Reklama

Dziś ekstraklasa x3, a apetyt po wczoraj mocno rozbudzony. No i wraca Arka!

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2017, 11:47 • 4 min czytania 6 komentarzy

Czwartek, wieczór, minęła godzina 20 – oglądamy kapitalny spektakl z udziałem polskiego klubu, zakończony wynikiem 3:2. Piątek, wieczór, minęła godzina 20 – oglądamy kapitalny spektakl z udziałem polskich klubów. Sobta, wieczór, minęła godzina 20 – znowu to samo. Z jednej strony więc liczymy, że dzisiejsze trzy mecze Ekstraklasy prawem serii będą równie udane. Z drugiej – na miejscu organizatorów przesunęlibyśmy Ligę + Extra na 22.30, a piłkarzom kazali grać dopiero od 20. Tym bardziej, że w obecnych porach nieuniknione staje się spędzenie przynajmniej kilkunastu minut na analizowaniu wpływu potwornych upałów na prędkość, z jaką poruszają się piłkarze.

Dziś ekstraklasa x3, a apetyt po wczoraj mocno rozbudzony. No i wraca Arka!

Ale też nie wybrzydzajmy. O 15:30 zobaczymy w akcji dotychczasowego lidera oraz jedyną ekipę, która w obecnych rozgrywkach nie straciła jeszcze punktów, czyli Jagiellonię, która zagra z Pogonią w Szczecinie. Pytanie tylko, jak wypadnie ta drużyna, kiedy przyjdzie jej zagrać mecz bez wykonywania rzutu karnego, a przecież kiedyś taki musi nastąpić, prawda? Wszystkie trzy dotychczasowe gole ekipy Ireneusza Mamrota padły z jedenastu metrów, więc – jakkolwiek spojrzeć – z gry Jaga wciąż jest bezzębna. Z pewnością też przyjezdni w dalszym ciągu mogą być podminowani pożegnaniem z Europą oraz perspektywą rychłego rozstania z kilkoma czołowymi zawodnikami. W Szczecinie zabraknie jeszcze „tylko” Tomasika, Frankowskiego i Góralskiego, którzy i tak nie grali w poprzednich kolejkach, ale przykładowy Fedor Cernych może już być myślami gdzie indziej. I nie jest to specjalnie komfortowa sytuacja zarówno dla trenera, jak i dla samej drużyny.

A przecież na Jagiellonię nie czeka przeciwnik, z którym gra się łatwo, lekko i przyjemnie. Pogoń co prawda przegrała pierwszy mecz przed własną publicznością, ale później odzyskała równowagę po wygranej w Gliwicach (chociaż w nie najlepszym stylu). Ta drużyna wciąż się dociera, ale widać też, że pod okiem Macieja Skorży ma szansę w niedługim czasie wskoczyć na znacznie wyższy poziom. Fajnie do zespołu wprowadził się Formella, który swoje pierwsze, naprawdę obiecujące kroki w dorosłej piłce stawiał właśnie pod wodzą obecnego trenera Pogoni. Dziś prawdopodobnie ujrzymy go już od pierwszych minut, a rozbiegane skrzydła Gyurcso-Formella mogą naprawdę narobić sporo wiatru. Pytanie jednak, czy będzie komu wykańczać ich akcje, bo Łukasz Zwoliński na takiego kogoś wciąż jeszcze nie wygląda. W ogóle zresztą Łukasz Zwoliński aktualnie nie wygląda na Łukasza Zwolińskiego.

W równoległym meczu zobaczymy Arkę, która przed trzema dniami chwyciła nas wszystkich za serca. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego zagrali z Duńczykami tak, jakby jutra miało nie być, ale ono jednak nadeszło. Czy po takim wysiłku włożonym w pucharowe zwycięstwo trzy dni to wystarczający czas na regenerację? Bardzo wątpliwie, tym bardziej, że mowa tu o drużynie, która praktycznie nie ma doświadczenia w graniu co trzy-cztery dni. Szczęście w nieszczęściu, że gdynianie nie musieli się nigdzie ruszać i walić gdzieś na Śląsk czy do Małopolski, bo swojego rywala ugoszczą na własnych obiektach. A zwiedzanie tych w tym sezonie już źle się skończyło dla Śląska i FC Midtjylland. Czy zatem Wisła Płock podzieli ich los?

Podopieczni Dominika Furmana… Nie kurwa, nie będziemy po raz setny męczyć tego samego żartu Jerzego Brzęczka przyjadą do Gdyni podbudowani zwycięstwem nad Lechem, ale przede wszystkim przyjadą wypoczęci. Ostatni mecz rozegrali przed tygodniem, i to grając przez połówkę z przewagą jednego zawodnika. Mieli dużo czasu na analizę rywala, na odnowę i treningi, więc teoretycznie są na uprzywilejowanej pozycji. Problem w tym, że Arka jest na tyle nieobliczalna, że tego typu racjonalne przesłanki mogą nie mieć znaczenia. Bo przecież swego czasu na uprzywilejowanej pozycji przed meczem z bandą Ojrzyńskiego wydawali się być Lech, Legia czy właśnie Midtjylland…

Reklama

Dzisiejszą marakują na torcie będzie spotkanie Lecha z Piastem. W Poznaniu priorytet jest oczywisty – czwartkowy rewanż z Utrechtem, który w pierwszym spotkaniu nie pokazał niczego szczególnego i właściwie został przez Kolejorza oszczędzony. Ale też ligi nie wolno zaniedbać, bo – po remisie i porażce w dwóch pierwszych kolejkach – następna strata punktów może sprawić, że czołówka niebezpiecznie odjedzie. Czego możemy się spodziewać? Na pewno rotacji, czyli między innymi po raz kolejny w bramce Buricia, i po raz kolejny na szpicy Nickiego Bille Nielsena. Trochę trudniej będzie rotować Trałką (co miało miejsce dotychczas w lidze), bo Tetteh swoim bandyckim wślizgiem wykluczył się z trzech kolejnych spotkań. Ale też pocieszające dla poznaniaków jest to, że Piast to rywal, który ostatnio Lechowi leży. Dość napisać, że w zeszłym sezonie Kolejorz potrafił z nim wygrać nawet w czasach beznadziejnego początku ligi pod wodzą Jana Urbana.

Gliwiczanie uciułali dotychczas dokładnie tyle samo punktów co Lech, czyli jeden, więc ewentualna porażka może oznaczać dla nich strefę spadkową. Zaczęli niby obiecująco, bo pechowo zremisowali na Cracovii będąc zespołem lepszym, ale już domowa porażka z Pogonią musiała zdecydowanie wpłynąć na morale zespołu. I tak jak patrzymy po personaliach, to chyba jedyna nadzieja Vassiljevie, który wciąż czeka na przełamanie i wciąż nawet w ułamku nie pokazuje tego, co prezentował w zeszłym sezonie. Pocieszenie jest jednak takie, że ostatnia wizyta Estończyka przy Bułgarskiej skończyła się dwoma golami i bezdyskusyjnym rozbiciem Lecha. I z pewnością jest to myśl, której w Piaście przed meczem mogą się kurczowo trzymać.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

6 komentarzy

Loading...