Reklama

Górnik Łęczna w kropce. Piłkarze i trener nie palą się do przedłużania umów

redakcja

Autor:redakcja

30 czerwca 2017, 09:23 • 8 min czytania 21 komentarzy

W Górniku Łęczna zawierucha. Kilku znaczących piłkarzy zdążyło już czmychnąć, większość boryka się z zaległościami, wielu nie ma jeszcze kontraktów na nowy sezon i – na to wygląda – o podpis dotychczasowych piłkarzy będzie klubowi z Łęcznej ciężko. – Nie może być tak, że pojadę w sobotę na sparing bez nowej umowy. Złapię kontuzję i co dalej? Poza tym, to, co jest nam proponowane to doprawdy grosze. Cóż, trzeba rozglądać się za nowym klubem – przyznawali zawodnicy z którymi rozmawialiśmy. Do przedłużenia umowy (oczywiście z drastyczną obniżką) nie pali się też trener Franciszek Smuda. Nie będzie żadnego zaskoczenia jeśli i on zrezygnuje. Środowy sparing Górnika  z Wisłą Płock mógł być ostatnim w którym dowodził zespołem – czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.

Górnik Łęczna w kropce. Piłkarze i trener nie palą się do przedłużania umów

FAKT

231

Najpierw rzut oka na to, co wczoraj działo się na kaukaskich boiskach.

Zespół Mamrota nie tracił kontroli nad spotkaniem. A 150-osobowa grupa kibiców z Białegostoku mogła tylko żałować, że do gruzińskiej siatki piłka już więcej nie wpadła. Okazji ku temu było sporo. Arvydas Novikovas (27 l.) zmarnował sytuację sam na sam z golkiperem, a bohater – Sheridan trafił w słupek. Jaga już może myślami wybiegać do drugiej rundy eliminacji. Zaliczka z Gruzji jest skromna, lecz solidna. Trudno sobie wyobrazić, by piłkarze Mamrota mogli ją roztrwonić u siebie, tym bardziej że rywale nie pokazali nic wielkiego.

Reklama

Tabloid wali w Legię – jej kasa na transfery jest pusta.

Działacze Legii przymierzali się do ściągnięcia na ulicę Łazienkowską Krzysztofa Mączyńskiego (30 l.) lub Petara Brleka (23 l.) z Wisły Kraków oraz Arona Gunnarssona (28 l.) z Cardiff City. Na żadnego nie ma pieniędzy. – Proponowałem kilku piłkarzy, którzy byliby wzmocnieniem Legii. Nie tylko ja, ale i inni menedżerowie. Za takich zawodników trzeba byłoby jednak zapłacić. I gdy dochodzi do rozmów o finansach, okazuje się, że w Legii nie mają pieniędzy. Chcieliby piłkarza za kilkaset tysięcy euro albo takiego, który mógłby przyjść za darmo – zdradził Faktowi jeden z menedżerów proszący o anonimowość.

232

Dziennikarze dotarli do dziennika Jaroslava Vejvody, byłego trenera Legii, w której za jego czasów grał m.in. Kazimierz Deyna.

Listopad 1966

„Deyna: Po trzech tygodniach służby wojskowej i pierwszym meczu w czwartej wyjechał do domu bez przepustki i wrócił dopiero w sobotę. Nie zabrałem go na ostatni mecz. Dostał siedem dni służby, wytrzymał tylko cztery”.

Reklama

Styczeń 1967

„Bez powodu nie przyszedł na trening i kłamał, że miał służbę. W trakcie zgrupowania są z nim drobne problemy, jest leniem dość niezdyscyplinowanym”.

Vejvoda w dziennikach dokumentował swoją pracę. Rozpisywał w nich każdy mecz, oceniał piłkarzy. Notował, kto brał udział w treningu, czy starannie wykonywał ćwiczenia, ile ważył itp. Na marginesach lub ostatnich wolnym stronach umieszczał swoje wnioski. Tam właśnie poświęcił kilka zdań Deynie, którego uważał za wybitnego zawodnika. I dlatego – mimo niesubordynacji – ciągle z nim pracował.

SUPER EXPRESS

230

Dziś mija 10 lat od triumfu Polski U-20 nad Brazylią na mistrzostwach świata. Superak wspomina tę kadrę i zastanawia się, gdzie są chłopcy z tamtych lat.

Krzysztof Strugarek (30 l.)

Na turnieju zagrał we wszystkich czterech meczach, tworzył duet stoperów z Fojutem. W Ekstraklasie tylko trzy mecze w barwach Lecha. W 2010 roku zakończył karierę z powodów zdrowotnych. Miał wadę słuchu, konieczna była operacja.

Krzysztof Król (30 l.)

Wygadany, czasami szczery do bólu, co nie wszystkim się podobało. Lewy obrońca dostał czerwoną kartkę w meczu z Brazylią. Do Kanady pojechał jako gracz akademii Realu Madryt. Zwiedzał świat: grał w MLS, Mołdawii, Grecji, a jesienią 2016 roku był w amatorskim Eagles Chicago. Na portalu Interia mówił o planach stworzenia tam akademii. W Ekstraklasie: 97 meczów, jeden gol.

Artur Marciniak (30 l.)

Kapitan tamtej kadry, był jednym z naszych najlepszych graczy. W Lechu i Bełchatowie zaliczył 30 gier w Ekstraklasie. Od pięciu lat gracz drugoligowej Warty Poznań. Skończył studia wyższe: kierunek rachunkowość i finanse. Mówi po hiszpańsku i angielsku. Kiedyś w rozmowie z „Piłką nożną” zdradził, że z MŚ zostały mu buty i proporczyk z podpisami kolegów.

Superak apeluje: oddajcie nam Hajtę!

Mecz Hiszpania – Niemcy skomentuje Mateusz Borek, któremu wcześniej partnerował właśnie Hajto. Dziś partnerem Borka będzie Czesław Michniewicz. Czyżby Hajto czymś podpadł? – Absolutnie nie! Już wcześniej założyliśmy, że Tomek będzie komentował mecze Polaków. Dopóki będą grali. No, a że nie grają w finale, to i Tomka nie ma. Nie ma innego powodu, przecież Hajto to mój ulubieniec! – wyjaśnia nam Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

238

Na start zapowiedź dzisiejszego finału ME U-21. To oni trzęsą piłkarską Europą.

Hiszpanie zbudowali swoją potęgę na tym, co od lat wychodziło im najlepiej. Naturalne predyspozycje, podlane ideami Johana Cruyffa zaszczepionymi w Barcelonie sprawiły, że Hiszpanie „produkowali” od lat zręcznych, świetnie wyszkolonych technicznie, wielofunkcyjnych piłkarzy. Niemcy musieli się tego nauczyć, bo słynęli z innego futbolu. Kiedy na początku wieku DFB wdrażał wielką reformę niemieckiej piłki nożnej, jego wysłannicy wyjechali do różnych europejskich krajów słynących z dobrego szkolenia. Niemcy mieli podpatrywać i wyciągać wnioski, co robią nie tak. Hiszpania była jednym z krajów, którymi niemieccy reformatorzy się inspirowali. Podobieństwa są zresztą widoczne gołym okiem. Dziś typowy piłkarz zza zachodniej granicy nie kojarzy się już z silnym fizycznie, biegającym do upadłego zakapiorem, a z wszechstronnym i nienagannym technicznie środkowym pomocnikiem. Takim w stereotypowo hiszpańskim stylu. Nie jest przypadkiem, że najpierw Vicente Del Bosque, a potem Joachim Loew osiągali w wielkich turniejach świetne wyniki, nie wystawiając klasycznych napastników. Nie musieli, bo ich pomocnicy potrafili wszystko. Niemieccy i hiszpańscy bramkarze świetnie grają nogami, stoperzy nie tylko są silni, ale i kreatywni. Futbol w obu krajach więcej dziś łączy niż dzieli.

237

Kolejny tom sagi VOO – Legia. Tym razem agent Vadisa oskarża warszawski klub.

Największa wyrwa powstanie po odejściu Belga. A właściwie już powstała, bo choć wciąż jest on zawodnikiem klubu, to po urlopie do niego nie wrócił. I chyba nikt nie wierzy, że głównym powodem są narodziny dziecka (które przyszło już na świat), bo w tej sytuacji zawodnicy wylatują na dzień-dwa i wracają. A Vadisa trener Magiera po letniej przerwie jeszcze nie widział. We wtorek pomocnik Legii przyleciał do Warszawy na negocjacje z prezesem Dariuszem Mioduskim, jednak po rozmowach wrócił do żony. – Legia nie respektuje ustaleń sprzed pół roku. Obiecali nam coś, ale ciągle nie wpisali tego na papier – słowa Christophe’a Henrotaya, menedżera piłkarza, pokazują, że daleko jest od porozumienia. Legia miała mu obiecać, że jeśli latem po Belga zgłosi się klub, który wyłoży minimum 1,5 mln euro, nikt z Łazienkowskiej nie będzie blokował transferu. I dostanie on połowę z kwoty powyżej 1,5 mln.

236

Ciemne chmury nad Łęczną. Mocny tekst o ciężkiej sytuacji Górnika.

Na sobotę górnicy mają zaplanowany sparingowy mecz, lecz najpewniej do niego nie przystąpią. Grupka doświadczonych piłkarzy z którymi prowadzono w czwartek rozmowy kontraktowe odmówiła przedłużenia umów na nowych warunkach. „Propozycją” 50 procentową obniżką pensji żaden z graczy nie był zainteresowany. A większości właśnie w piątek wygasają dotychczasowe umowy. – Nie może być tak, że pojadę w sobotę na sparing bez nowej umowy. Złapię kontuzję i co dalej? Poza tym, to, co jest nam proponowane to doprawdy grosze. Cóż, trzeba rozglądać się za nowym klubem – przyznawali zawodnicy z którymi rozmawialiśmy. Do przedłużenia umowy (oczywiście z drastyczną obniżką) nie pali się też trener Franciszek Smuda. Nie będzie żadnego zaskoczenia jeśli i on zrezygnuje. Środowy sparing Górnika  z Wisłą Płock mógł być ostatnim w którym dowodził zespołem.

235

Dziś w PS dostajemy szesnastostronicową wkładkę z reportażami. Czytamy długie teksty o:

– Jaroslavie Vejvodzie (zmarłym już byłym trenerze Legii) i jego prywatnych dziennikach,
– straconej kadrze młodzieżowej Michała Globisza sprzed 10 lat,
– Lens, w którego historii dużą rolę odegrali Polacy,
– Wandzie Panfil, jednej z najlepszych zawodniczek w historii maratonu, która teraz szkoli amatorów joggingu,
– Katarzynie Kiedrzynek i jej ojcu,
– polskim klubie w Sztokholmie (Falcons FF),
– Edwardzie Ambrosiewiczu, który w wieku 38 lat zakończył karierę, lecz wznowił ją na… kolejne 14 sezonów.

234

Zacytujemy fragment reportażu o rodzinie Kiedrzynek:

– Zaczęło się od tego, że przeprowadziłem się z Lublina na pobliską wieś. Jeździłem tam na ryby i bardzo mi się spodobało, więc kupiłem siedlisko. W klubie mieli akurat problem z bramkarzami. Sąsiad się dowiedział, że kiedyś coś tam łapałem i zaproponował im mnie. Poszedłem na trening i najwidoczniej zrobiłem odpowiednie wrażenie – opowiada Krzysztof Kiedrzynek. Bramkarz Spółdzielnicy Siedliszcze rozgrywa po kilka spotkań w sezonie, ale szczególnie pamięta do dziś wyjazdowy mecz ze Startem w Krasnymstawie. Choć rywal prowadził w tabeli, do 60. minuty utrzymywał się bezbramkowy remis. – W tym momencie moi koledzy siedli. Nagle zabrakło im sił. Skończyło się 0:6. Nie miałem szans przy golach, bo w każdej sytuacji szło na mnie dwóch, trzech przeciwników. Szkoda, bo pamiętam, że było tam dobre nagłośnienie i spiker wcześniej co kilka minut ogłaszał, że Kiedrzynek obronił jakiś strzał – wspomina ze śmiechem pan Krzysztof. Dziś w drużynie jest trzecim bramkarzem, bo nowy trener posłał między słupki zawodnika z pola. O tym, że córka będzie piłkarką, pan Krzysztof zorientował się bardzo szybko. – Gdy Kasia miała dwa i pół roku, często mówiła: „Tata, loko, loko, dego, bam”. „Loko” to był dwór, „dego” buty, a „bam” piłka. I wszystko jasne. Inne dziewczynki najczęściej chodziły z wózeczkami, laleczkami, a Kasia zawsze z piłką w ręku. Często stawała przed koszem, który znajdował się dużo nad nią i rzucała osobiste. Trafiła dziesięć na dziesięć. Ale gdy spotykała starszych od siebie chłopaków, od razu biegała na boisko. W szkole od początku była jedną z lepszych z WF-u – opowiada ojciec reprezentacyjnej bramkarki. – No co ty gadasz, byłam najlepsza – ripostuje w swoim stylu Kasia.

233

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

21 komentarzy

Loading...