Do tego jeszcze przejście z 4-2-3-1 do 4-4-2, także w wyniku odejścia Piotra Wlazły. Jest nad czym pracować. Tym bardziej, że w tabeli pod Wisłą tylko Cracovia (skazana na odbicie), Lechia (skazana na odbicie) i Bruk-Bet Termalica. To jest naprawdę kiepska pozycja po siedmiu kolejkach w sezonie bez podziału punktów.

MACIEJ GAJOS

Mamy nadzieję, że tutaj odpoczynek potrwa dłużej niż przerwa reprezentacyjna.

MICHAŁ PAZDAN

I tu w sumie też.

screeny Macieja Sypuły

LESZEK OJRZYŃSKI

Porażka z Lechem to żaden wstyd, porażka z Lechem 0:3 w niektórych okolicznościach również. Ale 0:3, gdy przez taki kawał czasu grało się o jednego więcej, w dodatku tracąc gole po stałych fragmentach – nie, to niewybaczalne. Podobnie jak taka szybka zamiana godnej uwagi, podziwu i pochwał Arki Gdynia z meczów przeciw Midtjylland i w Pucharze Polski w tę męczącą bułę i dołującą w tabeli Arkę z Ekstraklasy.

W ostatnich 4 meczach ligowych Arka zdobyła jedną bramkę. W ostatnim jednym meczu Pucharu Polski Arka zdobyła cztery bramki. Trochę tendencyjne, to fakt, ale różnica w jakości gry, nawet w jej intensywności jest szalenie wyraźna i… w sumie trudna do wytłumaczenia. Czas przecież powinien działać na korzyść tego dość młodego zespołu, na korzyść Nalepy, który daleko za sobą zostawia problemy zdrowotne, na korzyść Kuna, który staje się powoli tym bardziej znanym z braci Kun.

HILDEBERTO

– Berto już trochę schudł – powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą Aleksandar Vuković, drugi trener Legii Warszawa.

Teraz ma niepowtarzalną okazję schudnąć jeszcze trochę.

WISŁA KRAKÓW

Dość niespodziewana pozycja na tej liście, bo Wisła Kraków bardzo długo radziła sobie dobrze, może nawet bardzo dobrze. Strzałem w dychę okazał się Carlitos, wbrew wieszczeniu szybkiego bankructwa bądź przejęcia przez Niemców klub pozostał w tych samych rękach i na razie niewiele słychać o problemach organizacyjnych. Mimo to, coś się zaczęło psuć. Nie chodzi już nawet o złość Małeckiego przy zmianie, bo tak samo wściekał się też pół roku temu, dwanaście miesięcy temu i pewnie jakieś osiem lat temu też. Nie chodzi o to, że na ławce wylądowali Brożek z Boguskim, czyli postacie w Wiśle dość istotne.

Pierwszym sygnałem, który może niepokoić jest fakt, że ostatnie gole Wisły to:

– Carlitos urywający się Lewandowskiemu
– Carlitos ośmieszający obronę Cracovii
– Carlitos ośmieszający obronę Cracovii po raz drugi
– Carlitos wymuszający błąd Byrtka i wykorzystujący ten błąd

Cztery ostatnie gole to zasługa niemal wyłącznie jednoosobowej hiszpańskiej armii. Ale to jeszcze nie byłoby nic strasznego. Gorzej, że Wisła po prostu słabo gra. Zaczęło się już w derbach, które wygrał im tak naprawdę Pestka z Cracovii. Do momentu jego czerwonej kartki, „Biała Gwiazda” nie miała zbyt wielu argumentów, „Pasy” nie tylko mądrze się broniły, ale jeszcze miały parę sytuacji na 2:0. Potem był bolesny oklep od Zagłębia, wreszcie rozczarowujący remis z Lechią, po oddaniu inicjatywy w drugiej połowie spotkania. Wydaje nam się, że nie bez przyczyny Kiko Ramirez przebąkiwał o tym, że mecz z Lechią będzie jednym z jego trudniejszych wyzwań w Polsce. Przerwa na reprezentację to więc przede wszystkim czas na ogarnięcie logicznego zastępstwa dla Brleka i znalezienie jakiejś rozsądnej alternatywy dla goli Carlitosa. To mega-kozak, ale przecież sam wszystkiego nie strzeli. Chociaż…

MICHAŁ KUCHARCZYK

Kilka dni wolnego zawsze „na propsie”.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu
Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Komentarze

79 komentarzy

Loading...