Reklama

Jak to w wielkanoc – po jajeczku w Białymstoku

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2017, 20:30 • 3 min czytania 19 komentarzy

Przyznamy się, że mocno cenimy naszych ligowców za to, że swoją boiskową postawą potrafią wpasować się w klimat każdego święta. Nawet nie chodzi nam już o to, że dzień pasztetowej czy święto drwala obchodzone jest u nas praktycznie co tydzień. Mamy właśnie Wielkanoc? No to piłkarze Jagi i Cracovii solidarnie kończą mecz z jajem na koncie. Szkoda tylko, że zamiast solidnej dawki mięsa do koszyczków zabrali jeszcze sporą porcję kaszany.

Jak to w wielkanoc – po jajeczku w Białymstoku

A przecież spodziewanie się dobrego grania nie było czymś, za co trafia się na konsultację psychiatryczną. Parząc po składach, obie ekipy mogłyby w sumie sąsiadować ze sobą w tabeli i nikogo specjalnie by to nie dziwiło. Cracovia przełamała się ostatnio, więc można było liczyć na to, że będzie kontynuować dobrą passę. Jaga stworzyła z kolei takie show, że głowa mała (mowa o 3:4 z Zagłębiem), więc analogicznie można było mieć nadzieję, że uraczy nas choć ćwiercią emocji z tego meczu.

Ale czyją matką jest nadzieja chyba nie musimy wam mówić.

Na pierwszą połowę jeszcze dało się patrzeć. Generalnie zaskakująco często próbowała atakować Cracovia, ale jej ataki wyglądały mniej więcej tak: podam do kolegi, bo nie wiem co zrobić, niech on się martwi. Kolega poholował i także bez pomysłu oddał do następnego. Jagiellonia czekała przyczajona na to by odebrać piłkę i zadać cios. Blisko było dwa razy – za pierwszym Sheridan wrzucił z boku boiska do będącego pod bramką Tomasika (nic nie pochrzaniliśmy, tak było), ale obrońcy Jagi brakło precyzji, by to dobrze wykończyć, Sandomierskiemu z kolei nie brakowało refleksu, by to zablokować. W kolejnej akcji Cernych nawinął Wołąkiewicza tak, że nie powstydziłby się tego żaden piłkarz na świecie, niestety chwilę potem wykończył akcję tak, że powstydziłby się tego nawet zawodnik B-klasy. Cracovia? Okazję do przyłożenia głowy miał Jendrisek, jednak w prostej sytuacji uderzył obok, groźnie główkował też Wójcicki, lecz podobnie jak kolega z drużyny bez powodzenia.

Druga połowa po prostu się odbyła.

Reklama

Tak generalnie – choć wynik na to nie wskazuje – najbardziej podobał nam się dziś Sheridan. W życiu byśmy nie przypuszczali, że ten gość o posturze gracza NBA potrafi cokolwiek innego poza staniem w polu karnym i czekaniem na piłkę. Tymczasem facet był dziś wszędzie. Na prawym skrzydle, na lewym, w środku pola. Wrzucał, podawał, przepychał się. Gdyby tylko potrafił sam sobie dośrodkować i samemu to wykończyć, Jagiellonia nie musiałaby się bać o wynik. A tak to – dupa zbita.

W zdecydowanie gorszych humorach boisko opuszczać powinni piłkarze Jagiellonii. Powody są dwa. Pierwszy – Cracovia była dziś jak najbardziej do opędzlowania, szczególnie w defensywie przydarzały jej się bezsensowne błędy. Po drugie – jeśli Legia wygra u siebie z Koroną (z tą, która nie potrafi grać na wyjazdach), na kolejkę przed podziałem punktów wskoczy na pozycję lidera.

4HeWAgV

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...