Reklama

Egzotyczna podróż Roberto Carlosa trwa. Tym razem szczęścia poszuka pośród kangurów

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2017, 15:49 • 2 min czytania 3 komentarze

Obaj w Madrycie przeżywali piękne chwile będąc przez długie lata ważną częścią „Galacticos”. Jeden z nich karierę piłkarską kończył już w tej dekadzie, drugi – prawie 10 lat wcześniej. Pierwszy za trenerkę chwycił się niemal z marszu, nie dając sobie zbyt wiele czasu na odpoczynek. Drugi odsapnął, spojrzał na świat inaczej i dopiero gdy nabrał apetytu na ponowną pracę w futbolu – złapał się za stery. I choć staż w tym zawodzie Roberto Carlos ma o wiele większy, to Zinedinowi Zidane’owi może pozazdrościć sukcesów.

Egzotyczna podróż Roberto Carlosa trwa. Tym razem szczęścia poszuka pośród kangurów

Tak jak na boisku obaj panowie rozumieli się doskonale, a ich kariery przebiegały do pewnego momentu w podobnym tempie, tak już w nowym fachu prezentują dwie skrajności. „Zizou” w błyskawicznym tempie zapełnił swoją gablotę trofeami i dziś jest na szczycie, Carlos zaś preferuje ścieżkę trenera-podróżnika. Zaczepi się to tu, to tam, zaraz znów się pewnie przeprowadzi i raczej nigdzie nie pozostawia po sobie dobrego wrażenia.

Teraz bowiem Brazylijczyk zaakceptował ofertę, która trafiła do niego z Australii, a konkretniej – z klubu South Melbourne FC. Łatka najbardziej utytułowanego klubu w tym kraju brzmi dumnie, choć prestiż jest już nieco zakurzony. W tym stuleciu zespół nie wygrywał bowiem za wiele, a większość triumfów notował jeszcze w XX. wieku.

Oczywiście, nie zabrakło też pięknych, okrągłych słów na konferencji prasowej. – To nowoczesny i niesamowity kraj, kocham go. Podróż była długa, ale jestem zachwycony, że tu jestem. My też byśmy byli…

Reklama

Tak czy owak przed Roberto Carlosem kolejna misja i próba udowodnienia światu, że do trenerki jednak się nadaje. Jak dotychczas wypadał bowiem… bardzo kiepsko.

Najpierw było rosyjskie Anży Machaczkała. Potem tureckie Sivasspor i Akhisarspor. Kolejno Delhi Dynamos z Indii, aż wreszcie – South Melbourne. Cóż, nie trzeba być nawet specjalnie dociekliwym, by połączyć fakty. Nigdzie Carlos furory raczej nie zrobił, a kolejne jego przygody miały wspólny mianownik w postaci kiepskich wyników. No ale nie ma też co przesadzać, bo sympatycznie sobie chłop życie ułożył – jedzie na nazwisku, zarabia kasę, zwiedza kolejne zakątki świata. Żyć, nie umierać.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

3 komentarze

Loading...