Reklama

Piękne czasy, gdy rywali z Azji po prostu się oklepywało

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2017, 10:27 • 2 min czytania 7 komentarzy

Wczoraj było o tym, jak z amatorami grać nie można, a dzisiaj jak trzeba z nimi grać, by przejść dalej. Aczkolwiek ten dwumecz Wisły Kraków z Beitarem Jerozolima świetnie nam pokazuje, jak cienka jest granica między kompromitacją, a pewnym awansem – w końcu „Biała Gwiazda” w stolicy Izraela przegrała 1:2 i wówczas było to traktowane jako koszmarny wypadek przy pracy. Gdyby historia powtórzyła się w Krakowie? Nie, to nie było możliwe, to jeszcze nie czasy, gdy futbol od Izraela po Kazachstan tworzył tak ogromne zagrożenie jak duet Kabananga-Twumasi. Dzisiaj przypomnimy właśnie tamten rewanż Wisły z Beitarem na stadionie Henryka Reymana, w którym nie dość, że polska ekipa przyklepała awans to na dodatek zrobiła to bardzo widowiskowo.

Piękne czasy, gdy rywali z Azji po prostu się oklepywało

Również ten sezon, ten oklep dla Beitaru, może być grubą kreską, która oddzieli jedną epokę od drugiej, niezbyt przyjemnej dla polskiego kibica. W końcu rok później Wisła odpadła w dramatycznych okolicznościach z… Levadią Tallin. Fakt, kompromitacja i chęć zapadnięcia się pod ziemię, ale właściwie to był jedynie przedsmak tego, co czekało polską piłkę jeszcze rok później. gdy Kasperczak i spółka przeszli litewskie Siaulai, natomiast odpadli z Karabachem Agdam. To właśnie ten mecz z obecnymi mistrzami Azerbejdżanu to ostateczne potwierdzenie, że wycieczki do Azerów, Ormian czy Kazachów nie są już dla polskich piłkarzy bezpieczne. Następny sezon to potwierdził – tym razem Jaga odpadła z Irtyszem Pawłodar. Na całe szczęście to właśnie wtedy, w sezonie 11/12 na wiosnę w Lidze Europy mieliśmy dwa zespoły, które wcale nie znalazły się w grupie ogórków.

Wracając do meczu: Wisła z Beitarem urządziła sobie strzelaninę. Żadne łucznictwo czy rewolwery – bardziej ciężkie karabiny maszynowe. Najpierw dla mistrzów Polski trafił Mauro Cantoro w dziewiątej minucie i już w pierwszym kwadransie szanse Beitaru zmalały praktycznie do zera. Potem na strzelaninę załapali się jeszcze Cleber, Paweł Brożek, Junior Diaz oraz Andrzej Niedzielan. Tak ekipa z Jerozolimy pomimo udanego pierwszego spotkania, wracała do Izraela z opuszczonymi głowami i z nałożonymi kapturami.

Niestety, Wisła w losowaniu trzeciej rundy już nie miała tyle szczęścia. Mistrzowie Polski trafili na Barcelonę i już mecz w stolicy Katalonii pokazał, kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko i awansuje dalej. Jednak „Biała Gwiazda” pokazała, że nie odpuszcza i gra do ostatnich sekund. Pamiętny rewanż w byłej stolicy Polski przejdzie do historii, bo, kto wie, może to być jedyna wygrana nad Barceloną w dziejach polskich prób w Lidze Mistrzów. Aż miło było patrzeć, jak Wisła radziła sobie z atakami „Katalończyków”, a na sam koniec – strzelała bramki.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

7 komentarzy

Loading...