Reklama

Pierwszy sukces nowych władz w Kielcach: kibice wracają na stadion

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2017, 18:02 • 3 min czytania 6 komentarzy

Wygląda na to, że dobiegł końca jeden z idiotyczniejszych konfliktów na linii zarząd-kibice. Nieczęsto się bowiem zdarza, że podobną głupotą co trybuny wykazują się władze klubu, a coś takiego miało miejsce przed rokiem w Kielcach. Zauważyliście, że przez ostatnie dwanaście miechów  brakowało tam zorganizowanego dopingu? Pewnie tak. Pisaliśmy swego czasu o sprawie, ale w sumie nie musicie jej pamiętać, więc winni jesteśmy wam małe przypomnienie.

Pierwszy sukces nowych władz w Kielcach: kibice wracają na stadion

Najpierw na Himalaje skretynienia wspięli się kibice Korony, którzy stwierdzili, że… ukarzą klub za to, że ten nie zgodził się na ich oprawę. A zgody nie było z prostego powodu – najpierw klub poprosił o zapewnienie, że oprawa nie wiąże się z żadną pirotechniką (za którą mógłby ponieść niepotrzebne straty), lecz takiego zapewnienia nie dostał, więc postawił weto. Reakcja kibiców? Rozpierducha na stadionie i chory protest, w ramach którego podczas meczu z Górnikiem Zabrze co minutę na murawie lądowała raca. Mecz przerwano dwa razy i gdyby nie interwencja piłkarzy, trzeba byłoby robić pewnie z dziesięć kolejnych pauz i w konsekwencji przerwać mecz. Intencja młyna była jasna – zakazaliście naszej oprawy, to wam dowalimy, byście zapłacili jak największe kary. Ostatecznie ukarani zostali tylko kibice, którzy dostali zakazy stadionowe i zakaz wyjazdowe, ale to już temat na inną opowieść.

Niedługo potem do równie żenującego poziomu zniżył się klub. Na następnym meczu w Kielcach na trybunach zawisło kilka transparentów. Zwykła szydera, nic specjalnie zdrożnego. Były tam między innymi takie napisy:

– 90% kibiców nie zajmuje swojego miejsca na stadionie, tylko Marek P. pilnuje swojego stołka (to odpowiedź na zakazy stadionowe, które posypały się m.in. za niezajmowanie swojego miejsca),
– Paweł J. spiker komentator na Fejsbuku,
– Marek P. = wróżbita Maciej,
– Tyle lat w E-klasie a marketing jak w B-klasie.

Wszystko w ramach kultury i ogólnie przyjętych dobrych manier? Raczej tak. Nie minął jednak nawet kwadrans od rozpoczęcia spotkania, a na młyn wpadli smutni panowie w białych kaskach i gazowali kibiców jak leci, a krytyczne transparenty znikały w mgnieniu oka. Co więcej – w oświadczeniu po meczu klub wcale się nie pokajał, nie przeprosił, nie spadła żadna głowa, która okazała się brakiem wyobraźni nakazując stosowanie metod rodem z Białorusi. Słowem – klub wcale nie uznał, że posunął się o krok za daleko.

Reklama

W tym pojedynku na idiotyczne zachowania padł wynik 1:1. Remis bez wskazania, mecz wyrównany, poziom bardzo wysoki. Całość szerzej opisywaliśmy TUTAJ i TUTAJ.

Środowisko kibiców w Kielcach strzeliło focha i stanowisko miało dość betonowe: jeśli tak się bawicie, to bawcie się dalej, ale bez nas. Nieugięty pozostawał także ówczesny prezes Korony Marek Paprocki, który nie potrafił wypracować z kibicami jakiegokolwiek kompromisu, a tym byłoby na przykład odwołanie zakazów stadionowych, które – jeśli wierzyć kibicom – zostały wlepione nawet osobom, które nie były wówczas na stadionie. Kibice przestali przychodzić na mecze i w efekcie cierpieli wszyscy:

a) kibice, bo nie oglądali meczów swojej drużyny na stadionie,
b) klub, bo tracił sporą część wpływów z dnia meczowego,
c) postronni obserwatorzy i „piknikowi” kibice, bo zawsze lepiej oglądać mecz, gdy jest doping i oprawa,
d) piłkarze, bo przy wsparciu zawsze dasz z siebie więcej.

Aż do momentu zmiany warty w kieleckim klubie. Wraz z wejściem do Korony Dietera Burdenskiego przybył Krzysztof Zając, który objął stołek prezesa klubu i – abstrahując od tego, czy to dobry wybór, bo jeszcze się nie zdążył należycie wykazać – w kontekście tego konfliktu ma jedną niezaprzeczalną zaletę: nie jest Paprockim. Wystarczyło, że nowy prezes się z kibicami, usiadł z nimi do stołu, wysłuchał i… już. Zając oczywiście musiał pójść na pewne ustępstwa, ale w kontekście zmian właścicielskich głupotą byłoby zaognianie konfliktu z kibicami na samym starcie. Już w sobotę na kielecki stadion wraca zorganizowany doping i na ten moment trzeba powiedzieć, że to pierwszy sukces nowych ludzi w strukturach Korony.

Miejmy tylko nadzieję, że to nie oznacza dogrywki w pojedynku na patologie.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
4
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu
Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
1
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Komentarze

6 komentarzy

Loading...