Reklama

Codziennie słyszałem: „Jeśli nie podpiszesz umowy to nie będziesz grał”

redakcja

Autor:redakcja

03 marca 2017, 10:25 • 5 min czytania 39 komentarzy

Ruch rozpoczął ze mną rozmowy cztery dni przed pierwszym spotkaniem w tym roku. Od tamtej pory spotkaliśmy się kilka razy, codziennie słyszałem: „Jeśli nie podpiszesz umowy to nie będziesz grał”. Klub nie zmieniał swojego stanowiska, a ja miałem mętlik w głowie. Spotkaliśmy się nawet w dniu meczu z Cracovią i zakomunikowano mi, że nie wyjdę na boisko. W końcu wyszedłem, ale to tak jakby mnie na nim nie było – myślami byłem gdzie indziej. Potem znów słyszałem, że to był wyjątek i teraz nie będę grał w ogóle – opowiada o transferowych kulisach Kamil Mazek, którego przeprowadzkę do Zagłębia Lubin sfinalizowano niespełna godzinę przed zamknięciem okienka.

Codziennie słyszałem: „Jeśli nie podpiszesz umowy to nie będziesz grał”

O której położyłeś się spać we wtorek?

– Cały dzień siedziałem w Lubinie, a rozmowy zakończyły się ok. 23:10. Wracałem po wszystkim jeszcze do Chorzowa, żeby pozamykać jak najwięcej spraw. Dojechałem do domu o 3 i padłem jak długi – zmęczony, ale zadowolony. Poczułem dużą ulgę, bo trwało to naprawdę długo.

Rozstając się z Ruchem, zrzekłeś się zaległości finansowych.

– Ale nie czuję urazy, ani nie uważam, bym został podstawiony pod ścianą. Przeciwnie, cieszę się, że pomogło to w dopięciu transferu już teraz. Podchodzę do tego tak, że był to jeden z warunków transferu.

Reklama

Musiałeś jednak mieć obawy, że się nie uda i wiosnę spędzisz w Ruchu. A sygnał z klubu płynął jasny: jeśli Mazek nie przedłuży kontraktu, to nie będzie grał.

– Ruch rozpoczął ze mną rozmowy cztery dni przed pierwszym spotkaniem w tym roku. Od tamtej pory spotkaliśmy się kilka razy, codziennie słyszałem: „Jeśli nie podpiszesz umowy to nie będziesz grał”. Klub nie zmieniał swojego stanowiska, a ja miałem mętlik w głowie. Spotkaliśmy się nawet w dniu meczu z Cracovią i zakomunikowano mi, że nie wyjdę na boisko. W końcu wyszedłem, ale to tak jakby mnie na nim nie było – myślami byłem gdzie indziej. Potem znów słyszałem, że to był wyjątek i teraz nie będę grał w ogóle… Oczywiście, miałem obawy. Za pół roku są Młodzieżowe Mistrzostwa Europy i miałbym je z automatu z głowy, gdyby Ruch faktycznie odesłał mnie na kilka miesięcy na trybuny. Gdybym nie wyszło teraz z Zagłębiem, miałbym spory problem.

Zaraz, w dniu meczu z Cracovią też dyskutowaliście o kontrakcie? O godz. 18 wychodziłeś w pierwszym składzie…

– Rozmawialiśmy do godz. 13-14. Wcześniej powtarzano mi przez kilka dni, że nie mam co liczyć na występ z Cracovią, więc byłem już na ten scenariusz psychicznie przygotowany. Całe to zamieszanie, codzienne spotkania, stawały się już naprawdę męczące. I nagle, trzy godziny przed meczem, dowiedziałem się, że gram od początku. Nie ukrywam: występ mi się nie udał. Myślę jednak, że nie trzeba daleko szukać przyczyn.

To dość istotne kulisy, bo kibice Ruchu zarzucali ci, że celowo rozegrałeś tak słaby mecz, że to twój ruch w negocjacjach z klubem.

– Czytałem i słyszałem te opinie, ale starałem się odciąć. Kibice widzieli tylko, że zagrałem słabo, a nie mieli świadomości, jak te moje przygotowania wyglądały. Zamieszanie wokół mnie było takie, że – przyznaję – nie uniosłem tego mentalnie.

Reklama

Ruch rozpoczął z tobą rozmowy kontraktowe dopiero cztery dni przed Cracovią czy podejmował inicjatywę wcześniej?

– Wcześniej były tylko nieformalne zapytania, nawet nie usiedliśmy do stołu. Na poważnie spotkaliśmy się po raz pierwszy w tygodniu, w którym zaczynaliśmy ligę. A ja od stycznia mogłem związać się z innym klubem, byłem już po słowie z Zagłębiem i nagle przypomniał sobie o mnie Ruch. Można powiedzieć, że się spóźnili.

Tydzień po Cracovii, gdy zabrakło cię w kadrze meczowej na Legię, trener Fornalik powiedział: „O powody trzeba zapytać kierownictwo klubu”. Co się wydarzyło w tym czasie?

– W sumie to niewiele. Mieliśmy kilka dni spokoju od rozmów, dzień lub dwa dni przed wyjazdem do Warszawy zapytano mnie, czy zmieniłem zdanie. „Nie? No to tym razem już na pewno nie zagrasz”. I słowa dotrzymali – z Legią i Śląskiem byłem poza osiemnastką.

Młodzi zawodnicy jak Helik czy Urbańczyk mają kontrakty do końca sezonu, nieco starszym też te umowy wygasają. Strach siadać z Ruchem do rozmów…

– Jeśli mam być szczery, to dziwi mnie postawienie sprawy na ostrzu noża tylko względem mnie: „nie podpiszesz, to nie grasz”. A przecież, tak jak mówisz, nie tylko moja umowa wygasała.

W temacie twojej przyszłości pojawiał się czasem w mediach temat Legii, która mogłaby cię wykupić. Ostatnie pół roku pokazało jednak, że ty na Legię w tym momencie nie jesteś gotów.

– W tym momencie Legia walczy o mistrzostwo Polski, dopiero co rywalizowała w Lidze Mistrzów. Żeby dostać się do takiej drużyny, trzeba cały czas prezentować wysoką dyspozycję. Jesień w moim wykonaniu była słabsza.

19,5 godziny w lidze bez gola i asysty…

– Aha. Aż tyle?! Nie no, wiem, że to nie była dobra runda. Najprościej zwalić na sprawy zdrowotne, ale one rzeczywiście były. Miałem problem z pachwiną, okres przygotowawczy przepracowałem na pół gwizdka, ból często powracał i mocniej na siebie uważałem. Miałem ten uraz w podświadomości, czułem, że nie zawsze dawałem 100 procent i brakowało mi pewności siebie. Kiedy dostałem przerwę dwóch meczów, by dojść do siebie, wróciłem w lepszej formie. Nadal nie miałem liczb, ale czułem się już na tyle dobrze, by uważać to za kwestię czasu.

Tamten uraz to już przeszłość?

– Zabieg nie był konieczny, potrzebowałem trochę czasu. Uraz pachwiny to zaszłość z poprzedniego sezonu – chodziłem na rehabilitację, brałem zastrzyki, ale ból powracał. Patrząc z perspektywy czasu, powinienem był bardziej odpuścić i wrócić w spokoju. Nie pozwalała ambicja, mimo bólu chciałem grać jak najwięcej. No i wyszło tak, że jesienią grałem bez formy, bez jakichkolwiek liczb.

W Zagłębiu będzie ci trudniej o miejsce w składzie niż w Ruchu.

– Dokładnie, ale większa rywalizacja sprzyja podnoszeniu umiejętności. Kiedy ma się pewny plac, podświadomie nieco inaczej podchodzi się do treningu. Dlatego na przeprowadzkę do Zagłębia się cieszę, jestem zdeterminowany.

Nowemu zawodnikowi, który ma za sobą słabą rundę, trudniej się wchodzi w tę silną rywalizację. Ty – mając na uwadze, że za pół roku są Młodzieżowe Mistrzostwa Europy – ryzykujesz całkiem sporo.

– Wszystko zależy ode mnie. Za mną ciężki okres, jesienią nie miałem istotnych dla pomocnika statystyk, ale zamierzam walczyć o pierwszy skład. Poza tym, gdybym został w Ruchu, to prawdopodobnie problem z grą miałbym większy. Jeżeli wiosną pokażę, na co mnie stać, mistrzostwa mi nie uciekną.

Rozmawiał PT

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

39 komentarzy

Loading...