Reklama

Jaka liga, taki hit

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2017, 20:56 • 3 min czytania 155 komentarzy

Przenieśmy się na moment do świata idealnego. Na boisko mistrza Polski przyjeżdża rewelacja jesieni, lider, najlepiej grająca drużyna w stawce. Obie ekipy przygotowują się do tego spotkania idealnie, pierwszych dodatkowo napędza awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Mecz zaplanowany jest na najatrakcyjniejszy termin weekendu, więc na stadion przybywają tłumy i tworzą fantastyczną atmosferę, godną piłkarskiego święta. Piłkarze na boisku kreują swoisty spektakl, a spotkanie rozgrywa się w atmosferze fair, nie jest obrzydzane nam brutalnymi faulami czy bezsensownymi kłótniami z sędziami. Na doliczone prawie dziesięć minut do drugiej połowy reagujemy z radością, wszak każda minuta napawania się tym hiciorem to minuta dobrze wykorzystana. Po wszystkim rozchodzimy się do domów i czujemy satysfakcję: no, o taką polską piłkę nic nie robiliśmy.

Jaka liga, taki hit

Niestety nie żyjemy w idealnym świecie.

Prawie nic z powyższego wstępu się nie wydarzyło.

Ten mecz był kompletnie bez sensu. Począwszy od samej atmosfery na stadionie, która wyglądała… której właściwie nie było. Kibice Legii Warszawa stwierdzili bowiem, że będą dopingować tak, jak piłkarze grali w ostatnich meczach. Przez cały mecz panowała zatem potworna cisza. Przerywana była co jakiś czas szyderą – a to po zbyt mocnym zagraniu trybuny ryknęły parokrotnie legijne hasło „zawsze mocniej”, a to dały jasno do zrozumienia, co sądzą o wysokości kontraktów piłkarzy. Kibicom Legii oczywiście się nie dziwimy: i tak długo wytrzymali patrząc na to, jak radzą sobie ich reprezentanci.

Bez sensu było także na boisku. Pierwsza połowa… Ujmijmy to może tak: gdybyśmy mieli tą relacją dostosować się do poziomu piłkarzy, prawdopodobnie wybuchłaby nam autokorekta, popełnilibyśmy plagiat z innych mediów i napisali, że gole strzelali Popek i Rozbójnik Alibaba. Była to połowa absolutnie beznadziejna. Toczona w beznadziejnym tempie, okraszona masą beznadziejnych podań i beznadziejnych akcji. Gdy już ktoś coś kreował, to raczej z przypadku. Zagłębie miało na przykład swoją setkę, a stworzyło ją dzięki uderzeniu Jagiełły, które okazało się podaniem. Dopadł do niego Jach, wrzucił piłkę w pole karne i… Woźniak mógł walnąć z pierwszej do prawie-pustaka, ale zamiast tego omal nie przewrócił się na piłce, a gdy spróbował ponownie, został już zablokowany. Legia? Była próba przewrotki Pasquato (niecelna), Hildeberto wszedł między dwóch obrońców Zagłębia z takim luzem, jakby wchodził z promocyjnymi kuponami do McDonald’s, lecz Polacek bez większego trudu obronił jego strzał. I to by było na tyle. Poza tym ogólna beznadzieja.

Reklama

W drugiej połowie było już trochę lepiej, z naciskiem na trochę. Gra dalej była beznadziejna, ale pojawiły się chociaż jakieś bramki. Strzelanie rozpoczął Sadiku. Dostał świetne podanie od niezawodnego Kuchego, który wyłuskał piłkę na swojej połowie, przebiegł z nią dobre kilkadziesiąt metrów i oddał w idealnym momencie – wtedy, gdy akurat wokół napastnika było sporo wolnego miejsca. Jako drugi do siatki trafił Szymański (znów najlepszy na boisku), lecz gdyby nie rykoszet od Guldana, trafienia prawdopodobnie by nie było. Gola honorowego Zagłębie zdobyło z rzutu karnego. Mimo że pierwotnie sędzia Frankowski nie zauważył ręki Brozia, system VAR rozwiał wątpliwości – jedenastka ewidentna. Bardzo nie spodobało się to jednak piłkarzom Legii, którzy swoimi protestami sugerowali, że to decyzja skandaliczna (???). Równie idiotyczne były protesty Michała Pazdana, który dostał drugą żółtą kartkę za najpaskudniejszy boiskowy bandytyzm (zdjęcie poniżej), lecz nie bardzo mógł się z tą decyzją pogodzić (???). Do słuszności decyzji arbitra nie przekonał go nawet chyba zwijający się z bólu Czerwiński, który musiał opuścić boisko z pomocą sztabu medycznego. Była to druga czerwona kartka Pazdana w ciągu tygodnia. Niezła seria.

DIQPD-TW0AAp2zU

źr: Maciej Sypuła na Twitterze

Wszystko w tym meczu było beznadziejne. Jeśli tak mają wyglądać hity tej ligi – zaorać, zakopać ślady, zresetować pamięć wszystkim, którzy kiedykolwiek dowiedzieli się o istnieniu tych rozgrywek. Jedynym pozytywnym momentem tego spotkania był niestety końcowy gwizdek.

[event_results 351596]

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

155 komentarzy

Loading...