Reklama

Miał posprzątać bałagan, ale nie wyszło. 5. rocznica wybrania Fornalika na selekcjonera

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2017, 08:05 • 3 min czytania 8 komentarzy

Umówmy się – byliśmy zachwyceni zarówno grą, jak i wynikami Ruchu Chorzów w sezonie 11/12. Drugie miejsce, wyprzedzenie Lecha i Legii, przy czym mistrzostwo do samego końca sezonu było w zasięgu Niebieskich. I tak się złożyło, że sukces Waldemara Fornalika praktycznie zbiegł się z czasie z katastrofalnym Euro 2012, po którym roboty selekcjonera nie miał prawa zachować Franciszek Smuda. Pięć lat temu zdecydowano, że architekt świetnego wyniku Ruchu dostanie do poprowadzenia najważniejszą drużynę w kraju.

Miał posprzątać bałagan, ale nie wyszło. 5. rocznica wybrania Fornalika na selekcjonera

Po tej nominacji pisaliśmy o trzech kwestiach.

Po pierwsze – skład organu, który selekcjonował kandydatów. Budzący – hm… – politowanie.

Za chwilę PZPN wybierze Waldemara Fornalika na selekcjonera reprezentacji. Zanim się to stanie, trzeba od razu zaznaczyć, że najpierw w sposób niepoważny wybrano trzech głównych kandydatów. Zajęła się tym komisja techniczna, której skład budzi śmiech i politowanie. Oto osoby, które decydowały, kto zostanie dopuszczony do rozdania. Osoba pierwsza, niepodlegająca dyskusji – Antoni Piechniczek. Osoba druga, której największą zaletą jest to, że nic nie mówi – Władysław Żmuda. I wreszcie osoba trzecia – były selekcjoner reprezentacji, Władysław Szyngiera. Niestety, selekcjoner reprezentacji kobiet. No, raz się pojawił jeszcze Andrzej Strejlau, ale wypowiadał się nie po linii, więc już go nie zapraszano.

Po drugie – konferencji prasowej, który była dość nietypowa. One Man Show urządził sobie Piechniczek.

Reklama

Odpowiadając na pytanie, dlaczego PZPN koniecznie chciał zatrudnić trenera z Polski, Antoni Piechniczek wspomniał o: trzech medalach olimpijskich i dwóch medalach mistrzostw świata, upadku PGR-ów, Zygfrydzie Szołtysiku, transformacji, hutnictwie, modelu rodziny, dawnym podziale administracyjnym na 49 województw, Kazimierzu Deynie, PRL-owskich ministrach, Zbigniewie Bońku, lewych etatach w górnictwie, Andrzeju Szarmachu, Ryszardzie Koncewiczu i jego fajce, lokalnych ośrodkach partii. I długo by tak wymieniać! Brakowało tylko, żeby wstał, objął Grzegorza Latę i poczęstował go pięknym, komunistycznym pocałunkiem.

No i po trzecie oraz najważniejsze – naszych przeczuciach w stosunku do nowego selekcjonera. Czy sobie poradzi? Oto dwa z kilku naszych argumentów.

Tak, Waldek King, urodzony w dorzeczu Wisły i Odry będzie dobrym szkoleniowcem, gdyż poukładał Ruch.

Był to chyba zresztą główny powód, dla którego wybrano właśnie niego. Flaga Ruchu Chorzów „Waldek King” mówi wszystko – ten pan w Chorzowie zrobił wynik naprawdę grubo ponad stan. Finał Pucharu Polski i wicemistrzostwo podczas gdy w klubowej kasie hula wiatr halny? Wygląda okazale, tym bardziej, jeśli spojrzymy na skład Niebieskich. Burliga? Stawarczyk? Arkadiusz Piech? Fornalik zrobił to, czego oczekiwano od Świerczewskiego w ŁKS-ie – poskładał ludzi, którym nie zawsze się powodziło w sensowny zespół, nie bandę zabijaków, która wygrywała ambicją – jak kielecka Korona, ale w naprawdę poukładaną grupę. Z kadrą teoretycznie powinno być jeszcze łatwiej.

Ach, no i nie zapominajmy, Fornalik nie jest człowiekiem jednego sezonu. Z Ruchem już w 2010 ugrał podium, a rok wcześniej finał Pucharu Polski. Jasne, to był jego dom i naturalne środowisko, czuł się tam jak – nie przymierzając – Piechniczek w PGR-ze, ale to nie mogła być zasługa wyłącznie przypadku i rodzinnej atmosfery w klubie.

Nie, Waldek King, urodzony w dorzeczu Wisły i Odry nie będzie dobrym szkoleniowcem, gdyż trenował i grał tylko w dorzeczu Wisły i Odry.

Reklama

Wniosek trochę kontrowersyjny, ale zastanowiły nas dzisiaj głosy przewijające się w komentarzach. Po pierwsze – kogo zatrudni Ruch po Fornaliku? No po takiej osobistości, powinien chyba wziąć któregoś z jego konkurentów do posady, może Vogtsa, może Erikssona. Drugi głos – jak człowiek specjalizujący się w wyczynowych lotach Cessną może prowadzić potężnego Boeinga. Nie przesadzalibyśmy z tym wyolbrzymianiem polskich kadrowiczów jako gwiazd, które swym blaskiem zakasują selekcjonera, ale z drugiej strony – Szczęsny będzie się „przesiadał” z Wengera na Fornalika. To chyba jednak jest pewna różnica, przede wszystkim w doświadczeniu międzynarodowym.

Jak się skończyło, niestety doskonale pamiętamy.

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...