Reklama

Śląsk walczy o spadek – z taką grą sukces jest blisko

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2017, 18:25 • 2 min czytania 12 komentarzy

Zastanawialiśmy się jak piłkarze obu zespołów podejdą do tego meczu – minęła majówka, ostatnie dni względnego relaksu już za nimi, żarty się skończyły i zaraz naprawdę Piasta oraz Śląska może nie być w ekstraklasie. O punkty się trzeba bić z każdym, więc tutaj remis – zgodnie z utartym banałem – nikogo nie urządzał. I, sądząc po wyniku, ale też i przebiegu starcia, lepiej temat zrozumieli gospodarze.

Śląsk walczy o spadek – z taką grą sukces jest blisko

Piast bowiem wyglądał jak drużyna. Tylko tyle i aż tyle – ekipa Wdowczyka wyszła na to starcie z planem oraz pomysłem na to, jak chce ten mecz rozegrać, by go wygrać. Kiedy Piast rozgrywał swoje akcje w ofensywie, facet z piłką miał zawsze jakąś sensowną opcję, aby te futbolówkę odegrać. Kiedy Piast co jakiś czas musiał się bronić, nie zawodziła defensywa, która pozwoliła gościom oddać w tym spotkaniu ledwie cztery celne strzały – umówmy się, szału nie ma.

Tak, zdecydowanie Piasta oglądało się dziś przyjemnie, bo wielu z jego zawodników wspięło się na wysoki poziom, a skoro tak – sytuacje musiały przychodzić i przychodziły. Czasami zawodziła skuteczność, bo dwie patelnie zmarnował Sekulski, dobrą okazję miał Masłowski, raz świetnie przy strzale Murawskiego interweniował Budzyński, ale cudów nie ma. Albo inaczej – są, jednak nie w tym sezonie ze Śląskiem, więc prędzej czy później musiało coś wpaść.

Stało się tak dwa razy. Najpierw Piast ciekawie rozegrał rzut z autu, Badia zagrał na ścianę do Sekulskiego, ten odegrał do Murawskiego, a kapitan uderzył celnie i szczęśliwie. Celnie, bo piłka wpadła w boczną siatkę od właściwej strony, szczęśliwie, ponieważ przeskoczyła nad rękawicą Budzyńskiego. A propos młodego bramkarza – robił co mógł, ale swoje frycowe zwyczajnie musiał zapłacić i zrobił to przy uderzeniu Żivca. Słoweniec wcześniej dwukrotnie próbował zaskoczyć Polaka, chybiał mniej lub bardziej, ale w końcu przy rzucie wolnym przymierzył na tyle, że bramkarz skapitulował. Popełniając chyba jednak błąd, bo choć Żivec walnął nieźle, to jednak w róg golkipera i taki strzał trzeba wyjąć.

Bramkarz więc w jednej sytuacji nie pomógł, ale generalnie Śląsk nie pomagał sobie przez cały mecz. Niby coś tam konstruował (choćby strzał Dankowskiego), ale nie wyglądał na zespół walczący o życie, bardziej na ekipę bijącą się o jedenaste czy dwunaste miejsce w tabeli. Urban nie był bierny, chciał zareagować, wpuszczając Moriokę i Madeja, ale te zmiany dużo mówią o sile dzisiejszego Śląska. Chłopaki coś tam pobiegali, kopnęli parę razy celnie, ale tyle, pary w tym wiele nie zobaczyliśmy.

Reklama

Nie wiemy więc, z kim chce Śląsk wygrać, bo znów nie pokazał prawie żadnych atutów. Może łatwiej będzie piętro niżej?

grafa1234

 

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...