Reklama

Stal ogarnęła się na dobre – za 10 ostatnich kolejek jest najlepsza w lidze

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2017, 19:06 • 4 min czytania 3 komentarze

Stal Mielec ma swoje zasłużone miejsce w historii polskiej piłki, bo to przecież dwukrotny mistrz kraju czy też nasz reprezentant w Europie – pamiętamy choćby ćwierćfinał Pucharu UEFA i po roku dwumecz z Realem Madryt. Teraz dopiero wraca do żywych, na zaplecze ekstraklasy i długo wydawało się, że ten powrót może być bardzo bolesny, ale przyjście trenera Zbigniewa Smółki wlało sporo nadziei w serca tamtejszych kibiców.

Stal ogarnęła się na dobre – za 10 ostatnich kolejek jest najlepsza w lidze

Spotkanie z pierwszą ligą nie było dla Stali zbyt przyjemne, wyglądało jakby mielczanie uzbrojeni w malutkie auto wyszli na czołowe zderzenie z tirem. No, nie mogło to się skończyć przyjemnie i rzeczywiście był dramat, Stal w pierwszych dziesięciu spotkaniach nie wygrała żadnego meczu. Owszem, zdarzały się remisy – lecz na tych do utrzymania jeszcze nikt nie dojechał – a poza tym, również dotkliwe lania. 0:6 z Wigrami w Suwałkach czy 1:4 z Chrobrym u siebie bolało i wyniki te dokuczały jeszcze bardziej, gdy spojrzało się w tabelę:

Mielec1

Nawet wygrana z Wisłą Płock w Pucharze Polski nie mogła być za dużą osłodą, spadek zaglądał w oczy śmielej niż goście weselni do kieliszka, trzeba było więc działać, bo zaraz zamiast wesela mógł się odbyć pogrzeb, Stal i pierwsza liga musiałyby się pożegnać. Janusz Białek został zwolniony – i tak, znając nasze realia, długo utrzymywał się na stanowisku. Trener ten bowiem na zaufanie zwyczajnie zasługiwał, sezon wcześniej zrobił awans, w cuglach wygrywając drugą ligę. – Białek doskonale ustawił zespół w 2. lidze, który wywalczył awans. Tyle, że ta taktyka była skrojona pod Andreję Prokicia – pod jego szybkość, umiejętności techniczne i skuteczność. Gdy go zabrakło gra się posypała. Na jego miejsce nie przyszedł zawodnik o podobnych predyspozycjach. Moim zdaniem Prokicia powinno zatrzymać się za wszelką cenę. Latem do drużyny przyszło przecież kilku zawodników ofensywnych, czyli finanse były, ale nie prezentowali oni tej klasy co Serb – mówił Krzysztof Rześny, były piłkarz Stali i reprezentacji Polski dla portalu nowiny24.pl.

Doszło więc do roszad, w dwóch spotkaniach drużynę poprowadził Maciej Serafiński (porażka i wygrana), a potem stery objął już Zbigniew Smółka, który wcześniej pracował choćby w Zawiszy Bydgoszcz. Okazało się, że można – zespół potrafi grać w piłkę i co najważniejsze, potrafi robić to skutecznie. Tabela za kolejne 10 meczów, od pierwszego zwycięstwa, wygląda już tak:

Reklama

Mielec2

Stal zaczęła poważnie punktować i być postrzegana jako drużyna z dobrą obroną – na tych dziesięć spotkań, aż pięć zagrała na zero z tyłu. Co więcej, sen zimowy nie zmącił formy, wiosną mielczanie wygrali dwa razy po 1:0.

– Jaką diagnozę postawił pan zaraz po przyjściu do Stali, gdzie leżał problem?

– Wydaje mi się, że troszeczkę brak wiary we własne możliwości, no i przede wszystkim analizując spotkania wcześniejsze – brak takiej dyscypliny taktycznej, która musi funkcjonować poza szatnią, w życiu, a potem przenosimy ją na boisko. Myślę, że ten element szybko poprawiliśmy, również grę defensywną, bo mocno skupiliśmy się na obronie i tych bramek dzięki Bogu tracimy bardzo mało – mówi Smółka.

– Jak pewność siebie można odbudować w tak krótkim czasie?

– Piłkarz jest cały czas pod presją, potrzebuje, by wokół mieć zaufanie sztabu i ludzi, którzy kibicują zespołowi. Bardzo fajnie zachowali się fani, wspierali nas cały czas nawet gdy Stal była na dnie tabeli. Tę pewność siebie można wzmocnić przede wszystkim konsekwencją w treningu, cały czas staraliśmy dobierać mikrocykle i jednostki treningowe tak, żeby pokazać jak pewne rzeczy funkcjonują bardzo dobrze i je doskonalić. Poza tym, ważne jest nauczenie umiejętnego schowania rzeczy, których piłkarz w sobie nie ma, nawet dobry zawodnik ma mankamenty, ale umie je schować na boisku zamiast udowadniać, że umie zrobić coś, czego nie umie, mówiąc wprost.

Reklama

– To chyba miła odmiana po Zawiszy, że ma pan wpływ w Stali choćby na transfery, mówił pan w Przeglądzie Sportowym, że tego brakowało w Bydgoszczy.

– Przede wszystkim zmiana jest taka, że tutaj piłkarze chcą pracować. Są to zawodnicy, którzy mają w większości przyszłość przed sobą i wiedzą, że ciężką pracą mogę do czegoś dojść. Jest to wyważone – mamy kilku wychowanków, zawodników bardzo młodych, są piłkarze doświadczenie i tacy obcokrajowcy, którzy chcą pracować.

– A czuje pan, że tutaj najbardziej może się wybić, w porównaniu do klubów z dotychczasowej kariery?

– W każdym klubie pracuję tak samo, daję z siebie wszystko, w czym mogę pomóc drużynie, żeby była optymalnie przygotowana do każdego spotkania i rundy. Wchodzę do klubu o ósmej rano, wychodzę średnio o 20.

– Wie pan, że po tych 10 meczach, Stal jest w tabeli pierwsza?

Takimi rzeczami się nie zajmujemy na co dzień. Staramy się przygotować zespół od meczu do meczu optymalnie i koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu, bo ten sezon jest, był i będzie bardzo trudny dla Stali. Mamy cel jakim jest utrzymanie i musimy zrobić wszystko, by dopisywać w miarę możliwości po każdej kolejce punkty. Nie patrzymy w tabelę nawet w bieżącej sytuacji.

PP

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...