Reklama

Kryzys Lechii? Od października bliżej im do Górnika Łęczna niż do Lecha i Legii…

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2017, 16:19 • 4 min czytania 36 komentarzy

Jakiś czas temu wydawało się, że to może być sezon Lechii – podopieczni Piotra Nowaka bardzo dobrze weszli w rozgrywki, podczas gdy najgroźniejsi na papierze rywale z Poznania i Warszawy byli pogrążeni w kryzysie. Pod koniec października gdańszczanie mieli dwanaście punktów przewagi nad Legią i Lechem oraz cztery punkty nad drugą w tabeli Jagiellonią (z którą wygrali też wyjazdowy mecz bezpośredni). Dziś ich położenie jest już zdecydowanie bardziej skomplikowane i niewielu postrzega ich jako murowanych kandydatów do tytułu. Szanse wciąż oczywiście mają, ale – jeżeli niedzielny hit z Legią nie pójdzie po ich myśli – z lechistów może solidnie ujść powietrze. O ile oczywiście już nie uszło – po dwóch porażkach z rzędu.

Kryzys Lechii? Od października bliżej im do Górnika Łęczna niż do Lecha i Legii…

Tak naprawdę na przestrzeni ostatnich dwunastu kolejek Lechia z pewnością nie gra jak na przyszłego mistrza Polski przystało. W tym okresie – pod względem zdobytych punktów – bliżej jej do najgorszego Górnika Łęczna niż do Lecha czy Legii. Począwszy od końcówki października, wyniki drużyny są tylko niewiele ponad ligową przeciętną. Spójrzmy, jak prezentuje się tabela ekstraklasy liczona od 14. kolejki (za 90minut.pl):

I niestety nie wygląda na to, by sytuacja nagle miała ulec drastycznej poprawie, bo – patrząc po suchych wynikach – to właśnie teraz Lechia znajduje się w największym kryzysie. W tym sezonie podopiecznym Piotra Nowaka nie zdarzyło się wcześniej przegrać dwóch meczów z rzędu czy zaliczyć tak słabej serii jak cztery punkty w czterech meczach. Co więcej, właśnie teraz przyjdzie im zagrać jeden z najważniejszych meczów ostatniej części sezonu zasadniczego, z będąca tuż za plecami Legią. Z jednej strony, nie jest to najlepszy rywal dla drużyny w dołku formy, a z drugiej ważna wygrana z silnym przeciwnikiem mogłaby stanowić swoisty punkt zwrotny. Jeżeli po tak długim okresie przeciętności coś może przywrócić skrzydła piłkarzom Nowaka, to jest to właśnie zwycięstwo z Legią na wypełnionym po brzegi stadionie w Gdańsku.

To jednak czyste spekulacje, bo póki co rzeczywistość Lechii to wiosenny bilans 2-1-2, najgorszy spośród bijącej się o mistrzostwo czwórki. I może to o tyle dziwić, że wydawało się, iż zimą zrobiono w Gdańsku wiele, by zwiększyć szanse w walce o tytuł. Po pierwsze, nie pozwolono odejść żadnemu z kluczowych zawodników. Po drugie, sprowadzono Kuciaka, Borysiuka i van Kessela, a każdy z nich ma papiery, by stać się cennym uzupełnieniem składu (w przypadku słowackiego bramkarza stało się to już od pierwszego meczu). I wreszcie, to w Lechii drużynę przygotowywał szkoleniowiec, który ma największe doświadczenie w walce o tytuł – jako jedyny spośród trenerów z pierwszej czwórki ma już na koncie zwycięstwo w poważnej lidze (mistrzostwo MLS 2004). A jednak po raz kolejny – przynajmniej na początku rundy – argumentów na papierze nie udało się przekuć w argumenty boiskowe.

Reklama

Analizując grę Lechii nie sposób pominąć też innego faktu – drużyna nie umie grać poza własnym stadionem. Dość napisać, że podopiecznym Piotra Nowaka nie udało się wygrać żadnego z sześciu ostatnich wyjazdów (dwa remisy i cztery porażki). Lechiści ratują się formą u siebie, bo w Gdańsku nie przegrali sześciu ostatnich spotkań (pięć zwycięstw i remis). Patrząc z tej perspektywy, to naprawdę dobrze się składa, że mecz z Legią przyjdzie im zagrać na własnym boisku. Inna sprawa, że aktualni mistrzowie Polski zdecydowanie lepiej radzą sobie poza Warszawą – wygrali osiem z dwunastu wyjazdów, co jest najlepszym wynikiem w całej lidze. I między innymi to sprawia, że niedzielny mecz zapowiada się więcej niż pasjonująco.

W tym kontekście można też stwierdzić, że szlagier z Legią może mieć decydujące znaczenie w kontekście dalszej części rozgrywek. Rzecz jasna przegrany nie wypadnie jeszcze z walki o tytuł, ale dla Lechii może to być swoiste być albo nie być. Bo jeśli to warszawianie wywiozą z Gdańska komplet punktów, podopieczni Nowaka spadną na czwartą pozycję w lidze (na cztery kolejki przed podziałem punktów), co w grupie mistrzowskiej będzie oznacza większość spotkań ze ścisłą czołówką poza własnym stadionem. I, przy sposobie punktowania Lechii na wyjazdach, może się to dla niej okazać gwoździem do trumny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

36 komentarzy

Loading...