Reklama

W Boltonie myśleli chyba, że będę podjarany, że mają jacuzzi w szatni

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2017, 08:41 • 9 min czytania 44 komentarzy

– Bolton szykował drużynę na powrót do Premier League, miałem być rozgrywającym. Menedżer Dougie Freedman pytał, czy nie wywrze na mnie zbyt dużego wrażenia fakt, że trafię do tak dużego klubu. „Nie no, przecież Nottingham to też duży klub” – odparłem zdziwiony. Myśleli chyba, że jak jestem Polakiem, to będę podjarany, że mają jacuzzi w szatni – wspomina na łamach „Przeglądu Sportowego” swoje niedoszłe transfery – w tym dwa razy do Legii – Radosław Majewski, kluczowy pomocnik Lecha Bjelicy.

W Boltonie myśleli chyba, że będę podjarany, że mają jacuzzi w szatni

FAKT

W „Fakcie” dziś między innymi ciekawa historia Gabriela Matei z Górnika Łęczna, który ma za sobą dość burzliwą przeszłość, z domniemaną próbą samobójczą na czele.

Najgłośniej było o nim w 2013 r. Pisano, że próbował popełnić samobójstwo. Jego ówczesna dziewczyna, rumuńska celebrytka Madalina Pamfile (24 l.), zaalarmowała policję po rozmowie z piłkarzem, który zapowiedział jej, że się zabije. Funkcjonariusze znaleźli zawodnika z ranami kłutymi. Odwieźli go do szpitala, gdzie Matei został opatrzony i wypuszczono go do domu. Matei zaprzeczył, że usiłował popełnić samobójstwo, ale przyznał, że miał poważne problemy osobiste.

– Ludzie nie wiedzą, jaki dramat przeżywam. Moja matka jest chora, a ojciec ją zostawił i ma problemy z alkoholem. Nie próbowałem się jednak zabić – napisał na Facebooku. Rumuńskie media pisały też, że jego ojciec wielokrotnie bił żonę.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.14.39

GAZETA WYBORCZA

w „GW” jedyny piłkarski materiał, to zapowiedź ligowego hitu Lech – Legia w postaci rozmowy z ekspertem nc+ Kazimierzem Węgrzynem.

Można się nauczyć, jak grać w szlagierach?
Zawsze najbardziej się denerwowałem przed takimi meczami, ale też je uwielbiałem. Dobrze się czułem, choć przyznaję, że nieprzespane noce się zdarzały. Nie wiem, czy można się tego nauczyć, wiele zależy od psychiki, od tego, w jakiej jesteś formie. Jeśli nie czujesz się pewny, zaczynasz dopuszczać myśli, że może się nie uda. Nigdy nie pracowałem z psychologiem, a może by się przydało.

Pytam, bo w tym sezonie w pięciu meczach z najsilniejszymi zespołami ligi – Jagiellonią, Legią i Lechią – Lech zdobył trzy punkty. Legia w pięciu meczach z Jagiellonią, Lechią i Lechem 13.
Nie wiem, z czego to wynika. Personalnie z pewnością przewagę ma Legia – jednym tchem wymienię piłkarzy, którzy dają nadzieję na to, że poradzą sobie w Europie i uniosą ciężar takiego meczu jak w niedzielę: Vadis Odjidja-Ofoe, choć nie jest w najwyższej formie, Guilherme, Miroslav Radović. W Lechu przychodzi mi do głowy Darko Jevtić, może Szymon Pawłowski, ale on ostatnio nie gra. Może jeszcze Marcin Robak albo Dawid Kownacki. W Poznaniu indywidualności jest mniej.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.15.12

Reklama

SUPER EXPRESS

W „SE” dowiadujemy się, że żona Guilherme prosi, by nie był taki ostry, jednak od razu dostajemy wyjaśnienie, że Brazylijczyk ma być bardziej opanowany… na boisku.

Kibice śmieją się, że jesteś kilerem o twarzy dziecka. Nie odpuszczasz żadnemu rywalowi. Żona nie namawia cię, żebyś się trochę uspokoił?
Mecze Legii ogląda moja rodzina i znajomi w Brazylii. Potem mam telefony, że gram za twardo. Żona też prosi, żebym nie był taki ostry na boisku. Szanuję rywali i nigdy nie prowokuję przeciwników, nie fauluję specjalnie. Jeśli dochodzi do fauli, to w ferworze walki o piłkę. Muszę być mądrzejszy i nie tracąc agresji, bardziej uważać na kartki.

Dla piłkarzy i kibiców Lecha mecz z Legią jest najważniejszym spotkaniem w sezonie. Z taką nienawiścią trybun jak w Poznaniu zapewne nie spotykacie się nigdzie w Polsce. Ciężko będzie grać pod presją, w tak trudnych warunkach?
Presję to odczuwa człowiek, który wychodzi z domu do pracy i nie wie, czy coś zarobi. Jak się przeżyje mecze z Realem Madryt, Borussią Dortmund czy Sportingiem Lizbona, z ich całą otoczką i atmosferą, to zachowanie kibiców Lecha nie robi już na nas wrażenia.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.16.00

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.16.22

Michał Żyro opowiada o okresie rekonwalescencji po kontuzji, który wreszcie dobiega końca.

Pan czekał na powrót rok, a Arkadiusz Milik, który w październiku zerwał więzadło boczne w kolanie – niecałe sześć miesięcy.
Nie zamierzam broń Boże porównywać, ale to zupełnie inne urazy. Fizjoterapeuci i lekarze Wolverhampton mówili, że takiej kontuzji, jak moja i takiego ataku, jaki rywal wykonał na moje kolano – nie widzieli w życiu. Były nawet obawy, czy wrócę na boisko, ale po pierwszych badaniach oraz operacji zniknęły. Po wtorkowym sparingu odetchnęliśmy – kolano nie puchnie, nie boli i nie zbiera się płyn. Arek zerwał więzadło – to jeden z gorszych piłkarskich urazów, ale hmmm… jego kontuzja i moja to jak siniak i zerwany mięsień. Miałem zerwane trzy więzadła w kolanie, jedno naciągnięte plus zmiażdżoną kość od uderzenia. Sporo było do roboty – operacja w Londynie trwała ponad dwie godziny. Ja i on swoje już odcierpieliśmy.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.16.35

W „Ligowym Weekendzie” tematem numer jeden oczywiście ligowy szlagier. Antoni Bugajski zapowiada go jako „egzamin na mistrza Polski” i przywołuje historię wzajemnych animozji.

O napiętych stosunkach decydują emocjonalne związki ze swoim klubem i naturalnie w takich sytuacjach poczucie wyjątkowości plus poczucie… krzywdy. Kibice Legii nie mogą zapomnieć Lechowi finiszu rozgrywek z 1993 roku, kiedy Legii odebrano tytuł (słynne „cała polska widziała” po 6:0 z Wisłą Kraków) i przyznano go właśnie Lechowi. A przecież chyba mało kto wątpił, że jeśli wypowiedziano desperacką walkę z korupcją, to tytuł nikomu się nie należał, bo tamta rzeczywistość przebijała „Piłkarskiego pokera”, nie było w niej ról dla nieskalanych bohaterów.

Ale i Lech nie raz pomstował na niesprawiedliwość. Ostatnio jesienią. Przy Łazienkowskiej powinien być remis, lecz w ostatnich sekundach sędzia Szymon Marciniak zwiedziony błędną wskazówką liniowego asystenta uznał zwycięskiego gola dla Legii, mimo że strzelec – jak na ironię eks-lechita Kasper Hamalainen – był na wyraźnym spalonym.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.16.54

Radosław Majewski dwa razy mógł trafić do Legii. Z warszawskim klubem było mu jednak nie po drodze. Wyznaje jednak, że nie ma z tym problemu, a znacznie bardziej żal innego niedoszłego transferu.

Żałuje pan?
Nie, zły na niedoszły transfer byłem tylko raz – kiedy z Groclinu nie puścili mnie do Osasuny Pampeluna. Dawali za mało pieniędzy, na dodatek w ratach. Byłem młody, napalony na wyjazd do Hiszpanii, bo brzmiało to świetnie. Dlatego się zdenerwowałem. A, przypominam sobie jeszcze jeden transfer, który nie doszedł do skutku. Gdy grałem dla Forest, negocjowałem z Boltonem. Wszystko w ścisłej tajemnicy: przyjechała po mnie limuzyna, z której musiałem się przesiąść do innej. Wywieźli mnie do jakiegoś lasu, gdzie stał hotel. Tam w restauracji zarezerwowano lożę w samym kącie, by nikt nas nie widział. Czułem się jak Ashley Cole, gdy omawiał z Jose Mourinho przenosiny do Chelsea. Bolton szykował drużynę na powrót do Premier League, miałem być rozgrywającym. Menedżer Dougie Freedman pytał, czy nie wywrze na mnie zbyt dużego wrażenia fakt, że trafię do tak dużego klubu. „Nie no, przecież Nottingham to też duży klub” – odparłem zdziwiony. Myśleli chyba, że jak jestem Polakiem, to będę podjarany, że mają jacuzzi w szatni (śmiech). Ostatecznie zostałem w Forest. Dali mi do podpisania taki kontrakt, że nie mogłem odmówić.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.17.02

Następnie „Przegląd” serwuje ciekawy materiał o „małżeństwie” trenera z asystentem.

Dla kibiców pozostają niewidoczni, dla trenerów mogą być źródłem, z którego czerpią pomysły. Asystenci. Ich rola zmienia się od lat i dawno już nie ogranicza tylko do rozkładania pachołków przed zajęciami. Relacja z przełożonymi potrafią być inspirujące, kreujące, choć niektóre kończą się burzliwymi rozstaniami. Bo co ma zrobić asystent, gdy problemy się spiętrzą i przełożony dostanie wymówienie, a przed nim otworzy się szansa wyjścia z cienia? Możliwość realizowania własnych ambicji kusi każdego. Jak w Niecieczy, gdy wieloletni asystent Czesława Michniewicza – Marcin Węglewski przejął po nim posadę.

Alarmujący był już tweet z połowy marca. Krótka informacja wysłana w świat przez Michniewicza, komentującego zwolnienie Claudio Ranieriego i objęcie rządów w Leicester City przez Craiga Shakespeare’a, asystenta Włocha. „Shakespeare – kolejny trenerski pasażer na gapę, który chwilowo wypłynął na plecach poprzednika. Nie szanuję takich”. Czy juz wtedy przeczuwał, że w Niecieczy traci grunt pod nogami, a tym, który ma go zastąpić jest Węglewski? Nie wiadomo.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.17.13

Piotr Tomasik pod gradobiciem pytań. Pytań klubowych kolegów.

Michał Probierz: Niekiedy wychodzisz na trening z mocno wypiętą klatką. To coś oznacza?
Gdy zagram dwa dobre mecze, trener mówi mi, że chodzę z wypiętą klatą. A ja naprawdę tego nie robię. Podejrzewam, że to taki „docinek”, bym przesadnie nie uwierzył w siebie i nie odfrunął. Ale mi to nie grozi. Nie mam osiemnastu lat, by podniecać się kilkoma dobrymi spotkaniami.

Jacek Góralski: Piotrek, kiedy w końcu zmienisz srebrną strzałę czyli Audi A4, którą chyba masz jeszcz z czasów Hutnika?! Za chwilę na liczniku stuknie jej 500 tysięcy kilometrów. Czyżbyś planował zajeździć to auto na śmierć? A może to słynna krakowska oszczędność?
„Góralu”, nie z czasów Hutnika, a z Wolbromia. Zarabiałem wówczas maleńkie pieniądze, a mimo to odłożyłem na samochód. Wkrótce stuknie dziesięć lat, jak go mam. Jeśli dostanę podwyżkę w Jadze, to może w końcu zmienię. Moje Audi A4 ma na liczniku 400 tysięcy, lecz podejrzewam, że z pół miliona przebiegu, bo znając życie, poprzedni właściciel musiał solidnie cofnąć licznik. Będę nim jeździć, póki nie wyzionie ducha. Wtedy łezka w oku się zakręci. Aha, nie mam kłopotu z docinkami na temat mojego samochodu.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.17.35

Grzegorz Niciński na wylocie z Arki.

Jak udało nam się dowiedzieć, Grzegorz Niciński ma niebawem pożegnać się z Arką. Decyzja w jego sprawie zapadła po wstydliwej porażce 2:4 z Wigrami Suwałki w rewanżowym spotkaniu Pucharu Polski. 44-letni szkoleniowiec prowadził w tym tygodniu treningi z zespołem, przygotowując go do starcia z Pogonią Szczecin, jednak po niedzieli w Arce ma się pojawić nowy trener. Kandydatami są Mariusz Rumak i Maciej Skorża.

Niciński przetrwał z Arką niejeden kryzys. Wygląda na to, że kolejny sztorm wyrzuci go za burtę gdyńskiego okrętu. Fatalne wyniki gdynian na wiosnę, słaby styl gry oraz problemy w komunikacji z piłkarzami sprawiły, że w drużynie na linii trener – zawodnicy coś się wypaliło. Nie było nici porozumienia, choć szkoleniowiec upierał się, że nadal trzyma szatnię z ryzach. Fakty są jednak inne.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.17.43

Dariusz Płaczkiewicz wspomina na łamach „Przeglądu” mecze drugoligowej Miedzi Legnica z AS Monaco sprzed ćwierć wieku.

Widmo pogromu nie było jedynym zmartwieniem Miedzi. Działacze zastanawiali się, jak załatają dziurę w budżecie po kosztownej wyprawie. Z pomocą przyszło… AS Monaco. Ze względu na prawa transmisyjne Francuzi poprosili o zmianę terminu meczów, zobowiązując się do pokrycia wydatków związanych z wyjazdem. Do Legnicy wysłano nawet stroje, a przed rewanżem zakwaterowano graczy Miedzi w ekskluzywnym hotelu. – Przenieśliśmy się do innego świata. Monaco opłaciło przewodnika i wizytę w kasynie. Wtedy Miedź miała problemy finansowe, zalegała z wypłatami. Nie mieliśmy nawet na kawę, a piliśmy szampana – śmieje się pan Dariusz.

Zrzut ekranu 2017-04-07 o 07.17.54

Najnowsze

Komentarze

44 komentarzy

Loading...