Reklama

Czy ten mecz zadecydował o przyszłości? Najlepsza możliwa reklama VAR

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2017, 14:47 • 4 min czytania 40 komentarzy

Zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądać wasza rozmowa o futbolu z kolejnym pokoleniem, z waszymi dziećmi lub wnukami? Kiedy weźmie was na wspomnienia, oni będą kręcić z niedowierzaniem głowami. Będą słuchać o przestarzałej piłce, w której stykowe sytuacje były rozstrzygane przez arbitrów na żywca, a linię spalonego trzeba było wytyczać gołym okiem. Przyzwyczajeni do bezbłędnego systemu opartego o powtórki wideo (albo o jeszcze inną technologię) nie do końca będą potrafili zrozumieć fenomen dzisiejszej piłki. Tak, jak my nie rozumiemy, jak kiedyś można było grać na bramki bez poprzeczek albo – tu nieco świeższy przykład – jak można było pozwalać na podania wprost w ręce bramkarza.

Czy ten mecz zadecydował o przyszłości? Najlepsza możliwa reklama VAR

Bo dziś chyba nikt nie wyobraża sobie powrotu do takiego grania:

Podobnym przełomem – jak zamiana przepisów z 1993 roku – z pewnością będzie system VAR (Video Assistant Referee), który we wczorajszym meczu Francji z Hiszpanią zareklamował się w najlepszy możliwy sposób i – nazwijmy rzecz po imieniu – uratował całe widowisko. Zamiast potwornie krzywdzącego 1:1 (choć to tylko teoria, równie dobrze mogłoby się skończyć zwycięstwem Francji) mieliśmy sprawiedliwe 0:2. Co ważne, decyzje podjęte w oparciu o system były błyskawiczne i nie pozostawiły żadnych wątpliwości.

Jeżeli zwolennikom VAR brakowało koronnego argumentu w dyskusji o wideo-powtórkach, wczoraj go otrzymali. Zwłaszcza przy drugim golu dla Hiszpanii, kiedy błyskawicznie rozstrzygnięto sytuację stykową i cholernie trudną do oceny. Deulofeu dynamicznie wchodził w pole karne, Umtiti zaciekle go gonił, prawidłowo ustawiony sędzia-asystent raczej nie mógł widzieć piłki w momencie podania, a o braku spalonego zadecydowała długość stopy:

Reklama

Poprawna ocena tej sytuacji na podstawie powtórek zajęła zespołowi sędziowskiemu 40 sekund. I jest to naprawdę niewielka cena, jak za naprawienie błędu asystenta (który podniósł chorągiewkę), co w normalnych okolicznościach wpłynęłoby na wynik meczu. Skuteczność VAR w naprawdę bojowych warunkach okazała się więc stuprocentowa, i to bez najmniejszej szkody dla widowiska. Co więcej, tego typu stykowe sytuacje, jak ta z Umtitim i Deulofeu, są tak trudne do wychwycenia, że zawsze będą generować błędy. Natomiast VAR jest w stanie je całkowicie wyeliminować.

Wczorajszy mecz był o tyle istotny, bo pokazał szerokiej publiczności, że można. Że problem m.in. spalonego da się rozwiązać, i że rozwiązanie od dawna było pod ręką. Natomiast efekty uboczne są naprawdę do przełknięcia, bo często same protesty zawodników potrafią trwać dłużej niż 40 sekund. Sędziowie-asystenci będą też musieli nieco zmienić podejście i bardziej wstrzemięźliwie machać chorągiewką – właściwie to używać jej tylko wtedy, kiedy mają absolutną pewność (czyli nie tak jak wczoraj). Być może też nieco zabita zostanie spontaniczność po strzeleniu gola, bo – zamiast robić fikołki – trzeba będzie poczekać na ostateczną decyzję sędziego. Być może będzie to trochę przypominało skoki narciarskie, gdzie zawodnik – mimo iż czuje, że oddał dobry skok – cierpliwie czeka na ostateczne potwierdzenie odległości, noty i punkty za wiatr. Ale z pewnością błyskawicznie się do tego przyzwyczaimy.

Czy VAR trzeba jeszcze dopracować? Z pewnością, do tego właśnie służą testy. Czy będą pojawiać się nowe problemy i błędy? Tak, ale te przecież zdarzają się wszędzie, nawet przy Goal-Line Technology – ostatnio we Francji system pomylił bluzę bramkarza z piłką. To jednak nie zmienia faktu, że GLT doskonale się sprawdza i jest ogromną pomocą dla arbitrów. I tak samo z pewnością będzie z VAR – to po prostu nieuniknione, zwłaszcza że największym orędownikiem wprowadzenia systemu jest sam Gianni Infantino.

Reklama

Najważniejsze jednak, że zyski zdecydowanie przewyższają tu straty, i to w nieporównywalny sposób. Dziś emocjonujemy się końcówką sezonu w Ekstraklasie, gdzie między innymi Legia i Lech idą łeb w łeb. A przez to wciąż jesteśmy blisko sytuacji, w której o losach tytułu przesądzi błąd sędziego z ostatnich sekund bezpośredniego meczu w Warszawie, czyli uznanie gola Hamalainena z ewidentnego spalonego. Tej i wielu innych sytuacji przy VAR zwyczajnie by nie było, atmosfera byłaby czystsza, a rywalizacja uczciwsza. A że czasem mecz potrwa przez to nieco dłużej… Cóż, tu należałoby zastanowić się nad innym aspektem – wolimy by mecze były krótkie czy jednak sprawiedliwe?

Michał Sadomski

Najnowsze

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

40 komentarzy

Loading...