Reklama

Białostocka aVARia

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2017, 16:19 • 3 min czytania 28 komentarzy

Kiedyś to pewnie musiało nastąpić, ale sami jesteśmy zdziwieni, że stało się to aż tak szybko. System VAR puścił nieprawidłowego gola, który w dodatku został przyklepany po analizie powtórki przez arbitra głównego. Jeżeli więc ktoś zastanawiał się, czy nawet w przypadku pełnej obsługi wszystkich spotkań przez VAR czarno-białe błędy będą się zdarzać, odpowiedź już zna.

Białostocka aVARia

Sytuacja miała miejsce przed golem Koleva w starciu Jagiellonii z Sandecją. Tomasz Brzyski przy przyjęciu piłki pomógł sobie ręką, co zostało przeoczone zarówno przez zespół Szymona Marciniaka na boisku, jak i przez siedzącego w wozie Pawła Gila. Dlaczego w ogóle do tego doszło? Tak się niefortunnie złożyło, że w sytuacji były dwie kontrowersje – zagranie piłki ręką (zdjęcie tytułowe) oraz możliwa pozycja spalona Brzyskiego (której ostatecznie nie było). Jak widać na materiale zamieszczonym przez klubową telewizję Jagiellonii, Marciniak analizował na monitorze tylko ten drugi aspekt (od 8:50):

Tym samym bramka została uznana, choć nie powinna. A skoro zawiódł system VAR, trzeba odnieść się do najwyższej instancji, czyli do niewydrukowanej tabeli. U nas gol Koleva zostaje anulowany, co jednak nie zmienia ostatecznego rozstrzygnięcia, bo goście wygrywają w mniej okazały sposób, czyli 2:1. Pomyłkę odnotowujemy jednak w kolumnach „sędzia pomógł” oraz „sędzia zaszkodził”.

Poważniejszy w skutkach błąd miał miejsce w meczu Bruk-Betu z Legią, gdzie jeszcze w pierwszej połowie gościom należał się rzut karny po faulu Kecskesa na Czerwińskim w szesnastce niecieczan, ale gwizdek Mariusza Złotka milczał. Defensor Legii był wyraźnie ciągnięty za koszulkę, a gdyby nie nieprzepisowa interwencja rywala, miałby szansę powalczyć o dojście do piłki. W myśl naszych zasad w niewydrukowanej tabeli weryfikujemy więc wynik spotkania na bramkowy remis.

Reklama

W Lubinie nie popisał się również Piotr Lasyk, który także utrudnił przyjezdnym realizację boiskowego celu. Przy stanie 2:0 dla Zagłębia Pogoni należał się rzut karny, po niedozwolonym wejściu Świerczoka w Drygasa. W myśl zasad niewydrukowanej tabeli niepodyktowaną jedenastkę zamieniamy na gola, co jednak za wiele Portowcom nie pomaga. W sobotni wieczór podopieczni Macieja Skorży byli wyraźnie słabsi, przegrali aż trzema golami i właściwie ciężko zakładać, że bez błędu arbitra byliby w stanie osiągnąć cokolwiek więcej. Ponownie więc uzupełniamy jedynie kolumny „sędzia pomógł” i „sędzia zaszkodził”.

Skoro już wytknęliśmy błędy panom z gwizdkiem, to teraz pora ich pochwalić. Bardzo fajnie zachował się chociażby Jarosław Przybył, który w Krakowie nie spieszył się z gwizdkiem po faulu na Makuszewskim w polu karnym Cracovii, ale spokojnie poczekał, aż Jóźwiak umieści piłkę w siatce. Z kolei asystent Piotra Lasyka w meczu w Lubinie doskonale dostrzegł pozycję spaloną przy nieuznanym golu Woźniaka, co dla widzów stało się jasne dopiero po interwencji tzw. Houston. Słowa pochwały należą się także asystentowi Daniela Stefańskiego, który jakimś cudem dostrzegł (zgadł?), że w Gdańsku Loska nie pozwolił piłce minąć pełnym obwodem linii bramkowej. Słuszne były też decyzje w Gliwicach o pokazaniu spalonego Zivca oraz uznaniu gola Dziczka (przy którym napastnicy Piasta nie absorbowali uwagi bramkarza) – za obie decyzje odpowiada zespół Pawła Raczkowskiego. Wreszcie nie pomylił się także Tomasz Kwiatkowski, który w Gdyni nie gwizdnął przewinienia po zagraniu piłki ręką przez Kovacevicia we własnym polu karnym. Odległość była bowiem bardzo niewielka, a gdyby nie ręką, piłka trafiłaby zawodnika Korony w tułów.

Po czwartej kolejce ligi niewydrukowana tabela prezentuje się następująco:

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie

Jan Mazurek
0
Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie

Niewydrukowana tabela

Komentarze

28 komentarzy

Loading...