Reklama

Czy Cracovia może… spaść z ligi?

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2017, 14:38 • 6 min czytania 23 komentarzy

Czy Cracovia może spaść z ligi? Niestety dla kibiców „Pasów” – to pytanie po prostu musi zostać zadane, skoro na cztery kolejki przed podziałem punktów zespół utknął na dnie (w które od spodu puka Górnik Łęczna). Porażki lub remisy na własnym terenie z bezpośrednimi rywalami w walce o ósemkę, rozczarowująca gra, do tego zwykły pech. Ale czy spadek w tym samym sezonie, w którym klub miał okazję sprawdzić się w europejskich pucharach jest faktycznie możliwy?

Czy Cracovia może… spaść z ligi?

Analizę obecnej Cracovii trzeba rozpocząć tak naprawdę od poprzedniego sezonu, albo i wydarzeń jeszcze wcześniejszych. W okresie najlepszej gry „Pasów” mieliśmy wątpliwości, czy Jacek Zieliński nie jest przypadkiem czarnoksiężnikiem, który sprzedał duszę Cetnarskiego w zamian zapewniając jemu i całej drużynie nadludzkie umiejętności. Umówmy się – na papierze ten zespół nie powalał nas na kolana, w przeciwieństwie do tego, co pokazywał na boisku. Zresztą, wszystko o Krakowie w początkach pracy trenera Zielińskiego mówi jego pierwszy pomysł. Oprzemy się na Cetnarskim! Pamiętacie to jeszcze?

A, zacytujmy nasz artykuł z tamtego okresu. Jest kwiecień 2015, Zieliński zaczyna meblować swoją Cracovię.

Zieliński odkurzy Cetnarskiego. Czytamy drugi raz, trzeci – bez zmian. Nadal wygląda na to, że tekst w „Fakcie” sugeruje przywrócenie do zespołu Mateusza Cetnarskiego, tego samego, który ostatnie dobre mecze grał bodaj w swoim pierwszym sezonie w Śląsku Wrocław, czyli dokładnie cztery lata temu. Tak, tego samego Cetnarskiego, który był ostatnią nadzieją Widzewa w ubiegłym sezonie, gdy klub Sylwestra Cacka z hukiem zleciał z ligi.

Zaznaczmy jednak – to nie jest tak, że nie doceniamy Cetnarskiego. On doskonale pasuje do koncepcji Cracovii, która stara się budować zespół oparty na specjalistach od spadków. Żytko ze spadków uczynił niemal sztukę, jego śladami dumnie kroczy Rymaniak, więc i zaangażowanie do walki o zjazd do pierwszej ligi Mateusza Cetnarskiego nie może w żaden sposób dziwić.

Reklama

Okej. Bez jaj. Suche liczby. Oceny Cetnarskiego ze wszystkich meczów, jakie zagrał w tym sezonie.

3, 2, 2, 3, 3, 1, 6, 4. Średnia 3,00. Jeden gol, jedna asysta, jedno kluczowe podanie. W pięciu meczach, w których grał dłużej niż pół godziny, Cracovia osiągnęła szalony jeden punkt.

Tak, to był pomysł z gatunku: co za tragiczny pożar, szybko, ugaśmy go chrustem, benzyną, spirytusem i własnym ciałem. Wyrafinowane samobójstwo. Odkurzenie do gry zawodnika uosabiającego pecha, ospałość, apatyczność i dezorientację. Co było później? Cetnarski zaliczył „double-double” zdobywając w sezonie 2015/16 13 goli i 12 asyst, dokładając jeszcze 6 kluczowych podań (asyst drugiego stopnia). Z Dąbrowskim za plecami oraz Rakelsem i Jendriskiem przed sobą pomocnik przeżył trzecią młodość, a tak naprawdę – wzbił się na poziom, którego nie prezentował chyba nigdy wcześniej. Podobnie było z całą Cracovią.

Już koniec sezonu 2014/15 był kapitalny – Zieliński wchodził na pokład, gdy przeciekająca łajba szła na dno – miała 2 punkty przewagi nad bydgoskim Zawiszą i jeden punkt nad GKS-em Bełchatów. To miało być pole minowe, ale z nowym trenerem jako przewodnikiem udało się przejść przez nie bez ubrudzenia nogawek błotem. 6 zwycięstw, 2 remisy – Cracovia z jednego z trzech najsłabszych zespołów ligi stała się liderem grupy spadkowej, który wcale nie byłby skazany na pożarcie w górnej połowie tabeli.

Kolejny sezon jedynie potwierdził, że z tej mąki da się upiec całkiem smaczny chleb. Forma życia Cetnarskiego to jedno, ale przecież jego towarzysze to też nie były gwiazdy ligi.

– Deniss Rakels odkąd przyjechał do Polski do momentu zatrudnienia Zielińskiego zagrał 92 mecze i strzelił 25 goli, pod wodzą Zielińskiego – w 32 spotkaniach trafił 19 razy (za 90minut.pl)
– Bartosz Kapustka zaczął rozkwitać już wcześniej, ale w pełni potencjał wykorzystał właśnie podczas gry u Zielińskiego, dzięki której dostał powołanie do reprezentacji a w dalszej kolejności bilet prosto do szatni mistrza Premier League
– Marcin Budziński w Ekstraklasie 2008-kwiecień 2015: 112 meczów, 11 goli; Marcin Budziński pod Zielińskim: 68 meczów, 13 goli (plus dwie kopy asyst i kluczowych podań; za 90minut.pl)
– Damian Dąbrowski z ligowego dżemiku (średnia not 4,39 w sezonie 2013/14; 1 gol, dwa kluczowe podania) stał się reprezentantem Polski (średnia not 5,92 w ub. sezonie, 1 gol, 4 asysty, 6 kluczowych podań)

Reklama

A przecież był też Jendrisek. Covilo. Wójcicki. Deleu. Sandomierski. Właściwie wszyscy piłkarze Cracovii grali lepiej, niż we wcześniejszych etapach swoich karier. To był naprawdę seksowny futbol, jak określiliby to pewnie angielscy dziennikarze. Dużo podań, wysokie tempo, ładne uderzenia z dystansu, innym razem doskonałe prostopadłe piłki. Świetnie funkcjonujące skrzydła z niezmordowanymi bocznymi obrońcami, ale i potęga w środku pola, gdzie w kwartecie Dąbrowski-Covilo-Budziński-Cetnarski zaczynało brakować miejsc dla klasowych zawodników.

I przenosimy się w czasie do wyjazdowego meczu z Koroną Kielce. 0:3. Do meczu z Pogonią na własnym terenie, 1:1. Do wszystkich jesiennych i wiosennych meczów Cracovii, podczas których bardziej przypominała zagubioną i niekumatą Cracovię Podolińskiego, niż walec z Zielińskim za kierownicą. Nawet jeśli „Pasy” grał w tym okresie dobrze – jak choćby z Lechią – nie miało to żadnego przełożenia na wynik. Piątek coś strzelił, coś zmarnował, Budziński raz zachwycił, innym razem stracił, a z kontrataku zrobił się dym pod bramką chimerycznego Sandomierskiego.

Najgorsze, że tak naprawdę trudno nawet o jakieś zdecydowanie opinie. To nie jest gra fatalna, to nie jest gra beznadziejna. Po prostu, klasyczna definicja ligowej szarzyzny podszytej grubo pechem. Jak idzie ze stałych fragmentów – to wypada Covilo. Jak nieźle wypada gra piłką – to ktoś dostaje czerwoną kartkę w trzeciej akcji meczu i nici z dziesiątek podań w środku pola.

***

Ale czy wobec tego Cracovia spadnie? Cóż, naszym zdaniem: raczej nie.

Po pierwsze – dorobek punktowy i tak nie odpowiada grze zespołu. Zaglądamy do naszej niewydrukowanej tabeli. Cracovia z 32 punktami wciąż walczy o ósemkę, tracąc do Wisły zaledwie cztery punkty. Wiadomo, to zabawa, ale mimo wszystko – Cracovii należał się gol Budzińskiego w meczu z Arką (2 punkty), karny w meczu z Górnikiem Łęczna (2 punkty), karny w meczu z Legią (może udałoby się zdobyć punkt) oraz wykluczenie Tymińskiego po bandyckim faulu na Dąbrowskim w pierwszym spotkaniu z Łęczną (może udałoby się dołożyć 2 punkty). O ile co do wpływu rzutów karnych i czerwonych kartek na wynik nie można być pewnym, te błędy układają się w dość pełny obraz Cracovii potrafiącej grać szybko, zbyt szybko dla obrońców rywali. Czyli jednak: jeszcze czasem potrafi.

Po drugie – Cracovia zdecydowanie lepiej radzi sobie z ligowymi nizinami niż środkiem stawki i czołówką. Cracovia przegrała 5 z 6 meczów z zespołami z miejsc 1-4, za to potrafiła bezlitośnie roztrzaskać Koronę (6:0) czy Piast (5:1). Ogółem z dwunastu spotkań z drużynami z miejsc 8-16 „Pasy” przegrały tylko jedno, na wyjeździe z Arką Gdynia. W rundzie finałowej, gdzie każde zwycięstwo może gwarantować skok o kilka miejsc, to zaprocentuje. Cracovia nie będzie już musiała chodzić na przegrane wymiany ciosów z Lechią czy Legią, zamiast tego obtłukując słabszych technicznie i taktycznie rywali. Oczywiście, warto przypominać wiosenne mecze z Arką oraz Pogonią, w których Cracovia grała bezbarwnie i ostatecznie z dwóch meczów u siebie ugrała żałosne dwa punkty. Mamy jednak wrażenie, że tego typu starć „Pasom” zostało już niewiele.

Po trzecie – Cracovia to zespół finiszu. Nawet w grupie mistrzowskiej w ubiegłym sezonie wyrobili bilans 4-1-2, dwa lata temu w spadkowej skończyli z dorobkiem 5-2-0. Tradycyjnie również kiepsko startują po przerwie zimowej – dwa lata temu w pierwszych 6 meczach po nowym roku zdobyli 6 punktów, rok temu – 7 punktów (a przecież walczyli w czubie tabeli).

Czy Cracovia jest w głębokim kryzysie? Tak.
Czy Cracovia gra zdecydowanie gorzej, niż wskazywałby na to jej potencjał „na papierze”? Tak.
Czy Cracovia ma gigantycznego pecha do kontuzji, sędziów, farfoclowatych strat? Jak najbardziej.

Ale czy Cracovia spadnie? Jeśli w tej lidze istnieje jakakolwiek logika, nie powinna, dotychczasowe doświadczenia z tym zespołem i tym klubem na to nie wskazują. I tak, zdajemy sobie sprawę, że tak zdecydowany typ w naszym wykonaniu to niemal pocałunek śmierci.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

23 komentarzy

Loading...