Reklama

W hicie Juventus kontra Donnarumma rzutem na taśmę wygrywają ci pierwsi

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2017, 23:26 • 3 min czytania 10 komentarzy

Buffon kontra Donnarumma – pojedynek niebywale symboliczny, bo jednej bramki strzegła żywa legenda włoskiego futbolu i futbolu w ogóle, a drugiej chłopak, który ma wszelkie papiery by kimś takim również zostać. To może być naprawdę ładne przekazanie pałeczki, ale ono będzie kiedyś, dziś gra szła o prestiż i może w przypadku przegranej Juventusu, o jakieś emocje w kwestii mistrzostwa. I Donnarumma zrobił wiele, by Milan zasłużył dzisiaj na jakiś łup.

W hicie Juventus kontra Donnarumma rzutem na taśmę wygrywają ci pierwsi

Co ten chłopak bronił, tego się opisać nie da. Trudno znaleźć słowa, które odpowiednio oddadzą widowiskowość jego show, a które jednocześnie nie będą zbyt małe, by podkreślić klasę Włocha. Wstawcie do bramki nawet solidnego bramkarza i Juventus i tak wygrywa to spotkanie przewagą gdzieś czterech goli. Żeby utrzymać przy życiu Milan na terenie „Starej Damy” w takim meczu potrzeba było geniusza. Donnarumma niewątpliwie kimś takim jest.

Włoch był bombardowany strzałami praktycznie od samiuśkiego początku tego spotkania. U turyńczyków próbował chyba każdy, jeszcze chwila, a z trybun zszedłby i Nedved, by spróbować zaskoczyć Donnarummę – ten bronił strzały Pjacy, Dybali, Higuaina. Nie mógł go zaskoczyć Pjanić, najpierw z rzutu wolnego, a potem ostrym wstrzeleniem piłki w pole karne, które bramkarz sparował na poprzeczkę. Starał się nawet Khedira, ale jego uderzenie z bliska Donnarumma też wyjął i miał asekurację obrońcy, wybijającego zaraz piłkę sprzed linii bramkowej. Gdy golkiper futbolówki nie sięgał, pomagało mu szczęście, choćby w sytuacji, gdy strzał Pjacy (świetny mecz) niewiele minął prawy słupek.

Kosmos, nie ma w tym grama przesady. Żeby Donnarumma musiał wyjmować piłkę z siatki, trzeba było zamknąć oczy i strzelić gdzieś z piątego metra, na siłę, bez szczypania. Tak zrobił Benatia i tutaj Włoch nie miał nic do powiedzenia. Trzeba też przyznać, że choć wykończenie nie było zbyt finezyjne, to cała akcja bramkowa już tak. Kapitalna kombinacja przed polem karnym między Dybalą a Alvesem, idealne podanie tego drugiego i resztę znamy.

Milan w pierwszej połowie nie istniał – owszem, na początku zaczął odważnie z pressingiem, ale ile to trwało, kilkadziesiąt sekund? Nic więcej, jedyne czym wsławili się jego piłkarze to symulki, Deulofeu próbował dwa razy wymusić stały fragment i w końcu słusznie dostał kartkę.

Reklama

Jednak futbol znów pokazał nam się w całej okazałości – nie strzelasz, to w końcu strzelą tobie. Ten próbujący oszukać sędziego Hiszpan poszedł ze świetną kontrą, podał do Bakki, a Kolumbijczyk strzałem między nogami pokonał Buffona.

Po przerwie Juventus prowadził nieustanną ofensywę, ale i z Milanem było już trochę lepiej, bo potrafił się odgryźć. Co jakiś czas wyprowadzał kontry, jednak chyba piłka nożna nie mogła być na tyle niesprawiedliwa i pozwolić na jeszcze jeden gol Rossonerich – stąd choćby pudło Ocamposa. I kiedy wydawało się, że Donnarumma  wybroni Milanowi ten remis – po kolejnej kapitalnej paradzie, tym razem w 94. minucie po strzale Higuaina – sędzia podyktował rzut karny. Można się spierać, czy De Sciglio zagrał ręką umyślnie, ale faktem jest, że arbiter mógł dać karnego Juve już wcześniej, choćby za rękę Bakki. Sporo nerwów, ale Dybala wykorzystał szansę i zapewnił Juventusowi komplet punktów.

Milanu może nawet nie szkoda, bo miał za dużo luk w defensywie, ale Donnarummy już tak. Zagrał wielki mecz, a ostatecznie Rossoneri nie mają z tego nawet punktu.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

10 komentarzy

Loading...