Reklama

Dwie twarze Borussii i meczycho przez wielkie „M”! Pierwsza runda dla Monaco!

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2017, 20:50 • 4 min czytania 21 komentarzy

Znając specyfikę gry obu zespołów mogliśmy spodziewać się meczu, który nie pozwoli nam odejść od telewizora choćby na sekundę. Meczu, który będzie trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Takiego gdy pierwszy gwizdek sędziego jest dyskretnym uosobieniem komendy „Let’s get ready to rumble!”, dającej sygnał do tego, by otworzyć przyłbice i ruszyć przed siebie. I co tu dużo gadać – mecz Borussii z Monaco w zupełności spełnił nasze oczekiwania.

Dwie twarze Borussii i meczycho przez wielkie „M”! Pierwsza runda dla Monaco!

Thomas Tuchel przed meczem nie krył zażenowania tym, że spotkanie przełożone jest tylko o jeden dzień. W perspektywie nieudanego zamachu na życie piłkarzy, w obliczu nieprzespanej nocy przez zawodników i wszystkich związanych z Borussią, niemal pewnym było, że nie będzie to ten sam zespół, który zobaczylibyśmy na placu w normalnych okolicznościach. I rzeczywiście – pierwsze 45 minut to był całkowity popis gry Monaco przy jednocześnie katastrofalnej grze gospodarzy. Ci drudzy byli na boisku obecni tylko ciałem, bo umysłem – mogłoby się zdawać – z Bartrą, który nocą przeszedł operację pokiereszowanego nadgarstka.

0:1 mogło widnieć na tablicy już po kilkunastu minutach. Sokratis katastrofalnie pomylił się z obliczeniem toru lotu piłki, złapał w szesnastce rywala, a do piłki podszedł Fabinho. Fabinho, który – co ważne – dotychczas był z jedenastu metrów bezbłędny. No ale że nic nie trwa wiecznie…

Bez tytułu

Dominacja Francuzów trwała, ale nie wyszliby być może tak szybko na prowadzenie, gdyby nie sędziowie. Jasne, kontratak podopiecznych Jardima był zorganizowany perfekcyjnie, a dziura na prawej stronie boiska była tak wielka, że wylądowałby tam samolot pasażerski, ale nie dostrzec ponad metrowego spalonego? Spójrzcie sami. Najpierw gol:

Reklama

A potem błąd, który popełnili – zdawałoby się – dobrze ustawieni sędziowie.

Bez tytułu

Na tym poziomie – dramat.

Monaco szło za ciosem, a Borussia wciąż zdawała się nie rozumieć tego, że trwa właśnie ćwierćfinał Ligi Mistrzów, a oni walczą przed własną publicznością. Na karuzeli wirował Ginter, który popełniał błąd za błędem, kiepsko wyglądała ofensywa, a i problemów ze zdominowaniem środka pola nie miało Monaco. Kolejne minuty i kolejny gol. Wrzutka ze skrzydła, piłka spadająca na głowę Bendera i… ten sam Bender pakujący piłkę do siatki. Specjalnie przez nikogo nieatakowany, raczej w pozycji do tego, by bez większych problemów zgrać do bramkarza lub w najgorszym przypadku wybić na rzut rożny. Bender zachował się jednak jak rasowy napastnik i przytomnie wykorzystał dośrodkowanie.

Reklama

Po przerwie zobaczyliśmy już na placu Borussię taką, do jakiej zdążyła nas przyzwyczaić. Grającą na dużej intensywności, agresywną, chętną do tego, by atakować rywala i dusić go w jego szesnastce, a nie bez większego sensu człapiącą po boisku. To zresztą efekty przyniosło w drugiej połowie dość szybko. Sprytna wymiana piłki i Dembele trafiający do siatki.

Gol, który – jak można się domyślić – podziałał jak woda na młyn na gospodarzy. Potwornie dużo ożywienia wprowadził wchodzący z ławki Pulisić, a i uaktywnili się inni – od Guerreiro po Aubameyanga. I gdy wszystko wskazywało na to, że bramka wyrównująca jest kwestią czasu, wtedy katastrofalny błąd popełnił Piszczek. Tak jak Łukasza chwalimy praktycznie od samego początku sezonu, a i włodarze BVB nagrodzili jego wysoką formę nowym kontraktem, tak nie wiemy za bardzo skąd ten moment dekoncentracji w jego grze…

Szczęście w nieszczęściu dla Borussii, że ta zdołała jeszcze trafić do siatki po tym jak Pulisić zagrał do Kagawy, który nawinął rywala i pokonał Subasicia. Tak czy owak 2:3 u siebie jest na tę chwilę wynikiem zdecydowanie promującym do awansu Monaco. Zwłaszcza tak rozpędzone w ofensywie Monaco, które nie wybacza nawet najdrobniejszych błędów.

I jeszcze kilka zdań o Polakach. Piszczek, poza tym fatalnym zagraniem do Mbappe, spisał się całkiem przyzwoicie, choć kilka razy ustawić mógł się lepiej, ale ten problem dotyczył dziś całej defensywy BVB. Znakomicie zaś wyglądał Glik, który kilka razy uratował dupę podopiecznym Jardima wślizgami lub wybiciami piłki. Być może przy pierwszym golu mógł zachować się lepiej, ale też trudno mu zarzucać, że nie przewidział takiej przebijanki w szesnastce. Tak czy owak – pierwsza odsłona dwumeczu dla Glika i jego kumpli.

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
0
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Liga Mistrzów

Komentarze

21 komentarzy

Loading...