Reklama

Czasami człowiek podejrzewa, że jeden czy drugi piłkarz nigdy w życiu nie czytał przepisów

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2017, 09:19 • 11 min czytania 17 komentarzy

Rzut karny Radovicia sprzed tygodnia pokazał jedno – piłkarze nie mają bladego pojęcia o przepisach. Jak często sędziowie mierzą się z sytuacjami, gdy zawodnicy mają wiele do powiedzenia, ale kompletnie nie wiedzą, o czym mówią? – Sędziowie na boisku stykają się z nimi niemal w każdym spotkaniu. Czasami człowiek jest przerażony, bo zaczyna podejrzewać, że jeden czy drugi piłkarz nigdy w życiu nie czytał przepisów gry w piłkę nożną. Według mnie to wysoce prawdopodobna możliwość – mówi w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym” Sławomir Stempniewski.

Czasami człowiek podejrzewa, że jeden czy drugi piłkarz nigdy w życiu nie czytał przepisów

FAKT

Na start tekst z wypowiedziami Artura Jędrzejczyka.

– Występowałem już w Lidze Europy, na Euro 2016 dotarłem z reprezentacją do ćwierćfinału, ale Champions League dotąd mnie omijała. Nawet na mecze eliminacyjne się nie załapałem. Trzeba to zmienić – mówi Artur Jędrzejczyk (30 l.). (…) – W tym sezonie role się zamieniły, jeszcze ani razu nie byliśmy na pierwszym miejscu, ale spokojnie, to nie koniec sezonu – mówi piłkarz. – Trzeba sobie radzić w każdych okolicznościach i pokazać, że umiemy nie tylko uciekać w tabeli, ale również gonić. Jestem dobrej myśli, usłyszę hymn Ligi Mistrzów z boiska – kończy prawy obrońca reprezentacji Polski.

197

Reklama

Strzelanie bramek to dla Marcina Robaka… obsesja.

– Klimat poznański widocznie służy trzydziestopięciolakom – śmieje się Marcin Robak (35 l.). Napastnik Lecha może zdobyć tytuł króla strzelców ekstraklasy w takim samym wieku, co Piotr Reiss (45 l.). Reiss był najskuteczniejszym piłkarzem w lidze dziesięć lat temu. – Piotrek zdobywał koronę, gdy jeszcze rozgrywano trzydzieści kolejek. Ale z tego co sprawdziłem, szliśmy łeb w łeb, bo on strzelił 15 goli i ja w sezonie zasadniczym tyle samo – przyznaje Robak (…). – Gdy nic nie strzelę w jakimś mecz, to mam potem spory problem z zaśnięciem. Zdarzają mi się nieprzespane noce, bo rozmyślam o wydarzeniach boiskowych – mówi Robak (…).

GAZETA WYBORCZA

198

GW już teraz pisze o czerwcowym finale LM.

Kiedy za trzy tygodnie obaj giganci zjadą do Cardiff, kibice Realu będą się czuli, jakby przybyli po swoje. Ostatni finał madrytczycy przegrali 36 lat temu, większość fanów nie będzie mogła nawet tego pamiętać. Klub z Turynu motywację ma odmienną – przerwać fatum. Z ośmiu finałów Pucharu Europy przegrał aż sześć – więcej niż jakakolwiek inna drużyna. Legendarny 39-letni bramkarz Gianluigi Buffon wydłuża karierę, by wreszcie sięgnąć po upragnione trofeum. Zdobył siedem mistrzostw Włoch, w LM przeżył traumę dwóch finałowych porażek – z Milanem w 2003 roku i z Barceloną dwa lata temu. W półfinale 2015 roku Juventus wyeliminował Real dzięki bramce wychowanka Królewskich Álvaro Moraty, który tego lata wrócił do Madrytu.

Reklama

Drużyna Massimiliano Allegriego była budowana inaczej niż Real. Długo nie kupowała gwiazd, raczej dawała szansę piłkarzom poturbowanym, których odrzucił inny potentat (jak Morata). Sami Khedira przyszedł za darmo z Realu, gdzie odmawiano mu statusu gwiazdy. Od Mario Mandžukicia Bayern Monachium wolał Roberta Lewandowskiego, Chorwat nie sprawdził się też w Atlético. Kontrakt z Juve podpisał w 2015 roku, niedługo po przegranym przez Juve finale LM z Barceloną. Tego samego lata sprowadzono wschodzącą gwiazdę Serie A Paulo Dybalę. I dopiero 10 miesięcy temu klub z Turynu zdecydował się na transfer, który wstrząsnął światową piłką. Za Gonzalo Higuaina dał 90 mln euro. Miał z czego płacić, bo Manchester United zapłacił za pomocnika Paula Pogbę rekordowe 105 mln euro. Wielki i niespodziewany prezent klubowi z Turynu zrobiła Barcelona, która oddała za darmo 33-letniego Daniego Alvesa uważanego na Camp Nou za zgraną kartę. Alves rozstrzygnął półfinał z Monaco niemal w pojedynkę (gol i trzy asysty).

SUPER EXPRESS

199

Superak publikuję kolejną część rankingu trenerów. Od dziesiątego miejsca do szóstego uplasowali się kolejno: Jerzy Engel, Leszek Ojrzyński, Piotr Nowak, Czesław Michniewicz, Waldemar Fornalik.

9. miejsce Leszek Ojrzyński (45 lat, Arka Gdynia)

Do niedawna był uznawany za specjalistę od zadań specjalnych (utrzymanie), ale niedawno zdobył pierwsze trofeum – sensacyjnie pokonując Lecha w finale Pucharu Polski. Zasłynął stworzeniem własnego stylu w Koronie. I co ważne – człowiek z wartościami, który nie wstydzi się przyznać, że po sezonie, zamiast na popijawę idzie na pielgrzymkę.

8. miejsce Piotr Nowak (53 lata, Lechia Gdańsk)

Długo szukał miejsca w polskiej piłce. Niektórzy widzieli go jako selekcjonera, potem skromniej – opiekuna U21, aż w końcu szansę dała mu Lechia. Ten sezon jest dla niego bardzo ważny. Jeśli wejdzie do pucharów, umocni pozycję. Jeśli nie. Kto wie, czy nie czeka go powrót do USA.

Czytamy też pogłoski o tym, że Milik może zastąpić w Borussii Aubameyanga.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

190

Po otwarciu gazety dostajemy tekst o Chelsea i jej mistrzowskim sezonie.

Sukces Chelsea ma w tym sezonie twarz piłkarzy po przejściach. Takim jest Victor Moses, który był wypożyczany z Chelsea do Liverpoolu, Stoke i West Hamu i trudno było sobie wyobrazić, że na Stamford Bridge będzie jeszcze dla niego miejsce. Conte tymczasem zrobił z tego chaotycznego skrzydłowego żelazne płuca drużyny i ustawił na pozycji wahadłowego. – W lecie menedżer podszedł do mnie na treningu i powiedział, że docenia moje starania. Zapewnił, że nie odda mnie do innego klubu. To dało mi wiarę, wcześniej nikt mi tego nie obiecał – wspomina 26-latek. Moses na boisku nie tylko wyróżnia się pracą, ale poprawił też liczby. W tym sezonie strzelił trzy gole i ma trzy asysty, czyli połowę z tego, co w czterech poprzednich latach razem wziętych. Kluczową postacią jest też drugi wahadłowy Marcos Alonso. Hiszpan przyszedł za 23 miliony euro po solidnym sezonie w barwach Fiorentiny. Wcześniej ten wychowanek Realu Madryt nie przebił się w macierzystej drużynie, przez kilka lat grał w Boltonie, z którym spadł z Premier League i zaliczył jeszcze epizod w Sunderlandzie przed wyjazdem do Włoch. Nikt nie oczekiwał, że w ogóle będzie wzmocnieniem, a okazał się brakującym elementem na lewej stronie boiska. Alonso jest piłkarzem wszechstronnym – w tym sezonie strzelił sześć goli i jest trzecim najlepszym odbierającym w drużynie.

191

Ciekawe wieści płyną z Legnicy. Po tekście w PS wnioskujemy, że Petteri Forsell średnio ma ochotę zabijać się o awans, skoro jest już dogadany z innym klubem. W Miedzi liczą jednak, że – o zgrozo – okaże się profesjonalistą i dogra sezon na pełnych obrotach.

– Tu nie trzeba być piłkarskim ekspertem. Forsell to cień samego siebie. Trudno powiedzieć, czym to jest spowodowane. Odbyłem z nim bardzo poważną rozmowę i liczę, że godnie zakończy sezon – mówi przed wizytą drużyny z Sosnowca trener Tarasiewicz. Na papierze jest tak: Forsell ma umowę do czerwca z klauzulą automatycznego przedłużenia, jeśli Miedź trafi do ekstraklasy. Stratny na tym nie powinien być, bo właściciel Miedzi Andrzej Dadełło od dawna zapowiada, że pragnie awansu i jeśli on zostanie wywalczony, nie będzie szczędził środków na drużynę. Według naszych informacji wszyscy zawodnicy, którzy posiadają ważne umowy, mają w nich klauzule o 100-procentowej podwyżce w przypadku wyłamania bramy do polskiej elity. Byłby to zresztą pierwszy w historii pobyt Miedzi na najwyższym szczeblu.

192

Piłkarzu, do nauki! Tekst o tym, że piłkarze nie znają przepisów opatrzony został ciekawą grafiką.

To było autentyczne zaskoczenie zadowolonego z siebie faceta, bo przecież przed chwilą odwalił kawał dobrej roboty. Miroslav Radović w Szczecinie posłał piłkę do bramki z rzutu karnego, ale sędzia gola nie uznał, ponieważ tuż przed oddaniem strzału egzekutor nagle się zatrzymał, co jest zabronione. No dobra, karny do poprawki, strzelam jeszcze raz – myśli sobie piłkarz, ale… też nie! Owszem, jest stały fragment gry, tyle że dla rywali – rzut wolny pośredni. Radović też coś z tego ma – żółtą kartkę. Widać, że przynajmniej prowadzący spotkanie sędzia Pogoni z Legią Szymon Marciniak z zasadami gry jest na bieżąco. – Z tego, co słyszałem, to jednak niedawno zmieniły się przepisy… – potulnie przyznał po meczu niefortunny wykonawca karnego. Wreszcie dodarło do niego, że pretensje może mieć tylko do siebie. – Już wiem, że sytuacja ze Szczecina będzie wykorzystywana przez władze sędziowskie w materiałach szkoleniowych w całej Europie, bo to lepsze niż najporządniej opisane zdarzenie teoretyczne – mówi przewodniczący Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki. Ale zachowanie Radovicia i tak go martwi. – Przed sezonem kluby dostały informację o nowych regulacjach, miały podane punkt po punkcie, co się zmieniło. O karnym też była mowa. Najwyraźniej w Legii zdążyli już zapomnieć i bardzo możliwe, że w innych klubach też – ocenia szef arbitrów.

193

O znajomości przepisów wśród piłkarzy wypowiada się obok pan Sławek.

Ma pan czasami wrażenie, że niektórzy piłkarze niespecjalnie znają przepisy gry w piłkę nożną?

To nie jest wrażenie, ale pewnik. Choć przyznaję, że zapis w podręczniku licencyjnym o obowiązkowych szkoleniach dużo daje. Nie trwają one długo, ale dotyczą przecież tylko nowości, bo nie chodzi o naukę podstaw. Piłkarze i trenerzy swoją wiedzę tylko uzupełniają.

Uzupełniają o sytuacje, jak ta z rzutem karnym, na której ostatnio spektakularnie wyłożył się Miroslav Radović.

Właśnie o to chodzi – przypadek legionisty pokazuje, że na takich szkoleniach warto uważać.

Zdarzeń, w których piłkarze pieklą się na sędziego, a w gruncie rzeczy wykazują się nieznajomością przepisów, jest dużo?

Sędziowie na boisku stykają się z nimi niemal w każdym spotkaniu. Czasami człowiek jest przerażony, bo zaczyna podejrzewać, że jeden czy drugi piłkarz nigdy w życiu nie czytał przepisów gry w piłkę nożną. Według mnie to wysoce prawdopodobna możliwość.

194

Kiedyś maruderzy, dziś liderzy. PS pisze o kompromitującym sezonie Jagiellonii z lat 90-tych.

Lokalni dziennikarze opisujący beniaminka z Białegostoku przed startem sezonu szumnie zapowiadali: „Drżyj I ligo!”. I cała Polska drżała, ale ze śmiechu. Jagiellonia okazała się najgorszą drużyną lat 90., jaka pokazała się na salonach, kopciuszkiem, który od początku nie pasował do wytworniejszego towarzystwa. Z 34 meczów w sezonie wygrała dwa i straciła 91 goli. (…) Przed wyjazdami autokar krążył po mieście i zbierano piłkarzy kończących pracę w różnych jego częściach. Strażak Ryszard Ostrowski pełnił służbę przez 24 godziny i trzeba go było zgarnąć z remizy. W nocy pracowali też celnicy, jak Dariusz Drągowski (ojciec Bartłomieja, dziś bramkarza Fiorentiny). Marcin Manelski dorabiał handlując złotem na bazarze, na stoisku obok Marek Citko sprzedawał dżinsy. W klubie radzili sobie jak mogli. Gdy piłkarze mieli dwa treningi dziennie, to między zajęciami zapewniono im wyżywienie. Dzięki układom z wojskowymi do hali na Jurowiecką przywożono dwa solidne kotły. Dania wydawały pani Ania (magazynierka) lub pani Dorotka. Z jednego kotła wyciągały mięso, z drugiego ziemniaki i żołądki piłkarzy były zapełniane. Jagiellonia stała się też pionierem wśród polskich klubów w podgrzewaniu murawy. Wszystko dzięki rurze ciepłowniczej przebiegającej pod bocznym boiskiem. Zimą w zasypanym Białymstoku oczy cieszył piękny zielony pasek, po którym biegali zawodnicy. – To była nasza Turcja – śmieje się Tomar. Przeważnie trenowali na jednej połowie, bo na odśnieżenie drugiej zabrakło benzyny do traktora.

195

W sprawie zwolnienia Bartoszka głos zabrał Dieter Burdenski.

Dlaczego Maciej Bartoszek musi odejść? Przecież osiągnął z Koroną wynik ponad stan.

Bardzo lubię Bartoszka, to sympatyczny facet. Ale analizowaliśmy ostatnie mecze, styl gry i doszliśmy do wniosku, że z tym szkoleniowcem nie będziemy w stanie wykonać kolejnego kroku. Bartoszek wyciągnął z tego zespołu maksimum, więcej nie byłby w stanie osiągnąć. Dlatego musi odejść.

A jego los nie był już przesądzony, gdy przejmował pan Koronę?

Nie był. Daliśmy sobie i jemu czas. Naprawdę nie przejmowałem klubu z postanowieniem, że pierwsze, co zrobię, to zwolnię trenera. Doceniam to, co Bartoszek osiągnął w tym sezonie, ale trzeba pamiętać, że miał też bardzo dużo szczęścia. Przecież awans do grupy mistrzowskiej był bardzo fartowny, udało się to mimo porażki w decydującym meczu.

No dobrze, ale przed sezonem Korona była kandydatem do spadku, a nie do awansu do czołowej ósemki.

Rozstanie z Bartoszkiem na koniec sezonu wynika z kilku powodów. Pamiętajmy, że jego zespół przegrał najważniejsze spotkanie sezonu, które trzeba było wygrać za wszelką cenę. A kolejne powody? Proszę bardzo. Który zespół ma najgorszy bilans w meczach wyjazdowych w ekstraklasie? Korona! Który zespół stracił na wyjeździe najwięcej goli? Korona! Miejsce w pierwszej ósemce jest oczywiście sukcesem, ale osiągniętym dzięki wielkiemu szczęściu. Przecież gdyby nie wyniki na innych boiskach, to Korona mogła teraz grać o utrzymanie. Ja naprawdę bardzo lubię pana Bartoszka, ale z nim nie wykonamy kolejnego kroku do przodu.

196

Rafał Siemaszko opowiada o pracy w stoczni.

Po gimnazjum pojawiły się rozterki zwykłego młodego chłopaka: „Co dalej, do jakiej szkoły iść, jaką drogę obrać? Mój tata od wielu lat pracuje w stoczni, więc pomyślałem, że warto pójść w jego ślady. Trzeba było więc zdobyć odpowiednie kwalifikacje. Z kilkoma kolegami poszliśmy do Zespołu Szkół Technicznych w Gdyni przy ul. Energetyków. Byłem jednak ambitniejszy. Wybrałem technikum – o swojej młodości opowiada Rafał Siemaszko, strzelec gola dla Arki w finałowym meczu Pucharu Polski. (…) – Wydarzenia z grudnia roku 70. wydarzyły się w Stoczni im. Komuny Paryskiej. Ja pracowałem w Stoczni Remontowej Nauta. My skupialiśmy się na remontach okrętów, oni budowali nowe jednostki. Można powiedzieć, że stocznia to nasze rodzinne tradycje. Brat też poszedł tam do pracy. Po technikum miałem stopień technika okrętowego. Na początku w stoczni wzięli mnie, jako nowego, na szlifierkę. Z czasem pracowałem z monterem, aż w końcu zostałem jego pomocnikiem. Majster robił obchód, przyglądał się jak pracujemy i chyba uznał, że nadaję się do tej roboty. Na tamte czasy zarabiałem dobre pieniądze, a w domu nigdy się nie przelewało. Zarabiałem dużo więcej niż w III czy IV lidze.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Komentarze

17 komentarzy

Loading...